1
piątek, 12 sierpnia 2016
Co widzi krasula gdy po wzgórzach hula.
North Dakota (Dakota Północna) jest trochę nijaka. Brak zabytków nawet w skali północno amerykańskiej gdzie zabytkiem jest nawet rupieć ze strychu prababki. Brak krajobrazowego szaleństwa i brak historycznych wybryków którymi może poszczycić się jej południowa siostra czy Wyoming.
O tym, że nic nie ma w Dakocie Północnej już wiecie ale zawsze przecież coś tam jest. Będąc sprawiedliwą wspomnę o ropie naftowej której intensywne wydobycie fatalnie odbiło się na wizerunku sennej Dakoty. Powstające szyby wiertnicze i pompy zupełnie nie pasują do krajobrazu. To moje zdanie na ten temat ale bogacenie się Stanu to jakby priorytet w drodze do dobrobytu. Żeby nie było tak zupełnie nic to pomysłowi mieszkańcy uatrakcyjniają swój Stan bez charakteru. Prerią można zachwycić się na chwilkę ale bardzo surowy to teren. Zimą jest przeraźliwie zimno a stolica Bismarck notuje rekordy poniżej zera. Latem natomiast preria nagrzewa się jak żelazko z zepsutym termostatem. Upał wzrasta z godziny na godzinę i najcieplej jest około piątej po południu.
Aby podróżujących jakoś rozerwać to przy autostradzie I-94 powstają nie lada atrakcje. O największych rzeźbach z metalu pisałam już wcześniej tutaj. Teraz przyszedł czas na krowę. Tak, oto właśnie krowa może być atrakcją bo jak wyglądają dinozaury to każde dziecko wie ale czy naprawdę mleko pochodzi z fabryki?
W mieście New Salem na wzgórzu stoi sobie Sue. Pomnik krowy rasy Holstein. Kilka razy mijaliśmy Sue bez szczególnego zachwytu i nie odwiedziliśmy jej wcześniej. Jednak nadszedł czas kiedy i my zjechaliśmy z autostrady aby podziwiać największą krowę świata. Jest duża bo ma 11.6 m wysokości, 15.2 m długości i waży prawie 5,5 tony. Pomnik powstał w 1974 roku i wzniesiono go za 40.000 dolarów. Jeżeli liczby nie przemówiły do wyobraźni w co nie wątpię bo sama zdziwiłam się rozmiarami to popatrzcie sami jaki mały jest człowiek który chciałby napić się świeżego mleka.
Krótki spacer okazał się bardzo przyjemny i z wielką przyjemnością rozkoszowaliśmy się widokiem jaki od lat podziwia Sue. Przed nami roztaczał się widok zasobnego kraju tak dużego, że każdy z łatwością znajdzie miejsce na wypoczynek, chwilkę relaksu czy miejsce zamieszkania na całe życie.
Otarliśmy pot z czoła i ruszyliśmy na spotkanie pewnego ptaka który oczekiwał nas w bezruchu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Faktycznie, płasko, bez drzew, nudnawy krajobraz. A w krowie nie ma żadnych atrakcji? Sklepu z pamiatkami? Kafejki?
OdpowiedzUsuńChętnych na oglądanie krowy nie ma zbyt wielu więc i żadnych atrakcji typu sklepiki czy kafejki brak.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Gdyby w wymieniu zrobili natryski to turystyka by się ożywiła, przynajmniej w lecie.
UsuńAlem i tak pod wymieniem. Eh, co ja gadam, pod wrażeniem ;)
Pozdrawiam.
Myślę, że miastowi turyści wolą mleko w butelkach ze sklepu:)
UsuńPozdrawiam:)
Sympatyczna krowisia :)
OdpowiedzUsuńSympatyczna i nawet można się do niej przytulić:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Trochu nudno. Może - poza krową - pieski preriowe so?
OdpowiedzUsuńKrowa jest największą atrakcją a piesków nie widzieliśmy. W okolicach Yellowstone jest ich mnóstwo i są tak rozbisurmanione przez turystów, że jedzą precle z rąk.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Poproszę o zdjęcia piesków preriowych, gdyby Ci się gdzieś trafiły:)
UsuńNie ma sprawy, jak tylko się na nie natknę będą twoje :)
UsuńNo patrz - Świebodzina ma Chrystusa, Salem Sue ma krowę...
