Jeszcze niedokładnie ostrzyżony i z zakrzepłą krwią na miejscu dziury w głowie p. zasiadł na przeciw sprzedawcy samochodów. Po dwóch godzinach wyjechaliśmy nowym autem ale co się ubawiłam to tego nikt mi nie odbierze. Ledwo tydzień po operacji mózgu i na trzeci dzień po wypisaniu ze szpitala p. jeszcze z problemami mentalnymi poruszał się po tym świecie. O dziwo dobrze dogadywał się ze sprzedawca, jak swój ze swoim.
Jeszcze w środku lata planowaliśmy zmianę samochodu. Wybór padł na kombi, żaden suw ani sedan nie wchodziły w rachubę z wielu powodów. Dwudrzwiowego mieliśmy tez już dość po roku użytkowania.
Zasiadłam za kierownica nowego pojazdu, wyregulowałam fotel w gore w dol, kierownice tez we wszystkich możliwych kierunkach i bardzo zadowolona oświadczyłam, ze to auto zaprojektowano specjalnie dla mnie.
P. nawet nie usiadł na miejscu kierowcy aby zaakceptować wybór. Spojrzał tylko bystrym oczkiem i zajął się podpisywaniem papierów na pożyczkę. Zawsze troszkę stresu towarzyszy przy pierwszej jeździe ale szybko to mija gdy wjeżdża się w normalny ruch uliczny. Tylko i wyłącznie dlatego, ze p. był karmiony w szpitalu normalnymi narkotykami stałam się jedynym kierowca. Chłop nie mógł jeździć przez miesiąc bo w razie wypadku i ewentualnym badaniu moczu wynik na narkotyki byłby pozytywny. Jako pasażer sprawował się zupełnie poprawnie. Gdy okazało się, ze po takim wypadku p. nie może wykonywać swojego zawodu nastąpiło lekkie załamanie nerwowe całej rodziny. Ci którzy nie wiedza, ze w Ameryce nie jest łatwo o prace to niech wierzą, ze tak jest. Kryzys panuje wszędzie na świecie a swe początki miał właśnie tutaj i końca nie widać. Zatem ja pracuje na 200% a chłop szuka pracy w internecie. Nie byłoby może takiego problemu z praca dla mężczyzny ale p. nie może wysilać się po operacji mózgu, ani dźwigać ani przemęczać zbytnio i takie tam inne zastrzeżenia. Pracy dla książąt jest z reguły mało a znaleźć ja jest bardzo trudno. Wiec robię zakupy, dbam o dom i robię wszystko jakbym była samotna matka. Na domiar złego jeszcze muszę pilnować aby chłopina nie dotykał się ciężkich robót domowych. Atmosfera niekiedy jest nieznośna bo znudzony p. wałęsa się po domu i aż jęczy z nudów a ja jęczę na myśl ile jeszcze do zrobienia. Gdy nie ma mnie w domu i wydaje mi się, że mam chwilę wolności to dzwoni komórka.
- Tak zaraz wracam. - Odpowiadam prawie mechanicznie. To oczywiście najtroskliwszy małżonek dowiaduje się czy wszystko w porządku. Czuję, że zacznę i ja szukać pracy dla niego bo tak dłużej być nie może. Jestem obserwowana na każdym kroku w domu a poza nim nękana telefonami. To miłe gdy i po stu latach małżeństwa jesteś oczkiem w głowie swego męża ale zaczyna mi brakować przestrzeni. Mieszkanie pozwala nam nie widzieć się przez dowolna ilość godzin to jednak taka rozłąka też mi nie pasuje bo zaczynam się martwić co p. robi, czy nie wchodzi na krzesło aby sięgnąć jedno ze swoich metalowych pudełek z najwyższej półki w szafie. Wyobraźnia podpowiada, że poślizgnie się, spadnie z krzesła i katastrofa gotowa. Sytuacja bez wyjścia. Chcieliśmy wyskoczyć na krotki relaks w plener ale póki co systematycznie zjadamy nasze wakacje i od wieków odkładany wyjazd do Nowego Orleanu i w tym roku nie dojdzie do skutku. Siedzę więc w domu gotuje zupę i zgrzytam zębami ze złości. Jednocześnie uśmiecham się do naszego losu, że jest jak jest, a jest w sumie nie tak źle.
Jeszcze w środku lata planowaliśmy zmianę samochodu. Wybór padł na kombi, żaden suw ani sedan nie wchodziły w rachubę z wielu powodów. Dwudrzwiowego mieliśmy tez już dość po roku użytkowania.
Zasiadłam za kierownica nowego pojazdu, wyregulowałam fotel w gore w dol, kierownice tez we wszystkich możliwych kierunkach i bardzo zadowolona oświadczyłam, ze to auto zaprojektowano specjalnie dla mnie.
P. nawet nie usiadł na miejscu kierowcy aby zaakceptować wybór. Spojrzał tylko bystrym oczkiem i zajął się podpisywaniem papierów na pożyczkę. Zawsze troszkę stresu towarzyszy przy pierwszej jeździe ale szybko to mija gdy wjeżdża się w normalny ruch uliczny. Tylko i wyłącznie dlatego, ze p. był karmiony w szpitalu normalnymi narkotykami stałam się jedynym kierowca. Chłop nie mógł jeździć przez miesiąc bo w razie wypadku i ewentualnym badaniu moczu wynik na narkotyki byłby pozytywny. Jako pasażer sprawował się zupełnie poprawnie. Gdy okazało się, ze po takim wypadku p. nie może wykonywać swojego zawodu nastąpiło lekkie załamanie nerwowe całej rodziny. Ci którzy nie wiedza, ze w Ameryce nie jest łatwo o prace to niech wierzą, ze tak jest. Kryzys panuje wszędzie na świecie a swe początki miał właśnie tutaj i końca nie widać. Zatem ja pracuje na 200% a chłop szuka pracy w internecie. Nie byłoby może takiego problemu z praca dla mężczyzny ale p. nie może wysilać się po operacji mózgu, ani dźwigać ani przemęczać zbytnio i takie tam inne zastrzeżenia. Pracy dla książąt jest z reguły mało a znaleźć ja jest bardzo trudno. Wiec robię zakupy, dbam o dom i robię wszystko jakbym była samotna matka. Na domiar złego jeszcze muszę pilnować aby chłopina nie dotykał się ciężkich robót domowych. Atmosfera niekiedy jest nieznośna bo znudzony p. wałęsa się po domu i aż jęczy z nudów a ja jęczę na myśl ile jeszcze do zrobienia. Gdy nie ma mnie w domu i wydaje mi się, że mam chwilę wolności to dzwoni komórka.
- Tak zaraz wracam. - Odpowiadam prawie mechanicznie. To oczywiście najtroskliwszy małżonek dowiaduje się czy wszystko w porządku. Czuję, że zacznę i ja szukać pracy dla niego bo tak dłużej być nie może. Jestem obserwowana na każdym kroku w domu a poza nim nękana telefonami. To miłe gdy i po stu latach małżeństwa jesteś oczkiem w głowie swego męża ale zaczyna mi brakować przestrzeni. Mieszkanie pozwala nam nie widzieć się przez dowolna ilość godzin to jednak taka rozłąka też mi nie pasuje bo zaczynam się martwić co p. robi, czy nie wchodzi na krzesło aby sięgnąć jedno ze swoich metalowych pudełek z najwyższej półki w szafie. Wyobraźnia podpowiada, że poślizgnie się, spadnie z krzesła i katastrofa gotowa. Sytuacja bez wyjścia. Chcieliśmy wyskoczyć na krotki relaks w plener ale póki co systematycznie zjadamy nasze wakacje i od wieków odkładany wyjazd do Nowego Orleanu i w tym roku nie dojdzie do skutku. Siedzę więc w domu gotuje zupę i zgrzytam zębami ze złości. Jednocześnie uśmiecham się do naszego losu, że jest jak jest, a jest w sumie nie tak źle.
pewnie, że nie jest źle, powinnaś być bardzo bardzo szczęśliwa .buziackzi handbikerka
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiem całą sytuację, bo my jesteśmy razem przez 24 godziny na dobę i nawet ponad 1000m kw. przestrzeni pracowni i mieszkania nie zmienia zmęczenia maeriału. W takich okolicznościach KAŻDY nawyk drugiej osoby potrafi doprowadzić do szału. A gdy tych nawyków jest kilka? Ale Wam życzę po prostu cierpliwości i tyle!!! I zdrowia!!!!!
