Z okolic Chicago będziemy podróżować do Denver długaśnym zestawem na 18 kołach. Przede mną 1000 mil oglądania znanej mi już drogi z innej perspektywy. Porównując wysokość to tak jakbym siedziała na dachu normalnego auta. Zapewne będzie widać o wiele lepiej ale nie spodziewałam się jakiś cudownych widoków bo podróżując przez Illinois, Iowa i Nebraskę niewiele będzie się działo.
Już sama podróż w takim dziwacznym pojeździe będzie atrakcją, najpierw jednak trzeba cały turystyczny ekwipunek pomieścić w kabinie ciężarówki. Zwykle podróżując naszym autem nie mamy problemu z miejscem dla namiotów, śpiworów, materacy itd. Nieduże kombi z łatwością połyka każdą ilość toreb, pojemników i wszechobecnych worków foliowych. Podczas pakowania się do auta zrodziły się obawy czy wszystko to pomieści się w zupełnie nieprzystosowanej do turystycznych eskapad kabinie „Siwego” jak nazwaliśmy nasz nowy dom na kółkach.
Nie obyło się bez ponownego przemieszczania pakunków ale w końcu cały majdan zabierany autem znalazł swe miejsce w ciężarówce i dało się siedzieć i spać ale co z jazdą? Potrzebowaliśmy chwilę wytchnienia zanim ruszymy więc pojechaliśmy do Dunkin' po kawę.
- I jak się czujesz? - Zapytałam gdy z dzioba przykrywki styropianowego kubka rozlała się po organizmie gorąca i słodka kawa.
- Nie wiem, jestem w szoku a najgorsze jest to, że dopiero najgorsze ma wkrótce nastąpić. - p. jakoś zmalał i nie tryskał wspaniałym humorem przed czekającymi nas wakacjami przepełnionymi niezapomnianymi wrażeniami. Jeżeli on miał obawy to co powiedzieć o mnie i moim strachu. Kolejnych kilka łyków kawy jakby przywróciło nam lepszy humor i nie mogliśmy odwlekać już dłużej naszego wyjazdu.
Tylko dlatego, ze Siwy jest pojazdem dla samotnika to drzwi pasażera otwierały się tak ciężko, ze musiałam wytężać swe mizerne muskuły aby je ruszyć z martwego punktu. Siwy ma tylko jedno łóżko na parterze i jest niższy niż inne. Gdy p. zajął się wypełnianiem papierów o których nie mam pojęcia ja zaczęłam walczyć z pasem bezpieczeństwa.
- Nie zapinaj go, przerzuć przez siebie i zablokuj, o tam na górze. - Wszystko tu inne i obce ale przecież auto-podobne. Posłuchałam i nauczyłam się wielu rzeczy zanim ruszyliśmy. Silnik się rozgrzał warcząc jak lokomotywa, jeszcze tylko kontrola wskaźników i ruszyliśmy.
Baza firmy ma dużo miejsca dla ciężarówek więc gdy wyjeżdżaliśmy z niej na ulice miasta doznałam wrażenia, ze wszystko jest za wąskie i na 100% nie zmieścimy się na jednym pasie ruchu. O skrętach, zakrętach i wywijasach gdy za nami 16 metrowa naczepa nie wspomnę bo okazałabym się panikarą. Na autostradzie było o wiele spokojniej i zaczęłam się przystosowywać do nowego życia. Gdy emocje opadły moje zainteresowanie ukierunkowało się w stronę łóżka. Trzeba przecież spróbować wszystkiego więc teraz kolej na drzemkę. W zamierzeniu krótka drzemka zamieniła się w długi sen na bardzo wygodnym łóżku. Szumiało i kołysało. Chłodne powietrze w sypialni pozwoliło mi zakopać się w pościel i słowne budzenie nie przynosiło skutku do momentu rękoczynów. Na parkingu p. na różne sposoby starał się przerwać moje bujanie w sennych obłokach.
- Tak to mogę podróżować! - Z zadowoleniem stwierdziłam gdy dowiedziałam się gdzie jesteśmy. Jakże mogłoby być inaczej gdy w czasie snu „pokonałam” 500 mil.
Jeszcze tylko kilka godzin i zatrzymaliśmy się na nocleg. Mogliśmy od razu paść bez życia na łóżko ale, że wakacje już oficjalnie rozpoczęte więc wypadałoby poszukać przygody. Na rano pozostawiliśmy sobie 200 mil więc zakotwiczyliśmy pod koniec Nebraski opodal Kolorado. Tuż obok Siwego polna droga skręcała za kępą drzew i przecież nie mogłoby być inaczej gdyby nasze stopy nie powiodły nas nią w nieznane.
Słońce barwiło świat na cudowną czerwień i spacer zapowiadał się bajecznie. Pośród łąk dotarliśmy nad małą rzeczkę podziwiając rosnące gdzie niegdzie kaktusy.
Nie mogę się nadziwić, że te ciepłolubne rośliny egzystują z powodzeniem w takim klimacie który srogimi zimami nie jednego zjadacza chleba może przerazić. Właziłam więc w pobliże klujących roślin nierzadko przez wysokie trawy. Węży się nie obawiałam bo było za chłodno dla zimnokrwistych jadowitych potworów.
Księżyc na niebie przypominał o śnie ale chcieliśmy poczekać aby słońcu nad horyzontem powiedzieć dobranoc. Kilka chwil relaksu w ciszy po podróży dość głośną ciężarówką uspokoiło mój system nerwowy.
Siedząc na fotelu pasażera czekałam aż p. poukłada materace tak aby nie przeszkadzały nam podczas snu.
***Wrzask obdzieranej ze skóry, oszalałej ze strachu Ataner podciął mi nogi i padłem na łóżko. Przed chwilą jeszcze bezpiecznie siedziała na fotelu wpatrzona w dal. Odwrócony tyłem do niej nie moglem pojąć co niebezpiecznego wydarzyło się tak raptownie. Prawie skręciłem kostkę w prawej nodze stawiając ją w nieodpowiednim miejscu, na małym pojemniku z kosmetykami, aby spieszyć z pomocą. Wyprostowana jak struna w wiolonczeli, Ataner wpatrywała się w prawe udo tak intensywnie, ze aż wydłużył się jej nos na pięc centymetrów. W uszach wibrowało górne „c” i cała ciężarówka drżała jak podczas trzęsienia ziemi. Dłonie miała skierowane w tą samą stronę co wzrok a palce wykrzywione tak jak to robią stuletnie czarownice rzucając zaklęcie w kamień. Dookoła wszystko jak przed dziewięcioma sekundami i nie zauważyłem zagrożenia życia. Nic się nie zmieniło.
Kleszcz! Kleszcz!
Ataner zapiała tak rozpaczliwie, że jeszcze żadna śpiewaczka operowa nie osiągnęła takich wysokich tonów. Jej krzyk przerażenia przeszył mą czaszkę nieznośnym poziomem decybeli aż przymknąłem oczy z bólu.***
Tak to odebrał p. a ja chyba podobnie jak przypomnę sobie tą sytuację. Po prawej nodze odzianej w czarne leginsy posuwał się przeogromny kleszcz. Boże jak ja nienawidzę insektów a kleszczy w szczególności. Na samą myśl, że powinnam wziąć to paskudztwo w palce prawie oszalałam. Z odsieczą pospieszył p. i to on po krótkiej i dramatycznej walce wreszcie zdjął go ze mnie. Z ciężko otwierającymi się drzwiami pasażera uporałam się bez przeszkód i wyskoczyłam z ciężarówki. Trzepałam po sobie dłońmi aby wytrząść z siebie potencjalnego, kolejnego kleszcza.
- Uspokój się kobieto, nie ma na tobie już więcej kleszczy.
- Skąd wiesz? Przeszukaj mnie dokładnie. - W panicznym strachu widziałam ich setki łażących po mnie. Po chwili uspokoiłam się bo nie było podstaw do paniki. Jeden takich olbrzymich rozmiarów płaski paskudnik wystarczył aby opuściła mnie ochota na sen.
podróż takim transportem możliwa tylko w Stanach:)))
OdpowiedzUsuńNie wiem jak duze sa ciezarowki w Europie ale na pewno wygladaja inaczej.
UsuńTaka okazje trzeba bylo wykorzystac i nie zaluje decyzji.
Pozdrawiam:)
Mam do Ciebie pilną sprawę.
OdpowiedzUsuńProszę napisz do mnie na E-mail podany w moim profilu.
Pozdrawiam Tadeusz
Moj drogi, juz ci wspominalam wczesniej, ze mozesz do mnie napisac tak jak kazdy inny. Moj adres jest tuz pod moim zdjeciem wiec nie wiem czemu sie ociagasz z ta pilna sprawa, po prostu wyslij email i po sprawie.
UsuńPozdrawiam:)
Pierwszy szok spowodowany roznica wielkosci samochodow przezylam jeszcze w Polsce. Jezdzilam maluchem, ktory miescil sie wszedzie, byl zwrotny i bardzo kompaktowy. Kiedys przyszlo mi zastapic w roli kierowcy kumpla, ktory sie napil. Wsiadlam do Thunderbirda i mialam wrazenie, ze nie zmieszcze sie do bramy. Moge wiec sobie wyobrazic, co czulas jadac nagle takim potworem. Nie wiem, czy ja bym sie na to odwazyla, nawet jako pasazer. Jak tym w ogole manewrowac z 16-metrowym ogonem w tyle? Ale ja z natury jestem strachliwa. Szacun, Ataner. Tez pewnie bym droge przespala, zeby nie widziec niebezpieczenstw. Czekam na wiecej! Mam nadzieje, ze wnetrze tez sfocilas.
OdpowiedzUsuńNie mam zdjecia wnetrza bo zapakowani bylismy niemilosiernie wiec nie bylo nawet jak zlozyc sie do zdjecia. Nie wielka to strata bo oprocz lozka to komfortu nigdzie nie zaznalam, fotel malo wygodny ale widocznosc dobra. Troche na siedzaco, troche na lezaco pokonalam odcinek do Denver i z powrotem. Wielkosc pojazdu przesadnie duza a waga z ladunkiem to 40 ton!!! To wlasnie mnie przerazalo najbardziej: jak zahamowac taka rozpedzona mase.
UsuńPozdrawiam:)
Kolega mi proponował taką wyprawę ciężarówą po Europie, ale tak długo się namyślałam, że on w końcu już przestał jezdzić na TIRach. Ale nie da się ukryć, że siedzenie w tej kabinie jest samą frajdą - włażenie do niej to może mniejsza radocha, ale za to widok przedni.
OdpowiedzUsuńGdy przed wielu laty przesiadłam się z "malucha, czyli fiata 126p do fiata Uno, miałam nieodparte wrażenie, że siedzę w ciężarówce, tak mi było "wysoko".
Czekam teraz na Twoje sprawozdanie z podróży, bo naprawdę świat lepiej widać z pewnej wysokości.
Kleszczy nienawidzę, wszelkiego robactwa też.
Miłego, ;)
Jako wycieczka to podroz ciezarowka byla interesujaca ale pracowac jako kierowca nie chcialabym za zadne skarby, no za duze skarby to tak:)
UsuńZ wsiadaniem i wysiadaniem byl cyrk na kolkach dopoki nie zostalam poinstruowana aby wychodzic w takiej samej pozycji jak wchodze. Chcialam wysiasc jak z osobowki i o malo co a przywitalabym asfalt twarza. Juz wiem, ze wychodzic trzeba pupa na zewnatrz.
Pozdrawiam:)
Niesamowicie wielka ta ciezarówka! Nie spodziewałam się, że to taki kolos! i co ma w srodku poza sypialnią? Chyba cały dom by sie tam zmieścił! Ale przygoda! Uch!
OdpowiedzUsuńA co do kleszczy, to już na nie zobojętniałam tyle tu tego pieroństwa po krzaczorach siedzi.A ja codziennie musze po kilka moim kotom usuwać.W naszym stadle, to mój mąz brzydzi się wszelkich insektów i ma bzika na punkcie kleszczy. Ja ze spokojem i opanowaniem podchodze do wszelkich owadów tudzież innych obrzydliwosci, bo cóż mogę innego?Ktoś usuwac to przecież musi - padło na mnie.
Piękne kolory ma ta łąka, po której sie przeszliscie!
Uściski gorące zasyłam dla dwojga szalonych podrózników a wszelkie kleszcze spróbuje czarami od Was odpędzić. Abracadabra - sio!!!:-))
Ta dla samotnika ma jedno lozko i szafki. Inne wyposazone sa w dwa lozka, lodowki i mikrofalowki a ci co spedzaja zycie za kierownica maja TV i inne cuda ale lazienki nie ma a szkoda. Az tak duzo przestrzeni nie ma w srodku czego spodziewalam sie zanim zerknelam do srodka po raz pierwszy. Jakos pomiescilismy sie na tyle dobrze, ze bylo dojscie do wyrka, nie musialam skakac z odleglosci:)
UsuńCzarow od dobrej Wrozki nigdy dosc wiec dzieki za te "kleszczowe".
Pozdrawiam:)
Jesteście niesamowici :)) A na tego kolosa trzeba mieć jakieś dodatkowe uprawnienia? W sensie prawo jazdy kategorii C ?
OdpowiedzUsuńFajny zwrot akcji w poście:) ukołysani zostajemy jazdą ciężarówki i szumem trasy, a tu budzi nas nagle Twój krzyk i nie wiadomo na początku, co się dzieje.
Tak, zwykly smiertelnik nie ma prawa zasiasc za kierownica takie powaznego sprzetu. p. zrobil zawodowe prawo jazdy sto lat temu gdy marzyla mu sie przygoda za kierownica i dlatego moglismy pojechac sami.
UsuńTrzeba probowac nowych doznan w zyciu aby nie zardzewiec.
Pozdrawiam:)
Skoro punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia a Twoj jest wysoki, wygodny I rozlegly, to relacje z wakacji bedziemy miec przednie, Ataner. Milego podrozowania :)
OdpowiedzUsuńTen rozlegly horyzont z siedzenia na pietrze skonczyl sie zanim rozpoczelismy prawdziwe zwiedzanie bo ciezki sprzet zostawilismy w Denver. Dalej tez mialam dobre widoki bo trafil nam sie duzy samochod zamiast malego. Bedzie o tym w kolejnym poscie.
UsuńPozdrawiam:)
Fajny środek transportu :)
OdpowiedzUsuńO.
Fajny przez dwie pierwsze godziny gdy emocje biora gore nad rozsadkiem.
UsuńPozdrawiam:)
Niezły początek zaiste..... Cóż to się będzie nadal działo na wysokościach? Czekam z utęsknieniem
OdpowiedzUsuńBardzo szybko zamienilismy wysoka ciezarowke na wysokie gory w Colorado gdzie kryla sie niespodzianka ale o tym juz niebawem.
UsuńPozdrawiam:)
Fajna wyprawa tą ciężarówką, niesamowitą zresztą, takich u nas nie ma!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nawet ta wczesne godzina, piękne widoki, wschody słońca są niesamowite co widać na twoich zdjęciach. Ale ciekawa jestem czy ten kleszcz był większy od naszych polskich kleszczy? Te nasze są strasznie małe jak kropeczki a Ty piszesz o wielkim, ciekawa jestem czy to strach ma wielkie oczy, czy kleszcze amerykański jest zdecydowanie większy?
Gorące uściski z Tokio :)
Strach ma olbrzymie oczy ale klamac nie moge bo p. zerka czasami na posty (taka domowa cenzura bo moje przygody to rowniez jego) wiec pisze jak bylo choc az mnie kreci w dolku aby dolozyc troche dramatu czyli ars poetica. Skubaniec czyli kleszcz byl duzy, cztery razy wiekszy niz w Polsce o japonskich kleszczach nic nie wiem. Jak przypomne sobie papier milimetrowy to mial 4x3mm i zasuwal jak maly samochodzik. Mam juz na karku pare lat i az tak latwo nie wpadam w paranoje ale ten kleszcz byl sprinterem z duza nadwaga i w porownaniu z kleszczami ktore widzialam to byl okaz. Musial miec przynajmniej kilka lat w ciagu ktorych odzywial sie doskonale.
UsuńNigdy takiego olbrzyma nie widzialam wiec dodatkowo wyobraznia zaczela dzialac. Posuwal sie w gore nogi i na mysl, ze mogl dotrzec tam gdzie zmierzal dostalam szalu. Wiadomo dlaczego:(((((
Serdecznie sciskam Wildrose z Tokio!!!
PS
Juz nigdy nie wyspie sie na wakacjach:)
Podziw mój dla P. za sam fakt ogarnięcia nie tylko stalowego potwora, ale także kleszcza ogromnych rozmiarów! :-))))
OdpowiedzUsuńTrudno bedzie w to uwierzyc ale jestem mu bardziej wdzieczna za uratowanie zycia bo kleszcz mogl byc nosicielem zapalenia opon mozgowych niz za wspaniala podroz wielka ciezarowka. Przezyc co niemiara od samego poczatku.
UsuńPozdrawiam:)
Ileż to razy gdy na autostradzie mijaliśmy naszym małym megankiem wielgachne tiry zastanawiałam się jak by to było zjeździć takim kolosem pół świata:) Zazdroszczę i podziwiam! Wrażenia pewnie niezapomniane-zwłaszcza dla kierowcy, który przesiada się z osobówki.
OdpowiedzUsuńA kleszczy też nienawidzę, chociaż ja nigdy nie miałam. Ale zdarzyło mi się wyciągać kilka, głównie z końskich pachwin;) Ochyda!
Ratowanie bezsilnych zwierzat z kleszczowej opresji to naturalna powinnosc czlowieka ale widziec to obrzydliwstwo na sobie to juz przerasta moja odpornosc na okropnosc!
UsuńTak samo jak podziwiam samoloty unoszace sie w powietrzu wbrew logice tak samo nie moge zrozumiec jak takie drogowe giganty nie sieja spustoszenia posrod otaczajacych je samochodow osobowych w miastach i miasteczkach. Osobiscie nie czuje sie na silach aby zasiasc za kierownica ciezarowki a podroz jako pasazer nauczyla mnie respektu dla nielatwej pracy zawodowego kierowcy ktory przez caly czas musi wrecz zgadywac co osobowki maja zamiar wyczynic na drodze.
Pozdrawiam:)
czyli te wakacje to takie przyjemne z pożytecznym ? coś trzeba było przewieźć ? i ciekawi mnie co tam wieźliście ????
OdpowiedzUsuńAby przezyc taka przygode p. musial zatrudnic sie na dwa tygodnie w znajomej firmie. Zostal zgloszony do ubezpieczenia itd itd. Nie mozna sobie wypozyczyc takiego sprzetu po to tylko aby przezyc przygode wiec gdy ja juz bylam na wakacjach p. byl w pracy.
UsuńCo wiezlismy? Przyznam, ze to nie zainteresowalo mnie na tyle aby zapamietac. Z reszta ten kawalek pracy traktowalismy jako zlo konieczne bo najwazniejsze bylo abysmy cali i zdrowi oraz bez wypadku wykonali obowiazki. Jedyne co pamietam to z ladunku to pudla z "czyms" na paletach.
Pozdrawiam:)
Witaj Ataner.
OdpowiedzUsuńMyślę,że należy wam się miano Odkrywców .
Opis przerażenia świetny.
Pozdrawiam serdecznie:))
Odkrywcow? Tak, niech tak bedzie bo wlasnie odkrylam w sobie nowe zloza ukrywanej gdzies sily aby zniesc poddenerwowanie kierowcy w czasie jazdy do Denver. Gdy ja zasiadlam za kierownica osobowego auta wszystko wrocilo do normy.
UsuńOdkrywcy pozdawiaja serdecznie Tenie:)
Rzeczywiście niezły początek, pod każdym względem :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszych wrażeń zarówno wam, jak i czytającym, w tym sobie.
Wakacje w naszym przypadku to wariacje a przede wszystkim dobra zabawa, dzialo sie, oj dzialo o czym bedzie w nastepnych postach.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
No to sie nie dziwie, że przestraszyłaś się, bo polski kleszcz jest paskudny jak mu sie czlowiek dobrze przyjrzy ale jako, że malutki to nie widać tych jego szczękoczułek czy jakoś tam... ale jak on jest dużo większy, to i ja bym zawału dostala! Brrr....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zdolnosc do przesady u kobiet jest powszechnie znana ale i tak przesadzamy mniej niz wedkarze wiec zapewniam, ze byl duzy. Nawet nie chce poogladac zdjec kleszcza w zblizeniu w zupelnosci wystarczy mi jego widok z daleka.
UsuńPozdrawiam:)
Na kleszcza najlepsze kleszcze!
OdpowiedzUsuńJak juz zassaja to wtedy tak.
UsuńA czy kleszcze maja kleszcze?
Pozdrawiam:)
Kleszcze maja, jak potrzebuja, kleszczyki do paznokci zwane cążkami.
UsuńCiesze sie, ze natrafilam na Twoj blog:) Bede zagladac tu z sentymentem... gdyz przez 8 lat mieszkalam w Chicago:) Pozdrawiam Cie !
OdpowiedzUsuńWitaj w mych skromnych progach.
UsuńO samym Chicago u mnie niewiele ale o innych miejscach to tak. Mieszczuch ze mnie od urodzenia ale od pewnego czasu ciagnie mnie do natury i wole pola i skaly niz mury.
Pozdrawiam:)