Zobaczyć słońce w Seattle w stanie Washington to nie lada gradka. Takie wydarzenie zapisywane jest skrupulatnie w pamiętnikach nastolatek a dorośli robią zdjęcia aby było co wspominać po latach. Nam nie udało się trafić na słoneczną pogodę a szkoda bo wiosna w tym roku jest tak ospała, że zaraziła mnie lenistwem i na dobra sprawę mogłabym zapaść w sen zimowy już dzisiaj. Dopiero dwa tygodnie temu zazieleniła się trawa i drzewa stroją się w zieleń zaklętą w drobniutkich listkach. Ogólnie jest ponuro i chłodno.
W takim nastroju wracaliśmy do domu wykończeni fizycznie po dwóch dniach u znajomych. Ujechaliśmy parę godzin w stronę domu a ja już ziewałam jak hipopotam a p. wpatrzony w pasy autostrady przed nim wydawał się bardziej cyborgiem niż żywym stworzeniem.
- Czy pojedziemy na przełaj?
- Jakie przełaj, jesteśmy jeszcze 30 godzin jazdy od domu.
- Tak tylko sprawdzam czy jeszcze funkcjonuje ci mozg bo ja mam dość autostrady i może pojedziemy inna droga? - Nie bardzo mi się uśmiechało poznawanie krajobrazów jadąc bocznymi drogami.
Wiadomo, autostrady poprowadzone są w możliwie najłatwiejszych terenach i skrabanie się po górach gdzieś w nieznajomych terenach nie przypadło mi do gustu gdy szaro i ponuro dookoła. W wakacje to co innego, czasu mamy pod dostatkiem i czym dziksza droga tym lepsza. Teraz gdy ograniczeni jesteśmy powrotem do pracy po bardzo długim weekendzie to szybka i prosta droga była jedynym wyjściem. Jednak pod koniec Montany monotonia podróży zmuszała nas do częstych postojów. Jedliśmy cokolwiek zapijając wiadrem kawy której kofeina wystarczała na czterdzieści minut. Później, gdy ja siedziałam za kierownicą, obraz przede mną mętniał i senność ogarniała mnie przeogromna. Kolejny przystanek na kawę był krytyczny. Nie mogłam już pic kawy i czułam, ze po kolejnej Coca-Coli zwymiotuje i pójdziemy spać do hotelu. Wszelaka gimnastyka nie pomagała również. Podróżując „dziesci” godzin jedną drogą której nawet numer się nie zmienia trudno liczyć na atrakcje. Rada w radę postanowiliśmy urozmaicić naszą trasę. W mieście Glendive w Montanie uciekliśmy przed nudą na wiejskie drogi kierując się w stronę Sidney. Miasto noszące dumną nazwę australijskiej metropolii to dosłownie dwie ulice na krzyż. Nowe miejsce na mapie zostało odfajkowane jako zaliczone i ciekawszą drogą udaliśmy się do Północnej Dakoty gdzie od razu w pobliżu miasta Williston zaczęły się dziać rzeczy nieprzewidywalne umysłem znudzonego i znużonego kierowcy.
Olejarze z Dakoty.
Po stu sześćdziesięciu latach od Gold Rush (gorączki złota), Amerykę opanowało nowe szaleństwo wydobywania skarbów ukrytych w ziemi.
Rolnicza okolica zmienia swe oblicze i zamiast ciągników rolniczych i rolników spotykamy cysterny i górników. Nazwa górnik nie pasuje do zawodu „wydobywcy” ropy naftowej więc nazwalam ich „olejarze”.
Półtora wieku temu w Kalifornii powstawały namiotowe miasteczka i drewniane budy sklecone w pospiechu. Tutaj historia zatoczyła krąg i pomimo trochę innego wyglądu atmosfera tymczasowości panuje taka jak przed laty. Przy zachowaniu minimalnych standardów budowane są osiedla a'la slumsy aby przyjeżdżający ludzie mieli gdzie odetchnąć po pracy.
Pospiech widoczny dookoła nie zawsze jednak idzie w parze z jakością ale nikomu to nie przeszkadza. Takich dziur w nowej nawierzchni nigdzie nie widziałam tak samo jak krawężników na innym poziomie niż droga.
Ruch uliczny to w 90% ciężarówki z których 80% to cysterny. Samochody osobowe to w większości pikapy, zakurzone po sam dach czerwonym osadem bo boczne drogi są pozbawione takiego luksusu jak asfalt czy beton.
Utwardzone szutrem zapewniają dojazd do nowych miejsc gdzie umieszczone są pompy i inne urządzenia techniczne.
Przez miasto Williston przejeżdżaliśmy główną ulicą o dwóch pasach ruchu w każdą stronę i świetlne skrzyżowanie tej ulicy z ulicą szutrową jeszcze raz przywołało opowieści o poszukiwaczach złota i ich ciężkim życiu.
Zapewne tutaj jest tak samo ciężko a jak to wygląda w rzeczywistości niech pokażą zamieszczone zdjęcia. Z góry przepraszam za muchy na szybie ale zaskoczenie widokami było tak wielkie, ze nie pomyśleliśmy o jej umyciu.Ci którzy znają siec sklepów Walmart zdziwią się zapewne, że na parkingu przed sklepem jest więcej cystern niż samochodów osobowych.
Najłatwiejszym miejscem do zamieszkania jest przyczepa kempingowa i właśnie ich jest zatrzęsienie. Wygląda to jakby wszystkie stare przyczepy ściągnięto z całego USA aby przyjezdni pracownicy mieli gdzie zamieszkać. Kuszące wynagrodzenia ściągają chętnych dużych pieniędzy i nowych przygód śmiałków do Północnej Dakoty gdzie odkryto bogate złoża ropy naftowej.
Zupełnie inne oblicze USA, znane tym którzy tu mieszkają i zupełnie obce dla przyjezdnych. Być może udało mi się przedstawić panujący tu zamęt zamieszczając zdjęcia tak charakterystyczne dla powstających miast w szczerym polu. Nie mam zdjęć ludzi bo każdy tutaj jakby w ciągłym biegu zapracowany po same uszy. Kilka osób na stacji benzynowej ubranych było po „roboczemu” tak mężczyzni jak i kobiety. Oprócz paliwa każdy kupował jakieś kanapki, napoje, batony czekoladowe i tym podobne przekąski aby zjeść coś w biegu do pracy. Gdyby nie to, ze organizm ludzki wymaga kilka godzin snu na dobę to „tutejsi” nigdy nie przerwaliby pracy. Wir i zamęt dookoła udzielił się również nam. Czuliśmy się jakby w zupełnie innym świecie, innym kraju lub na innej planecie. Stagnacja gospodarki amerykańskiej i narzekania w prasie stanowią przeciwieństwo do boomu gospodarczego w północnej części Północnej Dakoty. Tutaj jest praca dla każdego tylko nie każdy chce ciężko pracować, ale to już jest indywidualnym podejściem do życia. Pracować i mieć czy narzekać na ciągły niedosyt gotówki, wybór należy do ciebie.
Czyżby w pogoni za pieniądzem można było mieszkać w pracy? Jeżeli ktoś decyduje się na mieszkanie w przyczepie kempingowej to miejsce jest obojętne. Zamieszkanie w miejscu pracy ma przecież wiele korzyści.
Nieoczekiwane centrum.
