To chyba kraina niedowiarków. Wszędzie indziej są tablice reklamowe a biznes znajduje się gdzieś na uboczu. Tutaj jest inaczej; jak nie zobaczysz to nie uwierzysz bo wypożyczalnia wszelakich pojazdów jest przy samej drodze aby każdy mógł ją zobaczyć. Przy okazji poznajesz cały inwentarz i jak nie widzisz takiego pojazdu który chciałbyś wynająć to nawet nie musisz się zatrzymywać.
Jak mieszkać blisko drogi to tak aby dom było widać z daleka i nawet ostro zamroczony kierowca nie będzie miał problemu z dojazdem do domu bo nie ma ogrodzenia a jak minie podjazd to nic się nie stanie. Zatrzyma się na chałupie albo na drzewach rosnących za domostwem.
Temu mieszkańcowi udało się albo chciało się wykarczować tyle lasu aby zamieszkać z daleka od drogi i zmieścić jeszcze ciężarówkę.
Kramy przydrożne powinny stać blisko przejeżdzających czyli tutaj nic dziwnego. Kilka zaskakujących i dziwnych rzeczy dowiedzieliśmy się od Susan podczas naszego krótkiego spotkania. Nie mieliśmy zamiaru wypytywać jej o trudy życia na tym odludziu ale jedna rzecz przeważyła, że zadaliśmy kilka niewygodnych pytań i o dziwo otrzymaliśmy odpowiedź zupełnie naturalną.
Zainteresowała nas studnia w centrum miasta przy której kilka aut brało wodę do zbiorników różnej maści i wielkości. Akurat nie byłam przyklejona do aparatu fotograficznego i zanim wróciliśmy w to samo miejsce aut już nie było. Studnia pozostała i pytanie; po co?
50% populacji Alaski mieszka w Anchorage a cała reszta w zakątkach tak odległych, że elektryczność, telefon i bieżąca woda to zupełnie nieznany rarytas. Infrastruktura poza miastami nie istnieje i jak wspomniała Susan wiele domostw musi na własną rękę dbać o opał, świeżą wodę do picia i całą resztę aby przeżyć. Nawet ci którzy dojeżdzają do pracy do miasta a mieszkają poza nim od czasu do czasu muszą się umyć. Z pomocą przychodzą władze miasta które jak przed wiekami dotują łaźnię miejską. Szokujące ale prawdziwe. Bardziej cywilizowani zapisują się do klubów fitness aby nie koniecznie stać się kulturystami ale żeby mieć dostęp do pryszniców.
Słuchaliśmy tych opowieści z lekkim niedowierzaniem ale co kraj to obyczaj więc nie mieliśmy podstaw do zaprzeczenia tego, że; kilku znajomych naszej rozmówczyni zbiera deszczówkę aby w niej kąpać dzieci i siebie samych.
Życie na Alasce nie jest łatwe i nie dla wszystkich. Od razu napiszę, że nie widzę siebie w tym kraju. Przyjechać pooglądać owszem ale spędzić tam całe życie to nie.
Nasz pobyt przypadł na martwy sezon i aż trudno uwierzyć, że istnieją miasteczka zamknięte na klucz gdy ilość turystów zmniejsza się drastycznie. Dosłownie na klucz i nawet okna są zabite dechami.
Opowieści mogą nie być wiarygodne bo czasami ludzie opowiadają historie wyssane z palca ale gdy słowa są poparte zdjęciami to trzeba uwierzyć.
Alaska to chyba jedyny Stan gdzie kierowcy jeżdzą poniżej dozwolonej prędkości. Po chwili zastanowienia doszliśmy do wniosku, że to nie dlatego, że kierowcy tam są wyjątkowo oszczędni i jeżdzą wolno bo wtedy auto mniej pali ale ze względów bezpieczeństwa.
Nie jeden mieszkaniec zapewne przeżył zderzenie z łosiem i do dziś oczy ma dookoła głowy aby coś podobnego nie wydarzyło się ponownie. Wielkie zwierzę na wysokich nogach w razie zderzenia wpada do środka auta nad maską stanowiąc poważne zagrożenie życia kierowcy i pasażerów. Nam udało się uniknąć spotkania na asfalcie z tym niebezpiecznym gatunkiem całe i zdrowe zwierzęta umknęły do lasu a my odetchnęliśmy z ulgą.
Spokojnie przemierzaliśmy gościnne przestrzenie bacznie przyglądając się okolicy.
Przylecieliśmy na Alaskę po sezonie turystycznym i zarówno przed sezonem głównych atrakcji jakimi są wyścigi psich zaprzęgów. Śniegu jeszcze było niewiele ale przygotowania do zawodów trwają cały rok. Gdy nie ma białej pokrywy aby używać sań do treningu zmyślni właściciele psów zaprzęgli je do quadów aby nie wypadły z formy.
Alaska kusi i nęci. Jest tak daleko od tętniących życiem wielkich miast, że wieści o niej jest mało i wydaje się zapomniana przez pospolitego Kowalskiego. Dla turystów z grubym portfelem otwiera swe przeurocze i prawie niedostępne zakamarki. Na tłumach nikomu tam nie zależy i wypożyczonym sedanem daleko nie zajedziesz bo asfalt kończy się niedaleko na północ od Fairbanks i dalej droga to podróż na własne ryzyko. Najłatwiej i najszybciej można poznać ten zakątek świata podróżując małym samolotem bo dróg w zasadzie brak. Powierzchniowo to 1/5 całej reszty USA i życia by brakło na zwiedzanie takiej przestrzeni konno lub na piechotę.
Nas nie było stać na przelot do Prudhoe Bay i zanurzenie stóp w lodowatym Morzu Beauforta.
Alaska to koniec świata a przynajmniej koniec USA. Kilkadziesiąt kilometrów dzieli ją od Rosji i stanowi dobrze strzeżony przyczułek przed inwazją ze wschodu. Jawnych baz wojskowych jest ... dużo aby nie napisać bardzo dużo. Tych nie zaznaczonych na mapach jest jeszcze więcej i może dlatego turystycznie ląd ten jest niedostępny a mapy Alaski na Alasce nie uświadczysz.
Pomimo wielu niedogodności które czekają na nowo przybywających miejsce to kojarzy się z osiągnięciem drugiej strony tęczy i rajem na ziemi. Powstają nowe biznesy i umierają tak szybko jak powstały.
Noce jednak były pogodne czego nie zapowiadały chmury towarzyszące zachodowi słońca.
Liznęłam tylko odrobinę tego co można zobaczyć na Alasce ale zapraszam na blog Susan Stevenson pod nazwą Living in Alaska bo tam znajdziecie informacje z pierwszej ręki i tyle zdjęć, że poznacie Alaskę tak dobrze jak swoją okolicę.
****
It's a little bit of what we have seen in Alaska but I invite you to Susan Stevenson's blog under the name "Living in Alaska" because that's where you will find first-hand information and images so that you will know Alaska as well as your own neighborhood.
Zapomnialam na śmierć napisać o przeżytym pierwszy raz w życiu trzęsieniu ziemi. Zatrząsł się pewnego wieczoru cały hotel a my zamarliśmy w przestrachu. Nie było to bardzo silne trzęsienie ale wywarło baaardzo silne wrażenie!!! Kiedyś może jeszcze o tym napiszę.
Chocby ze wzgledu na sam klimat, Alaska dla mnie odpada. Zapewne jest tam jakies lato z temperaturami jak u nas w zimie, ale jest tez noc polarna, a co najmniej dzien drastycznie za krotki. Ciekawe, czym kieruja sie tamtejsi osadnicy, ze w ogole chcialo im sie tam zamieszkac. Maja przeciez wolny wybor, moga przeniesc sie do cieplejszych stanow.
OdpowiedzUsuńI jeszcze ziemia sie trzesie! No nie! :)))
Nie znam odpowiedzi na te oczywiste pytania bo wydaje mi się, że każdy chce mieć lepiej i wygodniej w życiu. Takie jest moje podejście do uciekających jak dziki królik dni ale są też inni na tym padole którzy najwidoczniej czerpią przyjemność ze znoju i niebezpieczeństw jakie niesie życie na zupełnym odludziu. Nie dość, że sami skazują się na taki styl życia to przecież dzieci wychowane pośród drzew i krzewów wyrosną na lekko niedopasowanych do 21 wieku. Traperami zostaną wspaniałymi ale niczym więcej. To jest temat jak rzeka i braknie nam czasu aby go przedyskutować i zrozumieć dobrowolny wybór mieszkania na Alasce.
