Remont utknął w łazience na dwa dni bo nie mogliśmy się zdecydować na jeden z dwóch wariantów które chodziły nam po głowach a wykluczały się wzajemnie.
Dobrze, że chociaż nasza sypialnia jest gotowa i mamy miejsce do godnego wypoczynku. Niespodziewanie przydało się ono bo zapadłam na nagle osłabienie połączone z katarem i gorączką. Po dwóch dniach balansowania pomiędzy rzeczywistością a chorobowymi zwidami dolegliwość zniknęła jak ręką odjął. Pogoda trochę zwariowana i trudno się ustrzec przed wychłodzeniem lub przegrzaniem bo rano zimno a w południe upal. Wieczorem znów zimno i tak na prawdę to nie wiadomo jak się ubrać gdy wychodzi się z domu na cały dzień. Właśnie wracałam takiego dnia do domu. Kurtkę i sweter miałam przerzucone przez ramię i tylko w samej podkoszulce kroczyłam w stronę patio gdzie bez ruchu stał p. w pozycji lekko zgiętej. Bardziej obrazowo; jakby go lumbago chwyciło.
- Ja umieram. - Zdolności do tragizowania wśród mężczyzn są dobrze znane a p. na pewno mógłby się załapać w pierwszej setce najbardziej panikujących gdy chodzi o dolegliwości cielesne.
- Co się stało? - Jakoś nie widziałam śmiertelnego ciosu zadanego przez przeciwnika i tak na pierwszy rzut oka do p. wyglądał na zupełnie zdrowego.
- No popatrz tylko. Widziałaś kiedyś coś podobnego. Mam katar jak Niagara gdy topnieją śniegi! - Przyjrzałam się skrzywionej postaci i zauważyłam, że z nosa p. cieknie woda niekończącą się stróżką. Dlatego stał taki pochylony. Jak długo tak stał nie spytałam ale nie podejrzewam go aby przygotował się specjalnie na mój przyjazd. - Sprzedałaś mi swoją śmiertelną chorobę i nie mam siły na nic.
- Zaraz wezmę się za ciebie a tymczasem idź do łóżka. - Grypę trzeba przeczekać i nic na to nie poradzisz. Leczony katar trwa siedem dni a nie leczony tydzień.
- Chyba oszalałaś!!! Jak w taki ciepły dzień mam leżeć w łóżku? - Trudno nie przyznać racji bo dzień wyjątkowo ciepły i aż się chce siedzieć na zewnątrz podziwiając budzącą się do życia przyrodę.
- Przygotuję coś drastycznego aby przynajmniej katar zatrzymać. - Weszłam do mieszkania gdzie czekała na mnie nieoczekiwana niespodzianka. Na stole rozłożone aparaty fotograficzne, przygotowane mapy, ładnie ułożone jedna na drugiej. Bez pytania odwróciłam się na pięcie ze znakami zapytania w oczach.
- Nie mogę pracować w takim stanie. - Wskazał na swój nos. - Jedziemy na wakacje.
- Wakacje? - Zapytałam niezbyt rozsądnie bo przecież wiem co to są wakacje. - Kiedy?
- W niedzielę rano. - Z paniką na twarzy rozejrzałam się po chałupie gdzie rozgardiasz panował w każdym kącie.
- W tą niedzielę? - Wolałam się upewnić.
- Tak ja już dzisiaj wszystko załatwiłem, mam wolne dwa tygodnie. No co? Nie chcesz odpocząć od tego bałaganu? - Musiałam mieć bardzo zdziwioną minę. - Remont dokończę po przyjeździe. Nikt za mnie tego nie zrobi, wiem. W niedzielę o trzeciej rano ruszamy do Arizony. - Wystarczyła sekunda abym od razu porzuciła obawy o wygląd mieszkania i ruszyłam żwawym krokiem do kuchni aby wyszukać w apteczce jakieś lekarstwo które postawi p. na nogi.
Pozazdroscic chlopa. Moj zostaje z katarem umierac w domu i tylko nerwy mi szarpie.
OdpowiedzUsuńCoś o tym wiem, akurat w tym roku tak się złożyło, że czasu na stękanie nie będzie bo jedziemy w siną dal.
UsuńPozdrawiam:)
Po prostu skarb! Czy mogę pozdrowić Twego małżonka?
OdpowiedzUsuńJaki tam skarb! Zamydlił mi oczy wyjazdem bo pewnie nie chciało mu się kontynuować remontu. Ucałuję go od ciebie ale dopiero w Denver.
UsuńPozdrawiam:)
Może go wypożyczysz na trochę? :))) No to ja teraz czekam na zdjęcia z podróży i z pobytu.
OdpowiedzUsuńBuziaki.;)
Tak ale z katarem i chorobowymi stękaniami, potem poproszę o natychmiastowy zwrot:)))))
UsuńPozdrawiam:)
I ja dołączę do chóru zachwyconych Twym męzem blogowiczek. Pewnie, że remont nie ucieknie! Po co sie tak męczyć, gdy mozna dać na luz i zobaczyć jaki ten świat piekny! Żyje się wszak tylko raz! Jedźcie i cieszcie sie zyciem kochani. Uściski serdeczne posyłam!:-))
OdpowiedzUsuńTo cwaniak a nie ideał. Teraz jak czytam mój tekst to wychodzi na to, że p. to ideał no i ten tytuł zupełnie niefortunny:)))))) Fakt, że po pięciu miesiącach należy się nam odpoczynek wcale nie jest zasługą p.. Nie będę już więcej o nim pisała bo wykreuję go na gwiazdę internetu.
UsuńDzięki za dobre słowo i do nastepnego posta!
Pozdrawiam:)
Ja się podpisuje pod tytułem - tak na oko to faktycznie ideał:)))
OdpowiedzUsuń