1

środa, 3 marca 2021

Osowiała sowa

  Jaki był 2020? Hmm, niech go szlag trafi. Powód jest oczywisty i nawet nie jest godzien wspomnienia. Zero wakacji, zero odpoczynku od chaosu na samym początku a później było już tylko gorzej. Brak kontaktu z żywymi stworzeniami odcisnął się na naszych nerwach i wypaczył nasz światopogląd. Jak do jasnej ciasnej można raptem unikać ludzi? Jak? Ano tak, siedzieliśmy w domu od marca do dziś i jedynymi obcymi ludźmi były sprzedawczynie w sklepach do których musieliśmy się udawać. Koszmar nie do opisania. Dosłownie parę razy pojechaliśmy do parku na rowerach ale przyznam się, że nie mieliśmy zadowolenia z wycieczek. Było jakoś drętwo i ponuro pomimo ładnej pogody.  
Trasę znaliśmy na pamięć i prawdopodobnie moglibyśmy ją pokonać z zamkniętymi oczami. Przyjemności dostarczały nam dzikie kiedyś ptaki umieszczone w mini zoo w parku. Nie jesteśmy zwolennikami więzienia zwierząt aby pokazywać je zwiedzającym. 

 

Tamtego dnia mieliśmy wyjątkowe szczęście bo trafiliśmy do “naszych” sów w okresie ich karmienia. Sowy nie zwróciły uwagi na naszą obecność ale za to obsługa z przyjemnością demonstrowała swoich podopiecznych. Dowiedzieliśmy się, że w czasie pandemii nawet sowy są osowiałe. W jaki sposób? Krótko opiszę. Sowy zwykły były podróżować do szkół na spotkania z młodocianymi wielbicielami ptaków. Według dwóch panów którzy uczestniczyli w karmieniu, sów ponoć uwielbiały takie wycieczki. Teraz siedzą cały czas w klatkach i tylko na chwilę podczas karmienia znajdowały się poza kratkami. Brak wędrówek wprowadził je w smutny nastrój. Słuchałam słów opiekuna i pomyślałam, że mówi o mnie bo monotonność mnie dobija. Brak możliwości zrealizowania wielkiej podróży zrobił ze mnie leniwą i nerwową jednostkę z maską na twarzy. Aby nie kończyć ponuro i beznadziejnie to zamieszczam krótki film o łykaniu. Chociaż przez chwilę poczułam zadowolenie z dnia bo tak ogólnie to czekamy  na koniec pandemii ale przyznam, że chyba zmienimy plany. Nasz plan “B” jest zupełnie odmienny od zamierzonej tułaczki przez całą Amerykę Południową. Bardziej stateczny i możliwy do zrealizowania. Do końca maja pozostają zamknięte granice południowej części kontynentu więc o podróżowaniu nie ma mowy.
Siedzę zatem w domu i pożeram ogromne ilości niezdrowego jedzenia. Zupełnie odmiennie niż sowa którą uwieczniłam na filmie. Ona dostaje wyliczoną ilość pokarmu z przebadanego źródła a ja jem na co mam ochotę. Kiedy chcę i ile chcę. Jestem zupełnie przygnębiona i zniechęcona do wszystkiego. Zanim popadnę w odrętwienie intelektualne, do którego już mi bardzo blisko, to kolejny post znów będzie na wesoło. O tym jak kradłam!

21 komentarzy:

  1. U nas az tak monotonnie nie jest, nie za bardzo przestrzega sie u nas zakazy. Ja leniuchuje, tyje I nawet tak bardzo nie narzekam, zato S dostaje cabin fever I planuje wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dookoła widzę na wpół zamaskowanych czyli z odkrytym nosem. To właśnie jest przestrzeganie zaleceń w stylu Hollywood. Z daleka ładnie a z bliska widać niedociągnięcia. Mam wrażenie, że ściany są coraz bliżej i jak nie otworzą granic międzynarodowych to zostanę zgnieciona w mieszkaniu. Niby można polecieć samolotem do "gdzieś tam" i siedzieć w hotelu ale to według mnie żadna rozrywka.
      Do tego dochodzi obawa przed załapaniem nowego szczepu który jest bardziej zjadliwy niż stary. Czekamy zatem na lepsze czasy.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Przed chwilą napisałam Ci komentarz, ale cos mi go zeżarło. Spróbuje wiec powtórzyć. Po roku tego szaleństwa większosc z nas jest jak te osowiałe sowy.Miejmy nadzieję, że w tym roku będzie nam dane wyfrunac spoza krat a moze doczekać chwili, gdy wcale juz ich nei będzie. Idzie wiosna a z nią jakis powiew optymizmu. I tego sie trzymajmy, droga Renatko.
    Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie za oknem jeszcze śnieg i zgniła trawa co nie napawa mnie optymizmem. Wiosna spadnie na nas jak bomba atomowa na Hiroszimę, nagle i niespodziewanie. W ciągu tygodnia krajobraz będzie nie do poznania ale dzisiaj i jutro wiosny nie ma i nie będzie. Koniec marca to już pora aby i przyroda się obudziła z letargu i dała mi lekkiego kopa do życia. Wiadomości są okropne i zaczynam oglądać dzienniki bez fonii bo nic miłego nie mówią tylko straszą zamykaniem granic. Może pod koniec roku coś się zmieni na stare, niech wróci stare bo nowe jest przerażające. Takiej formy niby egzystencji nie wymyślono nawet w filmach Sci-Fi.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. Wszystko zależy od tego kto jakie życie prowadził.
    Czy w obrebie waszego stanu nie można podrozować, zwiedzać, spacerować? Trzeba sobie znaleźć jakieś przyjemności, bo przecież koronaświrus bedzie jeszcze dlugo nakręcany,więc plan B a nawet C mocno wskazany.
    Przytulam Reniu,zyczę mimo wszystko swiatelka w tunelu i wiwlu malych przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można latać gdzie się chce. Mogę polecieć na Florydę gdzie nie ma obowiązku noszenia masek i rozkoszować się słoneczną pogodą. Tylko jak wrócę z wirusem to szlag mnie trafi i całą rodzinę więc siedzę w domu i dmucham na zimne aby przeżyć w zdrowiu fizycznym bo to psychiczne już lekko szwankuje.
      Illinois nie jest pociągającym stanem dla turystów bo płasko i nawet kukurydzę skosili więc pola i wioski nie nastrajają do wędrówek po Stanie. Mogę pojechać do parku ale to już ostateczność bo równie dobrze mogę pochodzić wokół osiedla.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Biedne sowy,powinni wymysleć im alternatywną mozliwość przemieszczania się i spotykania z dziecmi, w mniejszych grupach , po kilka osob, ale jednak, chocby wlasnie na terenie tego zoo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba przez Skype bo przecież nie tylko biura ale i szkoły pozamykali. Niestety sowy pozostaną uwięzione do chwili gdy odwilż polityczna przywróci ład i skład.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. No ale czy to muszą być szkoly, dzieci siedzą w domach a spacery i powietrze i troche normalnosci mocno pottrzebne, wiec gdyby to dobrze zorganizowac to kazdy by na tym skorzystał. Np. u nas są alpaki i mozna sie umowic na dana godzine i pospacerować w ich towarzystwie.
      Mysle, ze takie spotkania z sowami , gdzie przychodza rodzice z dziecmi byloby ok. Duzo mozna , trzeba tylko dobrze przemysleć i dzialać, bylby wilk syty i owca cała.

      Usuń
    3. Dobrze gadasz i trafia to do mojej świadomości tylko USA jest inne jak zawsze. Jak nie wolno to nie wolno i już. Sprzeciw to bunt i jesteś od razu złym obywatelem. No tak już jest i koniec i kropka.

      Usuń
  5. Przykro ze tak zle odczuwasz pandemie. Prawdopodobnie Twa natura wedrownika utrudnia Ci codziennosc.
    Ja mam zupelnie inaczej bo chociaz i mnie wytracilo kilka podrozy typu odwiedzanie dzieci jako ze wedrowki po swiecie mnie nie pociagaja, pod innymi wzgledami bardzo malo odczuwam ograniczenia. Cale dnie mam co robic, miasto nie jest zamkniete wiec moge pojsc i zalatwic co potrzebuje - jednym slowem nie siedze w czterech scianach, a takze nigdy nie prowadzilismy zycia towarzyskiego wiec i pod tym wzgledem nie odczuwam brakow.
    Podobnie jest z innymi ludzmi i rodzinami - ich zycie przebiega w miare po staremu, sklepy i restauracje pelne ludzi, parki i inne okolice pelne spacerujacych i biegajacych co pozwala nie czuc stresu czy nawet depresji - nie widze po ludziach wielkiego przygnebienia pandemia. Co prawda podrozowanie nie jest ich (i moja) pierwsza zyciowa potrzeba wiec nie maja Twego problemu.
    Ataner - nie wiem jak u Ciebie ale w moim stanie jest duzo lepiej, szczepienia razno ida do przodu, zaczeto szczepic grupe 65-70, wiec ogolna atmosfera jest dobra i pelna nadziei.
    Mimo wszystko tyle jest do zrobienia, tyle sposobow na bycie aktywnym i zajetym ze czesto dzien wydaje mi sie zbyt krotkim.
    Mocno pozdrawiam i zycze by z wiosna powrocil Ci dobry nastroj - bedzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno, nie trudno. Pewnych faktów nie da się zaprzeczyć. To nie chodzi o podróżowanie ale jak napisaam ci wcześniej chcieliśmy zmienić miejsce zamieszkania co prawdopodobnie umknęło twej uwadze. Ja nie muszę podróżować tylko przez pięć lat przygotowywaliśmy się do zmiany całego stylu naszego życia a obecna sytuacja unicestwiła nasze plany. Stąd nasze rozżalenie i niemoc. Świat nie jest taki
      jam jak był. Choć być może Arkansas nic o tym nie wie, ta prawie tak jak mrówki nie widzą gwiazd co nie znaczy, że gwiazd nie ma. Świadomość to potęga i nie miej mi za złe, że obecna sytuacja jest wręcz nienormalna. Twój Stan jest poniżej średniej krajowej w bananiu na covid-19 więc skąd taki optymizm, że wszystko jest w pożądku. Skoro nic nie wiecie o pandemii to gdzie leżą podstawy aby temu zaprzeczyć.
      Trochę krytyki przyda się każdemu bo TV jest w stanie przekazać najprzeróżniejsze informacje bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. W grę wchodzi tajemnica zdobycia informacji przez dziennikarza. Brawo!
      Można nie wierzyć statystykom ale warto choć przez chwilę się nad nimi skupić aby wyciągnąć wnioski.
      Patrząc na innych pozbawionych zdrowego rozsądku można stwierdzić, że biegacze zawsze demonstrowali swoją obecność tam gdzie nie powinni, np. w Nowym Orleanie na torach tramwajowych, pisałam o tym wcześniej. Gdzie sens takiej demonstracji? Biegają po zdrowie czy po to aby zderzyć się z trawmwajem?
      Ja ciągle jestem optymistką i wierzę, że decydenci zaczną widzieć, że lockdown-y nie doprowadzą do zakończenia pandemii. Potraktujmy tą rzeczywistość jak złośliwą grypę i żyjmy dalej przestrzegając zaleceń które mogą nas uchronić przed zarażeniem się mową chorobą.
      Pal licho idiotów nie dbających o twoje zdrowie bo mogą przenosić wirusa i sami nie chorować, dbaj o siebie i nie czyń nikomu nic złego. Noś maskę, myj zakupy i ogranicz kontakt z niekoniecznie mile widzianymi osobnikami.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  6. Ataner, daj spokój, Teksas się otwiera. Słyszałam, że już 17 stanów idzie w jego ślady. Nie daj się stłamsić. Jaki szlag? Ludzi żyją normalnie, ci z nosami (to Ja) powinni paść i umrzeć, ale nadal żyją. Łącz kropki. Nie jest tak źle, jak wygląda w telewizji i na portalach info. Za chwilę złapiesz deprechę, rozwiniesz nerwicę i agorafobia przytuli cię do robaczywego serca :) Żart, ale tylko trochę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurza dupa z obecnym Światem. TO JAKIŚ ABSURD. Floryda od dawna nie nosi masek więc jaka to nowość, że Texas idzie w jej ślady. Dla mnie to żadna nowina.
      Szwedzi tak bardzo chwalili się swą nieustępliwą olewalnością wirusa i teraz mają totalną pandemię. Jeszcze większą niż w Polsce!
      Nie popadam w panikę ale mnie ta sytuacja wkur....ia. Nie poddam się choć przyznam kosztuje mnie to sporo. Walczę o zdrowy rozsądek i dbam o zdrowie, stosuję bardzo rygorystyczne środki zapobiegawcze aby uchronić siebie i rodzinę przed zupełnie nieznanym wirusem.
      Myślę, że mądrzy przetrwają widząc zagrożenie którego przecież nie widać.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  7. Witaj Ataner to ja Maga,dawno mnie nie bylo u Ciebie ale generalnie malo zagladam na blogi.
    Przykro mi ze tak odbierasz ten pandemiczno-histeryczny czas.
    Generalnie przykro patrzec i rece mi opadaja jak widze ludzi nakrecajacych sie i nakrecanych przez cale to szambo wylewajace sie z mediow.Najsmutniejsze jest to ze ludzie lykaja to wszystko jak kaczki a wystarczy uruchomic uspiony zdrowy rozsadek,a wtedy otworza sie oczy i umysl (choc mam wrazenie ze u niektorych to jest proces nieodwracalny)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem jak potraktować nakazy i zakazy. Z jednej strony chciałabym uchronić się przed wrednym wirusem ale czy to co robię wystarczy? NIKT NIE WIE.
      Oglądam TV, słucham plotek i gówno wiem.
      Żyję trochę wolniej i z obawą ale ciągle jestem sobą i jak nie zdechę na wirusa to zdechnę ze starości. Żyję ostrożniej i tyle.
      Właśnie zdrowy rozsądek podpowiada stare sztuczki na przetrwanie, zdrowo się odżywiać i mieć wspanałą duszę albo niezłomnego ducha jak mawiali dziadowie.

      Usuń
    2. Przestan ogladac telewizje,sluchac plotek,wylacz radio.
      Otworz okno wez kilka glebokich oddechow .
      Wyjdz z domu.
      Ja od poczatku tej calej tzw.pandemi funkcjonuje normalnie,otaczam sie normalnymi i pozytywnie nastawionymi do zycia ludzmi.
      Zdrowe odzywianie to u mnie codziennosc od zawsze ,a to ze jeszcze nie dalam sie zwariowac .....to chyba swiadczy o tym ze ja mam niezlomnego ducha.

      Usuń
  8. Tak na codzień nie widzę różnicy czy w pandemii czy normalnie ale od czasu do czasu mi odbija co się nie zdarzało wcześniej i sama nie wiem czy to wina wirusa czy peselu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pesel wykończy każdego. Gdy przypominasz sobie pierwsze cyfry to nery odmawiają posłuszeństwa. Ja tak mam i co rok wpadam w lekki dołek psychiczny bo jakże mogłoby być inaczej.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  9. Przeżyłam ten rok spokojnie poddając się nakazom i zakazom. Ale też nie musialam się bać tłumów, bo mieszkam w maleńkiej wsi, i lekiem jest bliskość lasów i jeziora. I wierny kumpel - rower. Bez tego pewnie też zjadłyby mnie złe myśli! Miałam niezły zapas miodu pszczelego i miodku z mniszka, konfitury różane, wieloowocowo-kwiatowe herbaty, które sama sobie robiłam, uprzednio zbierając i susząc zioła i kwiaty; 6 l syropu z kwiatów czarnego bzu, potem dołączyłam jeszcze "złote mleko". No i warzywa oraz owoce - podstawa. Ze słodyczy tylko czekolada gorzka, ale w święta jak najbardziej pierniki własnoręcznie robione. To zajmowało moje myśli i wysiłki. Rodzina widziana raczej z daleka, chociaż czasem mnie odwiedzali, ale naprędce. Dokulałam się do marca i udało mi się to, że już jestem po obu dawkach szczepienia faizerem. Wcześniej nauczyłam się samotności, i teraz nie mam z tym prawie żadnych problemów. Życzyłabym każdemu i Tobie też spokoju ducha, ale wiem, że to nie jest łatwe! Przytulam ciepło, chociaż wirtualnie! Trzymajcie się i nie dajcie się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozazdrościć i brać przykład z ciebie. Wiele osób nie może uwierzyć, że zarazy już nie raz pustoszyły naszą Ziemię i kolejna właśnie teraz ma miejsce.
      Takie smakołyki potrafią same zabić wszystkie wirusy świata i sądzę, że spiżarnia pomogła szczepionce w walce nie tylko z wirusem ale przede wszystkim z podłym nastrojem. Trochę jesienno-letnich smaków na pewno poprawiały ci humor i samopoczucie w czasie zimowych wieczorów bo na zimową zawieruchę nie ma to jak herbatka z miodem.
      Życzę dużo zdrowia, uśmiechu i pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń