1

czwartek, 14 września 2017

Lato

 Bez promieni słonecznych życie nie pojawiłoby się na Ziemi, przynajmniej w takiej formie abyśmy mogli egzystować w naszych ciałach. Należę do ludzi którzy z przyjemnością zamienią zimę na lato lub przynajmniej na wiosnę. Nie dziwnym zatem jest, że mieszkańcy ciepłych Stanów nie chodzą w samych kostiumach kąpielowych a są poubierani jak zimą. Noszą długie spodnie i koszule z długimi rękawami i jak zaobserwowałam, niekiedy nawet lekkie kurtki. Wszystko to jakby kłóci się ze zdrowym rozsądkiem bo jak gorąco to teoretycznie powinniśmy pozbyć się okrycia aby ulżyć ciału.
Jest wielu ludzi którzy jednak czerpiąc przyjemność z letnich upałów kryją się w cieniu parasolek, kapeluszy czy czegokolwiek co mają pod ręką aby uchronić się przed udarem słonecznym. Na własnej skórze doświadczyłam nadmiaru promieniowania które w ciągu pięciu minut zwaliło mnie z nóg mieszając zmysły. Dobrze, że nie byłam sama i pomoc p. okazała się nieoceniona. Od tego zdarzenia z rozmysłem dobieram ubiór do pogody.
Przy temperaturze w granicach +40C zupełnie obojętnym jest co chroni cię przed słońcem. Jest tak gorąco, że okrycie głowy ręcznikiem czy podkoszulką jest idealnym wyjściem a wiadro na głowie to już na pewno szczyt desperacji ale rozumiem i takie podejście do zadbania o zdrowie.
Preria to zadziwiające miejsce, urocze ale bardzo zdradliwe. W zimowe dni wszystko jest oczywiste bo na prerii jest zimno i wieje wiatr który dodatkowo wychładza ciało. Latem natomiast, fenomen temperaturowy nie jednego podróżnika przyprawił o zawrót głowy. O wschodzie słońca jest przyjemnie chłodno bo to przecież najzimniejsza godzina doby. Gdy Słońce wyskoczy zza horyzontu zwiastując kolejny dzień robi się cieplej. Dookoła nie ma nic aby skryć się w cieniu i wydawałoby się, że gdy przeżyjemy południowy skwar to z godziny na godzinę będzie chłodniej. Nic bardziej mylnego. Temperatura rośnie pomimo tego, że bezlitosne promienie dosłownie palą ziemię pod dużym skosem. Robi się coraz cieplej gdy spodziewamy się zachodu słońca. Nazwałam to zjawiskiem zepsutego żelazka które rozgrzewa się bez końca powodując niekiedy pożar. Najgoręcej jest podczas zachodu słońca i gdy zapada ciemność upał jest zupełnie nieznośny. Doświadczyliśmy ponad czterdzieści stopni o zmierzchu i o spaniu w namiocie nie było mowy. Ziemia bardzo szybko oddaje ciepło powietrzu i około dwudziestej drugiej już można pomyśleć o spaniu. Trzeba spać szybko i wydajnie bo rankiem +5C wytrąca cię z rytmu spokojnego snu zamieniając go w koszmar zziębniętego ciała.
Płonącą prerię udało mi się sfotografować w Dakocie Południowej. Było to dla mnie duże przeżycie bo od razu wyobraziłam sobie jak płomienie docierają do miejsca naszego pobytu. Płonęła sucha trawa na prerii a pożar był po drugiej stronie autostrady. Na nic zdały się zapewnienia p. że nic nam nie grozi i zamiast udać się do hotelu w pobliskim miasteczku wymusiłam kolejne dwieście mil aby spokojnie zanocować.
Ekstremalne temperatury nie wprawiają człowieka w dobry nastrój a ja czuję się wtedy zagrożona z każdej możliwej strony. Koczując w lasach gdzie o cywilizacji można tylko pomarzyć rozkosz obcowania z naturą jest zawsze podszyta odrobiną niepewności. Wilki, mrówki albo niedźwiedzie to potencjalne zagrożenie życia o którym wiemy i godzimy się na nie zapuszczając się w dzikie ostępy. Jednakże nigdy nie brałam pod uwagę znalezienia się w sytuacji naprawdę bez wyjścia jaką jest pożar lasu. Ledwo opuściliśmy miejsce pożaru prerii aby na drugi dzień, w Montanie natknąć się na świadectwo czyhającego niebezpieczeństwa. Czarny dym z daleka obwieszczał o tym, że płonie las.
Po trzech tygodniach od upałów na dzikim zachodzie dni zrobiły się znacząco krótsze. Rano pojawiają się mgły ścielące się nisko nad ziemią co wskazuje, że już niebawem jesi…. , nie, nie, nie mogę napisać tego słowa! Ujmę to inaczej; “Rano pojawiają się mgły ścielące się nisko nad ziemią co wskazuje, że już niebawem koniec lata.”

 Duże zdjęcia tutaj.