Pożegnawszy szczyt możliwości marketingowych w celu wyciągnięcia kolejnych dolarów za oglądanie efektu wydarzeń sprzed setek milionów lat jechaliśmy ponownie na spotkanie prehistorii.
Patrze i oczom nie wierze wjazd owszem z autostrady ale wyjazd na drogę typu „byle-jaka” i w dodatku pięćdziesiąt mil od wjazdu. Wszedzie daleko.
Wiem, ze trzeba zobaczyć to cudo jak przejezdzamy obok ale mój nastrój był bezpłciowy i za nic nie mogłam cieszyć się na zapas. Wracamy do domu i bezwiednie myslami juz tam bylam. Zostałam wyrwana z odrętwienia umysłowego gdy zatrzymaliśmy się przy budce przed wjazdem do Parku Narodowego. Po wydaniu ostatnich już chyba pieniędzy, opalony jak prawdziwy cowboy i przystojny jak sam Clark Gable, Strażnik Parku wręczył nam plik ulotek zawierających niezbędne informacje: co, po co i dlaczego, ostrzegł nas, ze niczego nie wolno wywozić poza teren Parku. Każdy z nas uśmiechał się jak na pierwszej randce, potem było krótkie; baj baj i jedziemy jedyna zresztą drogą wiodącą przez Park. Na sam początek przygotowano turystom indiańskie hieroglify i piktogramy. Przed nami rozposciera sie Painted Desert czyli Malowana Pustynia, jest doprawdy kolorowo, czerwono-brazowo z milionem odcieni w tej tonacji.
Artystką malarką nie jestem ale takie cuda ja tez potrafię narysować. Nie jest tak źle i może jestem „prymitywną malarką”, tylko nigdy sobie tego nie uświadomiłam. Uwagi p. na temat ciągłego odnawiania tych malunków przez obsługę parku przemilczę bo aż wierzyc mi się nie chce, ze po setkach lat są one w tak dobrej formie. Nie widać strażników i może nie jeden turysta ma swój udział w tworzeniu prehistorycznych rysunków.
Mam nadzieje, ze tak nie jest bo w takim razie zostałam nabita w butelkę. Pogoda mi sprzyjała, gdzieś w oddali szalała burza i chmury skutecznie blokowały słońce. Malowniczy teren poszarzal w cieniu nadciagajacych ciezkich chmur. Indianie Navajo i Hopi zamieszkuja te tereny od tysiaca pieciuset lat a dwiescie bladej twarzy wypada zupelnie blado. Kilkoro ludzi obok nas podziwia widoki. Niesforne maluchy wymyślają cuda aby nie stać w miejscu. Panie pozując do zdjęć głaskają się po włosach, wygładzają zmarszczki na bluzkach i podkoszulkach a ich twarze aż krzyczą, ze jest OK. Jest to nie lada wyzwanie przy takiej pogodzie. Wiatr natomiast wydawał się ustanawiać rekordy świata, szumiał, świstał w uszach i zmuszał do trzymania nakrycia glowy. Chwila nieuwagi, mój wzrok mnie nie kłamie tam gdzie patrze widzę kolorowa czapkę z daszkiem zmierzającą wesoło w sina dal razem z wiatrem, oddalającą się z prędkością polującego geparda. Mocniej naciągnęłam swoja juz zupełnie na oczy i zdziwiłam się, ze można jeszcze bardziej niż poprzednio.
Bardzo ciekawe to miejsce. Zerknęliśmy na ruiny łaźni i fundamenty chaty indiańskiej, znów siedzimy w samochodzie aby za chwile znaleźć się w miejscu, które sprawiło, ze osłupiałam ze zdziwienia.
Widzę pień drzewa z daleka, na początku żadna atrakcja. Podchodzę bliżej i ciągle to samo. Kucam, patrze z odległości pół metra i widzę drewno. Dotykam – skala. Nie mogę uwierzyć. Jeszcze raz – skala. P. zastukał w niemalowane drewno scyzorykiem wyjętym z kieszeni i rozległ się odgłos jakby uderzał w kamień. Ala frajda dla zmysłów – co innego widzisz, co innego słyszysz. Z tego wynika, ze nasze zmysły tez wpadają w rutynę i trudno się przestawić i zaakceptować anomalie.
Biegałam, skakałam i po kieszeniach chowałam. (Cicho sza.) Odwiedziliśmy kilkanaście takich skalnych (lub drewnianych) rumowisk i wszędzie bawiliśmy się jak przedszkolaki.
Sprawdzaliśmy prawie każdy pień czy rzeczywiście jest z kamienia. Był. Dla zabawy nawet nagraliśmy paradoksalne ostrzenie noża na drewnie. Efekt skrobania przeszedł nasze oczekiwania. Skąd to się wszystko wzięło? 225 milionów lat temu las został żywcem zasypany ziemia po wybuchu wulkanu. Leżąc bez dostępu powietrza tak długo, drewno zamieniło się w skale.
Nadszedł czas aby pożegnać się z dziwami natury i powrócić do rzeczywistości, na bezduszny asfalt i godziny spędzone za kołkiem. Przy wyjeździe znowu jest budka strażnika i musimy się zatrzymać. Pani „Ochrona” zapytała czy niczego nie wywozimy i usłyszawszy, ze nie, życzyła nam milej podroży. Kamienie w kieszeni parzyły jak czapka na zło....
Przed kolejna porcja nudy na trasie do domu zatrzymaliśmy się na posiłek. Nasza uwagę zwróciły stragany ze skamieniałymi kawałkami drewna. Jak się okazało takie cuda zdażają się w okolicy na prywatnych terenach. „Nie wolno niczego wywozić” odnosiło się do większych okazów aby nie podlegały handlowi, na takie maleństwa jakie miałam w kieszeni nikt nie zwraca uwagi. Uff, ulżyło mi, ze nie kradłam (może tylko troszke).
Właczyłam radio i znów moje mysli powedrowały daleko w nieznanym kierunku. Jakas tutejsza regionalna stacja radiowa nadawała indianska muzyke. Muzyka łagodzi obyczaje, przewaznie tak i usmiechnelam sie na wspomnienie z Nowego Meksyku jak to muzyka doprowadziła mnie do szału.
- Zobacz jakim ładnym zachodem zegna nas Arizona. - patrzylam przed siebie na wschod i tam słonca nie było. p. patrzył rozmarzonym wzrokiem we wsteczne lusterko, obejrzałam sie w tył i zobaczylam jak czerwone słonce wtapiało sie w czern pozostajacej za nami drogi. Tak zupełnie idealnie po srodku, droga do Słonca, pomyslałam ze jest to jednoczesnie jakby podziekowanie i zaproszenie. Wróce tu.
- Zobacz jakim ładnym zachodem zegna nas Arizona. - patrzylam przed siebie na wschod i tam słonca nie było. p. patrzył rozmarzonym wzrokiem we wsteczne lusterko, obejrzałam sie w tył i zobaczylam jak czerwone słonce wtapiało sie w czern pozostajacej za nami drogi. Tak zupełnie idealnie po srodku, droga do Słonca, pomyslałam ze jest to jednoczesnie jakby podziekowanie i zaproszenie. Wróce tu.
Bardzo ciekawe te kamienne drzewa :)
OdpowiedzUsuńAtaner, piękne wycieczki, fajnie, że nam to pokazujesz :)
Jest jeszcze tyle do zobaczenia!
Serdecznie pozdrawiam!
O.
Obiezyswiatko - cala przyjemnosc po mojej stronie. Polecam sie na przyszlosc :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest jeszcze tyle do zobaczenia, swiat jest taki piekny i tyle miejsc w ktorych nie bylismy. Zycia braknie, nie wspominajc o pieniadzach, wiec jesli tylko jest okazja cos nowego zobaczyc to trzeba z niej korzystac. Milego tygodnia Ci zycze.
To pięknie Was pożegnało słoneczko, piękne te skamieniałości. I piękna ta tęcza, choć taka nieśmiała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRineczko - a ja pieknie Ci dziekuje za udzial w naszej wycieczce.
OdpowiedzUsuńZestawienie atrakcyjnej mlodej Ataner z atrakcyjnym cholernie starym, skamienialym drewnem, robi na mnie wielkie wrazenie! Drewno w tej sytuacji powinno ozyc! Tak uważa Joter
OdpowiedzUsuńIle jeszcze jest wspaniałości! Fajnie, że możesz je oglądac i dzielić się tym z nami! :-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad jeziora!
Joterku - drewno nie ozylo, moze to i dobrze. Niech wszyscy zobacza jakie cuda sa na swiecie.
OdpowiedzUsuńStraznicy pilnuja tych skamienialosci jakby tam byla kopalnia zlota. Buziaczki.
Fuscilo - cala przyjemnosc po mojej stronie, jesli Ci sie podoba to zapraszam na nastepne podroze po USA. Ja rowniez bardzo serdecznie Cie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń