Nawiązaliśmy kontakt internetowy i na kilka tygodni przed wylotem z Chicago zamówiliśmy rewelacyjny kalendarz z własnoręcznym odbiorem w Fairbanks.
Spotkaliśmy się w restauracji znajdującej się tuż obok naszego hotelu. Gdy walczyliśmy z hostessą o miejsce na obiad Susan przybyła na miejsce spotkania i spokojnie czekała na wynik pojedynku. Chcieliśmy zasiąść przy stole ale w tej sali nie było odpowiedniego więc p. wskazał paluchem drugą salę gdzie stolików było przynajmniej osiem. Wszystkie wolne. Bardzo niechętnie ale pani wyraziła zgodę na usadzenie nas w innej sali. Rozumiem, że kelnerkom nie chce się chodzić daleko od kuchni ale w restauracji konsument rządzi do pewnego stopnia. Gdy przechodziliśmy tam gdzie nam się spodobało spotkaliśmy zaproszonego gościa.
Spotkanie w restauracji obok naszego hotelu zaaranżowała Susan. Dla nas wielka wygoda a jej też było "po drodze" aby właśnie tam się z nami spotkać. Po krótkiej wymianie uprzejmości zabraliśmy się za wyszukanie dania dla każdego z nas. Poszło składnie i nawet nie wiadomo kiedy my skończyliśmy nasz obiad a Susan swoje lekko opóźnione śniadanie, artyści mają swój rozkład dnia i pierwszy posiłek po południu wcale nas nie zaskoczył.
Aby nie siedzieć i pozwolić jedzeniu na zalegiwanie w brzuchu poszliśmy na krótki spacer po Pioneer Park gdzie trwały przygotowania do obchodów Halloween. Popatrzcie jakich przemyślnych sposobów używano aby atmosfera niesamowitości i strachów nabrała na sile wyrazu. Rozsypywano nawet piach na asfaltowych dróżkach mini miasteczka i zapewne gdy wszystko zostało zapięte na ostatni guzik to przebrana osoba za czarownicę nabierała stu procentowej autentyczności. Kilka zdjęć musi wystarczyć na potwierdzenie tym bardziej, że wszystkie pawilony były zamknięte i ekspozycje nie były dostępne dla zwiedzających.
Wprawne oko Susan uchwyciło co niewierne żony skrywają w zakątkach duszy. Zdradę niewiernej małżonki.
Pozowanie do zdjęć czasami wymaga poświęcenia i gdyby ktoś nie wierzył w to stwierdzenie niech popatrzy na nasze uśmiechnięte twarze pomimo tego, że wiekowe zęby parowej koparki nie były specjalnie stępione aby było nam wygodniej.
Susan skonsultowała z nami nasze plany na następny dzień i doradziła kąpiel w gorących żródłach oraz wizytę w lodowym muzeum. Kolejny post zatem będzie rozgrywał się w Chena Hot Springs.
Każdy może odszukać Susan na własną rękę ale ułatwiam to zadanie podając adres jej bloga;
http://susanstevenson.com/blog/
Alaska - uwielbiałam ten serial ;-) ciekawe życie prowadzicie
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać następnych relacji
pozdrawiam
Mój serial pod tytułem Alaska w przeciwieństwie do wersji telewizyjnej trwał bardzo krótko ale wycisnę z niego jeszcze kilka odcinków.
UsuńPozdrawiam:)
Allle fajny kolor wlosow! :))
OdpowiedzUsuńAlle fajne dziewczyny :))
UsuńPantera - po cichutku przynam ci się, ze nazwaliśmy ją naszą czerwoną zorzą. Kolor włosów odlotowy i bardzo do Susan pasuje.
Usuńsonic - dwie nimfy i gaduły :)
No, fajna baba! A gdzie jej blog? Coby się pogapić?
OdpowiedzUsuńZaraz wyśle do Susan emaila czy wyrazi zgode na zamieszczenie linka do jej bloga.
UsuńPozdrawiam:)
Dzięki!
UsuńNo właśnie, daj kochana namiary na jej blog, hycniemy od niej do Ciebie i z powrotem. Urocze spotkanie dwóch artystek!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam autoryzacji ale wpadnij do mnie za chwile moze bedzie dopisek z adresem jej bloga.
UsuńJak widać na zdjeciech spotkanie było bardzo udane i bardzo mile je wspominam.
Pozdrawiam:)
Chętnie bym zajrzała na bloga Suzan!Ale sobie fajnie razem pochodziłyście!:-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!:-))*
Jeśli Susan wyrazi zgode to zaraz zamieszcze adres jej bloga abyś mogła podróżować po Alasce.
UsuńPogoda była dość paskudna ale aura zadowolenia i radości rozproszyła otaczającą nas siną mgłę.
Pozdrawiam:)
Fajnie jest spotkać kogoś, kogo się lubi i ceni za coś... z kim się koresponduje i nadaje na tych samych falach :)
OdpowiedzUsuńFajne dziewczyny na zdjęciach, kolega z rogami czy bez - też,
wszystkich serdecznie pozdrawiam :)
No nie byłabym sobą gdybym nie poszukała blogu i Tej Susan. Znalazłam, jestem pod wrażeniem, świetne zdjęcia robi! Brawo!
OdpowiedzUsuńTaką właśnie Ciebie cenię, zdecydowaną, pewną siebie i przede wszystkim inteligentną.
UsuńOd pierwszego "Hi" czułyśmy się jakbyśmy były kumpelkami od dziesięciu lat. Tak bezpośredniej osoby dawno nie spotkałam od wielu lat.
Zyczę wszystkim choćby takich dwudziestu znajomych:)
Gratuluję, że poszukiwanie zaowocowało strawą dla ducha bo przecież ty również jesteś cała foto na codzień i w każdej sytuacji gotowa aby wyjąć sprzęt z zanadrza i cyknąć super zdjęcie.
Pozdrawiam:)
Też tak myślę, że nadajemy na tych samych falach :) Niejedną kawę i niejedną fajkę byśmy razem wypaliły gdzieś pod rozgwieżdżonym niebem i do rana przesiedziały wymieniając informacje o życiu :)
UsuńUściski ;)
Z wielką przyjemnością:)
UsuńSiedząc wygodnie na kanapie wędruję z Wami i poznaję Alaskę!!!! Suzan od razu przypadła mi do gustu, zwłaszcza jej złoty łan na głowie, który jest marzeniem chyba każdego malarza!
OdpowiedzUsuńZ zaległych postów, opis czarownicy z przychówkiem zrobił na mnie wielkie wrażenie, chociaż bardzo głośno cały czas się śmiałam! ;)))
Wybrałaś bardzo dobre miejsce do obserwacji z którego wszystko dokładnie widać. Zabierzemy Cię nie tylko na Alaskę ale również na inne kontynenty bo podróż bez ciebie jest po prostu niemożliwa. Już od samego początku mojego bloga jest dla ciebie miejsce w naszym pojeździe na jeszcze jedną osobę, Joter z nami z przygodami.
UsuńPiszę o dobrym miejscu do obserwacji bo mnie nie było wtedy do śmiechu, teraz to co innego sama śmieję się razem z tobą.
Pozdrawiam:)
Blog Susan świetny, ale i Twoje wieści z Alaski są bardzo ciekawe. Miłe i udane spotkanie miałyście. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSusan to filar blogosfery wspierający się wspaniałymi zdjęciami. Spotkanie miłe ale zbyt krótkie.
UsuńPozdrawiam:)
Czekam, czekam spokojnie na kolejne relacje z Alaski - możesz przeciągać, ile się da:)
OdpowiedzUsuńKolejny odcinek już kiełkuje w głowie a na blogu pojawi się w weekend.
UsuńPozdrawiam:)
Poczekam spokojnie:))) U mnie pada śnieg:))))
UsuńWszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet:))))
UsuńArteńko, wzajemnie:) Wszystkiego najpiekniejszego kazdego dnia.
UsuńBuziaki:)
Chetnie zajrzę do Suzan bo uwielbiam poznawać USA oczami blogerek,Twoje posty ostatnio czytałam mojej córce,była zachwycona i wiem,że sama teraz zagląda i podczytuje jak wygląda jej wymarzona Ameryka:)A za relacje z Alaski to Ci bardzo,bardzo dziękuję....zaczytuję się pasjami:)
OdpowiedzUsuńJej blog to jak wyrafinowany przewodnik po Alasce. Życzę miłych wrażeń.
UsuńPozdrawiam:)
Alaska działa na moja wyobraźnię do czasu gdy oglądałem serial "Przystanek Alaska"
OdpowiedzUsuńTak sobie ją wyidealizowałem
Pozdrawiam
Krajobrazy jak z bajki, trudno wyobraźić sobie bardziej dziką przyrodę. Życie jednak w tym odległym zakątku jest wyjątkowo trudne o czym napiszę oddzielny post.
UsuńPozdrawiam:)
Thank you for sharing my blog with your readers. It was a pleasure to meet you both and I enjoyed our day in Pioneer Park! I hope you'll come back again soon!
OdpowiedzUsuńSusan
Some of our friends found you using Google, you are so famous that; "Susan, Fairbanks, blog" shows you as first. Unfortunately we do not plan next visit this year. What will bring future we don't know.
UsuńIt's so nice to have you all the time right here without flying to Fairbanks.
Thinking about you:)
Życzę Wam wielu jeszcze wspaniałych kontaktów, tym bardziej gdy udało się relacje w sieci zamienić na real! :-)))
OdpowiedzUsuńSusan to zupełnie naturalna osoba bez specjalnego szpanu i udawania kogoś innego niż jest w rzeczywistości i dlatego wszystko poszło ładnie i składnie. Przede wszystkim jej blog pokazuje ją bez odrobiny kłamstwa. Sieć i real w tym przypadku nie różniły się nawet odrobinkę.
UsuńPozdrawiam:)