Rozglądając się dookoła po tym nierealnym świecie chciałam uchwycić każdą chwile tutejszego życia. Pomimo zmęczenia poczuliśmy się odprężeni bo wreszcie coś się zaczęło dziać. Gdyby ktoś nie uwierzył, ze to ciągle USA to proponuje podążyć z Sidney, MT przez Williston, ND do Grand Forks, ND aby na własne oczy zobaczył co ja widziałam. Wiem, ze to nie są folderowe zdjęcia i sama jestem zaskoczona, ze również i takie oblicze USA istnieje. Już chciałam schować aparat aby na własne oczy zobaczyć co mnie otacza ale na szczęście zwlekałam z podjęciem decyzji o skończeniu sesji fotograficznej bo nie mogłabym pokazać Wam, ze sławna blogerka i bardzo dobrze nam znana ma swoje miasto zupełnie blisko granicy z Kanadą.
W ciągłej pogoni za czasem nie mieliśmy czasu aby wpaść z niezapowiedzianą wizytą ale pocieszaliśmy się, ze następnym razem nie przepuścimy takiej okazji.
Gdy emocje zaczęły opadać i przez parę mil nic nie zwróciło naszej uwagi zaczęłam przygotowywać się do relaksu aby wziąć stery w swoje ręce gdy nieokiełznana słabość dopadnie kierowcę. Zaczęłam szykować podróżny jasiek który złośliwie wpadł pomiędzy tylne siedzenie a oparcie mojego fotela gdy raptem p. puścił kierownicę i przygniatając mnie pomiędzy oparciami przednich foteli chwycił aparat z tylnego siedzenia. Wgniótł mnie tak boleśnie, ze pisk sprzeciwu przed zmiażdżeniem mego ciała uwiązł mi w gardle. Zanim wygramoliłam się z niewiarygodnie niewygodnej pozycji było już po wszystkim.
- Mam! Udało się. Sprawdź jak wyszło. - p. cisnął aparatem fotograficznym na moje uda i z uśmiechem spoglądał przed siebie. Co za chamskie zachowanie jak można tak traktować najbliższą sercu osobę.
- Mogłeś złamać mi kręgosłup ty nieokrzesany, wulgarny potworze! - Wysyczałam jak jadowita kobra skrzyżowana z czarna pantera. Naprawdę bolał mnie prawy bok bo wygięłam się jak kobieta guma w cyrku. Wzięłam aparat który ciągle był włączony i nie bardzo wiedziałam o co chodzi brutalnemu neandertalczykowi. Byłam wściekła, tak od razu w ciągu jednej sekundy cały humor prysł jak kryształowy kieliszek rzucony na posadzkę.
- Rob zdjęcie! Szybko. - Wycelowałam obiektyw w kierunku palucha wskazującego mojego ukochanego i nacisnęłam spust. Wjechaliśmy do miasteczka które jak powiedział p. jest centrum geograficznym Ameryki Północnej.
- Gdzie tak pędzisz? Przecież mogłeś się zatrzymać albo zwolnić. - Wariat, pomyślałam. - Zarobisz mandat jak nie będziesz uważał. - Musiałam coś powiedzieć bo roześmiana paszcza p. świadczyła o jego zadowoleniu i nawet nie zdawał sobie sprawy, ze sprawił mi ból wgniatając mnie pomiędzy fotele. Jak mam się gniewać za coś co w sumie zrobił dla nas obojga tylko trochę koślawo.
- Tu nie ma policjanta w okolicy 100 mil, wszyscy są w pracy. - Policjanci tez są w pracy, pomyślałam sobie i włączyłam podgląd w aparacie.
Pierwsze zdjęcie (jego) było nieostre. Moje, to drugie okazało się jak należy.
- Amator. Ty nie potrafisz zrobić porządnego zdjęcia. Spójrz na moje. - Przed jego oczami w polu widzenia ustawiłam ekran aparatu. - Ucz się od mistrza. - Z nieukrywaną satysfakcją wycedziłam przez zęby. W tym samym momencie wyprzedził nas Szeryf.
- Ale mam czuja! - Powiedziałam z przejęciem. Gdy zobaczyłam jego tablicę rejestracyjną to pomyślałam, ze rzeczywiście znaleźliśmy się w innym świecie.
Tak to zupelnie inny swiat.
OdpowiedzUsuńAle przyznam sie, ze marzy mi sie zycie w przyczepie kampingowej tak na... dwa lata:)
Jak mowie o tym to Wspanialy puka sie w glowe i mowi "ty?? ty sie przeciez boisz muchy, a zycie w przyczepie to jednak okazja do poznania rowniez troche wiekszych zwierzatek".
Pozyjemy, zobaczymy:)))
To moze okazac sie bardzo ciekawym doswiadczeniem. Podrozowanie z przyczepa kempingowa daje poczucie wolnosci a dwa lata wakacji wydaje sie odpowiednim okresem:))
UsuńTe dwa lata sa mozliwe dopiero na emeryturze niestety:((
UsuńTak, jednak zawsze jest szansa:)
Usuńte pejzaże i klimaty na zdjęciach zupełnie takie, jakie znam tylko z filmów!
OdpowiedzUsuńBlog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Taka to juz jest ta Ameryka, pelna ciekawych miejsc tylko czasu brakuje aby poznac je wszystkie.
UsuńOgrom i bogactwo krajobrazow tego kraju sa zadziwiajace! Czlowiek w Europie nie jest przyzwyczajony do takich odleglosci, przestrzeni i pustki na drogach. Tu nie da sie zasnac z nudow za kierownica, zawsze pelno wspoluczestnikow ruchu. Weekendowy wypad i 30 godzin jazdy! W ciagu takiego czasu mozna by nasz kontynent w poprzek przejechac.
OdpowiedzUsuńChcialabym moc to kiedys osobiscie poogladac...
Tu rowniez sa miejsca gdzie piechota szybciej niz taksowka ale to tylko w duzych miastach. Jest ich doslownie kilka a cala reszta kontynentu to przestrzen w wielu miejscach jeszcze taka jak przed wiekami.
UsuńCzytałam o poszukiwaczach złota, ale o olejarzach nie miałam pojęcia. Dzięki;)
OdpowiedzUsuńRopa naftowa bardziej kojarzy sie z Kuwejtem niz z USA.
UsuńMoze to ulegnie zmianie w niedalekiej przyszlosci?
zaczne chyba podrozowac samotnie, z moim obojetnym na wszystko S nie mam szans na takie sesje :) artdeco
OdpowiedzUsuńSamotnie? Nie! Musi byc kompan w podrozy bo razem jest o wiele razniej i bezpieczniej. Kiedys mozna bylo pogadac z koniem a teraz do auta trzeba wsadzic oprocz walizki jakas bratnia dusze.
UsuńO! Take Ameryke mi pokazuj! :)
OdpowiedzUsuńPocztówkowy świat to ja sobie zobaczę na filmie reklamowym, ale nie po to mamy swoich ludzi za oceanem, żeby to samo oglądać na blogach, prawda? ;)
Twoi ludzie staraja sie jak moga aby uzupelnic stereotyp znany z ekranu TV.
UsuńPostaram sie nie zawiesc cie i od czasu do czasu pokaze tez ta inna strone od kuchennego wejscia.
Bardzo ciekawe i takie inne...
OdpowiedzUsuńTeraz plastyk a kiedyś drewno...
I wtedy ciężko pracowali i teraz też olejarze...
Inne materialy do tego samego celu. Obecnie zagospdarowanie terenu idzie sprawniej niz przed laty ale chaos wokol nowych miast jest chyba taki sam.
UsuńTak, inne kompletnie oblicze Ameryki - zaskakujące, ciekawe, w kurzu skąpane, znoju codziennym, pośpiechu i monotonii krajobrazu. Ataner - Wasze podróże maja wartosc wręcz edukacyjną - w telewizji takich rzeczy nie pokazują.Zresztą tam samo badziewie tylko!
OdpowiedzUsuńMiasto Sidney mnie oczywiście zainteresowało. Wiem też, że w USA jest drugie Melbourne. Jakie to wszystko na świecie podobne do siebie i niepodobne zupełnie zarazem!
I co będzie z tym szeryfem? Czyżby mandacik czy tylko pogadanka?
Świetne zdjęcia, bo na gorąco robione, reporterskie, pełne prawdy.
Pozdrowienia gorące zasyłam i ciepłe myśli do obojga szalonych podrózników!:-)))
Szeryf pognal swego stalowego rumaka w strone gdzie sa paczki i kawa. Nas zostawil daleko w tyle nie interesujac sie nami.
UsuńMozna dostac zawrotu glowy o ktore Sidney chodzi bo jest ich kilka:
Sidney, Arkansas
Sidney, Illinois
Sidney, Indiana
Sidney, Iowa
Sidney, Kentucky
Sidney, Maine
Sidney, Montana
Sidney, Nebraska
Sidney, New York
Sidney, Ohio
Sidney, Texas
Sidney, West Virginia
Sidney, Wisconsin
Pozdrawiam:)
Nie pociaga mnie TEN swiat... Mieszkac w przyczepie i pracowac od rana do wieczora, ogladac monotonna, zakurzona okolice...
OdpowiedzUsuńNie mam takiego zaciecia pienieznego, aby tak zyc...
Serdecznosci
Judyta
Czlowiek to dziwne stworzenie, mozna go spotkac w miejscach nie nadajacych sie do zycia. Posrod wiecznych sniegow i piaskow pustyni. Na bagnach i w wysokich gorach.
UsuńCoz za wspanialy gatunek!
Pozdrawiam:)
Wiaj Ataner.
OdpowiedzUsuńPionierskie miasto.Myślałam ,że już nie ma ich na świecie.Mieszkają tam pewnie "ludzie z żelaza" silni i uczciwi.Życzę im,żeby ich wysiłek dał im wiele.....
Pozdrawiam serdecznie:)
PS.Piszesz,żeby zobaczyś słońce w Seattle trzeba mieć wyjątkowe szczęście.Czyżby niebo było ciągle zachmurzone ,czy chodzi o położenie geograficzne.Słaba jestem z geografii:))
W Seattle ciagle pochmurnie, ot takie miejsce na ziemi. owszem maja kilka dni niby ze sloncem ale wiedziec kiedy one beda. W gorach niedaleko Seattle mozna znalezc elemanty lasu tropikalnego pomimo tego, lezy ono na granicy z Kanada. Dziwa tego swiata sa wspaniale!
UsuńPozdrawiam:)
a u nas takie dziury na drogach to norma !!! ale że chce Wam się tak jeździć no ! podziwiam ;-)
OdpowiedzUsuńNa starych nawierzchniach tutaj tez sa dziury lub nierownosci ale tam wszystko jest nowe.
UsuńCo do chcenia sie... to poki mozemy to nam sie chce.
Pozdrawiam:)
A mnie zawsze kamper kojarzył się z zieloną puszczą, nadmorską plażą, łąką nad jeziorem, strumykiem, potokiem - przygodą, urodą i naturą. A tam prowizorka i tymczasowość. Ale i to i to ludziom potrzebne
OdpowiedzUsuńMale przyczepy moga kojarzyc sie z wakacjami ale te olbrzymie amerykanskie bardziej przypominaja domy na kolkach niz pojazdy rekreacyjne. Niektore sa zaiste luksusowo wyposazone az pozazdroscic. Mieszkac zatem sie da bo i kuchnia i lazienka.
UsuńPozdrawiam:)
He he, a to mi niespodzianke zrobilas az sie usmiechnelam na widok tego miasteczka czy tez osady o nazwie hmmm mojego nicka internetowego! No prosze, a ja sobie ot taki zlepek slow zrobilam, a tu masz, jest juz takie slowo gdzies tam daleko w ameryce...
OdpowiedzUsuńale tak w ogole to bardzo niezwykla podroz! To miasteczko i jak ludzie zyja, to dla mnie szok, no coz... zycie bywa brutalne, a zyc trzeba wiec chyba nie ma co sie dziwic, ze tak wlasnie gdzies tam zyja. W pracy, w kurzu, bez rezydencji z ogrodami i calego wspanialego zaplecza socjalnego. Ciekawe jak dlugo tak mozna zyc?
Pozdrawiam :)
Widzisz jaka jestes slawna, nawet miasteczko w Ameryce nazwali twoim nickiem:)
UsuńWiesz, mysle, ze niektorzy ludzie czasami zyja w jeszcze gorszych warunkach. Praca przyciaga wielu ludzi, i dopoki beda mogli pracowac to bede tak zyc.
Miasto rozrasta sie w tempie blyskawicznym, aby ludziom ktorzy tam pracuja i mieszkaja zylo sie lepiej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wyglada ze poznalas wiele obliczy Ameryki a takze ze to cos co lubisz robic.
OdpowiedzUsuńNiestety ja z tych co jada tylko w miejsca "cywilizowane" a jesli w dzicze to tez w jakims sensie wygodna I zagospodarowana. Chce powiedziec ze lubie pobyc w naturze I z natura ale musi to byc zielen, gory, woda I wygodny domek wczasowy.
Serdecznie pozdrawiam z coraz goretszego Arkansas :)
Wiele ciekawych miejsc odkrylam przypadkiem zbaczajac z glownych traktow komunikacyjnych. Tak bylo i tym razem. Slyszalam o goraczce czarnego zlota w Dakocie to jednak nigdy nie bylo mi po drodze aby tam pojechac.
UsuńJestem bardzo zadowolona, ze zobaczylam to choc tylko powierzchownie.
Pozdrawiam:)
Dobrze, że zjechaliście z autostrady, bo mam okazję zobaczyć świat, którego nie znałam. Ludzie żyją tam w trudnych warunkach, ale mają pracę i pieniądze na życie, a może i więcej.Ja jednak nie potrafiłabym tak żyć. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWyzsze zarobki w tym rejonie pociagaja za soba wyzsze ceny na prawie wszystkie produkty. Niestety ciezko zarobione pieniadze ida tam jak woda. Paliwo na przyklad jest o 20-30 centow drozsze niz w innych czesciach stanu. Wszystko trzeba dowozic na "wczoraj" bo nie ma tutaj tak bogatej infrastruktury jak w ustabilizowanych miastach. Mnie tez nie odpowiada taki pospiech, ze az sie kurzy.
UsuńPozdrawiam:)
jak zwykle na świecie, pozdrowienia śle, ale już nie z Polski :) buziaki handbikerka.bikestats.pl
OdpowiedzUsuńRoznorodnosc tego swiata jest imponujaca. Nie wiadoma gdzie zostaniesz zaskoczona czyms co nie przyszloby ci do glowy.
UsuńPozdrawiam:)
Olejarze i łupkowcy (od gazu łupkowego) potrafią namieszać w naturze. W Stanach, przy ogromnych przestrzeniach takie działania mają szansę funkcjonować, ale nie wyobrażam sobie tego szaleństwa gęsto zaludnionych miejscach Europy. Ciekawe doświadczenie, dziękuję Ataner!
OdpowiedzUsuńPowierzchnia Europy (z rosyjska czescia) jest podobna do USA. Gdy jednak za Europe wezmiemy ta uprzemyslowiona jej czesc to takie szalenstwo jest nie do wyobrazenia.
UsuńPozdrawiam:)
To taki współczesny "dziki zachód"! I jakoś mnie nie dziwi ten pęd, bo człowieka zawsze gna w takie miejsca, gdzie nie jest "łatwo"!
OdpowiedzUsuńDziki zachod na dziko!
UsuńTo jakby poczatek nowego porzadku w tym rejonie.
Pozdrawiam:)