1

sobota, 2 grudnia 2017

Bolesne ssanie

 Jeszcze raz spojrzałam na obrzydlistwo które trzymałam w dłoni. Przymknęłam oczy i włożyłam je do ust. Od razu poczułam jak żołądek zwinął się w malutką kulkę a gardło zacisnęło się tak mocno, że ledwo mogłam oddychać. Paskudny smak rozszedł się po jamie ustnej i byłam pewna, że za chwilę zwymiotuję. Nie był to pierwszy raz i skutek moich poczynań był łatwy do przewidzenia. Dzisiaj jednak miało być inaczej, zgodnie z moim silnym postanowieniem postanowiłam wytrwać do końca bez zbytnich ceregieli.
- No ssij ty nieszczęsna kobieto! - Gdy podniosłam wzrok na stojącego przede mną p. i spojrzałam na jego zdegustowane oblicze łzy napłynęły mi do oczu. Wiem, duża ilość śliny powinna mi pomóc. Nie mogłam wdać się w konwersację bo obawiałam się iż za chwilę utopię się we własnej ślinie. Jej nadmierna ilość wypływała mi kącikiem ust. Tymczasem żołądek zaczął podnosić się tak wysoko, że czułam go już w klatce piersiowej.
- A co robię? - Udało mi się wybulgotać te słowa bo o normalnej artykulacji nie było mowy ze względu na wypełnione usta. - Idź do pracy i zostaw mnie w spokoju. - O dziwo to zdanie wypowiedziałam zrozumiale.
- Pocieraj językiem to szybciej pójdzie. - p. zaczął przestępować z nogi na nogę co wskazywało na jego zniecierpliwienie. Jeszcze raz popatrzyłam w górę i grymas obrzydzenia na jego twarzy wyprowadził mnie z równowagi. To, że niektórzy czerpią przyjemność w takiej sytuacji nie ulegało wątpliwości.
- Sadysta! - Wyrzuciłam z siebie piętrzące się zło i splunęłam na swą lewą dłoń. Cała zawartość mojej jamy ustnej zaczęła skapywać pomiędzy palcami. Prawą dłonią wytarłam usta i z obrzydzeniem osuszyłam ją o koszulę nocną. Później zwyzywałam męża. Przez cały czas lewą dłoń trzymałam przed sobą i gdy ślina kapała sobie na ławę przepułkałam usta kawą. Wreszcie uwolniłam się od tych cholernych pastylek i ich obrzydliwego smaku.
- Może nie bierz tyle na raz? - p. chciał jakoś mi  pomóc ale na nie wiele się to zdało i na wiele się to zda w przyszłości. Nie umiem łykać pigułek, tabletek i pastylek. Na sam widok leżących przede mną lekarstw dostaję odruchu wymiotnego. Obecnie zwykłe twarde jak kamień tabletki zastąpiłam żelkami ale to tylko połowicznie ułatwia mi zadanie. Odruch pozostał a smak tych nowości i tak pozostawia wiele do życzenia.

Ciekawa jestem czy i wy macie podobne problemy z łykaniem lekarstw bo dla mnie jest to na prawdę wielkie wyzwanie i wolałabym nigdy nie stosować tabletek ale jak wszystkim wiadomo żyć bez suplementów się nie da. 
Nadchodzi zima i obecnie częściej niż do tej pory będę skazana na męki zażywania pigułek w postaci stałej lub gęstej galarety. Brrr!

14 komentarzy:

  1. Ja doszlam do perfekcji w lykaniu tabletek, pigulek, drazetek, kapsulek i innych takich. Mniejsze polykam grupowo, wieksze pojedynczo. Jakos nigdy nie miewalam z tym problemow, nie opluwalam sie po pachi.
    Mam natomiast natychmiastowy odruch wymiotny, kiedy cos mi dotyka tylnego podniebienia, czesto wiec zdarza mi sie przy myciu zebow puszczac pawia. A laryngolog jest w mojej skali najgorszym z lekarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpatułka w rękach laryngologa nie wzbudza we mnie żadnych emocji nawet gdy tkwi głęboko w moim gardle ale widok małej tabletki wstrząsa całym moim ciałem. W sumie to jest ciekawe, że jesteśmy uprzedzeni do przeróżnych rzeczy i każdy organizm reaguje inaczej.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Mam co prawda wielka wprawę w łykaniu tabletek, ale nie jestem w stanie przełknąć tabletki węgla, bo ta zaraza rozpuszcza się w chwili kontaktu ze śliną i zwiększa swą objętość. Więc z reguły mam w domu nowość, węgiel uwięziony w podłużnej, żelatynowej kapsułce.
    Ponieważ jako dziecię chorowałam sporo (miałam zakażenie gruzlicze) więc musiałam łykać mnóstwo tabletek.
    I były to w przeważającej większości mikstury w opłatkach, Najgorsze były te o średnicy niemal 2 cm. Ten cholerny opłatek nie miał za grosz poślizgu, bardzo szybko się rozpuszczał i zawartość (najczęściej gorzka niczym żółć)
    at5akowała kubki smakowe. Drugim utrapieniem było wapno- w postaci nierozpuszczalnego proszku, który mi dosypywano do kakao lub mleka, co skutecznie jednak zmieniało smak i konsystencję owych napojów. Pamiętam z tamtego okresu mnóstwo paskudztw, które musiałam łykać. Za to co dwa tygodnie latałam niemal z radością na....pobieranie krwi, bo trzeba było kontrolować OB. I po tamtych doświadczeniach dla mnie współczesne tabletki są do łykania super. Najłatwiej jednak łykać wszystko mając w ustach spory łyk wody.Nie znoszę natomiast syropów - każdy syrop powoduje ostry odruch wymiotny.
    A najgorsze co mi się trafiło do przełknięcia to była papka kontrastu- puściłam pawia równo i rtg się nie udało.
    Buziam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łykanie tabletek nie jest mi obce. Czynię to od wieku dziecięcego ale z czasem trudności w połykaniu pigułek są coraz większe. Wielokrotnie popijając tabletkę przełknę płyn a paskudztwo przyklei się głęboko do języka albo schowa pod nim i odruch wymiotny mam od razu. Ratuję się wtedy kolejnymi łykami płynu które rozpuszczają tabletkę której nieudaje mi się połknąć.
      Żałuję, że nie wszystkie lekarstwa i witaminy są w postaci żelek za którymi i tak nie przepadam.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Mojemu szwagrowi, choremu na demencję, wtykamy pigułki do kanapeczek, takich na jeden gryz, gdzie między serkiem, pasztetem, pomidorkiem taka tabletka przechodzi prawie zawsze, choć czasem wyjmuje i mówi: kamień.
    Kurcze, jak czytałam początek to brudne miałam myśli :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bez demencji mam wrażenie, że łykam kamienie. Co to się powyrabiało, że nie mogę połnąć tak małej tabletki chyba mi się przełyk skurczył.
      Mnie też się tak skojarzyło kiedy łykam tabletki to p. stoi przy mnie jak kat.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Rzadko biore tabletki, bo nie wierze w ich dzialanie, a jak biore to zawsze sie zadlawie. Zdrowia zycze, oby nie bylo tak jak ze mna, druga grypa w ciagu miesiaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta grypa to dlatego, że nie jesz witamin. Widzę, że nie tylko ja mam problem z połykaniem tabletek proponuję ci przeżucić się na żelki tak jak ja.
      Zdrówka życzę, pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Przykro mi, że przeżywasz takie męki przy połykaniu tabletek. Na szczęście tego nie mam. Twój opis jak zawsze jest super. * Najgorsze już za mną, teraz sporo ćwiczę, bóli prawie nie ma i jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że w przyszłym roku już będę jak tako sprawna i ruszę do ogródka oraz wyruszę zwiedzać ciekawe miejsca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się odezwałaś. Najważniesze jest to, że jesteś już po operacji i wszystko jest w porzadku a w przyszłym roku na pewno ruszysz w nowe ciekawe miejsca czego ci życzę,
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Od wielu lat musze brac wiele lekow. Poczatki byly trudne, ale musialam w koncu opanowac sztuke polykania, wole polykac po jednej tabletce, jak bylam w szpitalu pielegniarka/pielegniarz stali cierpliwie i czekali az wszystkie polkne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpital który ma takich sumiennych pielęgniarzy wykazuje się troską o pacjentów. Może nie powinnam być wściekła na p. który stoi nade mną jak kat gdy mam łykać tabletki.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Oj nie jestes sama z problemem. Ja też mam problem z połykaniem lekarstw, zawsze muszę coś równolegle jeśc pić, jakiś żel, galaretkę itp... a w Japonii (jak to w Japonii, czego tu nie wymyślą) jest jakiś specjalny środek do połykania razem z tabletkami, co to jest nie wiem, ale pamiętam że rozmawiałam o tym z miejscowymi koleżankami, które mi o tym mówily. Mam nadzieję, że już jesteś zdrowa, czego serdecznie życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli ten specyfik faktycznie pomaga to przy najbliższej dolegliwości skoczę do Japonii:))
      Pozdrawiam:)

      Usuń