Petronela nie od razu pojęła ideę wirtualnych pieniędzy. Mówiąc bez ogródek nie mogla tego pojąć przynajmniej przez miesiąc. Takie pojęcia jak „credit” i „debit” tak mieszała, ze ja tłumacząc jej jak krowie na granicy nie raz zaczęłam pleść bzdury. Tak imponująco destruktywnie jej wpływ działa na mój umysł. W końcu to nie ważne czy zaskoczyła i zrozumiała, w każdym razie ma konto w banku i wykonuje najdziwniejsze operacje nie raz doprowadzając kasjerki do obłędu. Już trochę znacie ta dziwna istotę bo poświęciłam jej kilka postów. Przerwa w pisaniu o niej nie była spowodowana jej zniknięciem ze sceny ekscesów towarzyskich. Za dużo Petroneli niekorzystnie odbija się na zdrowiu wiec zwłoka była wynikiem troski o Was drodzy czytelnicy. Teraz kolej na kolejna sytuacje, która nie powinna mieć miejsca.
- Cześć gadzie jesteś? - To Petronelę usłyszałam w telefonie.
- Na parkingu wkładam zakupy do bagażnika. - Cały wózek rożnego rodzaju pokarmu który ma zapewnić całotygodniowe wyżywienie dla rodziny i w końcu stanie się tylko produktem wydalania zewnętrznego.
- Ale gdzie jesteś? Pytałam przecież "gdzie"? - W ten oto sposób wyszłam na idiotkę nie potrafiącą udzielić odpowiedzi na tak proste pytanie. Skąd mogłam wiedzieć, ze Petronela stała się konkretna jak oficer wywiadu w czasie przesłuchania. Uległam presji i wytłumaczyłam jej dokładnie gdzie się znajduję. To, ze niestety nie mogę się z nią spotkać bo przy takim upale zakupy zmienia formę skupienia zamoknięte w bagażniku zbyła krótkim stwierdzeniem, ze w korku nie miałabym takich obiekcji. Płonne moje nadzieje szybkiego powrotu do domu. Petronela powiedziała, ze jedzie właśnie w moim kierunku i możemy spotkać się na sekundę w lodziarni (a nie w kawiarni) na lody. W umówione miejsce dojechałyśmy prawie jednocześnie. Zdumiałam się, ze Petronela nie spóźniła się jak zwykle pół godziny. Ja zamówiłam truskawkowo-czekoladowe a Petronela nie mogąc się zdecydować wzięła kilka smaków. Na rożku piętrzyła się lodowa góra i przeczuwałam rychłą katastrofę. Zanim dolize się do polowy zamówionej porcji reszta spłynie w postaci mało apetycznej niby śmietany.
- Mowie ci ale numer. Tak mnie zdenerwowali. Jak twoje lody, dobre? - Nie mogłam odpowiedzieć naraz na trzy tematy więc milcząco czekałam na ciąg dalszy i rozkoszowałam się smakiem lodów Häagen-Dazs. Nic mnie nie wytraci z równowagi gdy oddaje się rozpuście. Myliłam się.
- Byłam wczoraj w banku i wysłałam czeka. - Widziałam, ze Petronela miała tępo utkwiony wzrok w swojej porcji lodów i z wielkim zainteresowaniem obserwowałam jej pospieszne wylizywanie cieknących stróżek których było coraz więcej.
- Jak to wysłałaś? W banku? - Cos mi tu nie grało ale niezbyt przejęta tym znanym mi faktem, ze będę musiała domyślać się sedna sprawy rozgniotłam językiem kawałek truskawki o podniebienie. Smakowita, zupełnie jak świeża z pola.
- Tak z samochodu, byłam na telefonie i nie chciało mi się wysiadać bo było za gorąco. - To, ze Petronela „jest na telefonie” a nie rozmawia przez telefon to już oznaka głupkowatego zamerykanizowania się. Następuje to wtedy gdy jeszcze nie znasz Angielskiego a już zapomniałaś Polskiego.
- To bardzo wygodna forma załatwiania transakcji sama tak bardzo często robię gdy pada deszcz lub zima w pełni. - Czasami wtedy jak po prostu mam lenia.
- Słuchaj. Siedzę sobie w domu i dzwoni telefon.
- A gdzie bank? - już zaczynałam się gubić.
- Wczoraj dzwoni telefon. Dobrze, ze zadzwonili na domowy bo gdzieś zapodziała się komórka. Nie chciało mi się odbierać ale przemogłam się i podniosłam słuchawkę. - Kiwnęłam potakująco głową i słucham grzecznie jak kujon w pierwszej ławce.
- Nie wsłuchiwałam się dokładnie co gadają bo akurat oglądałam mój serial więc nie od razu zaskoczyłam kto i po co. Od razu wydało mi się podejrzane bo dzwonili z banku.
- Wpłaciłaś czek bez pokrycia?
- Nie, tyle co zrozumiałam to to, ze mam im co oddać bo coś im zabrałam.
- Z banku?
- Tak zabrałam z banku rurę. Oglądali na kamerze jak odjeżdżam z rurą i dlatego zadzwonili.
- No to niezły początek, niewielu osobom udaje się okraść bank albo coś wynieść z niego.
- Ja wcale nie wiedziałam, ze nie odłożyłam rury z powrotem. Oddali mi pokwitowanie, dokumenty schowałam do portfela i odjechałam.
- Oddałaś rurę?
- Tak, przed chwilą. Trzy dni rura była w aucie a ja jej nie widziałam.
- Spadła pod fotel?
- Nie, leżała na przedniej szybie za zegarami. Nawet nie spadła. - Lody Petroneli spływały jej po łokciu i kapały na podłogę.
Ale o co chodzi??Jaką rurę??
OdpowiedzUsuńUśmiałam się, bo też mam taką koleżankę. Ona opowiada, a nikt nie wie o co chodzi. Ci co ją znają już wiedzą i sami się domyślają. A ci co jej nie znają mają ją za wariatkę
Nie wiem czy bylabym w stanie zniesc towarzystwo Petroneli na dluzej niz 5 minut:))
OdpowiedzUsuńŁo matko jedyna, a cóż to za indywiduum? Sorki, ale po raz pierwszy o niej czytam. Jaka rurę zabrała?
OdpowiedzUsuńMasz anielską cierpliwość. Pozdrowienia wieczorne
Ogromna z niej...rura, skoro rure nie dosc ze zabrala to wozila trzy dni majac ja praktycznie przed oczami i nie widziala. Skad ona tak naprawde pochodzi - z Marsa? Do wszystkich - rura to plastikowy pojemnik do przekazywania pieniedzy i dokumentow poczta pneumatyczna od stanowiska samochodowego do kasjerki. Ataner - czy nie mozesz jej udusic raz a dobrze? ;) Z usciskami - Serpentyna
OdpowiedzUsuńP.S. Moje lody to pistacjowe - ale nie z Petronela!
Ha,ha,ha...kazdy ma swoja Petronele:)Na szczescie swoja zostawilam w Polsce,juz byly chwile kiedy mialam ochote ja udusic:))))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja też wcześniej Petroneli nie zakodowałam :)
OdpowiedzUsuńO Boże, ciekawe co to za rura?:)az strach sie bac
OdpowiedzUsuńNiby każdy miałby dosyć towarzystwa Petroneli, ale
OdpowiedzUsuńbez takich jak ona jakież byłoby smutne życie? Dopiero przy niej człowiek tak bardzo może się dowartościować!! To jest trochę męczące tło, ale dobrze się na nim wychodzi!
Moje Petronelki to trzy na tą Twoją, zapewniającą zawsze rozrywkę.