Słyszałam od pewnego czasu ponaglenia abym wreszcie wstała z łóżka. Co minutę p. którego teraz nazwałabym wrednym dziadem darł się na cały głos, że powinnam wstać bo za chwilę będzie wschód słońca. Mamy idealną okazję aby to uwiecznić robiąc kilka zdjęć. Na wakacjach wstawać przed wschodem? Czysty absurd. Leżałam i udawałam trupa ignorując jego radosne pokrzykiwania. Ciemno wszędzie i jeszcze nikt nie wstał tylko mąż lata tam i z powrotem wskakując do Ślimaka aby mnie dobudzić. Po chwili wyskakiwał a pojazd aż kołysał się od tych nagłych zmian obciążenia. Musiałabym postradać zmysły aby o tej porze wyjść na zewnątrz i czekać aż zrobi się widno. Nic z tego wolę poduchy i kołdrę puchową niż piasek i wiatr. Ogłuchłam na jego prośby i groźby ale spać się nie dało. Chyba nie wytrzymam nerwowo i wstanę. Wstanę bo oszaleję.
- Gdzie jest ten piekielny aparat. - Warknęłam siadając na łóżku. Obrzydliwie zimny przedmiot został silnie wciśnięty mi w dłonie a wilgotny pasek aparatu dotknął ciepłej szyi. Wariat i sadysta. Po tylu latach wspólnego życia wyszło szydło z worka i okazało się iż dawno temu popełniłam wielki błąd przyjmując zaloty obecnego męża. Zostawił mnie samą gdy uszliśmy cztery kroki od auta w stronę plaży.
Naprawdę byłam śpiąca a otaczająca mnie ciemność pogłębiała to uczucie. Minęliśmy ławkę na której mogłam sobie posiedzieć. Zrobienie fałszywego ruchu nie uszłoby mi płazem i p. zmusił by mnie do podejścia do tafli jeziora. Szkoda fatygi usiądę tu gdzie jestem. Już miałam paść na glebę jak nieżywa gdy dostrzegłam lekkie wzniesienie po lewej stronie. Rosło tam drzewo, jakaś potargana wiatrem choinka i stwierdziłam, że moja fryzura pasuje do wyglądu tego biednego drzewa więc sobie razem ponarzekamy na niedogodności żywota. Mój umysł chyba się wybudzał bo zaskoczyłam, że tam będzie sucho bo trochę wyżej niż okolica. Tam się położę i dośpię do wschodu. Dwa kroki w lewo i już siedzę sobie na igłach leżących wokół. Jakiś suchy badyl kłuł niemiłosiernie więc położyłam się na lewym boku. Teraz było mi wygodniej ale tyle wysiłku fizycznego wybudziło mnie z odrętwienia umysłowego. Ciało ciągle spało. Leżę zatem i widzę, że jaśniej coś się robi na horyzoncie. Jeszcze kilka mrugnięć powiek i już koniec ze spaniem. Prosto w twarz zostałam staranowana światłem o przerażającej jasności.
- I jak ci idzie? - Czemu ja taka uprzejma i miła nie miałam pojęcia.
- Nie jest to takie proste. - Coś jeszcze zagadnął o moje zdjęcia ale zignorowałam to zupełnie. Aparat wisiał na szyi jak sznur szubienicy i nie miałam zamiaru go używać. Fotograf niech robi zdjęcia. Zabraliśmy siedem aparatów to niech robi zdjęcia a ja tym czasem jeszcze poleżę. Popatrzyłam na p. i jakoś żal mi się go zrobiło. Chłopina wstał rano, obudził żonę za co nie jestem mu wdzięczna, przywlekł mnie tutaj za co go szczerze nienawidzę, chce zrobić dobre ujęcie ale mu nie wychodzi więc może powinnam go wspomóc. Nie z miłości tylko z litości, przecież mam dobre serce. Jęknęłam z zawodu, gdy już uporałam się z uruchomieniem aparatu i wycelowałam obiektyw w stronę źródła znienawidzonego światła to zobaczyłam zielsko na pierwszym planie.
- Rób dużo zdjęć kochanie to może któreś będzie super. - p. najwidoczniej moje nieporadne ruchy wziął za usiłowania przyjęcia odpowiedniej pozycji do dobrego ujęcia. Nic bardziej mylnego bo ja jeszcze nie zrobiłam ani jednego zdjęcia.
Co przystawię aparat do oka to widzę zielsko. Widzę je albo z lewej strony kadru albo z prawej. Zielsko i czerwoną kulę palącą moje ciągle zaspane oczy. No przecież nie wstanę i nie zajmę się pieleniem okolicy aby zdjęcie zrobić. Przegrałam pojedynek z zielskiem i postanowiłam słońce wpleść w kwiat zielska. Nawet to całkiem fajnie wyglądało. A jak zdjęcie wyszło okaże się później.
- Mam, zrobiłam. - Oświadczyłam całemu światu wykonanie zadania ale tak cicho, że i nietoperz siedzący na ramieniu nie dosłyszałby moich słów zadowolenia. Zaczęłam się podnosić aby dojść do Ślimaka i natychmiast położyć się, odpocząć po wysiłku.
- Fotki many więc pora zbierać się do drogi. Zapalimy, popijemy i jedziemy. - Pomyślał o wszystkim tylko nie o spaniu. Może nie powinnam utyskiwać tylko wziąć się do roboty bo czy wakacje czy nie żyć trzeba i wykonywać stojące przed nami zadania. Po wypaleniu i po wypiciu zakrzątnęłam się w kuchni sporządzając śniadanie.
Ładnie tutaj ale trzeba jechać bo siłą woli nie przeniesiemy się w inne miejsce. Nawet nie zauważyliśmy kiedy wjechaliśmy do Michigan bo granica pomiędzy stanami przebiegała w mieście. Krystalicznie czyste powietrze to jedna z wielu zalet przebywania daleko od cywilizacji. Jedziemy nad jezioro Superior za którym już tylko Kanada i biegun północny. Rzadko trafialiśmy na osady ludzkie i gdyby nie świadomość, że jesteśmy w USA to taki krajobraz można przypisać wielu zakątkom na ziemi.
Wolno zmysły usadowiły się w swym normalnym miejscu i zapomniałam o wielkim niezadowoleni z samego rana. Teraz już jedziemy dalej i dalej i dalej. Na mapie widać, że lasy dookoła nas i za kilka mil pośród lasu jest wodospad. Nie musieliśmy się naradzać czy jechać tam czy nie. Zgodnym chórem zabrzmiały nasze głosy obwieszczając, że za kilka chwil padniemy na kolana przytłoczeni pięknem wodospadu. Do cuda przyrody prowadziła dziurawa piaszczysta droga. Podskakiwaliśmy na niej jak piłka a w środku gary i widelce wraz z szklankami głośno oznajmiały każdy wybój. Oj trzeba będzie popracować nad zabezpieczeniem luźnych przedmiotów. Na końcu dojazdu był parking i okazało się, że pomimo tego iż w Ameryce Północnej jest wszystko duże to na dużym parkingu brakło dla nas miejsca dzięki niechlujności kierowców. Każdy stawał tak aby było mu wygodnie nie dbając o to, że raptem zajmuje dwa razy więcej miejsca niż powinien. Zatrzymaliśmy się poza parkingiem na poboczu bo innego miejsca nie mogliśmy znaleźć. Spacerkiem ruszyliśmy w stronę wodospadów bo z ulotki dowiedzieliśmy się, że drugi jest troszkę w dole i oddalony od pierwszego o zaledwie kilkaset metrów. Na drewnianym pomoście akurat tłoczyło się ponad dwadzieścia osób. Skąd tyle gawiedzi na pustkowiu nie mogliśmy wykombinować. Ani to pora ku temu jak w lipcu i sierpniu ani weekend aby ruszyć się z domu. Odczekaliśmy aż tłum rozproszy się i zostaliśmy sami. Wszyscy pobiegli do drugiego wodospadu. Ludzie to stadne stwory i jak gęsi lub krowy lubią swoje towarzystwo. Teraz zapewne jest ich całe mnóstwo w jakimś innym miejscu. Zaczęłam pozowanie do zdjęcia. Nie cierpię tego i staram się umykać przed obiektywem. Usłyszałam “troszkę w lewo bo zasłaniasz wodospad” i humor mnie opuścił. Co ja taka olbrzymia, że wodospad zasłaniam, gruba taka, że nic w kadrze się nie zmieści tylko zwały mojego tłuszczu. p. lubi ręczne ustawienia aparatów ale nie zawsze jest ku temu czas. Nadchodziła kolejna fala ludzi którzy zatrzymali się aby nie wtargnąć na plan zdjęciowy. p. coś popieprzył i ze zdjęć nici. Lawina chciwych zdjęć turystów wypełniła pomost i na powtórkę musielibyśmy czekać nie wiadomo jak długo. Małżonek mamrotał pod nosem, że pozbędzie się całego sprzętu bo na chu chu mu to wszystko jak nie potrafi zrobić zdjęcia. O tym, że nie potrafi zrobić ładnego zdjęcia żonie sam nie wspomniał więc uświadomiłam mu to z wielką ochotą. Zazgrzytało jakby styropianem po mokrej szybie. Zrobiło się nerwowo gdy dodałam kilka szczegółów i wspomniałam o jedynej szansie jaką miał przed chwilą.
- Po co te cyrki z ustawieniami zostaw na “auto” tak jak ja mam ustawione to będziesz miał poprawne zdjęcie za każdym razem. - Czułam, że podniosłam ciśnienie w żyłach p. o 50% bo aż poczerwieniał na twarzy. - Ciekawe czy przy kolejnym też zawalisz?
- Nigdzie nie pójdę zaczekam tutaj. - Wskazał ławkę przed schodami do kolejnego wodospadu. Poszłam sama wściekła na samą siebie i na p..
Wodospad sfotografowałam ale emocji jakoś nie miałam. Żadnego uniesienia w obcowaniu z cudem przyrody. Nastrój prysł i chyba dzisiaj nie wróci. Za to ja wróciłam zasapana.
- Ale dziwne drzewo. - Kończyłam butelkę wody i miałam zamiar podziwiać drzewo przypominające namorzyn wyrwany z brzegu morza i wsadzony w samym środku lasu.
- Mam zdjęć pod dostatkiem, nie musisz się fatygować.
- Jemu też kazałeś się ustawiać. Lewy korzonek lekko do przodu. - Ruszyłam w stronę powrotną do auta.
- Czy ja powinnam się zmieniać jak kameleon? Czy jestem tak pokraczna, że nie mogę być sobą. O tak mnie powykręcało. Tak a może tak. - Wygłupiałam się bo miałam dość czterech smutnych oczu bo nie było powodu aby się dąsać. Ja przybierałam przedziwne figury a p. robił fotki, jedna za drugą. Nie wiedziałam o tym aż do wieczora kiedy przeglądaliśmy zdjęcia.
Miałam
nie zamieszczać tego "najlepszego" na blogu ale postanowiłam
przeciwstawić się poprawności politycznej i nie pisać tylko o tym jak
pięknie jest na świecie i jaka jestem idealna.
Nasz plan na drugą połowę dnia to jedno miejsce widokowe i znalezienie noclegu. Z pierwszym zadaniem poszło nam całkiem łatwo. Jedynym utrudnieniem był godzinny objazd ze względu na przebudowę drogi. Pogoda była cudowna i nic nie zapowiadało deszczu tak jak wczorajsze wieczorne chmury. Widoczność idealna a woda wydawała się zapraszać do kąpieli. Ta część jeziora Superior słynie z widokowego brzegu i należy do stanowego parku pod nazwą Pictured Rocks.
Z miasta Munising organizowane są wycieczki statkiem aby napatrzeć się do syta na urokliwe miejsce. Jest nawet wodospad wpadający do jeziora co stanowi główną atrakcję parku. Postanowiliśmy wybrać się któregoś dnia na jedną z tras oferowanych przez organizatora wycieczek. Od razu uprzedzę bieg wydarzeń i zdradzę tajemnicę, że nie popłynęliśmy na wycieczkę. Sami odkryjecie tajemnicę dlaczego tak się stało.
Z lądu widać niewiele ładnych skał ale to co można dostrzec to doprawdy zachwyca. Przez okno lub drzwi w jednej skale można przepłynąć łódką lub motorówką.
Bardziej zahartowani turyści pływali kajakami docierając w tajemnicze zakamarki wybrzeża. Na pierwszy rzut oka nie widać, że uczestnicy tej wycieczki pozostawili kajak na brzegu i popłynęli wpław do jaskini.
Lornetka lub dobry teleobiektyw pomagają w oglądaniu dalekich szczegółów ale i tak zazdroszczę im odwagi i tego, że widzieli coś czego nie jestem w stanie zobaczyć.
Po chwili zachwytu nadszedł czas na realia bo usłyszałam burczenie w brzuchu. Poczułam głód bo od śniadania nic nie jadłam a już czwarta po południu.
Na mapie znaleźliśmy miejsce na spanie. Półtorej godziny jazdy i już parkujemy Ślimaka na kempingu. Czas na kiełbasę z ogniska i pomidory z cebulą. Drewno zakupiliśmy po drodze więc będzie kolacja przed “telewizorem jaskiniowców”.
Dla TAKIEGO wschodu slonca, nawet nad pochylonym horyzontem, warto sie nie wyspac i wstac w srodku nocy. Jezioro tez niczego sobie, w ogole Ameryka ma tyle pieknych zakatkow, ze zycia by nie wystarczylo, zeby je wszystkie zobaczyc.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, że Ameryka może zachwycić. Jest bardzo dużo pięknych i urokliwych miejsc i tylko czasu coraz mniej aby te wszystkie miejsca zobaczyć.
UsuńMy naprawdę byliśmy w wielu miejscach a to tylko kropla w morzu.
Pozdrawiam serdecznie:)
To chyba wybaczyłaś p. tę wczesną pobudkę? ;)
OdpowiedzUsuńDla takich widoków warto.
Jasne, że wybaczyłam ale ja jednak jestem sową a nie skowronkiem i nic na to nie poradzę.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
I to jest świetna historia tego cudnego zdjęcia z dmuchawcem :) WoW, czasem warto wstać rano. Ja akurat nie ma z tym problemu, bo skowronek jestem. 5 rano to cudna pora. I trochę się pośmiałam nad przeżyciami sowy o poranku...sorry :)
OdpowiedzUsuńWoda w tym jeziorze taka cudna, aż mi się zachciało nogi tam wsadzić. Każdy kraj jest fajny, ma swoje cudne miejsca.
Mój mąż nie chce być fotografowany, jak tylko kieruję na niego aparat, to język wywala i miny robi. Ponieważ uporczywie mu robię zdjęcia na wycieczkach, żeby nie było, że sama jeździłam, potomki nasze będą myślały, że dziadek/pradziadek miał chyba nierówno po sufitem :)
takżetak, może się zastanów nad pozowaniem :D
Nasza Ziemia jest cała przepiękna, tylko czas nas ogranicza i oczywiście kasa aby zobaczyć jak nawięcej. Marzy nam się Ameryka Południowa i w tym roku wyruszamy aby ją poznać. Marzy się nam również Afryka ale chyba życia braknie.
UsuńMój p. jest fotogeniczny i na każdym zdjęciu wygląda super, natomiast ja to już inna bajka. Strojenie min albo zamknięte oczy to norma w moim przypadku stąd bardzo często na zdjęciach jestem "ubrana w okulary":)))
A twoje potomki będą miały ubaw ze zdjęć zrobionych przez ciebie uważając, że mają dziadka z pczuciem humoru a nie tego który nie lubi być fotografowany.
Pozdrawiam serdecznie:)
To słońce przysłonięte dmuchawcem jest cudne. Ale doskonale Cię rozumiem, też nie należę do skowronków.I chyba nie ma dla mnie nic gorszego niż to, gdy mnie ktoś/coś budzi rano. Cały dzień mam wtedy spaskudzony.
OdpowiedzUsuńMy sówki tak mamy, że noc jest naszym królestwem. Niestety czasami trzeba się poświęcić przynajmniej tak było tym razem w moim przypadku.
UsuńUściski Aniu :)
Piekne miejsce Ataner, zazdroszcze. Uwielbiam wode, lasy, poszarpane brzegi.
OdpowiedzUsuńNa wschod slonca sie nie pisze, jakos nie podniecam sie nimi jak wszyscy ale reszta krajobrazow cudowna, czyste, wyrazne kolory.
Jednego razu bylam nad jeziorem Superior, od strony zachodniej i tam bylo podobnie, do dzis pamietam. Zreszta cala ta jeziorna, polnocna czesc USA jest przepiekna.
Lubię Stan Michigan jak dla mnie klimat jest bardzo zbliżony do polskiego bo latem nie ma tej przklętej wilgoci która jest bardzo uciążliwa o czy doskonale wiesz. Uwielbiam plaże nad jeziorem Superior, są naprawdę przepiękne a przede wszystkim nie ma tam dzikich tłumów turstów za co bardzo cenię takie miejsca.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Widoki wspaniałe! Co do porannego budzenia, też by mi było ciężko wstać. A może bym i nawet nie wstała. Ale zazdroszczę Wam tych podróży:)
OdpowiedzUsuńMoże i dobrze, że zostałam zmuszona do wstania o tak barbarzyńskiej porze bo dzięki temu mogłam przekonać się na własne oczy jak piękny może być wschód Słońca. Jednk mimo wszystko wolę oglądać zachody bo według mnie są bardziej kolorowe.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Też tak mam, trudno mnie dobudzić przed wschodem ale jak mi się zdarzy raz na ruski miesiąc to nigdy nie żałuję. Bo światło o tej porze jest najlepsze i zdjęcia tak jakoś same wychodzą cudne.
OdpowiedzUsuńTak to już jest,że coś za coś. Nie lubię wczesnego wstawania i nic na to nie poradzę. Jednak czasami warto wstać o świcie bo faktycznie zdjęcia nie kłamią, wschód słońca może być przepiękny.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Raz wstalam by obejrzec i sfotografowac wschod slonca: obralam dogodna miejscowke, czekalam, a tuz przed wydarzeniem, Chinol rozsiadl sie tuz przed moim obiektywem. To bylo w Kambodzy. Raz wystarczy. Wschody slonca sa przereklamowane, choc Azjaci je uwielbiaja!
OdpowiedzUsuńTwoj wschod z trawami jest uroczy:)
To fakt, Azjaci są irytujący. Wpatrzeni w siebie i prący do przodu nie zważając na przeszkody bardzo często ludzi stojących czy idących przed nimi.
UsuńPrzekonałam się o tym nie raz i nie dwa.
Zdecydowanie jestem zwolenniczką zachodów Słońca.
Pozdrawim serdecznie:)
Przestawcie się na zachody słońca - będzie praktyczniej, przyjemniej...
OdpowiedzUsuńPOzdrawia serdecznie i życzę wysypiania się każdego dnia w tym już-nie-tak-nowym roku,
Motylek
Doszliśmy do kompromisu, ponieważ ja jednak preferuję zachody a p. wschody więc mamy podział ról i ja będę robiła zdjęcia zachodom a p. wschodom Słońca.
UsuńI tym sposobem wilk jest syty i owca cała :))
Serdeczności Motylku:)
A do tego bedziecie wspolnie mieli dwa razy tyle pieknych zdjec (no bo przeciez podczas kazdej z sesji choc JEDNO dobre sie trafi, prawda?)
UsuńMotylek
I w długie zimowe wieczory będziemy się zachwycać zdjęciami i porównywać kto zrobił lepsze:)
UsuńPiękne zdjęcia! Mam nadzieję, że chociaż trochę zrekompensowały trudy porannego wstawania! ;-))))
OdpowiedzUsuńSerdecznoiści ślę! :-))))
Poranne wstawanie jest dla mnie koszmarem, ale warto było to prawda.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Uwielbiam wschody słońca, ale nieczęsto udaje mi się zmusić się do wstania o tak wczesnej porze. Jeśli chodzi o zdjęcia, to zielsko wpasowało się bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wschody słońca ale jednak mimo wszystko wolę je oglądać na zdjęciach.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nieważne czy rano, czy o zachodzie, zdjęcia są jedyne i niezwykłe. Wiele z nich stworzyłoby bardzo ciekawą wystawę liczącą się w świecie fotografików. słoneczny dmuchawiec I nagroda!!!!
OdpowiedzUsuńNagroda dla śpiącego fotografa, tego jeszcze nie było.
UsuńAkurat nie mam aspiracji do miana fotografa ale nagrodę przyjmę z wielką przyjemnością.
Pozdrawiam serdecznie:)