Sama prawie w to nie wierzę więc nie zdziwię się jeżeli pokiwacie głowa z politowaniem i pomyślicie, że powinnam znaleźć się w zakładzie dla obłąkanych. Jeszcze niedawno pisałam o dziwnych spotkaniach z tutejszymi zwierzętami i o braku przezorności w obcych krajach o zupełnie odmiennym klimacie. Chciałam pokazać, że beztroska może być niebezpieczna. Owszem może zdarzyć się, że spotkamy się z niedźwiedziem albo z wężem ale do tego musi zaistnieć specyficzna sytuacja jak przebywanie w dziewiczych lasach lub włażenie w miejsca nie używane przez człowieka. Dzisiaj natomiast opiszę zupełnie niecodzienne zdarzenie zaistniałe zaledwie kilka dni temu w moim własnym domu. Jak wiecie mieszkam w okolicach Chicago w miarę przyzwoitym miejscu. W domu nie mamy karaluchów, mrówek ani innych insektów. Bliskość pola golfowego i niedużego lasku sprawia, że nie dziwi nas widok skunksa, sarny czy szopa. Taka namiastka dzikości w pobliżu miasta. Nie ma tutaj jednak żadnego niebezpiecznego zwierzęcia dla istoty ludzkiej. Ani dużego ani małego. Nikomu nic złego nie może się przytrafić dopóki nie jest Atanerem.
Zwykły dzień rozpoczął się tak jak setka poprzednich zwykłych dni, poranna kawa, później śniadanie i obowiązki domowe. Pomyślałam sobie, że zacznę w końcu generalne sprzątanie razem z segregacja ubrań. Nie jest to moja wymarzona rozrywka w czasie wolnym ale nie mogę zwlekać w nieskończoność bo braknie powietrza w domu. Odkurzyłam ekspresowo i po zmyciu podłogi w całej chałupie wyszłam do samochodu po ipoda bo chciałam uprzyjemnić sobie kilkugodzinna pracę słuchaniem książki.
Zwykły dzień rozpoczął się tak jak setka poprzednich zwykłych dni, poranna kawa, później śniadanie i obowiązki domowe. Pomyślałam sobie, że zacznę w końcu generalne sprzątanie razem z segregacja ubrań. Nie jest to moja wymarzona rozrywka w czasie wolnym ale nie mogę zwlekać w nieskończoność bo braknie powietrza w domu. Odkurzyłam ekspresowo i po zmyciu podłogi w całej chałupie wyszłam do samochodu po ipoda bo chciałam uprzyjemnić sobie kilkugodzinna pracę słuchaniem książki.
Do domu wchodzimy przez okno/drzwi a nie przez drzwi z prawdziwego zdarzenia. Ten sposób jest szybszy i dodatkowo ma ta zaletę, ze wchodząc od strony trawnika przechodzimy obok kwiatów i innych roślin ozdobnych. Drzwi wejściowych prawie nie używamy i tak już się utarło, że znajomi też tak robią.
Szczególnie latem po domu chodzę boso bo tak mi jakoś pasuje a że ciągle mi gorąco w stopy więc przy okazji chłodzę się.
Szczególnie latem po domu chodzę boso bo tak mi jakoś pasuje a że ciągle mi gorąco w stopy więc przy okazji chłodzę się.
Wracając od auta z ipodem rozplątywałam zawsze poplątane kabelki od słuchawek. Przystanęłam w progu aby zdjąć klapki w których chodzę na zewnątrz. Czyniłam to zupełnie automatycznie skupiając się na pętelkach i mini kłębkach utworzonych na białych kabelkach. Prawa nogę przełożyłam przez próg i bosą stopę postawiłam na nietoperzu zamiast na gołej podłodze. Poczułam ostry ból ugryzienia i pisk uciekającego pod komodę stworzenia. Dostałam szału ze strachu i obrzydzenia, krzykiem szukalam pomocy. Nigdy w życiu nie wpadłabym na to, ze coś takiego przytrafi mi się w domu. Na wakacjach jestem jakaś czujniejsza i bardziej spostrzegawcza. W miejscu które dobrze znam spotkanie z dzikim zwierzakiem wytrąciło mnie z równowagi na długi czas. Jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie po tym nerwowym wstrząsie. Później zaraz przyszła refleksja, ze nietoperz jest wściekły skoro wszedł do domu razem ze mną. Może tylko dobrze wychowany i zaczekał na właściciela. P. ujął sprawce zamieszania i nieopatrznie wyrzucił go w liście niedaleko naszego okna. Po rozważeniu możliwości zarażenia się wścieklizną postanowiliśmy wysłać nietoperza na badania (koszt 150 dolarow). Przeszukiwanie sterty liści w poszukiwaniu nietoperza to kolejna dyscyplina sportowa w której nie chciałabym ponownie brać udziału. Znaleziony nietoperz nie był wściekły jak po trzech dniach nerwowego oczekiwania zaopiniowało laboratorium firmy zajmującej się dzikimi zwierzętami w mieście. Domownicy jednak obserwują mnie dokładnie doszukując się u mnie objawów wścieklizny z jakimi zaznajomili się w internecie. Są jakoś nad wyraz mili i troskliwi.
Hihi, bliskie spotkanie z nietoperzem zaliczone :DDDDDD a ludzie to się boją, że im we włosy się wplącze :DDDDDDDD Boją się ale nigdy niesłyszeli, żeby tak się stało, a tu nad wyraz dotkliwy przypadek, że nietoperz o wiele bardziej jest niebezpieczny jako gryzak :DDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bólu i długiego niepokoju, ale przyznam, że szkoda mi również nietoperza. Biedactwo :) A to laboratorium nietoperza usmierciło, czy później wypuściło na wolność?
ups przepraszam za mały nietakt gramatyczno-ortograficzny
OdpowiedzUsuńo matko! jaki koszmar! szczerze współczuję tej przygody, normalnie dla mnie byłby to niezły horror:(
OdpowiedzUsuńAtaner - takie spotkanie zabiloby mnie! Mam fobie jesli chodzi o ptaki a do nich zaliczam nietoperze ktore uwazam za najbardziej niemile wygladajace stworzenia i jakies takie przerazajace. A stanac na jednego z nich czyli dotknac??!! Zawal serca gotowy!! Na wesola nutke - czyli Halloween cala geba u Ciebie, nawet nie musisz dekorowac domu bo sam Ci sie przystroil na okazje:)Ciesze sie ze nietoperz zdrowy bo tym samym i Ty jestes zdrowa - z usciskami Serpentyna.
OdpowiedzUsuńprzykre spotkanie, stres dla Ciebie i zwierzaka..chyba był chory lub ranny, ze był w takim nietypowym miejscu. Masz rację, człowiek nie oczekuje takich wydarzeń we własnym domowym zaciszu.
OdpowiedzUsuńWściekłość to rzadkość u nietoperzy ale spora część z nich to wampiry. Dlatego domownicy Cię obserwują. Jakbyś zaobserwowała u siebie wzmożoną chęć na kaszankę albo krwistego steka....
OdpowiedzUsuń:)))))
Jacek
Kiedyś mama narobiła rabanu że ptak jakowyś wpadł do domu i siedzi od wewnętrznej abażuru lampy (jak gajowy Marucha :). Wypłoszony ptak okazał się nietoperzem któren to zaczął się przemieszczać z dużą prędkością po salonie i reszcie domu wywołując okrzyki typu: zabije się!
OdpowiedzUsuńJa również uległem tej sugestii ale po obserwacji jego poczynań (jak grupa akrobacyjna Żelazny)przypomniałem sobie że ma echolokację :).
Zmęczony usiadł w końcu na kominku gdzie dorwał go ojciec(przez szmatę) i po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia (przeze mnie:) został wypuszczony. Dopiero parę dni później dociekłem że musiał wleźć przez kominek bo innej drogi nie było a kominek jeszcze wtedy otwarte palenisko miał.
Jakby nie było nie tylko nadepnąć ale i złapać takiego bym się nie podjął.
Szacun wielki :))))
Jacek
Uwielbiam opowiesci o nietoperzach, szkoda ,ze ta zakonczyla sie ugryzieniem...a boliiiii ....U nas koty z duma przynosily aby sie pochwalic jakie to one lowne i ze sloikami latalismy z piskiem za nimi po scianach aby je zlapac i wypuscic. Fly baby , fly....
OdpowiedzUsuń...jak nie będziesz się chciała kąpać, znaczy wodowstręt a to = wścieklizna!!! Obserwacja wskazana.:)))
OdpowiedzUsuńNietoperze to ssaki chronione.
Do nas jakieś dwa lata temu nietoperz wleciał wieczorkiem przez otwarte drzwi balkonowe, zatoczył kółeczko przy żyrandolu i wyleciał tą samą drogą.
Taki dowcip o nietoperzu. Synek mówi do ojca. Tato zobacz Toperz!!! Nietoperz!!! odpowiada ojciec. A synek na to. To co jak nie toperz.
Serdeczności.
Ło matko pojedyncza! Wyobrażam sobie Twoje zdenerwowanie!
OdpowiedzUsuńWazne ze dla Ciebie wszystko skonczylo sie dobrze,a czy dla nietoperza tez?
OdpowiedzUsuńNo proszę, przez co musi człowiek przejść żeby się nim domownicy na chwilę zainteresowali :D.
OdpowiedzUsuńAle miałaś przeżycie.Jak tam Twoje serduszko -zostało na miejscu:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:))
O rany chyba bym się rozdarła na cały głos. Nietoperze mnie przerażają tak samo jak szczury (chociaż te pierwsze chyba bardziej z racji większego prawdopodobieństwa napotkania). Dobrze, że nie był wściekły :D
OdpowiedzUsuńMyśle,że gdyby mnie ktoś nadepnął to też bym go ugryzła, nawet nie chorując na wściekliznę. No to oboje i Ty i nietoperz mieliście kiepską randkę.
OdpowiedzUsuńDobrze,że nie był wściekły, bo te zastrzyki wcale do miłych nie należą.
Miłego, ;)
O matku bosku, umarlabym niechybnie na zawal:)) A szop sie u nas kiedys krecil po okolicy, za cholere nie wyszlam na taras po zmroku. Boje sie wszelakich zwierzow i tyle:)))
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili si zmartwiłam i czytałam w napięciu, co dalej, ale gdy doszłam do ostatnich zdań, no to cóż mogłam innego zrobić,jak nie parsknąć śmiechem. Na szczęście zdążyłam przełknąć ostatni łyk kawy.
OdpowiedzUsuńBiedactwo nietoperek się bronił,jak go potraktowałaś z górnej pozycji a Ty od razu że wściekły. Hiii...hiii
Buziaki Renatko
Aneta - Moja wyobraznia wyswietlila mi taki krotki film z nietoperzem i mna w rolach glownych. On w moich wlosach a ja omdlewajaca. Samo wyobrazenie mi wystarczy do zawalu serca.
OdpowiedzUsuńNietoperza jakos mi nie zal bo ja jemu gniazda nie niszcze jestem spokojnym sasiaden i nie ingeruje w tereny zajmowane przez jego rodzinke. Na domiar nie latam tam gdzie on i wolalabym aby juz wiecej zaden nietoperz nie skladal mi wizyt.
Po uslyszeniu, ze nie stwierdzono wscieklizny u przeslanego nietoperza rozlaczylam sie z laboratorium zupelnie nie myslac o nietoperzu.
Ola - Byl to horror, zesztywnialam stojac na jednej nodze. Moj wrzask moglabym sprzedac do Hollywood za niezla sumke:)))
OdpowiedzUsuńSerpentyna - Ostatecznie przgladanie sie z bliska nie uwazam za obrzydliwe. Raz nawet dotknelam tego nieszczesnego stworzenia. Musze przyznac, ze jest bardzo mile w dotyku ale cala reszta jakby z innego swiata, brrr. Delikatnie i wolno mozna podejsc nawet do lwa ale takie nagle spotkoanie to pol glowy siwych wlosow. Lisci ci u nas pod dostatkiem i bedzie jeszcze wiecej bo dopiero pol drzewa olysialo.
OdpowiedzUsuńel - jezeli nie byl wsciekly to juz inne jego choroby nie obchodza mnie wcale a wcale. Jezeli nie byl ranny przed spotkaniem ze mna to po spotkaniu na pewno juz byl.
OdpowiedzUsuńJacek - Wampirzyce nie zdaja sobie sprawy ze swoich dziwnych poczynian i bede musiala oprzec sie na obserwacjach domownikow.
OdpowiedzUsuńTwoje zdarzenie opisane w komentarzu to juz pomysl na post. Zaakceptowanie takiego stwora w domu wymaga czasu. Juz po dziesieciu minutach inaczej spogladasz na latajacego nietoperza w twoim domu. Wiesz jak to jest, jak nie ma kogo innego do roboty oprocz ciebie to musisz zrobic to sam. Smutne realia zycia.
Pozdrawiam serdecznie i dziekujemy za slowa uznania:)))
Agni - Nie moge sobie wyobrazic, ze koty upolowaly nietoperze slynace z niebywalego instynktu rozpoznawania ksztaltow i ruchow. Ale jak widac koty sa lepsze i z przyjemnoscia przynosily wam dodatkowe zajecie do domu.
OdpowiedzUsuńRenata i Jarek - Teraz to wszystko mi wmowicie i wscieklizne dostrzezecie w moich poczynaniach. Wierszyk jest obledny i bardzo mi sie podoba. Z innej beczki, widze, ze kilkoro z naszego grona mialo nietoperza w domu:)))
OdpowiedzUsuńFuscila - alez zeby to tylko zdenerwowanie moja droga ja czulam jak umieram ze strachu. Nie powinnam tak reagowac bo w sumie nie wyskoczyl na mnie jakis stwor z kosmosu tylko o malo co nie zabilam nietoperza. Darlam sie w nieboglosy a jak mi sil braklo to gadalam w kolko o tym samym.
OdpowiedzUsuńTeraz jest znow normalnie:)))
Maga - Wole nie wiedziec co z nietoperzem bo moglabym miec wyrzuty sumienia. Nie bede sie zastanawiac ani pytac. Byl nietoperz i juz go nie ma, polecial odlecial koniec kropka:)))
OdpowiedzUsuńurden - Przyznam sekretnie, ze wole jakis inny sposob okazywania zainteresowania ma osoba. Moga byc brylanty, wycieczka na biegum Poludniowy ale nie takie spojrzenia z ukosa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)))
Tenia - Lomotalo przez dlugi czas. Siedzialam na kanapie jak wrak ogladajac ukaszone miejsce jakbym mogla tam cos zobaczyc:)))
OdpowiedzUsuńMargarytka - Gardlo mnie bolalo od krzyku na rowni z ukaszeniem. Wyobrazasz sobie jak glosno wydobywaly sie ze mnie odglosy strachu i panicznego przerazenia:)))
OdpowiedzUsuńanabell - Nie tesknie za powtorka aby bylo inaczej. Juz samo oczekiwanie na badania tego niefortunnego goscia (trwajace trzy dni) wykonczylo mnie zupelnie, wlasnie mialam przed oczami serie bolesnych zastrzykow. Na domiar zlego nie nawidze zastrzykow. Pomiedzy 19 a 19:30 siedze w domu jak maja wylot z gniazda. Pozniej w nocy jest juz bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńStardust - Ja tez nie jestem bohaterka na pokaz, wole zejsc z drogi kojotowi czy wilkowi niz miec niedzwiedzia za wroga. Bardzo dzikie zwierzeta ogladam na ekranie TV, wtedy nawet z wielka przyjemnoscia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)))
Azalia - Moja wina, ze nadepnelam na nietoperza, potem wpadlam w histerie i wariactwo. Nie bede trenowala lizania pszczol, glaskania bialego niedzwiedzia i socjalizowania sie z kolonia pajakow.
OdpowiedzUsuńNie, nie zwariowalam doszczetnie aby martwic sie o latajaca mysz, niech sobie lata jak najdalej ode mnie, wcale mi to nie przeszkadza. Ale jak sie zblizy to nie recze.....
Oj wyobrażam sobie, podejrzewam, że bardzo podobne wydobywałyby się ze mnie. A z obrzydzenia zapewne tarzałabym się po mieszkaniu w jakimś tańcu psychopaty. Jak tylko o tym sobie pomyślę to od razu ściska mi się żołądek. Koszmarne wyobrażenie a co dopiero pomyśleć o przeżyciu tego.
OdpowiedzUsuńAle przygoda! Dobrze, ze zakonczyla sie dobrze, bo inaczej to juz sama nie wiem, czekalaby Ciebie seria zastrkow, bolesnych czy nie ale jednak zawsze to wydatek i niepotrzebny bol!
OdpowiedzUsuńChyba powinnas baczniej sie rozgladac wokol siebie :)
Pozdrawiam :)
P.S. tu moge napisac bo malo kto z moich znajomych tutaj zaglada, a moze nie bedzie czytac... Odnosnie mojego bloxa, informuje, ze zamknelam (Waga...) i nie wiem czy do niego wroce. Za duzo problemow, klopotow rodzinnych wiec nie mam nstroju do ekshibicjonizmu w miejscu publicznym, za duzo ludzi mnie zna juz z facebooka i nie tylko... wybacz wiec!
Margarytka - Juz wole nie przypominac sobie tego uczucia gdy bosa stopa dotyka raptem czegos wlochatego, ruszajacego sie bardzo szybko i na koniec gryzacego. Zapominam, zapominam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
wildrose - Ja tez az podskakuje z radosci, ze nie musze sie wlec po szpitalach.
OdpowiedzUsuńMysle jednak, ze Facebook to zupelnie inna forma przekazu. Bardziej powierzchowna i zawierajaca wiadomosci z danej chwili. Blog to zupelnie cos innego, bardziej przemyslane i zlozone sa wypowiedzi na blogu. Kiedys powrocisz do tej formy jak wszystko sie ulozy po twojej mysli. Znanym jest powiedzenie, ze czas leczy wszystkie rany. Ja tez cierpliwie bede czekac na twoj kolejny blog. Masz we mnie stala czytelniczke i na dodatek wierna:))
Oj, co za paskudne spotkanie - i to tak bliskiego stopnia, i całe szczęście, że bez dalszych konsekwencji! JA z tych, co się nawet boją myszki polnej, która właściwie nawet jest śliczna ( hmm, poniekąd - ale ten OGONEK, BŁEE ), a nietoperzy nigdy nawet w zoo nie chciałam oglądać - OHYDA, więc nie wyobrażam sobie MNIE NA TWOIM MIEJSCU !!! Ale i TY mocno zareagowałaś także, więc życzę CI serdecznie NIGDY WIĘCEJ TAKICH KONTAKTÓW !! Duuużo zdrowia w Rodzince ! :)
OdpowiedzUsuńKwoka - Sama sobie jestem winna; napisalam o czyms o czym chcialabym zapomniec jak najszybciej. Teraz to juz nawet sie troche smieje z calego zajscia ale przyznam, ze bardzo sie przerazilam konsekwencji ewntualnej wscieklizny. Juz jest wszystko tak jak powinno byc. Chyba cos podobnego nie zaistnieje jeszcze raz, statystycznie jest to niemozliwe. Polna mysz jest straszniejsza niz nietoperz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja jednak chyba bede sie tutaj udzielac jesli pozwolisz i Twoje wpisy komentowac :)
OdpowiedzUsuńKurde, nietoperze rzeczywiście przenoszą wściekliznę. Dowiedziałam się o tym, kiedy jeden wleciał nam przez okno do domu i chłop łapał go... gołymi rękami. Po złapaniu oglądnęliśmy zwierzątko, które było na tyle łaskawe, że nas nie pogryzło. Chwaląc się tym faktem mądrzejszym od nas, dowiedzieliśmy się o wściekliznie. Boję się teraz nietoperzy, jak cholera, a latają nam nad głowami, bo gdzieś u nas mieszkają. Mieszkać oczywiście będą nadal, bo są pod ochroną, ale zbliżać się do nich nie będę i mam nadzieję, że nie zaliczę takiej przypadkowej przygody, jak Ty.
OdpowiedzUsuńNie miał słuchawek na uszach? :)
OdpowiedzUsuńLatał sobie taki jeden aż w końcu trzepnął w ścianę i spadł z wysokości na ziemię. Podniósł się, otrzepał i powiedział: kurdę, przez tego walkmana się kiedyś zabiję.
Może znasz ale nie mogłem się oprzeć :)))
Jacek
Wildrose - Z wielka radoscia przeczytalam, ze nie mozesz tak rzucic blogerki z dnia na dzien. Zapraszam, zapraszam:)))
OdpowiedzUsuńRiannon - Niektore z nich sa tak brzydkie, ze musza byc wsciekle chociazby ze wzgledu na swoj wyglad. Ladnie wygladaja w locie i chwale ich sprawnosc fizyczna ale na Boga niech sobie lataja z dala ode mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jacek - Moze i znalam ale mam dobra glowe do kawalow i moge sluchac na okraglo. O lataniu pamietam jeden; przeleciala cma nad ogniskiem i opalila sobie skrzydla. Spadla na ziemie i po chwili mowi: no to se ku... polatalam. Po to sa komentarze nie miej skrupolow.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Znam a jakże :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=VCH6n-OGSJA
:)))
Jacek
Jacek - Dziekuje za linka, dostalam gilgotkow pepuszka. Film super:)))
OdpowiedzUsuńNależało się.Cieszalski jestem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jacek
Jacek - Dziekuje ponownie:)))
OdpowiedzUsuńBatmanka podeptałaś. Niedobra hehehe
OdpowiedzUsuńRinka - Oj tylko raz dotknelam go śródstopiem, ta najdelikatniejsza częścia stopy a on od razu z morda do mnie i jeszcze mnie ugryzł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ataner, oczywiście, ja tylko tak z przymrużeniem oka :)))))))) ja z pewnością po otrzymaniu wyniku również przestałabym się zajmować takim natrętem :)))))) Spodobało mi się Twoje porównanie z tymi dobrosąsiedzkimi zależnościami :DDDDDDDDDDDDD Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńaneta - Siasiad to dopiero jest wrzod na d :))))
OdpowiedzUsuńJak dobrze to OK, ale nie daj Boze jak sie ma inne zdanie, znaja to wszyscy i dotyczy sie wszystkich siasiadow i tych za miedza i tych z klatki schodowej. Teraz to nawet nietoperze dolaczyly do tego towarzystwa:)))
Wiesz, nietoperza też bym się nie spodziewała w zaciszu własnego domu! I przecież nie polazłaś na opuszczony strych tylko wchodziłaś do jasnego, stale używanego pomieszczenia! Dobrze, że zwierzątko nie było chore, a to, że rodzinka miła??? Może troche poudawaj wściekliznę, żeby tacy mii byli dłużej, żeby im w krew weszło i ZAWSZE już tacy mili byli!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Motylek
Motylek - Dobrze wszyscy wiemy, ze nietoperze nie sa grozne dla czlowieka i moje przerazenie wyniklo z niecodziennosci zdarzenia. Nietoperze to przeciez nocne zwierzeta i nie spodziewalam sie spotkania o dziesiatej rano. Moze akurat ten wracal zbyt pozno z imprezy i slonce go porazilo.
OdpowiedzUsuńCi moi byli mili ale do normy nazajutrz powrocili:))
Czego innego mozna bylo sie spodziewac:(
Ataner, całe szczęście, że stwór nie był wściekły.
OdpowiedzUsuńAle popatrz, czasem to i we własnym domu czekają nieprzyjemne przygody.
Pozdrawiam!
O.
1- tez bym ciebie obserwowała.Badania badaniami,ale....
OdpowiedzUsuń2-My tez podczas ciepłego okresu nie kożystamy z drzwi frontowych lecz tarsowego okno-drzwi .I wcale nie jest wygodniejsze,ponieważ taras mam na 1 pietrze i schody.
3- nietoperze . Byłam ci ja z przyjaciółkami na mazurach.Dom w lesie,wilki nie wyły pode oknami , ani dziki nas nie ganiały używając szable.Pewnego dnia wracam z nad jeziora,a moje przyjaciółki latają na golasa po całym domu i wrednie się drą .Gdy mnie zobaczyły kazały mi szybko uciekać,a gdy zaczęłam uciekać ,zwymyślały mnie i kazały wracać z odsieczą .stanęłam na ganku i czekałam na dalszą komendę ,ale nic nie usłyszałam - okazało się,że ganiały biednego, wystraszonego nietoperza
Obiezy_swiatka - Wielkie szczescie, ze obylo sie bez zastrzykow. Przewaznie zasuwam za soba siatke jak wychodze z domu ale tym razem mial byc tylko jeden sus do auta i prawdopodobienstwo aby cos weszlo w tym czasie do domu bylo mniejsze niz zero!!!:)))))
OdpowiedzUsuńDoska -
OdpowiedzUsuńad 1 - i ty Brutusie przeciwko mnie?
ad 2 - moze i nie wygodniejsze ale zdrowsze, wspinasz sie po schodach na swiezym powietrzu.
ad 3 - z odsiecza aby uwolnic bialoglowy z opresji to powinien byc rycerz a nie Doska, za duzo wymagaly kolezanki. Zrzucenie z siebie ciuchow to dobry pomysl, dziala odstraszajaco na zwierzeta, wiem o tym od p. Broni o ktorej byla mowa w poscie "Onomatopeje". (moze o tym napisze)
Pozdrawiam :)
Tak dawno już tu nie byłam i stęskniona zaglądam, a tu jak zwykle ze śmiechu same łzy lecą!! Jak nie ma czasu jechać po przygody, to przygody same do domu się pchają niektórym, drzwiami i oknami!!!
OdpowiedzUsuńJeśli nie stwierdzono u Ciebie wścieklizny ( co mnie troszeczkę zdziwiło), to chętnie całą rodzinkę uściskam z tej radości!
Joter - Jezeli nie dostane wscieklizny od nietoperza to dostane wscieklizne ot tak z powietrza. Wsciekne sie na wszystko co mnie otacza dookola a ze jeszcze mnie nie doosiegnela to caluje wszystkich przyjaciol i nowych gosci. Tak sobie utyskuje bo ruroglowy (p. dostal rurki do odprowadzanie nadmiary plynu z czaszki do gdzies tam i stad ta nazwa) wcale mnie nie slucha i podnosi ciezkie rzeczy pomimo wyraznego zakazu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)