UsuńPozdrawiam:)
Po podrózach po nazbyt upalnej Australii, po zaprawie jaką jest trudne zycie na polskiej wsi mysle, ze dałąbym radę zamieszkać takze na Alasce. Bo człowiek da radę przystosować sie do kazdych okolicznosci, gdy musi albo gdy chce. Bylby miał obok siebie kogoś bliskiego, byleby miał w sobie chęć przeżywania kolejnych przygód i uczenia sie zycia na własnej skórze. Ta Alaska, choc tak siermiężna i wymagająca hartu ducha oraz ciała, oferuje coś, co jednoczesnie zachwyca, ale i przeraża - zycie w zupełnej bliskosci z natura, całkowitą zaleznośc od niej, niezmierzone odludzia, boskie widoki, czyste powietrze, ciszę i spokój.
OdpowiedzUsuńDziekuję Ci Ataner za ciekawy opis podrózy oraz wspaniałe zdjęcia tamtejszych dzikich krajobrazów i innych widoków - te góry na widnokręgu, ta zorza, te łosie, te drewniane chatki - to uczta dla duszy osiadłej (póki co!:-)) wędrowniczki takiej, jak ja!:-))***
Ekstremalne klimaty mnie odstraszają. Urodzona i wychowana w Polsce mam jakby zakodowaną barierę przed upałami i zimami jak z zamrażarki. Może gdybym była Aborygenem to upały byłyby dla mnie czymś tak oczywistym jak cztery pory roku w Europie. Życie każdego z nas doświadcza i początek prostej drogi wielokrotnie staje się krętą dróżką więc świadome utrudnianie sobie przetrwania jest dla mnie obce.
UsuńUcieczka od zgiełku aby odnaleźć się i swą duszę jest wskazana ale gdy trwa zbyt długo to cisza aż wrzeszczy do ciebie z każdego miejsca i kukułkę na drzewie z chęcią chciałabym zastąpić tą z zegara ściennego. Wszystko trzeba zbalansować aby było korzystne dla nas ale czy to nam się udaje trudno ocenić.
Pozdrawiam:)
Alaska jest piękna i dzika. Gdybym tam mieszkała, pewnie uciekłabym stamtąd. Chociaż... Kto wie...Bardzo ciekawie opisałaś Waszą wyprawę. I te zdjęcia... Czuję się tak, jakbym też była na Alasce:)))
OdpowiedzUsuńAlaska jest jak piękna modelka zachwyca swym wyglądem, powala na kolana ale jest bardzo jednostronna i pokochanie jej wymaga wielu poświęceń. Drugi raz tam zapewne nie pojadę bo jest jeszcze tyle do zobaczenia, że muszę ostro brać się do roboty aby zarobić na kolejną wyprawę:)))
UsuńPozdrawiam:)
Za zimno dla mnie, nie lubię nawet gorące źródła by mnie nie zachęciły. :) Ale odkrywać dowiadywać się poznawać warto a to wszystko dzięki temu że się dzielisz tym co poznawaliście :).
OdpowiedzUsuńTak bym chciała; mieć konto pełne dolarów i wydawać je na podróże a potem pisać o nich aby komentarzy była setka!
UsuńPozdrawiam:)
Nie dla mnie to miejsce do zamieszkania. Nie wyobrażam sobie życia bez bieżącej wody i na takich odludziach. Zobaczyć tak, oczywiście, bo jest tego warte. Zorza polarna przede wszystkim, ale i ona była widoczna w Polsce w marcu tego roku. Z pewnością nie tak piękna jak na Alasce, ale była :)
OdpowiedzUsuńSą miejsca bardzo specyficzne które można kochać lub je zupełnie ignorować. Do nich należy Alaska można pokochac jej przyrodę ale nie warunki egzystencji króre praktycznie nie uległy zmianie od czasów gorączki złota.
UsuńTo była nie lada okazja ale kto widział to zjawisko?
Pozdrawiam:)
Puszczam Ci linka, mam nadzieję, że będzie działał :)
Usuńhttp://www.dziennikzachodni.pl/artykul/3789889,efektowna-zorza-polarna-nad-polska-17-marca-zdjecia-wideo-zobaczcie-zorze-nad-slaskiem,id,t.html
Niesamowite miejsce dla ... no własnie, dla kogo? Ja pewnie podobnie do Ciebie, pojechałabym tam na jakiś czas, a potem z radościa wróciła do cywilizacji ;)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia, dużo informacji, o ktorych nie mamy pojęcia, nawet po obejrzeniu znanego serialu ;)
Blogu Susan czytać nie będę, bom za mało kumata w inglisz :(
Z oglądania zdjęć też można dużo się nauczyć i dodatkowo mieć przyjemność. Susan prowadzi blog od wielu lat i takich widoków Alaski nigdzie nie znajdziesz w jednym miejscu. To istną skarbnica wiedzy o tym Stanie.
UsuńByłam i widziałam, drugi raz pojadę za kilka lat jeżeli przyjdzie mi taka ochota ale nie wcześniej.
Pozdrawiam:)
Współczuję przeżycia trzęsienia ziemi, to nie jest przyjemne, ale można sie przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńA co do Alaski, no jak widać życie nie jest tam łatwe i lekkie, raczej dla amatorów takich miejsc, albo z konieczności. Ale i tak gdybym miała wybrać miejsce na ziemi do życia to nigdy w takim klimacie. Z wielu ograniczeń (choćby ta woda bieżąca) człowiek nie zdaje sobie sprawy, niby Ameryka, a jednak...
Zdjęcia natomiast piękne i widoki ciekawe, ale tylko na wakacje :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Współczuję ci bardzo, że musiałaś się przyzwyczaić do trzęsień ziemi ale wyboru za bardzo nie masz. Ja omal nie umarłam z nagłego panicznego strachu. Zatrzęsło porządnie ale bez powtórek, raz a dobrze ale wystarczyło mi do końca krótkiej i nerwowej nocy.
UsuńBez żalu zamieniłabym Alaskę na uroczą plażę z palmami gdzie opodal wodospad lekko szumi.
Pozdrawiam:)
Ja zachwycona jestem, to klimat dla mnie i ta siermiężność mnie zachwyca i kąpiel w łaźni mi niestraszna. Nie wiem czy chciałabym tam mieszkać ale marzyć o Alasce na pewno będę.
OdpowiedzUsuńMarzenia są cudowne ale jak wyobraziłam sobie siebie w korycie z niezbyt świeżą wodą albo jak wciskam się do beczki po śledziach aby być piękną i powabną to od razu ochota na Alaskę mi mija i widzę cowboyów ze sterczącymi na zewnątrz nogami w butach podczas kąpieli. Raz kiedyś można dla zabawy ale żeby tak na zawsze? Jak ty wolę pomarzyć.
UsuńPozdrawiam:)
Alaska jest fajna, bez tego zadęcia i snobizmu. szkoda tylko, ze zimna, tego nie znoszę. Wiele lat temu ogladaliśmy serial o Alasce, dla mnie miodzio :). A propos zorzy polarnej, to można było ją podziwiac niedawno na wybrzezu, tak podano w tv, nawet byla fota!
OdpowiedzUsuńTaka właśnie jest tamta okolica, zimne zimy krótkie lata z komarami jak wróble i gdyby nie cudowne widoki to nikt by tam nie pojechał nawet na krótką chwilę. Jednak każdy może znaleźć tam coś dla siebie i spróbować szczęścia.
UsuńPozdrawiam:)
Jak to dobrze, że dzięki Tobie ( i nie tylko ), można poznać nieznane lądy, ludzi, zjawiska, krainy! Rzadko kto może się wypuścić w taką ekspedycję. Tym większa radość z dreptania po Twoich śladach, nawet wirtualnych! :-))))
OdpowiedzUsuńPrzygotuj się na przygody bo nigdy nie wiadomo gdzie mnie poniesie:)) Internet ułatwia podróżowanie i dlatego zabieram cie na kolejne zwariowane wakacje w Utah i Arizonie ale o tym już niebawem.
UsuńPozdrawiam:)
Przepiękna wycieczka:) Kiedyś miałam propozycję płynięcia jachtem przy Alasce, ale przelot stanowił tak duży koszt, że nic z tego nie wyszło:) Udanego planowania następnych wojaży:)
OdpowiedzUsuńWszędzie kasa i kasa, za wszystko trzeba płacić i jak nadmieniłaś słono:((( Trzeba nieźle pogłówkować żeby zobaczyć jak najwięcej i nie zbankrutować pierwszego dnia podróży.
UsuńPozdrawiam:)
Thank you for visiting my blog. Links are pure fun.
OdpowiedzUsuńDzisiaj czytałem o rosyjskim pomyśle na trans światową autostradę. Właśnie ma biec przez Fairbanks
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Jak na pierwszego kwietnia to całkiem dobra próba wypuszczenia nas w maliny:))))
UsuńJeżeli to prawda to proszę potwierdź to jutro bo dzisiaj nikt nie uwierzy.
Pozdrawiam:)