OdpowiedzUsuńAtaner, jesteście dobraną parą, teraz może jest nieco za wąsko, ale to minie. Ważne, żeby P. wrócił całkowicie do zdrowia. Ty jesteś mocną kobietą, ale uważaj na siebie. Ty też potrzebujesz czasu wolnego.
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno!
O.
Jakos takie mam przeczucie , ze dacie sobie ze wszystkim rade. On tak szybko dochodzi do zdrowie, Ty wykazujesz tyle wytrzymalosci i zimnej krwi. Oby tylko ta praca szybko sie znalazla, wszystko nabraloby ladniejszej barwy...Powodzenia zycze, sciskam-Ag
OdpowiedzUsuńDobrze, że dałaś "głos".Wierz mi, że codzienne wizyty w szpitalu wpierw 2 tygodnie w listopadzie a potem od 4 lutego przez dwa miesiące, przekonały mnie,że już lepiej pałętać się 24/dobę w jednym domu.Wytrzymasz, mimo wszystko idzie ku lepszemu.Problemem jest teraz praca dla p., bo jednak nie może być tak wyczerpująca jak ta ostatnia.Mam jednak nadzieję,że p. szybko pojmie,że sytuacja jest jednak taka a nie inna i będzie musiał więcej uwagi zwracać na to co robi, by sobie nie zrobić krzywdy.Życzę Wam obojgu pogody ducha, zdrowia dla p., świętej cierpliwości dla Ciebie i jakiejś nie męczącej pracy dla p.
OdpowiedzUsuńCałuski, ;)
I ja znam to uczucie, kiedy robi się dwoje, a ten drugi tylko łypie :))))))) w sumie można się przystosować :)))) U mnie ciągnęło się to kilka lat i jak teraz mnie w czymś wyręcza, to jest takie miłe :))))))))) Kochana Ataner buziaki dla p. :))))))) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńRany co za pracę miała ten P, ze teraz już mu nie wolno, jeśli można zapytać, bo jakoś nie zakodowałam chyba? Domyślam się jaki teraz macie problem ze znalezieniem innej skoro kryzys wszędzie :(
OdpowiedzUsuńoh, jak ja to rozumien, ten brak przestrzeni znaczy sie; a co do kupna samochodu to oboje z polowica jestesmy sieroty, przy kazdym zakupie nas oszukali :) artdeco
OdpowiedzUsuńLos usmiechnal sie do Was obojga (zapewne nie pierwszy raz), a cena, jaka Ci przychodzi placic i tak jest niewielka.
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest jak sie ma bezrobotnego chlopa w domu, na dodatek nieprzyzwyczajonego do bezczynnosci, bo przerabialismy cos takiego rok temu, choc bez dodatkow zdrowotnych. I bez tego bylo ponad mozliwosci moich zszarganych nerwow i kiedy maz w koncu znalazl prace, oddetchnelam z ulga. Trzymam kciuki, zeby odpowiednia praca dla P. sie znalazla i to szybko, bo doskonale sobie zdaje sobie sprawe jak trudno wyzyc z jednej pensji (nam by sie to nie udalo). Dobrze, ze jestescie rozsadni i zamiast jezdzic na wakacje na kredyt, oszczedzacie na wyjazd - teraz przynajmniej macie co przejadac... Choc rozumiem zal, za znowu znikajacym w oddali Nowym Orleanem...
Pozdrawiam serdecznie,
Motylek
Ataner, głowa do góry...najważniejsze teraz żeby p. się nie przemęczał..pracę na pewno znajdzie, ale rozumiem Ciebie bardzo dobrze, bo ja też mam w domu bezrobotnego...szkoda słów, nie da się zliczyć ile wysłał aplikacji, na pewno ponad 150...i co ??? i nic...w jednym miejscu dowiedział się, że ma super kwalifikacje, ale jest za STARY...:-(
OdpowiedzUsuńprzesyłam buziaczki :-)))
Jesteście oboje niesamowici! I bardzo dzielni. Wyjdziecie z każdej opresji pomagając sobie wzajemnie. Chude czasy też wkrótce będą za Wami. Ślę moc pozdrowień i całusy :-*
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, ze wszystko sie dobrze skonczylo z operacja i zdrowiem, a to oznacza, ze P. powoli wroci do normalnosci bo chyba ma dobre zdrowie i silny organizm :))
OdpowiedzUsuńPraca bedzie, zobaczysz, trzymam kciuki!!! tylko trzeba byc dobrej mysli nadal... a takie wspolne smedzenie sie po domu tez ma dobre strony!
Serdeczne pozdrowienia z zimnej kaszubskiej wioseczki :)
Ciesze sie ze u Ciebie lepiej, z widokami na calkiem dobrze. Tak, tak, chlop w domu to calkowita katastrofa. Potrafi zanudzic, zasypac uwagami i poradami a z braku zajecia "ponaprawiac " nawet to co tego nie wymaga. Rozumiem ten brak przestrzeni i prywatnosci - potrafi zycie uprzykszyc. Moze kup mu wedke? Powodzenia w znalezieniu pracy i wspolzyciu - Serpentyna - baaaardzo zadowolona z happy end.
OdpowiedzUsuńCholerka, ja nie mam takich doświadczeń jak moje poprzedniczki i nigdy nie miałem w domu bezrobotnego chłopa. Co ja gadam, nigdy chłopa w domu nie miałem :lol:. Jedno Ci powiem: jak tak czytam ten Wasz blog, to mam dziwne przekonanie że dacie sobie radę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zimnej Polski.
Renatko pamiętam jak przeżywałaś chorobę P. Pamiętaj, że on teraz bardzo cię potrzebuje i te jego nastroje oczywiście odczuwasz bardzo mocno, ale wytrzymaj kochana. Cieszcie się razem każdym dniem, który jest Wam dany. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwa - Nawet jest bardzo dobrze, p. czuje sie coraz lepiej a to jest dla mnie najwazniejsze.
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Joter - Na szczescie jeszcze nie jestem na etapie latania z nozem za p. poki co latam za nim z lekami. Jest to nowe doswiadczenie dla nas, wierze jednak, ze wszystko bedzie dobrze.
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Atanerku kochany, Ty zadręczasz o P., a on o Ciebie, bo chyba ma poczucie winy, że sama musisz dźwigać cały majdan na swoich barkach. To może czasem irytujące ale piękne, nie każde małżeństwo tak dba o siebie. Daj na luz, jeszcze trochę i będzie jak dawniej. Serdeczności zostawiam i dobrą energię.
OdpowiedzUsuńWitaj Ataner
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ,że P jest już z Tobą w domu.
Daj mu jeszcze trochę poleniuchować:))
Doskonale Ciebie rozumiem ,że potrzebujesz przestrzeni,ale bądź cierpliwa jeszcze trochę i będzie jak dawniej.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie Ataner i P również:))
Obiezyswiatka - Kuruje go, kuruje w koncu kura domowa jestem. P. do lata musi byc na chodzie bo swiat czeka:)
OdpowiedzUsuńUsciski!
Agnicy - Jeszcze dluga i kreta droga przed nami i ciagle pod gore. Potykajac sie, kustykajc, poradzimy sobie i dojdziemy do jej konca.
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Anabell - Gdyby to wszystko co napisalas sprawdzilo sie, to wsiadam w samolot, laduje w Warszawie aby Cie ucalowac.
OdpowiedzUsuńDzieki za dobre slowa, buziaki:)
Aneta - Juz zaczynam przyzwyczajac sie do tego, ze p. jest non stop w domu. Bedzie jakos dziwnie jak pojdzie do pracy.
OdpowiedzUsuńDzieki za wszystko, usciski:)
Margarytka - Przepisy sa bardzo rygorystyczne i w przypadku osoby ktora miala przeprowadzona operacje na mozgu moze zdarzyc sie np. utrata przytomnosci itp.
OdpowiedzUsuńZ przepisami nie wygrasz:(. Wierze jednak, ze jakos sobie poradzimy i tego sie trzymam.
Buziaki:)
Artdeco - Jeszcze na siebie nie szczekamy i nie gryziemy sie - takze nie jest zle:)
OdpowiedzUsuńOdnosnie zakupu samochodu to dobry sprzedawca samochodow zawsze oskubie kupujacego chociaz na pare groszy. Niestety to normalne, nie przejmuj sie.
Usciski:)
Motylek - Dzieki za slowa otuchy, zdaje sobie sprawe z tego, ze nie bedzie latwo. Wierze, ze sobie poradzimy, najwazniejsze aby p. szybko powrocil do zdrowia i zeby nie bylo powiklan. Prace jakas znajdziemy. Na razie musi pomalutku dojsc do siebie od operacji minelo dopiero trzy tygodnie.
OdpowiedzUsuńNowy Orlean nie ucieknie, pojedzimy w przyszlym roku.
Buziaki:)
Haneczka - Dziekuje za mile slowa. Niestey zycie doswiadcza nas w przerozny sposob. Najwazniejsze to nie podawc sie i walczyc.
OdpowiedzUsuńTrudno w naszym wieku nagle przekwalifikowac sie ale jak trzeba to trzeba, bedzie dobrze.
Buziaki:)
Mam nadzieję, że po upływie odpowiedniej ilości czasu i przy dobrych wynikach badań, badzie mógł wrócić do pracy i wszystko się w końcu poukłada. Najważniejsze, że leczenie się powiodło i P jest cały w domu :)
OdpowiedzUsuńRiannon - Dziekuje Ci bardzo. Ja jestem odwazna i nie boje sie niczego. Niestety w przypadku choroby czasami czlowiek jest bezradny. Ja jednak nigdy nie poddaje sie i walcze z calych sil. P. tez ma ta sile walki, staramy sie uzupelniac i jakos pedzimy do przodu pomimo trudnosci.
OdpowiedzUsuńPrzesylam buziaki i usciski dla Twojego Chlopa:)
Wildrose - Wiem, ze bedzie dobrze. Najgorsze mam nadzieje, ze mamy za soba. Teraz juz musi byc tylko lepiej i tego sie trzymamy.
OdpowiedzUsuńU nas tez juz jesiennie, chlodno ale co tam w koncu jesien zawitala.
Buziaczki:)
Serpentyna - Nie jest tak zle, my lubimy ze soba byc. Wszystko pomalutku wraca do normalnosci, bedzie dobrze. Dziekuje Ci bardzo za slowa wsparcia, byly mi bardzo potrzebne i wiele dla mnie znacza.
OdpowiedzUsuńP. niestety nie jest wedkowy w przeciwienstwie do mnie ja bardzo chetnie wybralabym sie na ryby:))
Buziaczki:)
Urden - Jasne, ze damy sobie rade. Najgorsze mamy za soba, p. za jakis czas znajdzie prace a poki co teraz ma troszke wiecej czasu dla siebie i to tez nie jest takie zle.
OdpowiedzUsuńDzieki za mile slowa:)
Rinka - Wytrzymam, wytrzymam, moj p. lubi byc humorzasty ale to nie jest zaden problem. Ja rowniez nie jestem idealna:)
OdpowiedzUsuńZ perspektywy tego przez co przeszlismy kazdy nowy dzien witam z usmiechem na twarzy i nic nie jest w stanie mnie wkurzyc. Nie warto przejmowac sie pierdolami, trzeba chwytac kazdy dzien lapskami.
