Było już grubo po południu a przed nami jeszcze tyle atrakcji w ciągu dzisiejszego dnia. Mieliśmy wiele opcji do wyboru ale dzień nie chciał się wydłużać wraz z upływem czasu i musieliśmy podjąć decyzję co dalej. Krótka narada zaowocowała ustaleniem, że dnia dzisiejszego nasycimy się widokiem aligatorów w takim stopniu aby wystarczyło nam na wieki. Wjazd na parking był otwarty ale stojące auta na głównej drodze jeszcze daleko od niego uświadomiły nam raptem, ze nie jesteśmy jedynymi amatorami spotkań z nieznana fauna. Dodatkowy prysznic zimnej wody zafundował nam ustawiony przenośny napis „na parkingu brak wolnych miejsc”. W żadnym razie nie zdobędziemy się na pozostawienie auta daleko na szosie aby odbyć ponad kilometrową wycieczkę do wejścia.
- W takim razie spróbujmy popłynąć na bagna łodzią ze śmigłem. - Kolejna decyzja nie powiodła się sukcesem bo wszędzie mnóstwo ludzi i czas oczekiwania wydawał się zupełnie za długi. Już kilka razy wspominałam, że Amerykanie wstają wcześnie rano nawet w wakacje aby do lanczu uporać się ze zwiedzaniem i teraz pozostało nam jedynie pojechać dalej w stronę Zatoki Meksykańskiej pozostawiając przygody na kolejne dni. Może to i dobrze bo wszystkiego naraz nie da się zobaczyć a dozowanie napięć nerwowych może wyjść nam tylko na zdrowie.
Zwiedzanie bagien odłożyliśmy na później aby zbadać jak żyją ludzie w tych okolicach. Samo Miami to tętniące życiem miasto z bogatym centrum i biednymi przedmieściami tak zupełnie normalnie jak to bywa z dużymi miastami na całym świecie.
Wzdłuż drogi pomiędzy wybrzeżem Atlantyku a Zatoką przez długi czas towarzyszył nam kanał po północnej stronie. Czasami był zupełnie pozbawiony roślinności innej niż przystrzyżona trawa ale odcinki porośnięte wysoką trzciną i krzewami kryły mieszkańców dla których przyjechaliśmy z daleka.
Wylegujące się bezpośrednio nad samą wodą aligatory było bardzo łatwo dostrzec dzięki ich prawie czarnemu kolorowi. Nasze częste postoje na wąskim poboczu pomiędzy metalową barierą a pasem ruchu nie przypadały do gustu innym użytkownikom drogi ale wiadomo, że turysta zatrzymuje się tam gdzie uważa za stosowne pomijając zdrowy rozsądek więc nikt na nas nie trąbił a co najwyżej złorzeczył w zaciszu swych czterech kółek. Mniejsze egzemplarze pozostawiliśmy bez szans na portret ale okazy budzące szacunek ze względu na swoje rozmiary zasługiwały na chwilę postoju. Zdjęcia nie są rzucające na nogi bo te paskudne zwierzaki kryły swe cielska chociażby częściowo w szuwarach. Pomimo wszystko byliśmy teraz już prawie zadowoleni z podjętej decyzji aby pojechać do Neapolu (nazywanego tutaj Naples).
Po drodze zahaczyliśmy o małą wyspę Chokoloskee aby zerknąć jak żyje się w tej okolicy.
Krótki rekonesans czyli objechanie całej wyspy nie zajęło nam dużo czasu bo obszar był wręcz maleńki.
Najbardziej
atrakcyjne okazało się spotkanie z pelikanami czyhającymi na resztki
oprawianej ryby. Po krótkiej walce ptaków nastąpił sielski spokój
panujący dookoła i w takim nastroju ruszyliśmy dalej aby przekonać się
czy wszędzie jest tak błogo i rozkosznie.
Po
niespełna godzinnym relaksie za kółkiem wjechaliśmy na wyspę których
tutaj nie brakuje i aż dech nam zaparło. Raptem znaleźliśmy się w innym
świecie.
Tak wysprzątanego i wypielęgnowanego miejsca w Ameryce jeszcze nie widziałam. Może to był szczególny dzień, że tak odebraliśmy to miejsce albo naprawdę tak było. Asfalt bez pęknięć, trawniki nie tylko idealnie przystrzyżone ale nawet chyba uczesane i pomalowane na zielono tam gdzie trawa mogła zmienić kolor.
Cicho, spokojnie i bogato.
Budynki jakby wczoraj pomalowane na nasz przyjazd, palmy bez jednej suchej gałęzi lekko kołysały się na wietrze. Czułam się jakbym niechciana przez mieszkańców wjechała na ich prywatny teren. Gdzie nie spojrzeć to milion dolarów. Nawet nieduże domy miały taras zabudowany siatką chroniącą przed owadami, krokodylami i innym paskudztwem niemile widzianym przy porannej kawie lub wieczornym drinku.
Zacumowane jachty przy domach dodały jeszcze pikanterii do niebywałego wizerunku Marco Island. Gdyby przyszło mi zamieszkać nad morzem to ta wyspa byłaby moim numerem jeden. Problem finansowy który ciągnie się za nami jak smród po gaciach można rozwiązać tylko w jeden sposób; kolejną wyciekę trzeba tak zaplanować aby dotrzeć do wyspy skarbów, zabrać część ukrytego tam skarbu i kupić sobie za złoto piratów luksusowy dom z jeszcze bardziej wystawnym jachtem. Pomarzyć dobra rzecz ale kończący się dzień uzmysłowił nam nasze położenie i urok bogactwa oraz jego nieznany smak oddalały się od nas jak senne marzenia przed odgłosem budzika.
Z wyczekiwanego Neapolu niewiele dostało się nam na deser.
Przy świetle reflektorów samochodowych i ulicznych lamp dosłownie uszczknęliśmy tylko kawałek miasta w drodze do autostrady prowadzącej wprost do hotelu gdzie kilka godzin snu musi nam wystarczyć aby jutrzejszą przygodę dokładnie zapamiętać.
Rzeczywiście , na pięną okolicę trafiliście,
OdpowiedzUsuńale to chyba tylko dla specjalnych mieszkańców :-)
Dla wyjątkowo wyjątkowych albo po prostu dla tych których stać na zamieszkanie lub pobyt w tym dość ekluzywnym miejscu. Każdy dom to jak prywatna wyspa skarbów bo ceny tutaj wysokie!
UsuńPozdrawiam:)
Miec palmy w ogrodzie to cos wspanialego, ale najczesciej dostaje sie w komplecie jakies aligatory albo inne pelzajace badziewie. A przy okazji brak mi tych paru groszy potrzebnych na te lokalizacje :)))
OdpowiedzUsuńPalmy od biedy jeszcze udają się na pustyni ale wole już towarzystwo aligatorów niż piasków otaczających mnie dookoła. Piękny i dziwny świat z wieloma miejscami do zamieszkania i aż trudno się zdecydowac gdzie chciałoby się mieszkać.
UsuńPozdrawiam:)
Równowaga musi być ;) albo piękne miejsce z aligatorami, albo mniej komfortowe, ale bez nich ;)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek na bogato, to pewnie owe drobne uciążliwości tak bardzo nie przeszkadzają ;) Ciekawe miejsca wynajdujecie do oglądania. Może gdzieś traficie na tę wyspę skarbów?
Kiedyś w końcu trafimy na ukryte skarby tylko lepiej było aby wpadły nam w ręce wcześniej niż pózniej. Tylko na filmach jest idealnie a w życiu zawsze jest też ciemna strona oprócz tej słonecznej.
UsuńPozdrawiam:)
Wiadoma sprawa, że filmy sobie, a rzeczywistość sobie. Czytałaś może książkę Krystyny Nepomuckiej "Florida story"? Trochę o amerykańskich bogaczach napisała i podejrzewam, że sporo w tym prawdy, podane z humorem, acz ironicznie.
UsuńNa nadmiar ironii nie mogę narzekać choć to słowa na wyrost bo nie znam tej książki. Żyjąc w tym kraju trudno mnie zaskoczyć wizerunkiem Ameryki (USA) bo bzdury w TV i obiecanki Panów Prezydentów to kant na który niewielu da się nabrać. Pospólstwo bije brawo choć nie ma pojęcia czemu przyklaskuje. Okazało się, że raptem wolno w Illinois nosić broń przy sobie choć prezydent był przeciwko uzbrojeniu obywateli. No to kto tu rządzi? Po co jest prezydent skoro jego słowa obracają się w gó..o? Banki rządzą na świecie i tylko głupi myślą inaczej. Kasa rządzi światem i w USA nie jest odmiennie.
UsuńPozdrawiam:)
Najbardziej podobają mi się te oświetlone drzewa.
OdpowiedzUsuńTysiące lampek tworzą niezapomniany nastrój. Włożony trud w ułożenie ich opłaca się stukrotnie.
UsuńPozdrawiam:)
ech, marzę o zwiedzeniu tych rejonów od dawna...
OdpowiedzUsuńKufereczek stóweczek jest bardzo potrzebny aby zrealizować marzenia. Co to się nawyrabiało żeby nawet marzenia można wyceniać. Nie do wiary! Jedna Ziemia a wszędzie granice, zakazy, nakazy i ten paskudny szmal, żyć spokojnie nie można.
UsuńPozdrawiam:)
E tam - po co Wam jakiś skarb? I tak macie piękne, niezwykłe podróże.A najwiekszym skarbem jest to, iż macie siebie! Tego nie kupi się za żadne pieniądze. Możecie zawsze razem, wolni, wiecznie młodzi, pogodni i nieograniczeni lękiem o majątek wędrować sobie po Stanach, zwiedzajac najciekawsze miejsca i ciesząc się swoim towarzystwem. A ci samotni "biedacy" w wypasionych willach tylko martwią się czy im ktor sie do sejfu nie włanie i panikuja na widok zmarszczek na gębusiach. A potem pędzą na kurację botoksową i do solarium aby spotykajac sie z podobnymi sobie pieknisiami prezentować sie nie gorzej. A w zamian tylko plotki, obmowy i ...kolejny wyścig szczurów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Was z Cezarym bardzo serdecznie, z ciekawością czytajac Twoje opowiesci Ataner i oglądajac fotorelacje z podrózy!:-)))
Kupię sobie sejf i zamknę w nim zmarszczki i troski. Zapomnę kombinację otwierającą zamek (co przyjdzie mi z łatwością) i wtedy żyć nie umierać. Wakacjom nie będzie końca do samego końca.
UsuńPozdrawiam:)
Palmy z czerwonymi kokardami.... Czlowiek jest naprawde interesujacy /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
To prawda, że ludzie są bardzo kreatywni i zastanawiają bardziej niż siedem cudów świata. Za czasów panowania dinozaurów na kuli ziemskiej nie było tak ciekawie.
UsuńPozdrawiam:)
zawsze chcialam mieszkac w Miami, ale po ostatniej wizycie przestalo mi sie podobac; teraz zmieniam na Marco Is., musze Cie jednak uprzedzic w odkryciu skarbu :) artdeco
OdpowiedzUsuńPrawdziwy skarb wystarczy na kilka domów więc podzielę się z Tobą i każda z nas będzie miała wymarzony dom.
UsuńPozdrawiam:)
Taka czystość na ulicach robi wrażenie a w otoczeniu pięknych budowli, palm to musi wyglądać jak raj :)
OdpowiedzUsuńAle powinni to miasto nazwać nie Naples ale Tokyo, bo ww wloskim Naples- brud i syf na ulicach (choc ma to swój klimat) a tutaj w Tokyo jest właśnie czysto i schludnie :)
Serdeczności :)
To aż pozazdrościć, że tak wielkie i ruchliwe miasto jest wymuskane i czyste. Niektóre narody są bardziej czułe na wygląd stolicy, wizytówki państwa.
UsuńPozdrawiam:)
Mnie zafrapowały ażurowe anioły stojące wśród palm! I wstążeczki czerwone!
OdpowiedzUsuńI pomyslałam, że nie bardzo chciałabym mieszkać w tak "wylizanym" miejscu! Może to nasze polskie bałaganiarstwo jest mi jednak bliższe? ;-)))
Głośno i wyraźnie jestem za porządkiem i czystością. Czasami nie mamy wpływu na wygląd okolicy w której zamieszkujemy ale na ładne widoki patrzy się z przyjemnością.
UsuńPozdrawiam:)
Rzeczywiscie bajkowe miejsce, Ataner. Nie znam tej wyspy ale bywajac czesto w Miami widuje podobne dzielnice czy osiedla. Duzo ich na Florydzie, w Kalifornii, Kolorado - bo bogaci pragna mieszkac w zadbanych I bezpiecznych miejscach - jak my wszyscy, tyle ze mozemy sobie pozwolic na duzo skromniejsza forme.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Dobry adres ma swoją wysoką cenę. Nie dość, że bogczom żyje się ładnie to jeszcze bezpiecznie. Wszystko ma jednak granice bo w takich miejscach jest jakoś "bezdusznie" i drętwo.
UsuńPozdrawiam:)
Chyba jestem jakaś zboczona bo takie wymuskanie mnie nie bierze, wolę małe bałaganiarstwo, nonszalancję i spontan. I ja cieszę się, że tam nie mieszkacie i pokazujesz cuda i dziwy, chociaż gdybyś znalazła skarb to cieszyłabym się bardzo. A czy chociaż dajesz szansę losowi i pogrywasz w jakąś loterię?
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo wyboru i ci którym tu się podoba oraz mają zasobny portfel aby żyć w takim otoczeniu uporządkowanym do granic przyzwoitości to proszę bardzo. Mnie otacza inna rzeczywistość, taka bardziej ludzka jak napisałaś.
UsuńGram w lotto regularnie ale nie wygrałam skarbu. Jeszcze nie!
Pozdrawiam:)
Dzięki Twoim zdjęciom zaglądam tam gdzie mnie nie było i nie będzie w tym tu i teraz. I czerwone kokardki i anioły ażurowe i palmy wysokie dla mnie wszystko nowe i piękne. Dzięki Ataner. :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawe miejsce, które zachwyca i zastanawia. Potraktujmy więc je jako ciekawostkę, że może być i tak.
UsuńPozdrawiam:)
Czasami trzeba zahaczyć o bajkę, aby mić zdrowe poglądy! Ja miałam swoją bajkę w czwartek, ale już piorunem wróciłam na ziemię. Buziaki!
OdpowiedzUsuńTkwię na tej ziemi i pazurami jej się trzymam aby za daleko od terazniejszości nie odlecieć ale jak nie zboczyć w kierunku bajki jak widzać świat zupełnie oderwany od rzeczywistości. Niby Ameryka którą znam na codzień a tu raptem takie odloty, zupełnie jak w bajce.
UsuńTeż wróciłam na ziemię po powrocie do taniego hotelu.
Pozdrawiam:)
Znam jedna posiadlosc na Marco Island, ktora lada dzien bedzie dostepna do sprzedazy. Miesiac temu zmarl wujek mojego meza, ktory tam mieszkal do wielu lat i ciotka postanowila sprzedac cala posiadlosc lacznie z trzema samolotami, ktore wujek sam wybudowal. Mial absolutnego bzika na punkcie samolotow. A zmarlo mu sie biedakowi na raka, ale chyba nie mial na co narzekac w zyciu, a choroby niestety dotykaja rowno tak tych co sa bogaci, jak biednych...
