Na kawę i siusiu zatrzymaliśmy się w bardzo ładnym miejscu. Parking otaczał równo wystrzyżony trawnik w kolorze tak soczystej zieleni jak z reklamy firmy sprzedającej nasiona trawy. Od lasu oddzielał nas niewysoki płotek. Już prawie zamykaliśmy drzwi gdy dojrzałam kolorowo kwitnące pnącze na jednej z sosen.
- Zrób mi zdjęcie te kwiatki są takie ładne.
- Oczywiście. Jak sobie życzysz. - Po dwóch fotkach uznaliśmy, że czas jechać dalej.
- Zaczekaj tu sekundę, zerwę jednego to przyjrzymy się z bliska. - Z p. to jak z dzieckiem uczącym się życia. Po przekonaniu się, ze rodzice mieli racje mówiąc, ze do gniazdka nie należy wkładać widelca, dziecko (czytaj p.) wkłada widelec do kolejnego gniazdka tak na wszelki wypadek aby przekonać się na własnej skórze o swojej głupocie. Płotek nawet nie sięgał mi do pasa wiec bez żadnego problemu p. przełożył jedna nogę na druga stronę. Ja chwyciłam go z a rękaw jakbym wyczuwała czyhające po drugiej stronie niebezpieczeństwo.
- Oj jedzmy już. - Było jednak za późno, długi, czarny wąż o krok od nas poruszył się i oddalił o metr.
Wrzasnęłam tak przerażająco, ze aż sama wystraszyłam się swego krzyku. Dłońmi zakryłam otwarte usta. Uwolniony p. ruszył natychmiast w pościg za gadem robiąc zdjęcia.
Gdy moje nerwy wróciły do normy odwróciłam się na piecie i poszłam w stronę auta.
- Chyba mnie już nie kochasz. - Przywitałam p. wsiadającego do auta.
- Co ty wygadujesz? Ja?
- Tak. Ukochanej osobie nie robi się przykrości. Ja się o ciebie martwiłam ...
- Przykrości! - p. przerwał mi w pół zdania. - Nie za dobrze go uchwyciłem był bardzo szybki i wpełzną pod liście.
- ... bo mógł być jadowity. - Dokończyłam ale czułam, ze zaczynamy "strzyżone golone" i odeszła mi ochota na dalsza rozmowę. Zapadła znacząca cisza.
- Zrób mi zdjęcie te kwiatki są takie ładne.
- Oczywiście. Jak sobie życzysz. - Po dwóch fotkach uznaliśmy, że czas jechać dalej.
- Zaczekaj tu sekundę, zerwę jednego to przyjrzymy się z bliska. - Z p. to jak z dzieckiem uczącym się życia. Po przekonaniu się, ze rodzice mieli racje mówiąc, ze do gniazdka nie należy wkładać widelca, dziecko (czytaj p.) wkłada widelec do kolejnego gniazdka tak na wszelki wypadek aby przekonać się na własnej skórze o swojej głupocie. Płotek nawet nie sięgał mi do pasa wiec bez żadnego problemu p. przełożył jedna nogę na druga stronę. Ja chwyciłam go z a rękaw jakbym wyczuwała czyhające po drugiej stronie niebezpieczeństwo.
- Oj jedzmy już. - Było jednak za późno, długi, czarny wąż o krok od nas poruszył się i oddalił o metr.
Trudno znalezc węża, strzalka zaznaczylam jego miejsce. |
Tutaj widoczny jest po srodku zdjecia. |
- Chyba mnie już nie kochasz. - Przywitałam p. wsiadającego do auta.
- Co ty wygadujesz? Ja?
- Tak. Ukochanej osobie nie robi się przykrości. Ja się o ciebie martwiłam ...
- Przykrości! - p. przerwał mi w pół zdania. - Nie za dobrze go uchwyciłem był bardzo szybki i wpełzną pod liście.
- ... bo mógł być jadowity. - Dokończyłam ale czułam, ze zaczynamy "strzyżone golone" i odeszła mi ochota na dalsza rozmowę. Zapadła znacząca cisza.
Niee no koniec swiata, czy ten Twoj P. to wszedzie musi wlazic... przeciez z tego co piszesz to wcale tak bezpiecznie w tym kraju nie jest, a to mrowy kosmitki jadowite, a to niedziwedzie, a to rozne inne cuda... i nie mozna wchodzic ot gdziekolwiek o kazdej porze dnia czy nocy (bron boze).
OdpowiedzUsuńKoszmar... jak to czytam to mi wlosy deba staja na glowie, a co dopiero jak bym tam byla. Chyba bym umarla ze strachu!
Moje pierwsze spotkanie z wezami bylo podwojne tzn. 2 weze w ciagu godziny. Ze zdziwieniem stwierdzam ,ze skamienialam jak zona Lota i nie moglam sie ruszyc z miejsca, a naleze do odwaznych kobiet !!! Drugi byl olbrzymem wodnym, ktory sam majestatycznie sie oddalil. Poza tym prawie co dzien spotykamy przejechane weze i zmije na szosach za miastem. Malojadowity waz ukasil mego pieska w szyje , moja Fione, na kilka dni oslepla, a glowe miala jak buldog! Nie mogla jej podniesc....Nie znosze tego gatunku !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAtaner, w tej zeschłej trawie to chyba był wąż strażacki, taki szarawy, a tak na poważnie to węże mogą żyć obok mnie, ale spotkanie z nimi zawsze wywołuje jakieś nieprzyjemne skojarzenia i potem bardzo uważnie patrzę pod nogi, chociaż nie panikuję. I nasze węże są małe w porównaniu z Twoimi, chyba że eskulapa, prawie 2m, ale nie skaczą za ludźmi, jak to niektórzy opowiadają, wolą oddalić się, chyba , że się nadepnie, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSwinty Jozefie i Przenojswintszo Paninko!! Ty se moze przycumuj tego P. taka linka tatrzanska do wlasnej reki i nie popuszczaj wiecej niz 3 stopy:)) Bo jak sie tak bedzie szwedal, to Ci jeszcze co chlopa zezre:))
OdpowiedzUsuńBez urazy, ale pomyślałam,że pewni mężczyzni do końca życia nie wyrosną z krótkich spodenek ( w sensie mentalnym). Kiedyś nie wierzyłam,że dorosły facet może z prostej ciekawości robić głupstwa, ale życie mi to udowodniło.A ich dociekliwość bywa porażająca.Znam takiego, który musiał się dowiedzieć czy da radę przejść na druga stronę potoku po wielce zmurszałej kładce. Nie dał, 6 tygodni leżał na wyciągu skarpetkowym. I co z tego,że wszyscy inni mówili,że kładka nie wyrobi, on musiał spróbować.Chyba nie darmo jest powiedzenie: "dociekliwi żyją krócej".
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
.
Co się chłopa czepiacie :-) Ciekawski jest!
OdpowiedzUsuńAle wąż niezła sztuka, można się wystraszyć!
Pozdrawiam!
Oooo, nie znałam powiedzenia Anabell ( powyżej), ale przeciez to właśnie dociekliwi odkrywają COŚ dla reszty...narażając się jednak, faktycznie. Stardust ( też powyżej) miałaby jakiś sposób na dociekliwego p. dla Ataner - która chyba jednak już przywykła do zachowań swego UROCZEGO PARTNERA ? ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszych niegroźnych przygód!
Moze pamietasz moj post o tym jak znajoma namawiala mnie do wziecia weza jako pets? Tam tez jest moja opinia o nich - omijac z daleka! Nic dziwnego ze spotkanie przyprawilo Cie o atak serca! Ciesze sie ze oboje wyszliscie zwyciesko - Serpentyna.
OdpowiedzUsuńI znów było groźnie, ale chwała niebiosom skończyło się na strachu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Nigdy się z wężem nie spotkałam, więc nie wiem co mogłabym poczuć. Myślę, że świadomość tego, że może być jadowity raczej by mnie sparaliżowała.
OdpowiedzUsuńwęża widać doskonale na drugim zdjeciu-niezły okaz!
OdpowiedzUsuńTeż bym była zła, mając świadomość, że mój Kochany chce mnie szybko młodą wdową zrobić! ;-))))
OdpowiedzUsuńja tam węży się nie boję, gorzej z pająkami...
OdpowiedzUsuńhandbikerka
właśnie, wąż nie atakuje niczego czego nie może zjeść, chyba że zaskoczony, nadepnięty. Tak to woli sam się usunąć na bok..tylko na filmach grozy jest odwrotnie ;)
OdpowiedzUsuńAle one są takie zakamuflowane, że teoretycznie duże prawdopodobieństwo nadepnięcia istnieje. Fakt, że jak mu ktoś robi zdjęcie to raczej go widzi...
OdpowiedzUsuńwildrose - Teraz juz wszem i wobec wiadomo, ze poludniowe Stany najlepiej zwiedzac w woderach albo w kombinezonie pletwonurka. Za dwa tygodnie udowodnie, ze nawet asfalt w tamtych okolicach jest niebezpieczny.
OdpowiedzUsuńRece opadaja ale takie jest zycie na dzikim zachodzie. Oprocz Indian to wlasnie przyroda byla najwiekszym wrogiem bialego osadnika.
Pozdrawiam:)
Agni - Czy jadowite czy nie, to co nie ma nog jest dla mnie obrzydliwe i boje sie na zapas. Tak samo drastycznie, histerycznie reaguje na zaskronca jak na grzechotnika. Jedyne ktore jakos toleruje to te w terrariach daleko ode mnie.
OdpowiedzUsuńZawału można dostać zanim wąż dziabnie. Ja wysiadam. Nigdy nie włażę w miejsca zarośnięte,mało widoczne, brrr...
OdpowiedzUsuńI tłumacz tu chłopu, ze Ty z miłości tak? Nie zrozumie. Pozdrawiam
to był kraj Indian a nie odwrotnie..przyroda daje życie..
OdpowiedzUsuńWęże moim zdaniem do sympatycznych nie należą jednak.
OdpowiedzUsuńDZIEKUJE WAM WSZYSTKIM ZA MILE KOMENTARZE.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze nie odpowiadam ale moj p. mial wypadek i jest w szpitalu. W tej chwili on jest dla mnie najwazniejszy i nie jestem w stanie skupic sie na innych rzeczach.
Odezwe sie wkrotce, jeszcze raz dziekuje.
Ucałuj go od nas! Jestem pewna, że wyzdrowieje. Nie przejmuj się nami w tej chwili. Wszystko będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńaneta - dziekuje:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy i szybko wróci do zdrowia. Życzę mu jak najszybszego wyzdrowienia. Oczywiście zajmuj się tylko nim i czekamy na dobre wieści.
OdpowiedzUsuńPrzecież wiadomo, że p. najważniejszy!
OdpowiedzUsuńSpokojnie poczekamy!
Witaj Ataner
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu,nie zobaczyłam żadnego węża.Pomyślałam ,że to jakieś maleństwo(ślepota nie boli).
Na drugim i trzecim zdjęciu zobaczyłam jakie to maleństwo.To prawdziwe wężysko (jeżeli można tak odmienić).Nie dziwię Ci się ,że czym prędzej uciekłaś do auta.Ja też bym tak zrobiła.
Pozdrawiam serdecznie:))
Dopiero po napisaniu komentarza,zaczęłam czytać komentarze innych(zawsze je czytam )Lubię tą dyskusję jaka toczy się pod postami.
OdpowiedzUsuńNatrafiłam na Twoją informację o wypadku p.Bardzo mi przykro,ale trzeba być dobrej myśli.
Napisz jak będzie już wszystko dobrze:))
Ściskam Cię mocno:))
Słowo daję :lol:, już to kiedyś pisałem ale powtórzę z zachwytem - Twój P. ma naturę prawdziwego odkrywcy! Już go lubię :D.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze juz po najgorszym i ze szybko wraca do zdrowia !!
OdpowiedzUsuńNo masz, a to sie porobilo!!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zdrowie P. i czekam na wiesci... musza byc dobre!
Kochana Ataner - zdaje sobie sprawe ze masz niezwykle ciezki okres w zyciu i brak ochoty na pisanie, wiec jedynie chce przekazac slowa otuchy, zapewnic ze jestem myslami i sercem z Toba, zycze p powrotu do zdrowia - bedzie dobrze:) - Serpentyna
OdpowiedzUsuńMieliście przygody, nie ma co. Natknąć się na węża, to ja dziękuję. Wolałabym nie. Dobrze, że P.go dostrzegł w porę. Miałam opóźnienia w czytaniu ale już nadrobiłam. Wiesz jak jest. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńteraz to juz zaczynam sie martwic, prosze daj znac czy jest zmiana na lepsze. Pozdrawiam goraco :) artdeco
OdpowiedzUsuńWitaj Ataner- brakuje mi Ciebie.
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas zaglądam tu i nic .Cisza .
Jeżeli tylko znajdziesz chwilkę napisz choć słówko.
Pozdrawiam serdecznie:))
Ataner, czy wszystko dobrze? Napisz, że jest dobrze. Jakoś tak smutno bez Ciebie. Przesyłam uściski, trzymaj się
OdpowiedzUsuńCzytam Wasze komentarze i kazdy jest wspanialy, dziekuje.
OdpowiedzUsuńA my czekamy na dobre wieści.
OdpowiedzUsuńssssss :)
OdpowiedzUsuń