Buziaki:)
Azalia - Trafilas w sedno i tak bedziemy sie zadreczac on o mnie a ja o niego:))
OdpowiedzUsuńWychodzimy na prosta p. czuje sie coraz lepiej a to jest dla mnie najwazniejsze i cala reszta jest niewazna.
Dzieki za dobre mysli, buziaki:)
Tenia - Juz nic nie bedzie tak jak dawniej i doskonale zdajemy sobie z tego sprawe. Teraz bedzie jeszcze lepiej, kazde nowe doswiadczenie czegos nas uczy nalezy tylko wyciagnac wlasciwe wnioski.
OdpowiedzUsuńDziekujemy za pozdrowienia, przesylamy moc usciskow:)
Cieszy mnie, że piszesz już w nawet żartobliwej tonacji o obecnej sytuacji życiowej, czyli groza już minęła i trzeba się dostosować do realiów, jakie są . A zatem dalszego pomyślnego rozwoju spraw i duuuuuuuuuuuuużo zdrowia oraz cierpliwości. Serdecznie pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńKwoka - Czasami nie pozostaje nic innego jak tylko zasmiac sie i plakac do lez. Fajnie jesli sa to lzy szczescia czasami jest inaczej ale wierze w to, ze wszystko zalezy od nas samych i chce smiac sie i cieszyc ze wszystkiego.
OdpowiedzUsuńDziekuje za e-mail, jestes kochana:) Buziaki!
Ataner, wszystko powoli się ułoży, P. odzyska zdrowie i siły, trzeba cierpliwie wszystko przetrwać, przecież życie mogło napisać o wiele gorszy scenariusz. Rąbnij czasami talerzem, albo pojedź na rower, albo zrób dłuższy spacer, pokop w ogrodzie - to pomaga, a Ty musisz troszeczkę odreagować, tyle czasu w takim napięciu. Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, będzie dobrze!!!
OdpowiedzUsuńMaria z Pogorza - Dzieki za dobre slowa Marysiu, postaram sie skorzystac z Twoich rad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie, usciski!
Uuuua!!! Narzekamy? A może. "Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej" Bo jak powiadasz nie jest tak źle. No pewnie że nie, no bo przeca mogło być gorzej. No mogło? No, to główka do góry.
OdpowiedzUsuńWierszyk od Nas Jarka autorstwa.
Niech nigdy nie spadnie żadna.
Niech mrok zastąpi blask,
A jeśli spadnie?
Spadła?
Łza!
Otrzyj oczy podnieś wzrok.
Widzisz?
Blask to, nie mrok.
Renata i Jarek - I rozryczeliscie mnie i to bardzo!
OdpowiedzUsuńJestescie kochani- dziekuje:)
Jarku! Piekny wiersz, chcialabym aby byl moim mottem zyciowym kazdego dnia po przebudzeniu i wiem, ze bedzie.
Jestescie wspaniali - dziekujemy.
Przesylam moc usciskow!
Ataner - dzisiaj jestem w wisielczym nastroju i pierwsza mysl, ktora mi przyszla do glowy poprzeczytaniu twoich slow to:
OdpowiedzUsuńMoze i Nowy Orlean nie ucieknie, ale moze go (znowu) zalac...He, he, he...
Rekonwalescencja niestety zawsze trwa - dluzej niz bysmy sobie zyczyli... Mamm nadzieje, ze powolutku P. dojdzie do formy a wtedy odpowiednia praca z pewnoscia sie znajdzie. Tobie zycze DUZO silz i jeszcze wiecej cierpliwosci.
Motylek
Motylek - A niech go zaleje nawet ze dwa razy. Miasto w takim miejscu samo prosi sie o zaglade. Ja prosze o cierpliwosc bo teraz dopiero dni wloka sie jak wedrowka slimaka pod gorke. Jeszcze taka depresyjna pogoda.
OdpowiedzUsuńCzyzby to sila zlego na jednego?
Nie poddaje sie jednak bo przyjdzie i ladna zima, i zielona pachnaca wiosna, i wytęsknione lato.
Pozdrawiam serdecznie :)