OdpowiedzUsuńA gdzie Indianie się podziali?
Ech, Agniecha szkoda gadać. To temat morze! Wiadomo gdzie są, zamknięci w rezerwatach:(
UsuńPozdrawiam serdecznie
Napisałabyś kiedyś posta na ten temat. Mało on medialny najwyraźniej, bo nigdy w polskiej gazecie nie czytałam. Raz jeden dopadłam książki współczesnej napisanej przez Indiankę, była świetna.
UsuńMało medialny i popularny bo trudno się chwalić tym co im zrobiono. Zastanowię się nad postem na ten temat.
UsuńAustralia ma hopla na punkcie "wielkich rzeczy", ktore sa glownie przy autostradach i przy osrodkach informacji turystycznej, wiec wielkich krow to jest moze i piec. Najbardziej znany to wielki banan, dlugi chyba na 13m i wysoki chyba 5m, slawny jest tez ananas na 16m wysoki, piekna ogromniasta truskawka, przy ktorej uwielbiaja sie fotogtafowac dzieci. Jest ogromne mango pieknego koloru, awokado, pomarancza, jablka. Musza byc wielkie ryby, homar, krab czy krewetka, oczywiscie krokodyl. Pamietam zlota gitare na 12m, koala na 14m, nawet mrowka jest ogromna i duzo, duzo innych. Teresa
OdpowiedzUsuńUSA też ma hopla na punkcie wielkich rzeczy:) Więc Amerykanie z Australijczykami mogą podać sobie dłonie. Musi być duże i widoczne a do koali chętnie bym się przytuliła ale prawdziwego.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Krowa calkiem sympatyczna, wole takie pomniki niz inne pelne pompy...poza tym sie komponuje niezle wsrod pol rozleglych bardzo...
OdpowiedzUsuńDla turystów jest to mało atrakcyjny teren, pola po horyzont i jest to Stan typowo rolniczy. Myślę, że Sue jest największą atrakcja dla pobliskich mieszkańców.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
fajna, u nas nie widzialam takich kolosow :) artdeco
OdpowiedzUsuńNa pewno nie da się jej nie zauważyć:)
UsuńPomniki i krowy to najbliższe mi tematy. Wczoraj pzyleciał "etatowy wiejski głupek" z krzykiem że nasze psy pogoniły krowy na pastwisku. Pewnie tak było, bo owczarkowate Kora z synem Basem otworzyły sobie nie wiadomo jak furtkę od wybiegu i latały sportowo w okolicy. Muszę im postawić taką krowę Sue obok domu to zajmie im trochę czasu oblecenie wokół i będzie spokój. A jak chłop, czyli sąsiad przyleci, to i tak ze zdziwienia zapomni z czym przyszedł. Buziule!
OdpowiedzUsuńNo nie wiem Joasiu czy twoi sąsiedzi byliby zadowoleni z takiej olbrzymiej krowy. Przecież zajrzałaby każdemu w okno i posądziliby cię o szpiegostwo:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Zawsze mi imponują te amerykańskie przestrzenie. Ale wpadło mi do głowy, że jakoś mało amerykańska ta atrakcja- bo ta krowa to powinna za naciśnięciem jakiegoś guziczka dawać mleko i to dwa rodzaje- "normalne" oraz takie bez laktozy. Wtedy byłaby to atrakcja;))))
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Haha! Fajny sposób na ożywienie nieciekawego miejsca - postawić wielką krowę :D
UsuńAniu, weź pod uwagę to, że pomnik Sue postawiono ponad czterdzieści lat lat temu. Myśle, że teraz byłaby w pełni zmechanizowana i za pomocą magicznego guziczka byłoby nawet mleko czekoladowe:))
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja Optymistyczna - Krajobraz dość monotonny, za to Sue ma widoki po horyzont:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Masz rację- skoro ona już tak dawno wykonana to i mniej "zautomatyzowana". Ale tak ogólnie to wcale nie był zły pomysł, wygląda całkiem sympatycznie. Na polskich wsiach krowa jest szanowanym zwierzakiem, nikt krowy nie bije, nie męczy, zawsze dostaje jeść- co innego pies, nawet jeśli pilnuje obejścia to i tak ma kiepsko, bo "pożytku nie ma z niego".
UsuńMiłego;)
A ja uwielbiam takie zwykłe wiejskie widoki... pola łaki, przestrzeń, które to wcale nie tak łatwo sfotografować. A krowy to moje ulubione zwierzęta domowe, mają piekne spojrzenia, piekne mordki, no po prostu urocze stworzenia, nie dziwie się, ze taka duża krowa to atrakcja okolicy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z wakacji w domu :)
Wiejskie widoki nie są mi obce ale uwierz mi tam naprawdę nie ma co fotografować oprócz oczywiście olbrzymiej Sue:)
UsuńI ja lubię krowy mają takie mądre spojrzenia a najładniejsze są nasze polskie łaciate.
Wszędzie dobrze ale widzę, że do Polski na wakacje najchętniej wracacie, pozdrawim serdecznie:)
Krowska sa cudne, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCecylio, krówska są piękne. Jednak wolę te o naturalnych rozmiarach bo nie trzeba tak wysoko głowy zadzierać:)
UsuńZdrówka ci życzę, trzymaj się!
Co to ludzie nie wymyślą!!!!! ;-))))) Grunt to dobra sprzedaż! nawet takich widoków! :-))))
OdpowiedzUsuńPrawda! Jak na czterdziestolatkę to nieźle się trzyma:)
UsuńPozdrawiam:)
Podoba mi się krowa:) Lubię krowy. U nas jeszcze często pasą się na pastwiskach, ale coraz więcej jest olbrzymich gospodarstw - fabryk, w których zwierzeta traktowane są jak maszyny do produkcji i nie wychodza w ogóle na dwór. Tam u Was to pewnie już norma.
OdpowiedzUsuńNiestety Kalipso, skończyły się czasy kiedy krowy były wypasane na pastwiskach i strach się bać co to będzie za kilkadziesiąt lat.
UsuńOwszem, widziałam krowy pasące się na zewnątrz i wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, że był to teren prawie pustynny. Nie mam pojęcia co one tam jadły bo chyba nie katusy.
Pozdrawiam serdecznie:)
W Hiszpanii widziałam takie wielkie byki na wzgórzach ale one były płaskie tzn z drugiej strony miały stelaż i podparcie co psuło cały efekt reklamowy i marketingowy. Te są jak sie patrzy, zda się, że tylko pociągnąć za dojka i już można pić świeże mleczko.
OdpowiedzUsuńNiby taka dobra atrapa ale mleka nie było, p. próbował dosięgnąć cycka i nic nie leciało ani kropli.
UsuńPozdrawiam:)
Tu gdzie się teraz przeprowadziłam, też są krowy. Święte krowy, jak się okazuje. Cała wieś jest pod rygorem kilku hodowców, którzy krowy prowadzą na pastwiska. Nie mogę zrobić sobie ogrodzenia, tak jak mi się podoba, tylko musi być przy samej drodze, żeby za krowami nie musieli daleko ganiać. Zła trochę jestem, że wieś dalej się nie przeniosłam, bo tam już nie ma takich zwyczajów. Tylko w tej jedenej wsi.... ale kupując zimą nie wszystko się zauważy....
OdpowiedzUsuńDawno nie zaglądałam, ech życie zwariowane. Już tęsknię za unormowanym życiem, kiedy wiadomo, co w poniedziałek, co we wtorek. Kiedy można zaplanować wycieczkę i ona się faktycznie odbędzie.
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i dla p. :)
Nie wierzę!!!! Nie ma takich przepisów na świecie poza Indiami. Chyba, że przeprowadzka twoja zakreśliła tak szerokie kręgi.
UsuńŻarty na bok bo ja widzę plusy w tak umieszczonym ogrodzeniu; masz większy teren wokół siebie.
Byłam u ciebie przejrzałam co porabiasz i aż mnie zatkało z wrażenia. Zatkało mnie tak dokładnie, że aż nie byłam w stanie napisać komentarza, bo jak można ten ogrom pracy skomentować? No jak?
Pozdrawiam:)