Arkansas nie ciśnie się na usta gdy rozmowa toczy się o USA. Trochę zapomniany przez stwórcę leży na trasie do Texasu i jest o wiele więcej przejezdnych niż tych którzy mają zamiar zatrzymać się w tym ładnym Stanie na dłużej. Dla miłośników przyrody to wręcz istny raj, czyste rzeki są pełne ryb i o taaaaką rybę jest tu łatwiej niż gdzie indziej. Dziewicze lasy mogą poplątać dróżki nie jednemu wędrowcy który zbłądziwszy odszuka swą drogę patrząc w rozgwieżdżone niebo nad Arkansas.
Zwykłemu zjadaczowi chleba przychodzą natychmiast na myśl trzy najważniejsze postacie związane z tym Stanem którymi są; Serpentyna, Sam Walton i ex prezydent Bill Clinton. Tego ostatniego pominę zupełnie w tym poście bo... Warto natomiast wiedzieć, ze Sam Walton byl twórcą drugiego mocarstwa finansowego jakim jest Walmart (pierwszym jest Royal Dutch Shell, dane na rok 2013).
Teraz już wiadomo, ze Serpentyna zainteresowała mnie najbardziej. Powodów jest wiele aby o niej napisać kilka tomów, ja jednak streszczę się do do niebywale krótkiej formy.
Ludzie
mówią, ze internet to blaga, ze na blogach ani słowa prawdy nie
znajdziesz bo każdy ubarwia i kłamie aby zdobyć popularność. Nic mi o
tym nie wiadomo bo jakoś tak blądze w wirtualnej rzeczywistości, ze nie
trafiam na naciągaczy i czytając Wasze opowieści wierze, ze staracie się
przekazać to co przeżyliście, wasze odczucia i myśli.
Któregoś dnia sławna blogowiczka zamieściła post o swym (proroczym) śnie ze mną w roli głównej.
- Czy to możliwe, ze piszą o tobie posty za życia?
- Zadrwił ze mnie p. z którym, natychmiast po przeczytaniu posta
Serpentyny, podzieliłam się nowina. Jako ostatni z niedowiarków p.
rzadko ulega iluzjom i nie działa pod wpływem chwili. Pomyśli, poduma i
podejmie decyzje. Jakie było moje zdziwienie gdy po chwili usłyszałam;
zróbmy tak aby jej sen się spełnił, wpadnijmy do niej na kawę. Obsypałam
go trzema pocałunkami w jeden policzek i zaczęłam piszczeć jak
nastolatka.
- Kiedy? - Zapytałam trochę trwożliwie bo z dziadami nigdy nie wiadomo.
- W przyszłą sobotę. Najpierw trzeba zadzwonić i umówić się na spotkanie bo to 12 godzin jazdy.
Po
tygodniu w piątek a nie w sobotę ciut po południu zameldowaliśmy się
przed drzwiami domu Serpentyny. Wiedziałam, ze będzie wspaniale bo po
kilku rozmowach telefonicznych odkryłam bratnią dusze w Little Rock. Po
wymianie serdecznych uścisków na dzień dobry rozpuściłyśmy swe języki
zapominając o bożym świecie. Należą się wielkie podziękowania
przedstawicielom płci brzydkiej którzy zajęli się całą resztą jak
napojami i przygotowaniem posiłku bo my mogłyśmy tylko gadać i gadać
zapominając o otaczającej nas rzeczywistości.Tematów poruszyłyśmy tysiąc sześć ale oczywiście żadnego z nich nie wyczerpałyśmy pozostawiając sobie furtkę na ich dokończenie w przyszłości. Gdy czas naszej wizyty zbliżał się do końca udaliśmy się na krotką wycieczkę podczas której nie mogłam oderwać oczu od cudnie kwitnących drzew na osiedlu domków jednorodzinnych tam gdzie mieszka Serpentyna. Był spacer nad stawem zamieszkiwanym przez znajome kaczki oraz rzut lewego oka na najwyższą gore w niedalekiej odległości od domu. Chciałoby się tu zostać na tydzień lub dwa lecz do powrotu mąż wzywa i z bólem serca spoglądałam na zegarek który wskazywał czas pożegnania.
przyjemnie poczytac; powinnam byla pochwalic sie moja myrtle, tez mam taka ladna :) artdeco
OdpowiedzUsuńTrzeba bylo sie chwalic:)))) Ja na widok tych kiwtnacych drzew piszczalam z radosci, przepiekne!
UsuńI juz zazdroszcze, ze u nas takich nie ma.
Pozdrawiam:)
No to teraz kolej na Floryde i odwiedziny u mnie - zapraszam serdecznie. Tez jest co zobaczyc,i caly rok mozna podrozowac,bo zimy nie ma...:o) Jacksonville jest jednym z najwiekszych powierzchniowo miast w Stanach, jest nazywane "miastem mostow" bo mamy ich ich naprawe wiele...
OdpowiedzUsuńCiesze sie ,ze trafilam tu do Ciebie,zostaje na dluzej.
Serdecznosci sle wiele!
Witam w mych niskich progach!
UsuńFloryda juz byla na jesieni i ciagle ten wyjazd mecze na blogu. Znow planujemy jesienny wypad na aligatory i krokodyle wiec jest bardzo prawdopodobne, ze ponownie zawitamy do mojego ulubionego Jax. Czyzby kolejne zyczenie mialo sie spelnic?
Pozdrawiam:)
Jak juz tak jezdzicie, to moze o Niemcy zaczepicie? :)))
OdpowiedzUsuńCzasowo byloby chyba nawet krocej! Wizyta u Pantery jest bardzo mozliwa ale jeszcze mamy tyle do zobaczenia na tym kontynencie, ze odloze to na przyszle zycie:)))
UsuńPozdrawiam:)
... tylko mnie draznisz /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci upalne
Judith
Udalo mi sie nie zameczyc Serpentyny swym towarzystwem i jestem rada, ze nie wyrzucila mnie z domu po dwoch godzinach.
UsuńPozdrawiam:)
Zaden komentarz nie odda mej radosci ze spotkania, Ataner, I bardzo milych kilku godzin oko w oko. Skoro serpentyny do mego stanu przetarte licze ze takich spotkan bedzie wiecej:)
OdpowiedzUsuńWlasnie mija tydzien od naszego spotkania i stwierdzenie "warto bylo" jest tym najbardziej adekwatnym. Dziekuje jeszcze raz za mila goscine.
UsuńPozdrawiam:)
Jakie miłe, spontaniczne spotkanie! Też miałam takie urocze z blogowym Motylkiem, zadzwoniła, że będzie w okolicy i już hop, zwiedzałyśmy Łańcut, zamek, park i storczykarnię a potem zapadłyśmy w "Ad rem" i gadałyśmy do nocy ciemnej.
OdpowiedzUsuńJestesmy swiadkami zmiany wirtualnej znajomosci w ta z krwi i kosci. Milo przekonac sie, ze komentujac i czytajac posty ma sie do czynienia z zywa osoba a nie bezdusznym ekranem komputera.
UsuńPozdrawiam:)
Jak już wiesz, to bardzo cieszę się z Waszego spotkania. A nie mogłybyście obie zjechać do Polski???? Wiesz, ja też jakoś szczęśliwym trafem wszystkie znajomości wirtualne przełożone na real uważam za wielce, wielce udane.
OdpowiedzUsuńA dom i ogród Serpentyny ogromnie mi się podobają, a jako zupełnie świrnięta osoba często marzy mi się, że razem siedzimy w "słonecznym pokoju" i ględzimy, ględzimy, ględzimy.
Twój p. miał bardzo dobry pomysł, posyłam Mu za to całusy.
Miłego, ;)
Teraz i ja moge tak powiedziec jak ty, ze dzielacy nas ekran monitora to nie przeszkoda a wrecz ulatwienie w zawieraniu znajomosci.
UsuńWszystko jest mozliwe wiec juz spiesze z rezerwacja jednego miejsca w slonecznym pokoju!
Pozdrawiam i przekazuje calusy mezowi:)
Internet zbliża ludzi i nawet w wielkich Stanach się odnajdujecie :) Fajnie się czyta o takich spotkaniach i znajomościach.
OdpowiedzUsuńDla mnie to milowy krok w pojmowaniu internetu i wirtualnej rzeczywistosci. Jest o wiele realniej niz myslalam.
UsuńPozdrawiam:)
Tylko pozazdrościć, że komuś się spełnił sen. To z pewnością było fantastyczne spotkanie. Świat internetu zbliża ludzi i to mi się bardzo podoba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSen, snem ale jednak przewazyly checi i dlatego bylo tak cudownie. Polecam wszystkim takie spotkania.
UsuńPozdrawiam:)
tak konfrontacja wirtualnych literek z osobą w realu jest fascynująca !!!
OdpowiedzUsuńodwiedziłam tak kilka osób i nigdy ale to nigdy nie byłam zawiedziona !
a ze Stardustem się już widziałyście ?
W porownaniu z toba to ja jestem jeszcze w powijakach ale poczatek byl bardzo przyjemny.
UsuńNowy Jork na razie nam nie po drodze.
Pozdrawiam:)
jJak cudownie, że dobrze Wam było z Serpentyną w realu.Też mi sie marzą takie spotkania z osobami poznanymi w blogowym swiecie. Jest parę fajnych ludzi, do których mnie cos ciagnie i miło byłoby posiedzieć razem w ogrodzie, dotknąc swoich rąk, popatrzeć w oczy, usmiechnąc sie do siebie i odnaleźć to porozumienie oraz więź z bloga. Może kiedyś Ataner dane będzie i nam sie spotkać? Tak mi się to nie raz marzy. Czasem przeciez nawet najbardziej wariackie marzenia sie spełniają.
OdpowiedzUsuńAch, czemuś zycie ludzkie jest tak krótkie a świat taki wielki i mało jest szans na takie właśnie spotkania?
Więc, póki co, internet. Lepsze to niż nic, prawda?
Mnóstwo ciepłych mysli z zielonej wsi podkarpackiej zasyłam!:-)
Spotkanie bylo cudowne i zalowalysmy, ze nie mamy dla siebie wiecej czasu. Te kilka godzin szybko minelo i obie czulysmy niedosyt.
UsuńMam nadzieje, ze jeszcze kiedys uda nam sie powtorzyc spotkanie.
Olu, zycie plata rozne niespodzianki i mozliwe, ze my rowniez spotkamy sie w realu, tez bym tego chciala.
I tak sobie mysle, ze chyba sciagnelam Cie myslami poniewaz zniknelas na jakis czas (wiem, praca) i juz chcialam wyskrobac e-mail do Ciebie a tu taka niespodzianka:)
POzdrawiam:)
Witaj.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój post Ataner i wszystkie komentarz, zamyśliłam się.
Nigdy nie brałam pod uwagę spotkań, myślę,że pogodziłam się ,że z niektórymi osobami(które bardzo lubię) będziemy zawsze tylko znajomymi wirtualnie.Ale kto wie....
Pozdrawiam serdecznie:))
Tez tak myslalam do momentu kiedy ruszylam swoje leniwe cialo i rzucilam wyzwanie wobrazeniom. Rzeczywistosc okazala sie rownie barwna jaka ta wirtualna. Po moim doswiadczeniu polecam takie spotkania wszystkim.
UsuńPozdrawiam:)
Ataner cudne takie spotkanie , też miałam kiedyś taki sen , że blogownice się spotykają , Panterce kiedyś go telefonicznie streściłam , spotkanie było we Wiśle , i cały czas zamiast gadać szukałyśmy miejsca , gdzie można dobrze zjeść , i tak nam ten czas zleciał wtedy na diecie nie byłam , aby mi się jedzenie śniło :))
OdpowiedzUsuńAtaner , jak co to zawsze z uśmiechem będę Cię wyczekiwać na razie w Polsce :)) myślę że też byśmy miały tyle do gadania , pogadania , mam miotłę do polatania....
Buziaki ślę :))
Ilona
Niestety nie wszystkie sny sie spelniaja, chciaz Twoj byl super! Spotkanie blogownic - Lall!!! To by bylo super!
UsuńKto wie, moze kiedys do niego dojdzie, a ja odpale swoja miotle z turbo doladowaniem i do was dolacze:)))
Buziaki:)