Miejsce akcji: Crete, Nebraska, USA.
Czas akcji: Dla nas noc a w rzeczywistości 21:00 albo trochę później. Połowa lipca.
Gdy sił brakuje a ochota na dalszą podróż dawno już z nas wyparowała rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania hotelu. Trwałam w półśnie patrząc przed siebie zupełnie nieświadoma miejsca gdzie się znajdowaliśmy. Jedyne co zapadło w mej pamięci to odległość od domu. Byliśmy około ośmiu godzin od własnego łóżka ale żadne z nas nie miało już siły na kontynuowanie jazdy bez przynajmniej godzinnej drzemki. Godzina zadowoliłaby nas na kilka godzin ale później powinniśmy odespać zarwaną noc. Po krótkiej kalkulacji doszliśmy do wniosku, że lepiej spać w nocy a nadchodzący dzień potraktować tak jak mu to się należy. Spanie w dzień to strata zdrowia i działanie wbrew naturze. Pozostaje nam obojętnie jaki hotel i kilka godzin snu w porze ku temu przeznaczonej. p. wręczył mi telefon i poprosił abym znalazła najbliższy hotel. Wsadzony w mą śpiącą dłoń telefon tkwił przez kilka chwil. Nie wykonałam najmniejszego ruchu ręką i nic nie wskazywało na zmianę jego pozycji przez najbliższe godziny.
- Możesz znaleźć hotel? - p. nie przestawał mnie dręczyć.
- Mogę znaleźć hotel. - Jak echo powtórzyłam prośbę. Po chwili bezruchu zmieniłam zdanie. - Nie mogę znaleźć hotelu. Nie mam siły. Nic nie widzę. - Rzeczywiście widoczność była ograniczona przez leciutką mżawkę która jak mgła spowiła cały świat siną zasłoną.
- A możesz jechać jak cię pokieruję?
- Mogę. - Nikt by nie wierzył w moje słowa wypowiedziane bez nutki trzeźwości w głosie ale p. przyzwyczajony do moich nadludzkich wyczynów wspieranych jego słowami zaufał mi po raz kolejny. Na autostradzie nie wolno się zatrzymywać ale zrobiliśmy wykroczenie i szybko zamieniliśmy się miejscami. Przykleiłam się do świateł pojazdu jadącego przed nami i o dziwo jechałam w miarę poprawnie. Tymczasem p. zajął się poszukiwaniami.
Wpatrywał się w mały ekran telefonu i rozpoczął zdalne sterowanie zupełnie nieodpowiedzialnym kierowcą.
- Następny zjazd i w prawo. - Głos brzmiał zwodniczo przytomnie. Dlaczego p. nie chce jechać dalej w tej chwili nie moglam zrozumieć. - Są trzy obok siebie. - Wymienił nazwy hoteli których nie przypomnę sobie do dziś. - Który wolisz?
- Człowieku płać złotem albo brylantami jest mi to zupełnie obojętne. Chcę spać już teraz. - P. coś zamruczał i skupił się na trasie. Usłyszałam, że druga w lewo i po chwili czwarta w prawo. Skręciłam w lewo i czerwone światła kolejnego auta zahipnotyzowały mnie zupełnie, ruszyłam ich śladem. Auto przede mną nie skręciło w czwartą w prawo a ja prułam ich śladem. Mogłabym tak jechać i jechać bez końca.
- O kurczę gdzie my jesteśmy! Zatrzymaj się. - p. chyba nie był tak przytomny jak jego głos. Zatrzymałam samochód i rozejrzałam się dookoła. Hotelu ani śladu. Latarnie rozświetlały wodną zawiesinę w powietrzu sprawiając wrażenie otuliny ciepłej i paraliżująco sennej. Czułam, że mdleję i wyszłam z ciepłego wnętrza pojazdu. p. opracowywał drogę powrotu mającą nas zaprowadzić w tym sennym miasteczku do zagubionego gdzieś noclegu.
- Tęcza. - Powiedziałam zaskoczona i nie pewna tego zjawiska w nocy. Może to tylko omamy sennego umysłu. - Tęcza. - Powiedziałam jeszcze raz jakby szukając potwierdzenia moich zwidów w słowach męża. - WIDZĘ TĘCZĘ.
- A ja nie widzę hotelu.
- To nic, popatrz na to zjawisko bo nie jestem pewna czy ono rzeczywiście istnieje. - p. wydawał się lekko poirytowany swą żoną zachowującą się jak niespełna rozumu. Tęcza nocą nie istnieje bo nie ma jak powstać więc po co zawracam głowę strapionemu mężowi. Jednak nie poddałam się i zmusiłam p. do wyjścia z samochodu. Jak prędko wyszedł aby mnie zrugać za bzdury tak szybko zniknął w środku auta. Po sekundzie wyskoczył jak oparzony błędnie bełkocząc "masz i rób zdjęcia". Tym razem zamiast telefonu wcisnął mi do ręki aparat fotograficzny a sam już przymierzał się swoim do uwiecznienia niecodziennego zjawiska.