OdpowiedzUsuńMnie to miejsce zachwycilo, tam jest naprawde przepieknie. Jestem zauroczona wyspa i moglabym tam mieszkac ale niestety w totolotka nie trafilam wygranej wiec poki co zamieszkanie tam pozostaje w sferze marzen.
UsuńPozdrawiam:)
W zasadzie to zle napisalam uzywajac slowa "znam", bo ja tam nigdy nie bylam. Jim byl bratem matki Wspanialego, a ze matka nie zyje juz od 20 lat to kontakty byly bardzo rozluznione. Jedynie Tatek tam bywal, ale tez rzadziej u Jima niz Boba, ktory tez mieszka na Florydzie. Jim byl ekscentryczny i niezbyt latwy w kontaktach nawet z rodzina, wiec jest jak jest. Co prawda raz nas zapraszali, ale jakos Wspanialy nigdy nie mial ochoty tam jechac, wiec nie bylam. Znam to wszystko gownie z opowiadan Tatka.
UsuńDla mnie to wszystko wygląda jak Monciak w Sopocie, Nowy Świat w Warszawie czy Krupówki w Zakopanem, tylko ludzi mniej. Znaczy się - tak bogato, że aż nierzeczywiście. Sam nie chciałbym mieszkać w takim miejscu. To chyba wrodzona niechęć do snobów bo podejrzewam, że tacy ludzie kupują tam mieszkania, wróć - apartamenty lub domy. Wolę nieco napitego Pana Zdzicha pod osiedlowym sklepikiem, niż wymuskanych gogusiów, pokazujących na każdym kroku swój status i patrzących na wszystkich z góry.
OdpowiedzUsuńSpotkania z aligatorami zazdroszczę, bo fajnie jest obserwować zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Z tym zatrzymywaniem się gdzie akurat wypadło, to absolutnie popieram. Jeśli nie powodowało to zagrożenia, a jedynie utrudnienie dla innych, to warto było. :-)
Nie chce mi się, ale chyba skorzystam z Twojego stylu i napiszę długiego posta - może nie tyle długiego ze względu na pisanie, ale na ilość zdjęć. Gdyby należały się z tego tytułu jakieś prawa autorskie, to chętnie rozliczę się za patent. ;-)))
Pochowali się bogacze w swych cudownych apartamentach i pilnują obrazów i biżuterii nie dbając o cudowne zachody słońca na plaży.
UsuńAligatorów jeszcze będzie dużo! Muszę nadrobić zaległości wynikłe z nadchodzaca wiosną, grzebanie w ziemi i inne roboty wokół obejścia:))))) Jeszcze do wczoraj chodziło ogrzewanie jak zimą, trawa zielona ale kwiatków nie ma bo zimno na tyle, że nawet przylaszczka nie zakwitła
Pozdrawiam:)
Pisz długo i zamieszczaj dużo zdjęć a o prawa autorskie nie martw się:)
Floryda to piękne miejsce- spędzone 25 lat. I potrzeba wielu lat, żeby poznać jej całe piękno i brzydotę. Stany pod względem krajobrazowo-turystyczno- widokowym ze wspaniałą infrastrukturą (drogi, hotele, etc) to piękna część Ziemi do zwiedzania. Od wschodu na zachód, od północy na południe. Życzę wielu cudownych chwil, zauroczeń, kontemplacji jeżdżąc po Ameryce. No i oczywiście gratuluję fajnych fotoreportaży i dzielenia się własnymi przeżyciami z resztą świata : ) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCiekawy to kraj i rozległy. Jest tutaj wiele ciekawych miejsc oprócz tych standardowych wymienianych w każdym przewodniku. Życia brakanie aby wszystko zobaczyć.
UsuńZagladamy w różne zakamarki jak mamy na to czas i im więcej widzieliśmy tym bardziej chcemy zobaczyć te same okolice jeszcze raz aby poznać je dokładniej.
Pozdrawiam:)