1

niedziela, 26 lipca 2020

Niechciany gość

 Takie zwariowane czasy nastały, że i do parku strach się wybrać. O podróżach między stanowych można tylko pomarzyć. Siedzę za tym w domu i zmieniam kartki w kalendarzu. Mieliśmy dokładnie wyliczoną datę wyjazdu w tym roku i dlatego po prawej stronie widniał kalendarz który odliczał dni do “wielkiego wydarzenia w Chicago”. Świat spłatał figla i póki co granice są zamknięte i nie przyjmują w Kolumbii zagranicznych turystów. Od tej chwili, bo kalendarz zniknął, już nic nam nie odlicza czasu bo nie jesteśmy pewni czy w ogóle nasze zamierzenia uda się zrealizować. Nic nie wskazuje na poprawę sytuacji zdrowotnej Świata więc niby gotowi do wyjazdu, bo wszystko gotowe ale możliwości brak. A niech to szlag. A niech to szlag.
Snuję się zatem po chałupie z kąta w kąt i zakręcone myśli nie pozwalają na umysłowy relaks. Ja jeszcze sobie radzę z odosobnieniem ale p. jest kłębem i strzępem nerwów. Narzeka, utyskuje i mam wrażenie, że niedługo zwariuje. Jego nastrój i mnie się udziela więc czasami ponosi mnie jak sekutnicę. Oj ciężko utrzymać zdrowy rozsądek. Wokół krążą niesamowite teorie z których kolejna jest bardziej nieprawdopodobna niż poprzednia. Nie jestem w stanie odnieść się do rzeczywistości gdyż nieprzewidzialna zmiana od marca przewróciła moje życie do góry nogami. Dziś, nic nie jest jak poprzednio a dokąd zmierzamy to nikt nie wie. Czy w takiej sytuacji może mnie coś zaskoczyć?

Byłam przekonana, że nie ale jednak widok ropuchy tuż obok mojej stopy zagotował mi krew. “ŻABA” rozdarłam się wniebogłosy. Skoczyłam tak wysoko jak tylko mogłam. Ze względu na zanik formy bo poruszamy się jedynie w obrębie mieszkania, ratując swoje życie wylądowałam prawie w tym samym miejscu. Ropuch lub ropucha nie wiele robiła sobie z moich wrzasków i podążała prosto do sypialni. 
Wpadłam w panikę i dorzuciłam kilka decybeli. Widok uśmiechniętej paszczy p. uspokoił mnie bo waleczny rycerz zaraz zlikwiduje śmiertelne zagrożenie. Brzydzę się ropuch i do ręki bym nie wzięła obrzydlistwa, o nie! Nawet przez ręcznik papierowy. p. spokojnie zawrócił płaza z trasy do sypialni i od razu mi ulżyło bo gdybym tak w nocy obudziła się z żabą w łóżku to zgon murowany.
Nie obyło się bez kolejnego krzyku panicznego przerażenia gdy żaba skoczyła w moją stronę. To wszystko męża wina bo opuścił na sekundę pole walki i chwycił telefon aby uwiecznić wizytę nietypowego gościa. Przebierałam nogami bełkocząc coś o najmocniejszym drinku dla wybawcy przeskakując z nogi na nogę. 

- Nie rób zdjęć. Błagam wyrzuć ją natychmiast. - I w końcu posłuchał mych błagań małżonek. Wyniósł ropucha do ogródka. Ropuch ciekawskie zwierzę skorzystało z okazji i gdy siatka od drzwi była odsunięta wszedł sobie do domu. To stworzonko mieszka sobie w gąszczu liści i czasami przechodzi obok nas gdy wieczorem siedzimy sobie na patio.