Podziwiałam odporność na stresy i gotowość do przystosowania się do zaistniałej sytuacji. Przyznam się, że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, stałam i patrzyłam aby w pamięci uwiecznić to zjawisko. Resztę zostawiłam w rękach bardziej odpowiedzialnych w zaistniałej sytuacji.
Tęcza jest zjawiskiem pospolitym i znanym wszystkim ale pojawienie się jej nocą w zasnutej deszczem okolicy zakrawało na zakpienie z natury.
Noszsz... to chyba jednak byly omamy, ale tak sugestywne, ze wyszly na zdjeciu. Inaczej nie umiem sobie tego wytlumaczyc. :)
OdpowiedzUsuńWlasnie zauwazylam, ze post ukazal sie 19-go, a dopiero dzisiaj ukazal sie w mojej czytelni. I chyba nikomu sie nie wyswietlil wczesniej, bo przeciez ktos by skomentowal. Ki diabel?
UsuńDzisiaj Google zajęte są handlem bo to Czarny Piątek i coś im się w numerkach poj... Wszędzie ponoć obniżki zatem i datę okroili o kilka dni:))))) Post ukazał się dzisiaj ale jakoś jest niewidoczny dla większości.
OdpowiedzUsuńStaram się być wyrozumiala dla potknięć udostępniacza miejsca w internecie bo jest to darmowy serwis i ciągle jestem wdzięczna za tą możliwość zamieszczania postów bez opłaty. Machnąć ręką na to, że daty pomylą.
No właśnie ki diabeł? Jeżeli to były omamy wycieńczonego umysłu to w jaki sposób zwykły aparat mógł je sfotografować. Aż strach pomyśleć jak ta technologia idzie na przód.
Teraz poważnie; widziałam tęczę w nocy.
Pozdrawiam:)
Pomieszałam w garncu i udało się zmienić datę na dzisiejszą.
UsuńTeż dopiero ukazało się u mnie. Gogiel mam chyba jakiego j****a, bo aż nie chce mi się zaglądać tak namieszane.
OdpowiedzUsuńA zjawisko nader ciekawe !
:)
Trochę się pogmatwało na początku ale w końcu jest jak powinno być; data odpowiednia, zdjęcia powalające na kolana i tekst zabójczy:)))))))
UsuńPozdrawiam:)
To nie omamy, zdarzają się tęcze w nocy. Coś nawet na ten temat kiedyś czytałam. Właściwie to nic niezwykłego była przecież mżawka,a ulice oświetlone i czyste powietrze. Tęcza jest wtedy gdy pada deszcz i jednocześnie świeci słońce. Tu rolę słońca przejęło sztuczne oświetlenie. Z tego co wiem to przecież nie zawsze jest tęcza gdy pada deszcz i świeci słońce, muszą być również spełnione i inne warunki.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
To była prawdopodobnie tęcza księżycowa- światło odbite od pow.księżyca, przechodząc po drodze przez kropelki wody dało tęczę.
UsuńPodobno najczęściej to zjawisko można widzieć w Parku Narodowym Yosemite.
Bardzo rzadko lunatykuję i do dziś nie wiedziałam o nocnych tęczach ale od czego są blogowi przyjaciele. Wcale nie wiedzialam, że uczestniczę w ciekawym wydarzeniu i z odrobiną obawy je opisałam. Jeszcze raz dziękuję za informacje, że ze mną wszystko w porządku:)))))
UsuńPozdrawiam:)
Też byliśmy z synem zaskoczeni, gdy wracaliśmy 1 listopada z grobów, i dwukrotnie, późnym popołudniem widzieliśmy tęcze!
OdpowiedzUsuńJakieś znaki to, czy co?
Tęcza to dobry znak a, że byliście we dwoje to każde dostało swój własny.
UsuńPozdrawiam:)
Potwierdzam, zdjęcia powalające i tekst zabójczy! Jak zwykle u Ciebie Otaner.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy widzieliśmy takie zjawisko więc warto było je uwiecznić i nawet tęcza jest trochę podobna do tej widzianej w dzień.
UsuńPozdrawiam:)
Nie mogę wcale robić przerw w śledzeniu Twoich wpisów!!!! Tracę najciekawsze wątki. Muszę zainstalować jakiś dzwonek na laptopie, kiedy pojawi się coś od Ciebie.Tylko, ze teraz laptop był zupełnie nie do użytku, więc napędem musi być moja nieposkromiona ciekawość! Pięknie, dramaturgicznie opisałaś! Masz niesamowity talent pisarski tyko nie chcesz w to uwierzyć. Zresztą byłam tego pewna czytając Twój PIERWSZY wpis. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńDbanie o obce blogi to wyczyn ponad ludzkie siły. Wiem coś o tym bo sama nie jestem w stanie regularnie sprawdzać komentarzy w poprzednich postach na swoim blogu. Jak widzisz minął prawie tydzień od twojego wpisu a ja milczę jak w kamień zaklęta:)))
UsuńNiesamowite:)
OdpowiedzUsuńRóżne cuda zdarzają się na świecie a jeszcze więcej jest ich w internecie i nie wiem czy dałabym wiarę w taki cud gdybym sama go nie widziała.
UsuńPozdrawiam:)