Po długich zapowiedziach p. wreszcie zabrał się do roboty. Na początek poszedł ogród bo to przecież najwyższa pora gdyż rośliny wyłażą z ziemi i wyciągają szyje w poszukiwaniu promieni słonecznych a w naszych duszach jakby ciągle jeszcze śniegu po kolana. Nikomu nie chciało się ruszyć czterech liter aby zadbać o przyszły wygląd zieleni. Tak było do zeszłego tygodnia gdy raptem zostałam uprowadzona do sklepu z deskami. Byłam szefową a p. zamienił się w robotnika albo określając jego pozycję bardziej łagodnie, zamienił się w pomocnika. Wybraliśmy deski z cedru na skrzynię z ziołami oraz śruby, deseczki i jakieś inne kawałki drewna które według mnie nie były potrzebne. Całość zapakowaliśmy do auta i wkrótce sterta desek zaległa przed patio po rozpakowaniu w domu. Po dwóch dniach stękania, cięcia i skręcania mam wreszcie wymarzone miejsce dla bazylii, oregano i innych ziół. Całość przyozdobił niewielki płotek dla pnączy które już wypuściły pierwsze listki. Po robocie chłop z poobijanymi paluchami i wieloma zadrapaniami na dłoniach wyprostował się wolniutko bo plecy też miał obolałe i stwierdził, że koniec z leniwymi weekendami gdyż rozpoczyna gruntowny remont w domu. Zamarłam. Jeżeli prosta skrzynia zajęła mu dwa dni to malowanie i pewne drobne poprawki w domu zajmą mu cały rok.
- Kurczę wszystko mnie boli chyba nie nadaję się do pracy fizycznej. - p. jakoś mało optymistycznie podszedł do zapowiedzianych na kolejny weekend zadań. - Pomożesz, prawda?
- O... o... oczywiście, że tak. - Nie dokończyłam tylko, że może liczyć na moją pomoc przy wyborze kolorów na ściany. Cała reszta to już jego zadanie.
Wolno, bardzo wolno w domu powstało wielkie zamieszanie i dobrze, że jest coraz cieplej bo mogę wyjść na zewnątrz i przez chwilę popatrzeć na miejsce gdzie nie ma puszek z farbami, papierów ściernych, wałków do malowania, pędzli w zlewozmywaku w kuchni i kilku ton kurzu na każdym centymetrze kwadratowym naszego mieszkania.
Blog oczywiście ucierpi bo jak mam brać się do pisania gdy do pracy pozostała mi kanapa i laptop. Nie mam już swego kącika na chwilę wytchnienia.
- Długo taki burdel będzie w domu?
- No nie wiem bo jak zauważyłaś remont przypadł na zupełny brak formy ale rozkręcę się już niebawem. Minie półmetek i ruszę pełną parą, będziesz zachwycona jak skończę.
- Wiem, wiem mój ty robotniku i niech to będzie jak najprędzej!
Nie ważne, że od połowy, ważne to, że ideał! Coś o tym wiem! :-))))
OdpowiedzUsuńRemontujcie po spokojności, bo to bardzo poważna sprawa. Ja poczekam, aż skonczycie, odetchniecie, i wyruszycie na szlak! :-)))
Macham! :-)
Dzięki, że machasz:))) na ochłodę bo roboty przy sprzątaniu mam chyba więcej niż ten osobnik co brudzi dookoła.
UsuńTrochę jak na biwaku, trochę jak w domu ale postaram się aby nie opóźniać zbytnio zapisków na blogu.
Pozdrawiam:)
Piersza!!!
OdpowiedzUsuńTakie piękne kolory pokazujesz, że aż nabrałam ochoty na malutki remont, który i tak mnie czeka. I wcale nie będzie malutki!
W zamierzeniach zawsze wszystko wygląda łatwo i prosto a w czasie remontu okazuje się, że przy planowaniu nie braliśmy pod uwagę tysięcy rzeczy:(((((((((
UsuńNo masz, znów nie zdążyłam!
OdpowiedzUsuńBrakło sekundy ale remont cie nie ominie:))))
UsuńPozdrawiam:)
Remont - wspomnienie piekła. A przecież miałam gdzie mieszkać w tym czasie, trwał niemal dwa miesiące robiony był rękami dwóch fachowców, my co najwyżej jezdziliśmy po zakupy. Ataner - bardzo Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńBuziaki;)
Piekło to istny raj przy takim rozgardiaszu jaki potrafi wytworzyć mój p..
UsuńPowinni go zatrudnić w piekle aby przeszkolił diabłów wszelakiej maści.
Pozdrawiam:)
Niech więc Twój p. jak najszybciej do pełnej formy dochodzi :) Bo jak to, bez miejsca na lapka i blogowanie w spokoju?? ;)
OdpowiedzUsuńPojadę do McDonalda bo tam mają darmowy internet i przy bule z mielonym opiszę dalszą część naszych przygód. Tak łatwo się nie poddam!
UsuńPozdrawiam:)
Kto by sie tam remontami przejmowal?
OdpowiedzUsuńTak, kolory mozesz wybrac, a nawet nadzorowac prace, ale reki do niczego nie przykladaj, bo sie tylko pobrudzisz. Zreszta my jestesmy stworzone do wyzszych celow, co nie? :)))))))))))
Łatwo powiedzieć ale drapanie pazurami małych kropek farby pozostanie właśnie mnie bo ci "fachowcy" tego nie zauważają!!!!!
UsuńDziękuję za otuchę wlaną w mą duszę.
Pozdrawiam:)
Powykladaj podloge folia malarska i cala reszte tez, to nic nie bedziesz musiala zdrapywac. Sie zwinie i wyrzuci. Ja w zyciu niczego nie zdrapywalam. :)
UsuńPonieważ remont trwa w czasie wolnym od zajęć zawodowych nie możemy przykryć wszystkiego folią. Etapy remontu są nie do uniknięcia i w takim przypadku kilka kropek po farbie nie zrobi mi dużej różnicy przy ogólnym demolowaniu ustalonego trybu życia.
UsuńRemont w wykonaniu mojego męża wyglądał by podobnie :)))
OdpowiedzUsuńInne imię, inny wygląd ale przecież to też chłop i nic na to nie poradzisz:)))
UsuńPozdrawiam:)
czekam na zdjęcia z efektu końcowego :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nie doczekam efektu końcowego:))))))
UsuńPozdrawiam:)
O, a ja mam taką ochotę na malowanie domu :-)
OdpowiedzUsuńMoje dziecko teraz ma fazę mazania po ścianach, oczywiście w miejscach typu : za firanką, za kanapą a pogoda się poprawia więc wymarzony czas na remoncik :-)
Ten czerwony kolor to jak płachta na byka :-);-)
Miałam mieć taki wokół kominka ale w porę wytrzeźwieliśmy :-) ;-)
Uściski, pa, pa
Szkoda, że dzieli nas ocean bo mogłabyś zrealizować swoje chęci i wyżyć się fizycznie na moich ścianach:)))
UsuńPozdrawiam:)
Ojej! Też remontów nie cierpię - tym bardziej że czynnie muszę współuczestniczyć we wszystkich fazach. Za to po zrobieniu wszystkiego taka radośc i duma, że sie dało radę i jest tak ładnie. Dotrwasz i Ty Ataner do tych błogich czasów, a jest bardziej niż pewne, że im więcej pomożesz, tym szybciej skończycie. Niestety!
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, że zioła juz wkrótce będziesz mieć swoje dla wzmocnienia zmęczonego ciała i osłabionej rozgardiaszem duszy.
Ściskam Cię serdecznie!:-))
Do całego rozgardiaszu w domu doszedł jeszcze jeden akcent bałaganu. Otóż zakupione zioła stoją jeszcze w chałupie bo są obecnie przymrozki i nie moge np. wysadzić bazylii która nie cierpi niskich tremperatur i stojąc w domu marnieje w oczach pokryta kurzem od szlifowania ścian.
UsuńJakoś jeszcze ogarniam wszystko na codzień ale kto wie czy nie zrobię sobie wolnej soboty bo w sumie to niewielka różnica czy bałagan jest ciut mniejszy czy większy.
Pozdrawiam:)
Czy tylko zasadziłas w zielniku Melisę? Bardzo jest pomocna w takich sytuacjach! Nawet nie powiem słowa więcej, tylko, że i współczuję i zazdroszczę!.
OdpowiedzUsuńNie, nie mam melisy bo nie mam powodów do zdenerwowania. Świadoma praw i obowiązków trwam pośród puszek z farbami i malarskim badziewiem zastanawiając się nad kolorem naszej sypialni. Cała reszta jakby już zaprojektowana. Zapomniałam, że jeszcze szafki w kuchni są na etapie rozmyślań i zostawimy je chyba na sam koniec dopóki pomysły nie ulegną weryfikacji i selekcji.
UsuńPozdrawiam:)
my już dosć długo dopieszczamy sypialnię ,ale wybaczam mojemu R ,bo wiem jak ciężko pracuje u siebie w pracy...aczkolwiek burdel w domu,to nie jest to co prosiaczki lubią najbardziej ...
OdpowiedzUsuńNiestety albo stety mamy zdolnych chlopów którzy remonty wykonuja sami w wolnych chwilach po pracy i wiąże sie to z dluższym oczekiwaniem na efekt końcowy.
UsuńPozdrawiam:)
Pocierpisz chwilę a potem będzie ładnie, czysto pachnąco i inaczej :)
OdpowiedzUsuńNie lubię remontów ale lubię zmiany w domu więc zrozumiałe jest, że trzeba zrobić wielki bałagan zanim się coś zmieni... no i najfajniejszy jest ten czas po.... kiedy można zasiąść na kanapie z kubkiem kawy i odpocząć w nowym wnętrzu :)
Trzymaj się i daj znać jak już będzie po wszystkim... ;)
Wlaśnie najbardziej lubie ten efekt końcowy o którym piszesz ale na razie moge tylko o nim pomarzyć. Czeka nas ogrom pracy i strasznie tego nie lubie.
UsuńPozdrawiam:)
Cierpliwości wielkiej życzę:)
OdpowiedzUsuńDzięki Arteńko, pozdrawiam :)
UsuńOh te niekonczace sie remonty, moj tez coraz cos nowego wymysla a ja za pomocnika robie chociaz taras malowalam sama. Swietne zdjecia:) artdeco
OdpowiedzUsuńWyprzedze bieg wypadkow ale przerywamy remont i jedziemy na wakacje. Brud z chalupy nie ucieknie i zaczeka na nas jak wrocimy wypoczeci i zrelaksowani.
UsuńPozdrawiam:)
Mój Zbigniew też nienawidził robót domowych, zawsze była o to wojna. Dlatego też marzę o pozbyciu sie tego wielkiego domiszcza i posiąściu małego mieszkanka.
OdpowiedzUsuńRemontry domowe sa wbrew naturze czlowieka bo powinnismy lezec i odpoczywac a nie zap.... na okraglo:)))
UsuńPozdrawiam:)