Po drugiej stronie mostu przywitały nas papugi jak zwykle strojne w kolorowe piórka. W dbałości o ich wygląd i zdrowie chroniono je brezentowym daszkiem przed słońcem i deszczem a przed zdradliwymi przeciągami miała ich osłonić plastikowa folia. Widocznie stworzone dla nich warunki były przez nie akceptowane bo ptaki nie odfrunęły w siną dal i spokojnie przyglądały się kolejnym zwiedzającym.
Trudno mi wyobrazić sobie bardziej kolorowego ptaka niż papuga i nie przypuszczałam, że zostanę wprawiona w osłupienie przez zupełnie niepozornego ptaszka wielkości wróbla. Kilka przepiórek przemykających pod krzewami nie zrobiło na mnie odpowiedniego wrażenia i już skazałam to miejsce na zapomnienie. Zgromadzone tutaj ptaki żyły sobie niezależnym życiem i trudno było je wypatrzeć pośród gałęzi i liści. Kierując się wskazówkami wprawnych fotografów natury i wykorzystując ich doświadczenia przestałam gonić obiektywiem fruwające stworzenia i przycupnęłam przy karmiku. Po chwili zastosowany podstęp przyniósł pozytywny rezultat. Udało mi się upolować niebieskiego ptaka i to ponownie. Pierwszy raz było to bardzo dawno temu w Polsce gdy “niebieski p. ptak” fruwał sobie to tu to tam i ani myślał zagrzać gdzieś miejsca na dłużej. To drugie upolowanie nie było tak znaczące w moim życiu jak pierwsze ale widoczny na zdjęciu Bluebird jest o wiele … ładniejszy. Ten ostatni pochodzi z rodziny drozdowatych i co ważne jego populacja zmniejsza się raptownie. Obecnie jest ich o 70% mniej niż w roku 1970 a spotkać go można w Ameryce Północnej i Środkowej.
Taką samą pułapkę zastosowałam w innym miejscu i wpadła w nią sikora rodem z Australii a później jakiś mało atrakcyjny szaro czarny ptak. Będąc pod ciągłym urokiem motyli ptakami nie byłam w stanie się zachwycić. p. również takim drobiazgiem nie fascynował się zbytnio.
Jednak nie doceniłam zdolności adaptacyjnych zamkniętych tutaj ptaków. Przyzwyczaiły się do ludzi i nie okazywały nadmiernego lęku. Idealne warunki do rozwoju w tych szklarniowych warunkach lekko uśpiły instynkt samozachowawczy zamieszkujących tam zwierząt. Uśmiech zniknął mi z twarzy gdy tuż obok mojej nogi przebiegła jaszczurka. Jeżeli i ona lubi towarzystwo ludzi i z wielką przyjemnością zacznie wspinać się po nodze aby spojrzeć mi prosto w oczy … Tupnęłam nogą pozbawiając ją szansy na ziszczenie swych podłych zamiarów i gadzina uciekła w krzaki.
Poznana fauna przyniosła wiele niespodzianek, miłych i zaskakujących. Trudne do przewidzenia reakcje zwierząt mogą okazać się niebezpieczne dla zdrowia a nawet i życia. Są przecież trujące motyle, drapieżne ptaki więc może lepiej skupić się na florze która jest jeszcze bardziej kolorowa i o kształtach kwiatów tak wymyślnych, że trudno sobie wyobrazić. Wsadziłam nosa w żółte kwiaty jakiegoś drzewa aby sprawdzić czy ładnie pachną. Gdy delikatny zapach zaczął mnie mamić swą kompozycją uzmysłowiłam sobie, że i rośliny są niebezpieczne dla ludzi. Zdrowy rozsądek szybko mi podpowiedział, że w oranżerii zamieszkałej przez ptaki i licznie odwiedzanej przez turystów tak zdradliwych gatunków nie ma.
*****
Duże zdjęcia tutaj.
Faktycznie nietypowe gniazdo :)))
OdpowiedzUsuńNasz ptaszki nie są takie kolorowe, więc egzotyczne wzbudzają zainteresowanie i zachwyt :) Z ptakami szybciej się chyba człek dogada niż z motylami ;)
Kiedyś próbowałam dokarmiając wróble zimą również z nimi pogadać ale nic z tego nie wyszło. Z garda wychodziły dźwięki ale tylko moje a z ich ćwierkania niewiele rozumiałam. Taka to była rozmowa.
UsuńZ tymi pokazanymi tutaj nie usiłowałam rozmawiać bo byłam onieśmielona ich egzotyką i zapewne obcym językiem. Z motylami poszło mi łatwiej gadałam na głos i dziwię się, że nikt nie uciekł z motylarni na widok oszalałej Ataner gadającej do motyli. No cóż dziwaków na świecie nie brakuje:))))
Pozdrawiam:)
Trudno by mi się było rozstać z motylami, jednak i tutaj bym się cieszyła widokiem kolorowych ptaków. Gniazda na głowie jednak bym wolała nie mieć :)
OdpowiedzUsuńJa też. Słyszałam taki zabobon, że jak ptak twe włosy weźmie na gniazdo to wyłysiejesz więc moja opaska przydała się bardzo.
UsuńPozdrawiam:)
Dziwne zaiste, przeciez u Ciebie na glowie ptaszorek mialby zdecydowanie lepsze warunki do budowy gniazdka, nieprawdaz. :)))
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie włosy p. bardziej przypominały ptaszkowi jego naturalne środowisko niż moje cieniutkie przeznaczone przecież dla elfów takich jak na przykład Dzwoneczek.
UsuńPozdrawiam:)
Cudne miejsce żeście odwiedzili, podziwiała bym wszystko równie gorliwie, nawet jaszczurkę. Nie miała bym nawet nic przeciwko temu aby się po mnie przespacerowała :)
OdpowiedzUsuńTo jesteś odważna bo ja to nie tylko wzdragam się na samą myśl o jaszczurce na nodze ale chyba boję się takich płazów co do człowieka idą z uśmiechniętą paszczą.
UsuńPozdrawiam:)
Ten australijski ptak, nazywany tez rainbow finch, moze miec rozno-kolorowe upierzenie, glowa moze byc czarna, zolta, czerwona, skrzydla czesto zielone, zyja na polnocy Australii, kiedy podrozowalam widywalam. Mieszkam na poludniu, moj ulubiony australijski ptak to kookaburra i do tego ptaka lubie mowic.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie Kookaburrą. Wspomagając się wyszukiwarką pooglądałam zdjęcia tego niesamowitego ptaka. Z tego co wyczytałam jest niezłym gagatkiem który dzięki swym rozmiarom może nawet upolować mysz. Wszystko to nic w porównaniu z oglądanymi filmikami na YouTube. Spędziłam przynajmniej 45 minut zaśmiewając się do łez wraz z pokazywanymi ptakami. Nie dziwię się, że lubisz z nimi rozmawiać bo z łatwością nawiązują kontakt z człowiekiem. Dzięki tobie odkrywam Australię jakiej nie znałam za co jestem ci bardzo wdzięczna.
UsuńJeżeli nie masz dość ptaków po obcowaniu z Kookaburrą to polecam pooglądanie zdjęć na blogu z Wenezueli gdzie różnorodność gatunków przyprawia o zawrót głowy.
Oto adres: http://miscaminos-meinewege.blogspot.com/
Pozdrawiam:)
Weszlam na ten blog, ptaki Wenezueli niesamowicie piekne, no i zdjecia doskonalej jakosci. Wiekszosc chyba widzialam pierwszy raz, mnie zachwycaja duze ptaki z masywnymi dziobami, mam respekt do nich, lubie tez ptaki o upierzeniu brazowo-bialym i brazowo-zoltym. Ale byl tam taki maly ptaszek Black-crested Antshrike, solidny dziobek i smieszny czubek na glowie, ten ptaszek rozsmieszyl mnie kompletnie.
UsuńJa jestem zauroczona różowymi flamingami i jestem pełna podziwu, że nie połamią się bo wyglądają tak krucho i delikatnie. No i ten kolor!
UsuńFajne przygoda z ptakiem na głowie! Ciekawe jak się czuł twój p., czując te malutkie pazurki i gmeranie dziobkiem we włosach? Pytam, bo mnie tak kiedys w Au usiadła we włosach papużka. Czułam sie z nią dziwacznie - ni to smiesznie, ni to strasznie! Bałam sie, ze zaraz mocniej mnie dziobnie albo upiększy mnie swoją kupką. A tymczasem Cezary śmiał się ze mnie i tylko pstrykał zdjecia, bez żadnego dla mnie współczucia!:-)Takie rzeczy długo sie pamięta.
OdpowiedzUsuńA propos kookabur, to też były moimi ulubionymi, australijskimi ptakami. Te ich dźwięki są tak śmieszne a wygląd ni to sowi, ni to koci. Cudaczki istne!:-))
p. nie wiedział co siedzi mu na głowie. Mógł przypuszczać, że to ptak bo akurat znajdowaliśmy się w miejscu gdzie było ich dość dużo. Ze zdziwioną miną stał w bezruchu czekając na ciąg dalszy wydarzeń. Od razu poinformowałam go co siedzi na jego głowie aby nie wpadł w amok ze strachu, że zmianą fryzury zajął się gigantyczny robal o makabrycznym wyglądzie. Zachowania ludzkie w takich przypadkach są podobne bo jak Cezary śmiałam się i nie wszystkie zdjęcia wyszły dobrze gdyż nie mogłam utrzymać aparatu w pozycji “cel, pal”. Spokojnie możesz mu darować jego zachowanie bo uwierz mi, że jest to zupełnie naturalne. Zaskakujące zdarzenia, które na pierwszy rzut oka nie są tragiczne wywołują uśmiech na twarzy jako pierwszą reakcję oglądającego. To tak gdy widzimy kelnera z tacą wpadającego do basenu, najpierw nas to śmieszy a dopiero po chwili śpieszymy mu z pomocą. Człowiek to przekorna dusza:))) Przekorna ale litościwa i zawsze gotowa do pomocy. Może powinnam potrzymać p. w niepewności mówiąc “nie ruszaj się bo coś okropnego siedzi ci na głowie” ale teraz już zbyt późno na dywagacje.
UsuńDobrze widzieć co cię może spotkać na nieznanym terenie. Australia mi nie pisana ale gdybym tam kiedyś się pojawiła to dźwięki wydawane przez kookaburę, teraz wydawałyby się zabawne ale gdybym nie znała źródła ich pochodzenia od razu wietrzyłabym niebezpieczeństwo. Wyobraźnia podpowiedziałaby, że to chichot diabła tasmańskiego szykującego się do posmyrania mnie w piętę.
Pozdrawiam:)
Masz rację z tymi ludzkimi reakcjami - najpierw smiech, potem współczucie i chęc pomocy. Pal sześć papużka czy jakiś inny, mały ptaszek, ale w Au zyją również ptaki wielce złośliwe i często agresywne - magpie. Podobne do polskich srok, ale lubiące napadać znienacka ludzi i dziobać ich po głowach. Własnie dlatego tak bałam siewtedy tej papużki, bo wczesniej nasłuchałam sie opowieści o szalonych magpie, co to aż do krwi potrafia wtłuc sie w czaszke delikwenta! Papuzki niby miłe i niegroźne, ale kto wie, co im może do głowki wpaść?
UsuńTak czy siak, dobrze sie skończyło a Wy i my mamy z tej przygody fajne zdjęcia oraz wyraziste wspomnienia. I po czasie tylko to sie liczy!:-))
Na to wychodzi, że Sir Alfred Hitchcock nie musiał zbytnio fantazjować tworząc film “Ptaki”. Po prostu jest to niewiarygodne co piszesz, że takie reakcje są możliwe w świecie zwierząt. Teraz to już nie wiem czy mieszkać w mieście i oddychać smogiem czy na wsi i spotkać się ze smokiem.
UsuńCzym jeszcze zostanę zaskoczona trudno przewidzieć ale dystans do nieznanego jak widać nie zaszkodzi. Rozumiem twoje obawy czując gmeranie we włosach. Od jednego ptaka można osiwieć z przerażenia i nabawić się urazy do latających stworzeń na resztę życia.
Otóz to! całe zycie człowiek sie uczy i...głupi umiera, jak mawiaja mądre babki!:-))
UsuńNie wiem, czy wiesz Ataner, ale Twój nowy post o czapce niewidce okryty jest czapką niewidką. To znaczy pojawia sie tylko jego tytuł na podglądzie, ale jak siewchodzi na Twego bloga to posta nie widać! Ot, złosliwa maszyna blogerowa cos znowu wydziwia chyba. Albo moze jakieś ptaszysko ja w głowę dziobnęło, czy ki pieron?!:-)))
Prosta sprawa, post o czapce niewidce powinien być niewidoczny!
UsuńMuszę przyznać się do pomyłki i opiszę Ci ją krótko. Nigdy nie będę guru od komputerów i wielokrotnie korzystam z pomocy p. gdy coś idzie nie tak jak powinno w moich zamysłach. Najgorzej mnie wkurza gdy jedno ze zdjęć wysuwa się z kolumny i za nic nie mogę poprawić jego pozycji. No i wkurzyłam sie. Przygotowany post już był gotowy ale trzy fotki tańczyły lambadę i nie mogłam ich ustawić w szeregu. Poproszony o pomoc p. dostał się do wnętrza mojego bloga i oczywiście zajął się czytaniem tekstu a nie graficznym mozołem. Korzystając z okazji wskoczyłam do łóżka i włączyłam TV. Dodam, że p. w naszej sypialni ma swoją norkę komputerową. Zapomniałam o kłopocie z blogiem i bez reszty zanurzyłam się w świat seriali. Wcale mi nie przeszkadzało gdy p. dłubał usilnie aby wyrównać kolumnę która wcześniej wyglądała bardzo nieprofesjonalnie.
Przykryta puchowąm kołderką byłam gotowa do zaśnięcia. Obrazy serialu jakby zaszły mgłą i sen już wciągał mnie w swe tajemnicze sfery. Straciłam kontakt ze światem pracujących i zasnęłam. Pytanie p. wybudziło mnie ale nie na tyle abym zrozumiała o co mnie pytał. Jako zgodna żona odpowiedziałam "tak", tak na wszelki wypadek. "Tak" nie powinno zaszkodzić bo ma znaczenie pozytywne w przeciwieństwie do "nie".
Minęły cztery sekundy gdy przejechał po mnie walec. Teraz usłyszałam wyraźnie "zamieszczasz posty co drugi dzień?". Obudzenie kubłem zimnej wody nie byłoby skuteczniejsze.
- Co ty zrobiłeś, to post na "za tydzień".
- Pytałem....
Jak zjawa nawiedzona bez straty czasu znalazłam się przy komputerze i w przeciwieństwie do moich spokojnych poczynań przy tym figlarnym sprzęcie jak demon klikałam aby post zawrócić z przedwczesnej drogi przeznaczenia. Zbyt późno. Informacja poleciała w cyber przestrzeń ale posta nie widać. Przykryła go czpka niewidka:))))
Takie oto jest wyjaśnienie niewidocznego posta.
Bardzo fajnie napisane!:)) Toż ten tekścik o wariacjach komputerowo-małżeńskich nadawałby sie na posta, takiego z jajem, jak to Ty zawsze piszesz!Dzięki za wyjasnienie i humor sytuacyjny. Usmiałam sie o poranku!:-)))
UsuńPrzepiekne są te ptaki. U nas tak bardzo kolorowych nie ma. Wizytują nas mazurki, wróble, sikory, zięby i dzwońce. A w grudniu na nasz taras zawitał zimorodek!
OdpowiedzUsuńU nas wszystkie ptaki wystraszyła kocica więc stęskniona nawet za wróblami z przyjemnością oglądałam nawet te nieliczne zgromadzone okazy. Jednak nie kupię papugi aby trzymać ją w klatce. Wolę oglądać je na zdjęciach, w TV albo ostatecznie w ZOO. O wyprawie do dżungli amazońskiej nie wspomnę bo tam bogactwo fauny mogłoby zatrzymać mnie na zawsze.
UsuńPozdrawiam:)
A ja zostanę tutaj przy Twoich zdjęciach, bo nie umiem oderwać oczu od motyli, papug, myszołowa .......cudne!
OdpowiedzUsuńZostań ale tylko przez chwilkę bo zamierzam porwać cię do kolejnego posta.
UsuńPozdrawiam:)