24 komentarze:

  1. Ładne zwierzątko. Może też chciało drinka?
    Albo dotrzymać Wam towarzystwa w ciężkiej chwili...A Ty tak niegościnnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, prawdopodobnie też była spragniona bo nie podlewaliśmy roślin na zewnątrz przez dwa dni. Żaba wyschła i przyszła się nawódzić:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Z tego co wiem, to szybko nas ta pandemia nie opuści, trzeba po prostu wyhamować.
    Koronawirus jest specyficznym wirusem znanym już od kilku lat, ale jak dotąd nie udało się na ani jednego koronawirusa znaleźć dobrej szczepionki. Kombinują ze szczepionką nowej generacji, czyli taką, która unicestwiałaby cząsteczkę RNA wirusa. Ale to nie jest takie proste jak poprzednie szczepionki. Poza tym każdy jeden wirus lubi mutować z bliżej nie znanych powodów- taka tych wirusów natura. To była malutka ropucha, w Bieszczadach widywałam takie ponad 10 cm długości. Też za nimi nie przepadam. Branie ropuszki gołą ręką jest niewskazane, one wydzielają taką paskudną "galaretkę" w celach obronnych. Ta pandemia jeszcze potrwa długo, trzeba sobie wynajdywać nowe hobby, żeby przetrwać.Najlepsze jest tworzenie czegoś własnymi rękami- to zawsze daje dużą satysfakcję i jest świetne pod względem terapeutycznym. Ja ostatnio zrobiłam sobie na szydełku serwetę.A nie szydełkowałam już od bardzo dawna.
    Serdeczności dla Was;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, znamy się już tyle lat i chyba nie podejrzewasz mnie o jakiekolwiek zdolności manualne prędzej przekopię ogródek albo traktorem zaoram 10 hektarów ziemi niż wyhaftuję swój monogram.
      Hamowałam już od marca i teraz już nie mam energii. Też słyszałam, że żaby mogą mieć trującą wydzielinę i stąd moje przerażenie.
      Pozdrawim serdecznie:)

      Usuń
  3. Mnie by tez przerazilo gdybym takowa napotkala w domu, choc zaby i ropuchy nie sa czyms czego sie najbardziej brzydze. Dla mnie gorszym bylby ptak !
    I masz racje - gdyby przyszlo taka znalesc w lozku to atak serca gotowy.
    Moja corka (mieszka w Fort Lauderdale) czesto miewa w domu jaszczurki. Tak sie do nich przyzwyczaila ze nie przerazaja jej ale tez by nie chciala miec ich w pieleszach.
    Tak - wirus stwarza przerozne komplikacje : nam tez przepadlo kilka przyjemnosci - wizyta wnukow, kancelacje dwoch swietnych koncertow a za pare dni ma mnie odwiedzic syn i synowa a poniewaz jego stan akurat wprowadza restrykcje i zarzadzenia dla podrozujacych do innych stanow tak mu to krzyzuje plan iz do jutra, do decyzji szefow w pracy, nie wie czy wogole przyjedzie. Gdy planowal i kupowal bilety to ich nie bylo, wyszly dopiero teraz, jakby na zlosc.
    Ja sie nie nudze no ale nie mam natury podroznika wiec ta strona zycia mnie nie dotyka.
    Przykro mi ze Ciebie dreczy i stresuje - miejmy nadzieje ze nastepny rok bedzie lepszy i pozwoli Ci zrealizowac swa podroz.
    Pozostancie w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest tak nic nie robić, nie chodzić do pracy mieć dużo pieniędzy być uśmiechniętym i zdrowym. Jednak niestety spełniło się tylko jedno życzenie i nie to które byśmy chcieli. Wirus pokrzyżował plany i trudno się odnaleźć w tej zwariowanej rzeczywistości. Świadomość, że można zarazić się wirusem wszędzie pozbawia nas resztek ochoty do czynnej aktywności.
      Przykro mi, że i Twoje spotkania rodzinne są niepewne jak i wyjścia na koncerty.
      Pozdrawim serdecznie:)

