Mam slabosci tysiace i wszystkie zwiazane z Utah i Arizona. W tym roku nie mielismy w zamiarze jechac tam skad wyjechac nie mozna o czasie. Kazdy dzien wydaje sie tam za krotki i trzeba pozostac na kolejny.
Uleglam jednak 2013 slabosci i pojechalismy tam gdzie gwiazd najwiecej na niebie a skaly przybieraja krwistoczerwony kolor o zachodzie slonca.
1
piątek, 28 czerwca 2013
wtorek, 25 czerwca 2013
Nowy (nieznany) Meksyk
Nie tylko asfalt niosl nas w strone przygody, poslugujac sie GPSem odnalezlismy ukryte i tylko szczesciarzom przeznaczone miejsca.
piątek, 21 czerwca 2013
Colorado za nami.
Juz wyjechalismy z Colorado ktorego glowna atrakcja podczas naszej miedzystanowej wycieczki byly najwyzsze wydmy w USA. Nie moge zdradzic wszystkich tajemnic ale jedno zdjecie nikomu nie zaszkodzi, nawet takie wybrane ad hoc.
Dzisiaj mamy chwile odpoczynku w motelu przed jutrzejszym wypadem na "Marsa". Takich wlasnie krajobrazow mozemy sie spodziewac przemierzajac o wschodzie slonca Bisti Badlands w New Mexico.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco bez specjalnego wysilku bo jest goraco, bardzo goraco bo ponad 35C.
Pozdrawiam wszystkich bardzo goraco bez specjalnego wysilku bo jest goraco, bardzo goraco bo ponad 35C.
czwartek, 13 czerwca 2013
400 koni mechanicznych.
Pchana bezdenną rozpaczą w rozpościerający się przede mną olbrzymi dół zniechęcenia czułam, ze grunt pod nogami mi się osuwa i za chwilę zniknę w nicości. Pogoda o kolorze ściery do podłogi bardziej nadaje się do upicia niż pisania peanów na jej cześć. Patrzę na rozkwitły ogród i obgryzam kolejnego pazura. Za chwilę połowa czerwca i ciągle ponuro jak w listopadzie.
Służba już dawno wymówiła pracę i delikatny bałagan ukrywa się po kątach. Na podłodze w kolorze jasnego drewna nawet ślepy dostrzeże źdźbła trawy które zawsze pojawiają się po użyciu kosiarki. Siedzę zatem na kanapie i z obrzydzeniem rozmyślam o chwili w której zostanę zmuszona do sprzątania.
Przyszedł kot i dziobnął mnie jak każdego ranka w nerkę. Domaga się pieszczot, szczotkowania drucianą szczotką. Robi to tak dotkliwie, ze któregoś razu wylałam kawę na podłogę niespodziewanie uderzona w bok. Cóż to za parszywa istota, żyje po to aby gubić sierść.
Gdy zadzwonił telefon - obecnie telefony już nie dzwonią a raczej wydobywają z siebie drażniące dźwięki po to tylko aby usłyszeć "właśnie wylądowaliśmy w Honolulu, pogoda jest fantastyczna, żałuj, ze cie tu nie ma, to na razie, pa!" - drgnęłam jak baba z piętnastego wieku, która o telefonizacji nie mogła miec pojęcia.
- Cześć Słonko! - To p. uparł się aby mnie wkurzyć. Jakie słonko, gdzie on widzi słonko! Zanim zebrałam się do wygarnięcia mu jak jestem zdołowana on już ciągnął dalej. - Wyjeżdżamy w niedzielę do Nowego Meksyku, wszystko już nagrane. Cieszysz się? Załatwiaj dwa tygodnie wolnego. - Mój wredny dzisiaj nastrój od razu dał znać o sobie. Zamiast się radować już wiedziałam, ze będzie ze mnie mokra plama gdy oświadczę w pracy, ze muszą się obejść beze mnie przez czternaście dni. Nie dane mi było użalanie się nad sobą bo do ucha nieprzerwanym potokiem wlewały się groźne słowa. - Będę za dwie godziny w domu to wszystko ci opowiem. Wakacje! Cześć! - Jakie to groźne słowa? Dwie godziny. Za dwie godziny? To on biega i załatwia nasz wyjazd a ja do południa rozmyślam o przeciwnościach losu wspieranych byle jaką pogodą. O ja nieszczęsna. Czas brać się do roboty. Odkurzacz zaczął fruwać jakby sam znajdując swoje ulubione miejsca, zmywarka pochłonęła również mój pusty kubek po kawie i zaczęło się przejaśniać. Zdyszana i spocona wskoczyłam pod prysznic aby tym heroicznym czynem uwieńczyć zwycięstwo nad bałaganem i podłym nastrojem. U myta, uczesana i delikatnie umalowana oczekiwałam na najnowsze wieści które miał przynieść p..
Zatem jedziemy do New Mexico zamiast do Arizony. W niedziele 16 czerwca, wielką ciężarówką ruszamy do Denver, dalej samochodem osobowym i co się wydarzy po drodze i co zobaczymy nikt jeszcze nie wie.
400 KM i 18 kół zawiezie nas na spotkanie wielu przygód o których przeczytacie już po naszym powrocie.
Ahoj przygodo!
Służba już dawno wymówiła pracę i delikatny bałagan ukrywa się po kątach. Na podłodze w kolorze jasnego drewna nawet ślepy dostrzeże źdźbła trawy które zawsze pojawiają się po użyciu kosiarki. Siedzę zatem na kanapie i z obrzydzeniem rozmyślam o chwili w której zostanę zmuszona do sprzątania.
Przyszedł kot i dziobnął mnie jak każdego ranka w nerkę. Domaga się pieszczot, szczotkowania drucianą szczotką. Robi to tak dotkliwie, ze któregoś razu wylałam kawę na podłogę niespodziewanie uderzona w bok. Cóż to za parszywa istota, żyje po to aby gubić sierść.
Gdy zadzwonił telefon - obecnie telefony już nie dzwonią a raczej wydobywają z siebie drażniące dźwięki po to tylko aby usłyszeć "właśnie wylądowaliśmy w Honolulu, pogoda jest fantastyczna, żałuj, ze cie tu nie ma, to na razie, pa!" - drgnęłam jak baba z piętnastego wieku, która o telefonizacji nie mogła miec pojęcia.
- Cześć Słonko! - To p. uparł się aby mnie wkurzyć. Jakie słonko, gdzie on widzi słonko! Zanim zebrałam się do wygarnięcia mu jak jestem zdołowana on już ciągnął dalej. - Wyjeżdżamy w niedzielę do Nowego Meksyku, wszystko już nagrane. Cieszysz się? Załatwiaj dwa tygodnie wolnego. - Mój wredny dzisiaj nastrój od razu dał znać o sobie. Zamiast się radować już wiedziałam, ze będzie ze mnie mokra plama gdy oświadczę w pracy, ze muszą się obejść beze mnie przez czternaście dni. Nie dane mi było użalanie się nad sobą bo do ucha nieprzerwanym potokiem wlewały się groźne słowa. - Będę za dwie godziny w domu to wszystko ci opowiem. Wakacje! Cześć! - Jakie to groźne słowa? Dwie godziny. Za dwie godziny? To on biega i załatwia nasz wyjazd a ja do południa rozmyślam o przeciwnościach losu wspieranych byle jaką pogodą. O ja nieszczęsna. Czas brać się do roboty. Odkurzacz zaczął fruwać jakby sam znajdując swoje ulubione miejsca, zmywarka pochłonęła również mój pusty kubek po kawie i zaczęło się przejaśniać. Zdyszana i spocona wskoczyłam pod prysznic aby tym heroicznym czynem uwieńczyć zwycięstwo nad bałaganem i podłym nastrojem. U myta, uczesana i delikatnie umalowana oczekiwałam na najnowsze wieści które miał przynieść p..
Zatem jedziemy do New Mexico zamiast do Arizony. W niedziele 16 czerwca, wielką ciężarówką ruszamy do Denver, dalej samochodem osobowym i co się wydarzy po drodze i co zobaczymy nikt jeszcze nie wie.
400 KM i 18 kół zawiezie nas na spotkanie wielu przygód o których przeczytacie już po naszym powrocie.
Ahoj przygodo!
Subskrybuj:
Posty (Atom)