Nie było mnie tutaj od grudnia więc od razu oświadczam, że żyję i
dobrym zdrowiem się cieszę. Nie pora to ani miejsce abym opowiadał o
mojej karygodnej nieobecności u Ataner ale zapewniam, że zostałem
zrugany i wytknięto mi wszystkie grzechy nawet te których nie
popełniłem. Z pokorą przyznaję rację bo usprawiedliwienia nie mam pomimo
tego, że nie było mnie w kraju przez siedem miesięcy.
Z
Los Angeles do Chicago postanowiłem pojechać autem bo nigdzie mi się
nie śpieszyło więc wynająłem największewgo SUVa jaki był dostępny w
wypożyczalni i ruszyłem w podróż wiejskimi drogami i dróżkami. Nie będę
robił konkurencji i opowiadał o swych przygodach ale skoncentruję się
jedynie na perełkach takich jak ta.
Jesień
to pora polowań i wszyscy myśliwi ruszyli na łowy. Pomijam moralne
aspekty zabijania zwierząt dla rozrywki i ponoć dlatego, że jest ich za
dużo (a straszą nas ekolodzy, że wszystko dookoła nas umiera) ale
przyznać muszę, że dziczyzna smakuje wybornie.
Przez
kilka tygodni mojej włóczęgi w samochodzie wytworzył się nieopisany
bałagan. Pomimo tego, że miałem tylko dwie torby podróżne i sypiałem po
różnego rodzaju motelach i hotelach i jadłem gdzie popadło to wnętrze
siedmioosobowego pojazdu z powodzeniem można było uznać za przykład
posiadania rozwydrzonej piątki dzieci w wieku do lat sześciu. Wstyd się
przyznać ale faktów nie da się przemilczeć.
O
znalezieniu aparatu fotograficznego nie było mowy gdy na świetlnym,
przenośnym znaku informacyjnym zobaczyłem napis "Wszyscy myśliwi. Zjazd
na lewo". Już myślałem, że straciłem niepowtarzalną szansę na pokazanie
paradoksu wolności na północno-amerykańskim kontynencie gdy zaskoczyłem
sam siebie przypominając sobie o kamerze w telefonie komórkowym. Telefon
był pod ręką, a jakże.
Dla
tych którzy mają problemy z rozumieniem napisów po kilometrze ustawiono
kolejny znak drogowy z napisem przypominającym, że wszyscy myśliwi
muszą zjechać na parking. Zaraz za znakiem czatował, no właśnie kto? Czy
to był policjant czy pracownik Urzędu Komunikacji czy jakaś tajna i
bardzo uprawniona jednostka od lasów i zwierząt nie mam pojęcia. Fakt,
że niby na uboczu ale lornetka przy oczach pomagała temu jegomościowi
rozpoznać czy domniemany myśliwy olał znaki i jedzie dalej nie
podporządkowując się nakazom.
Widać
moja gęba nie wskazywała pokrewieństwa z bracią polującą bo nie ruszył
za mną w pościg a przecież mogłem mieć w bagażniku dwa jelenie upolowane
bez zezwolenia.
Istna
paranoja jak z czasów okupacji. Zatrzymywanie, sprawdzanie,
niedowierzanie społeczeństwu i oczywiście ukaranie koszmarnie dużym
mandatem tych którzy żle ocenili wiek upolowanego zwierzaka. Ciarki po
plecach mi przeszły bo takiego zwyrodnienia dawno już nie oglądałem. Mój
wstrząs być może był spowodowany tym, że pracowałem w kraju gdzie
podobne poczynania umundurowanych były dość częste.
Wróciłem
do wolnego kraju po kilku miesiącach a poczułem się jakbym jeszcze był
tam gdzie prawo musi być podparte strachem zwykłego obywatela.
(247365)
A ileż u nas w Polsce paradoksów podpartych prawem!!!!! Całe mnóstwo...
OdpowiedzUsuńMasz za tem wprawę w poszukiwaniu logiki pośród paradoksów ale to bardzo męczące.
UsuńW zasadniczej kwestii się nie wypowiem, ale chmury na fotografiach są piękne:)
OdpowiedzUsuń... i z obrazka na obrazek ciemniejsze. Taka dynamika nieba w miare rozwoju akcji i przebiegu toku myslowego... Pieknie!
UsuńSzkoda bo raczej od konkretów jestem a nie od chmurek ale i tak miło mi.
UsuńCzasami warto znaleźć trochę czasy by popatrzeć na chmury - jest to widok, który nigdy się nie powtórzy. A problemy zawsze i wszędzie są podobne, jak nie takie same.
UsuńCzasu:)
UsuńA ja tam jednak chętnie bym zamieszkała w tym zniewolonym kraju, to kiedyś było moje marzenie, ale jakoś nie wyszło...
OdpowiedzUsuńZdjęcia ciekawe, szkoda, że takie małe!
Nie ma czego żałować bo nie wszędzie ładnie w tym "wolnym" kraju.
UsuńZdjęcia małe bo Ataner wprowadziła limity rozmiarów aby nie wyczerpać konta i ratować sie nowym blogiem.
Bo ta amerykańska wolnośc to tylko pozorna jest. Owszem,możesz sobie bez trudu założyc biznes, ale nonsensów i biurokracji jest tyle samo co i u nas. Różnica polega tylko na tym, że tu wyrośliśmy i do tego już przywykliśmy, więc niektórych spraw zupełnie nie postrzegamy jako nienormalne. Poza tym mam wrażenie, że tam jest mniej ludzi dociekliwych i pewne sprawy nie docierają do zbyt wielu obywateli. Zresztą nic dziwnego- kraj wszak ogromny.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Światły umysł i mądrość przemawia w Twym komentarzu w Twoim imieniu. Jedynie szkoda, że jesteś jedyną osobą która nadąża za mną.
UsuńAle to wielki zaszczyt dla nas obojga.
Czytanie postów a ich zrozumienie to dwie nie mające ze soba nic wspólnego ze sobą rzeczy.
Bardzo cieszę się, że prawie po rocznej przerwie nie zawiodłaś mnie swoim trzeźwym spojrzenieniem na rzeczywistość.
Wiadomo wszystkim, że łatwiej rządzić otumanionym społeczeństwem niż świadomym swych praw i rządającym swych praw. Daj pracę i piwo dostępne obywatelowi to nie ma mowy o rozwijaniu osobowości i krytycyzmu. Kretynów nigdzie nie brakuje a tylko wystarczy ich ukierunkować łatwym dostępem do namiastki szczęścia jak piwo i TV i zwycięstwo jest łatwiejsze niż można sobie wyobrazić.
Forma władania motlochem jest zawsze taka sama i zawsze się sprawdza.
Duże kraje mają ze sobą dużo wspólnego:((((
Jakby na to nie spojrzec to już w starożytności przerabiano z powodzeniem metody władania motłochem - recepta prosta jak budowa cepa- chleb i igrzyska wtedy - teraz pełny żołądek, łatwo dostępny otumaniacz w płynie i nieskomplikowana rozrywka + wmówienie ludziom, że to oni krajem rządzą. Moja córka była 3 miesiące w tej oazie demokracji, a tak konkretnie w Waszyngtonie na szkoleniu. Zachwycona była jedną rzeczą - dostępem do muzeów w czasie przerwy na lunch.
UsuńNazwiedzała się do oporu. Obserwując naszych rodaków tam mieszkających stwierdziła, że kraj ciekawy, ale niestety nasi rodacy korzystają głównie z dóbr konsumpcyjnych a nie kulturalnych i że w tym kraju z powodu dużej łatwości życia łatwo doszczętnie zgłupiec i ona,
w przeciwieństwie do swych koleżanek, nie ma chęci tam pozostac. Miała wtedy 24 lata.
Masz rację, autochtonów z Teksasu od tych z Kazachstanu trudno po samym zachowaniu się rozróznic:))))
Miłego, ;)