      Usuń
  4. Ale Ty jesteś, przecież to był książę zaklęty w żabę! tylko trzeba go było pocałować:-) no tak, ale co na to powiedziałby P., więc dobrze, że usunął rywala z zasięgu:-)
    Kosiłam ostatnio sad, mam takie miejsce koło kompostownika, gdzie co roku spotykam ropuchę, a większa z roku na rok, Twoja to dzidziuś:-)
    Pandemia dotknęła wszystkich, mamy na szczęście Pogórze, uciekamy tam w każdej wolnej chwili; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzidziuś ale cwany wiedział gdzie jest sypialnia, nie przepadam za płazami i gadami. Byłam bardzo zaskoczona jaki miły w dotyku jest mały aligator ale jak żółw mnie ugryzł w palec to straciłam serce dla tych stworzeń.
      Fajnie, że macie Pogórze i zaprzyjaźnioną ropuchę która nie wchodzi wam do chałupy:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. U mnie mieszkała ogromna ropucha. Delikatnie ją przeniosłam na pustą działkę obok, tak się jej bałam. Wychodziła wieczorami, a ja boso biegałam po ogrodzie. Nie wiem, czy wróciła. Jeszcze jej nie zauważyłam, a powitałabym ją z radością, bo tydzień temu spotkałam ogromnego ślimora. Jak ropuszka była, to ogródek miałam wolny od ślimaków.
    Ale w domu takie stworzonko...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dwojga złego to też wolę ropuchy niż ślimaki które co kilka lat nawiedzają nas stadami. Łażą wszędzie nawet jeden któregoś roku zawitał do kuchni, był to ten paskudny bez skorupy.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  6. U nas jaszczurki grasuja. S znudzony siedzeniem w domu chcial na weekend jechac do Myrtle Beach, na szczescie udalo mi sie przekonac go do pozostania w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie zrobiłaś przynajmniej zaoszczędziłaś mu jazdy samochodem bo pewnie plaże zamknięte. Jak byliśmy na południu to chciałam jedną małą jaszczurkę złapać ale nie było szans one są bardzo szybkie i zwinne. I niektóre z nich bawiły się ze w mną w kotka i myszkę.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  7. Witaj Ataner, obudzić się z żabą w łóżku to rzeczywiście mogłoby przerazić.Jak zawsze Twój tekst wprowadził mnie w dobry humor. Wyobraziłam sobie Ciebie wystraszoną i walecznego p stającego w Twojej obronie.Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twojego rycerza:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest jak człowiek odsunie się od natury. Przecież taka żaba nie jest niby aż tak straszna a tym bardziej groźna a ja byłam tak przerażona jakbym zobaczyła dinozaura. Pewnie niedługo nadejdą takie czasy, że ludzie będąc w ZOO zdziwią się, że gęś ma dwie nogi.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  8. Uciekliśmy tak daleko od Natury, że się boimy nie tylko tych naprawdę groźnych ale i tych nieszkodliwych. Ja się boję tych najmniejszych czyli kleszczy, bo te cholery bardzo mnie lubią, ostatnio przywiozłam dwa, jeden dał się szybko usunąć ale drugi trzymał się dzielnie, nawet z urwanymi nóżkami i tułowiem, dopiero pielęgniarka wyciągnęła resztę gdy już ranka była mocno zapalna. Pozostałe jak jaszczurki, myszy, mrówki nie przestraszają mnie, tylko powodują odruch ucieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z kleszczami to naprawdę nie ma żartów. Tyle się słuszy o boleriozie i skutkach ubocznych tej choroby. Nas jakoś kleszcze się nie chwytają ale za to komary nas uwielbiają, a szczególnie p.
      Mieszkamy na przedmieściach więc prawie na wsi i zwierzaki spacerujące nocą nie są nam obce, ale żeby żaba tak bezczelnie chyc zrobiła do chałupy to już lekka przesada:)
      Serdeczności przesyłam Krystynko:)

