Jak co roku zimą, drogowcy wpadają w szał pracy. Uruchamiają swoje przedziwne pojazdy z szufelką przed silnikiem i z pieśnią na ustach ruszają do boju. Wreszcie jest co robić zdaje się mówić uśmiechnięta twarz każdego ze szczęśliwców którym jeszcze nie minęła ochota do pracy w tym niewdzięcznym zawodzie. Zanim jeszcze pomyślisz o porannej kawie, oni już tam gdzieś na wsi lub w wielkim mieście usypują zwały śniegu z dala od drogi którą będziesz mogła już za chwilę pokonać w szpilkach aby bezpiecznie dojść do przystanku autobusowego lub swego własnego pojazdu.
Tak być powinno a w rzeczywistości oczom naszym jawi się koszmar który nie można nazwać bez użycia pospolitej łaciny.
Trudno mi ustosunkować się do organizacji pracy służb odpowiedzialnych za utrzymanie dróg i ulic w stanie nadającym się do użycia na terenie Polski ale mogę podzielić się z wami moimi obserwacjami z kilku miejsc na terenie USA.
Opady śniegu pomino tego, że są zapowiadane z dużym wyprzedzeniem to i tak zaskakują drogowców na całym świecie. Gdy ta bystrzejsza zmiana jest na wachcie to przed opadem zdradzieckiego białego paskudztwa autostrady już są sypane solą i gdy kataklizm zimowego dnia ma nas uwięzić w domach na zawsze drogi są przejezdne i czarne. Mniej ważne ulice świecą bielą jak szczyty w górach i pługu nie uświadczysz do godzin wieczornych gdy po swej prawdziwej pracy biorą się do roboty zakontraktowani podwykonawcy. Robota idzie sprawnie i dnia następnego już bez strachu można jeździć po wsi lub miasteczku. Z dużym zapasem optymizmu opisałam to co dzieje się w znanych mi okolicach.
Zupełnie inaczej przedstawia się zagrożenie zimą w stanach na południu Stanów. Na przykładzie który sama przeżyłam wiem, że na przykład Atlantę zamykają na klucz i czekają aż lód i śnieg stopnieją gdy powróci ocieplenie. To olbrzymie miasto nie ma sprzętu do walki z zimowymi opadami. Taniej jest zamknąć wszystkie szkoły i przedsiębiorstwa na jeden dzień lub góra dwa niż przez cały rok utrzymywać w gotowości zupełnie nieprzydatny sprzęt do odśnieżania. Takie podejście do zimy bardzo mi odpowiada bo wiadomo co cię czeka gdy znajdziesz się w mieście spowitym śniegiem i skutym lodem. Czeka cię ślizgawka i najlepiej jak najszybciej znaleźć najbliższy hotel. O zimie w Georgii pisałam tutaj.
Gdy dbałość o środowisko zatacza niebezpieczne kręgi to lepiej nie znaleźć się w takiej okolicy gdy pada śnieg. Właśnie tam dochodzi do zderzenia zdrowego rozsądku i wyimaginowanej dbałości o trawę i chwasty. Nie używanie soli w miastach to pomysł który nie przypadł mi do gustu. Jako odwieczny mieszczuch chciałabym mieć chodnik i jezdnię widoczne i dostępne o każdej porze roku.
Na przykładzie Montany gdzie śnieg zgarnia się na boki nawet niezbyt dokładnie to po kilku godzinach ulica zwęża się niebezpiecznie a chodniki giną pod zwałami śniegu. Gdy jedziesz autem i pod oponami masz żywy śnieg który zamienia się w nierówne lodowisko ryzykujesz bardzo dużo. Wypadek, zdrowie lub życie. Ruch w mieście spowalnia do tego stopnia, że wydaje się iż pojazdy stoją w miejscach do tego nie przeznaczonych. Na skrzyżowaniach wreszcie pojawiają się korki których w Montanie nie uświadczysz ze względu na znikome zagęszczenie ruchu kołowego. Zimą na zielonym świetle przejedzie może 10% pojazdów mających wykonać ten prosty manewr. Wiadomo, że na lód najlepsze są łyżwy a nie opony więc kierowcy skazani na walkę o życie i o przetrwanie suną sznurkiem jeden za drugim w kondukcie nieuchronnie zmierzającym do wypadku.
Kolejny dzień zimy w takich warunkach sprawia, że na ulicy pojawiają się nieregularne wzniesienia lodowe i dziury pomiędzy nimi a jazda staje się jeszcze bardziej niebezpieczna.
Biada temu który kupił sobie zgrabny samochodzik a nie olbrzymiego SUVa. O pieszych już nie wspomnę, o nich nikt się nie troszczy bo i po co skoro każdy ma swój samochód.
Utrudnienia z zimą każdy zna i narzekanie na temperaturę lub na opad śniegu świadczą o sklerozie albo o maskowaniu niechęci do pracy.
Tam gdzie śniegu jest dużo taki sposób na zimę może jest dostateczny do utrzymania życia ale wolałabym mieć asfalt pod kołami.
Pomysłowi ludzie jednak zaradzili problemowi ochrony środowiska i bezpieczeństwa kierowcy. Wystarczy zadbać o to aby środkowa linia była widoczna i lewe koła auta miały względnie dobrą przyczepność bo o resztę zadba sam kierowca. Być może efekt zaradności i genialnego pomysłu wynikał z braku odpowiedniej ilości soli aby posypać obydwa pasy ruchu ale rezultat jest godny naśladowania.
Gdy droga przejezdna i do pracy jednak da się dojechać to z żalem żegnam domek na prerii i brnę przez śniegi po kolejne przygody.
Chyba, że zawieje i zamiecie tak solidnie, że kolejny post będzie na wiosnę i o wiośnie.
Póki co mamy zimę i niczego innego jak śniegu nie powinniśmy się spodziewać, czego wam i sobie serdecznie życzę.
No Ty chyba zartujesz! Ja zima spodziewam sie (albo lepiej rtzeklszy, mam nadzieje), ze sniegu nie bedzie. Czasem sie nawet udaje. :))
OdpowiedzUsuńZima bez śniegu to nie zima, przecież nie życzę siarczystych mrozów:)
UsuńWiem, że nie lubisz zimy ale trzeba ją jakoś przeżyć skoro żyjemy w takim klimacie więc niech będzie prawdziwa i mało dokuczliwa.
Pozdrawiam:)
Pokazałaś piękne i dopracowane zdjęcia skrawka ziemi otulonego bielą. Nie, że uwielbiam zimę, traktuję ją, jak każdą inną porę roku. Chicago odwiedziłem już dawno temu, ale w porze letniej i tylko centrum ze względu na napięty grafik. Nie miałem też czasu by odwiedzić „polską dzielnicę”, a zawsze marzyłem o spotkaniu czarnoskórego mówiącego po polsku na amerykańskiej ziemi. Lubię patrzeć na te wielkie maszyny, takie potężne…
OdpowiedzUsuńU nas podobnie z małą różnicą. Codziennie rano czekamy na traktor z pługiem. Albo przyjedzie, albo nie da rady przedrzeć się przez zwały śniegu. W niektórych miejscach jedzie się głębokim tunelem i nieraz trzeba się cofać, by dać możliwość przejazdu samochodowi z naprzeciwka. Ale jest dobrze, nie ma lodu na drogach, tylko ubity śnieg, bo wtedy tylko łańcuchy ratują zakupy w przeładowanym bagażniku. Do chorych obłożnie przylatuje helikopter.
Pewnie, cieszmy się zimą… tylko musimy dokupić opału, bo już 20 metrów sześciennych przeleciało przez piec, a nie wiadomo, co przed nami.
Serdeczne pozdrowienia od Jaworów.
Odnośnie Chicago to jednak po świetności Polonii pozostały tylko wspomnienia. O spotkaniu Afro-Amerykanina, broń boże nazwać czarnego Murzynem bo to od razu rasizm i jakieś inne posądzenia aż cisną się pod rękę dobrego adwokata, mówiącego językiem polskim można tylko posłuchać w opowieściach z XX wieku. Obecnie w polskiej dzielnicy mieszkają nowobogaccy bo zamożne Chicago rozrasta się na zachód. Latynosi są prężni i wszystko wskazuje na to, że jak Miami zostanie miastem hiszpańsko-języcznym.
UsuńCo do zimy to ja lubię tę porę roku i mróz mi nie przeszkadza w czerpaniu z niej przyjemności. Nie wychowałam się w Afryce aby zimy nie lubić. Uważam, że śnieg lepiej polubić niż go przeklinać, łatwiej się wtedy żyje. Jak widziałeś na zdjęciach w wyśnionym kraju gdzie wszystko ponoć jest najlepsze śnieg sprawia tyle samo problemów jak w Polsce i jakoś tutaj nikt nie robi tragedii tylko i wyłącznie dlatego, że Ziemia co roku znajduje się w takim a nie innym położeniu w stosunku do Słońca.
Mało mroźna zima jest niebezpieczna dla zdrowia a z kolei ta mroźna jest niebezpieczna dla portfela:(
Pozdrawiam Was serdecznie:)
Cudowne zdjęcia białej przestrzeni. Kocham takie widoki, chociaż w mrozy nos mi okrutnie czerwienieje.
OdpowiedzUsuńJak zima to sanna, futra i grzaniec. Jak się rozejrzę dookoła to raptem brakuje wszystkiego miłego w tym cudnym czasie. Pomimo tego tego, że ludzie nie są przystosowani genetycznie do życia w tak niskich temperaturach to jego możliwości do adaptacji zastanawiają każdego z nas. Latem za gorąco, zimą za zimno, wiosną chce nam się jesieni i nic nie jest w stanie nam dogodzić.
UsuńCzerwony nos pojawia się właśnie zimą i gdy nie zauważysz zimy wokół siebie to dostrzeżesz ją w swym odbiciu w lustrze:))))
Pozdrawiam:)
Hi,hi,hi! To przynajmniej mam świadomość, że nie tylko u nas ludzie i służby "wariują" w zimie! Ja ją lubię od wczesnego dzieciństwa, i żałuje, że śnieg leży teraz tylko tydzień!
OdpowiedzUsuńNależysz (tak jak ja) do mniejszości która lubi zimę. Niedogodności z nią związane czasami są potengowane przez nieudolność organizacji odśnieżania i to właśnie jest przyczyną negatywnego nastawienia do malowniczej pory roku.
UsuńPozdrawiam:)
Oh jak ja sie ciesze, ze nasza juz sie skonczyla :) artdeco
OdpowiedzUsuńCiekawe czy twoje miasto jest przygotowane na opady śniegu czy następuje ogólne zamieszanie na widok białego puchu?
UsuńPozdrawiam:)
W mojej dzielnicy bylo piec plugow, ale caly weekend wszystko bylo zamkniete, ogolna panika
UsuńTo trochę nieludzkie zostawić mieszkańców w weekend samych sobie.
UsuńNo to się cieszę, że te widoki mam u Ciebie no i w telewizji, jakoś nie tęsknię :)
OdpowiedzUsuńW miastach zima nie ma uroku ale za to w górach jest tak uroczo, że wolę góry zimą niż latem.
UsuńPozdrawiam:)
Myślałam, że takiej cudnej zimy, jak u nas w styczniu, nie ma na calutkim świecie, a u Ciebie Renatko i biała i czysta i dziewicza i bezkresna.
OdpowiedzUsuńPunkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to znana prawda, ja teraz wolę, gdy nie posypują solą.
Po biały śnieg trzeba uciekać w góry z dala od cywilizacji bo w mieście czy sypany solą czy nie po kilku dniach jest szary i brzydki.
UsuńPozdrawiam:)