1

czwartek, 11 października 2018

Żurawiny nadszedł czas.

 Moje sfatygowane zdrowie uniemożliwiło nam wyjazd do krainy przygód na wielką skalę. Nie będę opisywała czego nie przeżyłam dzięki francowatej grypie bo jak nie byłam to nie nie mam o czym pisać a zmyślać nie będę. Smarki u nosa nie dodawały mi otuchy gdy na pytanie czy jedziemy na wakacje musiałam odpowiedzieć niechciane “nie”. Grymas niezadowolenia wykrzywił twarz męża a wzroku pozazdrościłaby sama Meduza. Miałam trzy tygodnie na wyleczenie się z bardzo dokuczliwej choroby ale pomimo moich usilnych starań jesienne przeziębienie ciągle więziło mnie w łóżku. Tony tabletek nie pomagały, hektolitry syropów spowodowały biegunkę a na antybiotyki było zbyt późno. Pierwsze półtora tygodnia wskazywało na lekką poprawę i rychły powrót do zdrowia. Antybiotyków nie brałam bo przeziębienie trwa tydzień więc gdy po 10 dniach nastąpił nawrót dolegliwości, tak powszechnych pod koniec lata, byłam załamana. Gdyby to miały być zwykłe wakacje nie byłoby problemu ale w tym roku zaplanowaliśmy uczestnictwo w zwariowanej imprezie odbywającej się w dniach 5-10 października.
Czułam się winna choć to nie moja wina, że mężowskie zarazki tak świetnie sobie radziły w moim organizmie. Tak, to właśnie p. przywlókł tę zarazę do domu i pozbył się jej w przewidywanym terminie. Gdy on wyzdrowiał ja zachorowałam. Wahania temperatury panującej aury nie pomogły w procesie zdrowienia i gdy zbliżał się termin wyjazdu wściekłość na samą siebie narastała w tempie jak przybiera górski potok na wiosnę.
- No dobrze… - p. szybko opanował mimikę twarzy i o dziwo przemienił się w troskliwego dziadunia. - …to może pojedziemy na jednodniową wycieczkę. Na zbiór żurawiny. Zrobię spanie i będziesz mogła całą drogę spać wygodniej niż w domu. Jak sama królowa. - Pozbyłam się nadmiaru wydzieliny z nosa smarkając tak głośno jak tylko mogłam. Chciałam przerazić męża swym stanem zdrowia i pozostać w łóżku cały weekend.
- Wstaniemy jutro o trzeciej rano… - On chyba oszalał. O której?! - …i po szybkim śniadaniu ruszymy w drogę. - Już to widzę, jak jem śniadanie o trzeciej "rano". 

- Nie będę jadła w środku nocy. - Tego byłam pewna, że trzecia na zegarze to trzecia w nocy a nie trzecia rano. Ranek przychodzi wraz ze słońcem! Podświadomie już zgodziłam się na wyjazd jedynie pora pobudki wydawała mi się niewiarygodna i od razu wściekłam się na samą siebie. 
 Jaka ja głupia jestem. Głupia do kwadratu. Stara i głupia. Wytarłam, wiecznie cieknący katar z nosa wierzchem dłoni i odrzuciłam pierzynę na bok.
- Skoro jestem zdrowa lub za takową mnie uważasz to zrób mi drinka. Dużego i mocnego poproszę. - Dałam się podpuścić i sama zatrzasnęłam niedźwiedzi potrzask na swojej woli. Nie mam sił na nic i na życie mi nie szło przez trzy tygodnie smarkania, kasłania i wycierania potu z czoła a tu proszę ukochany mąż zaprasza mnie na brodzenie w lodowatej wodzie aby popatrzeć jak słabnę i tonę w brunatnych odmętach.

 Wyglądało, że p. zrozumiał, że nie mam zdrowia na dwa tygodnie włóczęgi ale nie mógł uwierzyć w to, że nie pojadę na krótki wypad.
- Dobrze. - Usłyszałam jak chrypię. Zwlekłam się z łóżka które przypominało barłóg na którym walały się poduszki i dwie pierzyny. Wszystko przepocone i pogniecione. Z przyjemnością opuściłam sypialnię i zasiadłam przy ławie. Wiedziałam, że wódka mnie nie uzdrowi ale jeden drink życia mnie nie pozbawi również. Chciałam odmiany niż wieczne narzekanie. Może to dobry pomysł aby klin klinem. Zakręciło mi się w głowie po drinku i zanim udałam się aby dać nura w pióra poprosiłam p. aby nie zważał na mój sprzeciw, przekleństwa i wyzwiska którymi go obrzucę w nocy.
- Spoko dziecinko. - Zrób mi miejsce gdzieś w tym wyrku bo rano muszę być wypoczęty.
- W nocy. - Szepnęłam i ciągu dalszego nie pamiętam. Sen przyszedł natychmiast.

 ***
Poniżej zwiastun tego co widzieliśmy i co pokażę w kolejnym poście.


20 komentarzy:

  1. Nieco lekkomyslnie z ta wycieczka, moglas sobie darowac po tak wyniszczajacej chorobie. Mam nadzieje, ze juz jestes fit?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam przecież puścić chłopa samego i pozbawić się namiastki wakacji. Wielka atrakcja ominęła nas bezpowrotnie więc nie bacząc na zdrowie nie mogłam trwać w marazmie i użalać się nad sobą.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. No właśnie, ja też myślałam,żem już zdrowa. Ten huraoptymizm powinien być karalny. Widziałam kiedyż na filmie zbiór żurawiny- super sprawa. Uwielbiam suszona żurawinę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba myśleć optymistycznie nawet gdy już sytuacja wydaje się beznadziejna. Podróż mnie nie zabiła a katar pozostał do dzisiaj. Żyję i czuję się średnio, może kiedyś wyzdrowieję jak miliony innych zarażonych lub zainfekowanych.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Żurawiny uwielbiam - podobno w oregonie, na wybrzeżu, rosną jedne z najsmaczniejszych. Ale nigdy nie uczestniczyłam w żurawinobraniu.

    A tak swoją drogą, początek września i nas zainfekował. Zdziwiłam się, bo jako pierwszy poległ mój syn, a On, od czasów przedszkolnych, nie choruje. No a potem poszło po kolei. Oj, chyba nie wróży to dobrze na ten sezon grypowy - dla nas, bo dla grypy to wprost przeciwnie...

    No to czekam na ciąg dalszy relacji.

    A tak swoją drogą, to przy okazji pewnie podjadłaś aprzecież żurawiny mają sporo witaminki C.

    Pozdrawiam serdecznie od grabi - sezon grabienia liści rozpoczęty!

    Motylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po naszym pobycie w Oregonie jestem gotowa przyznać ci rację, że w twojej krainie żurawiny są super. Rzeczywiście rośliny tam są najpiękniejsze nie wspominając o wybrzeżu.
      Skąd to świństwo przyszło do nas nie wiadomo bo co roku miałam katar po lecie ale czegoś tak przewlekłego jeszcze nie doświadczyłam, przyszło chyba z Chin:))) Zemsta za 25% cła.
      Jak teraz pochorujemy to później już nic nas nie zarazi.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Współczuję Ci tego długiego choróbska, bardzo!Dawno już nie chorowałam, ale pamietam jakie to męczące i wkurzające tkwic w łózku, gdy na zewnatrz piękna pogoda. A swoją drogą jak to jest, że naukowcy planują loty na odległe planety a wciaz nie umieją znaleźc leku na katar?!
    Nigdy jeszcze nie jadłam swieżej zurawiny, nie widziałam tez jak rośnie. Ciekawa więc będę następnej Twej opowieści!
    Ściskam Cię serdecznie i powrotu dobrego samopoczucia zyczę!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żurawina często gości w naszym domu a nieodzownie na każde święta i większy obiad. Sposobów jej konsumpcji jest bardzo dużo a ja również robię z niej nalewkę która jest bardzo aromatyczna i smakowita.
      Więcej informacji o tych kolorowych owocach już wkrótce.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Wygląda na zdjęciu super apetycznie! Ja tonami zjadam suszoną a czasami robię do mięsa konfiturę z gruszkami. Ja po prostu jestem łasuch nad łasuchami.
    Taki wredny katar czasami daje się przegonić na ekstremalnych wyjazdach, ale czasami jednak potrafi wykończyć człowieka. Jedyna nadzieja że Człowiek jednak nie da się tej francy. Buziole!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się czy w Polsce jest dostępna swieża żurawina. Słyszałam, że jest uprawiana ale chyba inny gatunek niż ten amerykański wielkoowocowy.
      Zgadzam się z tobą, że żurawina to pychota ale nie zgadzam się z tym żeby chorą Ataner wystawić na mróz aż jej katar zamarznie. Taki sposób na pozbycie się grypy jest dobry dla Eskimosów.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. jest dostępna oczywiście . Można zakupić albo nazbierać osobiście

      Usuń
    3. O to fajnie, ale chyba nie jest zbyt popularna.

      Usuń
  6. ja dodatkowo zawsze kicham sowicie i obszernie , ale bij zabij po nocy w owocowe chabazie nie pojadę prawdopodobnie nigdy . macham z Wajkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jednak są dużo większe odległości niż w Polsce i aby coś fajnego i atrakcyjnego zobaczyć trzeba ruszyć tyłek z miasta a wtedy ahoj przygodo.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. wracaj szybko do zdrowia, dlugie podroze milej widziane :) a powaznie, lepiej siedz pod piezyna, niedoleczona grypa jest niebezpieczna. U nas odwrotnie, to S jest podatny na wszelkie wirusy, ciagle chory, a ja osiagnelam mistrzostwo w gotowaniu rosolkow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gotowaniu rosołków i ja osiągnełam mistrzostwo pod warunkiem, że mięso jest odpowiedniej jakości jak i warzywa. Jednak choróbska czepiają się mnie jak przysłowiowy rzep psiego ogona, starość nie radość.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Jaka to dorodna żurawina. Mam nadzieję, że zdrowie już w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się już znacznie lepiej co nie znaczy, że jestem już zupełnie zdrowa.
      Nie żałuję, że mimo choróbska pojechaliśmy żeby zobaczyć jak wygląda zbiór żurawiny.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  9. No to zdrowia Tobie życzę, Ataner :) Kurczę, tak to już jest, jak się coś przyplącze, to trudno potem odczepić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na szczęście już się odczepiło.
      Pozdrawiam:)

      Usuń