      Usuń
  9. Ja w takiej sytuacji pobiegłabym po aparat, a potem po szufelkę i zmiotkę ;)
    W tamtym roku łapałam szerszenia do tykwy, takiej długaśnej, miała spory otwór wycięty z szerszej strony, udało mi się to i wytrzęsłam owada na klatkę schodową, bo obawiałam się, że jak wyciepię za okno to zaraz wróci. Poczynania moje w napięciu śledził nasz...kot ;) Zabierałam mu właśnie zabawkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to Ty odważna jesteś. Ja na sam widok szerszenia zwiewałabym w podskokach.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Pewnie takich niechcianych gości też masz pod dostatkiem, u mnie nawet zdarzył się ślimak spacerujący w kuchni i nie by to winniczek. Ty to akurat tych żab masz chyba pod dostatkiem bo przecież jezioro masz prawie przez ścianę:)
      Serdeczności Hanuś:)




      Usuń
  11. Uroczy gość, dobrze że został delikatnie wyeksmitowany.Też zawsze wynoszę w pojemniczkach różnych zabłąkanych w domu wędrowców ;) Sytuacja z zarazą wirusową jest niefajna i pewnie jeszcze trochę potrwa. Również musiałam odwołać zaplanowaną i zarezerwowaną wyprawę do Japonii. Musimy przeczekać, epidemie od wieków nawiedzały ludzkość. Życzę zdrówka i pogody Ducha. Trzymajcie się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ty tak piszesz, że to minie i trzeba przeczekać, to przeczekajmy. Wiąże się to z wieloma problemami bo ludzie są już zmęczeni tą sytuacją.
      Przyko mi, że musiałaś odwołać wyjazd do Japonii. Covid pokrzyżował plany wielu ludziom, echhh.
      Serdeczności przesyłam :)

      Usuń
  12. Jak ja dobrze rozumiem Twój ból, Kolumbia mnie rzucała na kolana, brak mi słów zachwytu. Ale nie martw się, polecisz tylko pozniej. Najwazniejsze, że decyzja podjęta. Ciekawa jestem co zaplanowaliście, powiem Ci, że Kolumbia i Ekwador zrobiły na mnie większe wrażenie niż komercyjne Peru. Bardzo bym chciała tam wrócić. My mamy lot do Brazylii w listopadzie i chociaz mają najwięcej zachorowań na świecie zaraz po USA, to już się otworzyli dla turystów. My ryzykujemy, lecimy, zresztą myślę, że już chorowaliśmy po powrocie z Azji. W każdym bądz razie trzymam kciuki, trzymajcie się zdrowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem czy cieszyć się, że jesteście tak odważni czy krzyczeć "pozostańcie w domu". Ciekawość jednak pewnie zwycięży i zazdroszczę zdecydowania. U nas jest troszkę inaczej bo chcemy wysłać pojazd z milionem pierdół i sprzętu który może wzbudzić podejrzliwość celników. To co oglądamy w dzienniku telewizyjnym z Kolumbii wcale nie napawa optymizmem. Może w przyszłym roku coś się zmieni na lepsze bo póki co to kicha totalna. Boję się zarazić się tylko dlatego, że brakło mi cierpliwości ale oczekiwanie doprowadza nas do szału.
      Mamy opracowaną całą trasę z możliwością modyfikacji. Najważniejsze miejsca są zaznaczone na mapach oraz na mapach internetowych, tak aby zabezpieczyć się na wypadek zagubienia któregoś z "nośników pamięci". Jest tyle miejsc do zobaczenia, że zdecydowaliśmy się na zwiedzanie do końca życia bez pośpiechu i stresu. Czasu mamy pod dostatkiem tylko niech ten zwariowany Świat w końcu powróci do normy.
      Życzę powodzenia w przygotowaniach do podróży jak i szczęścia w czasie jej realizacji.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń