Lodowaty wiatr wdzierał się do wnętrza mojego poszarpanego kombinezonu. Wiedziałam, ze mam zaledwie kilka minut życia jeżeli nie schowam się w jakiś zakamarek aby osłonic się przed morderczym zimnem. Słońce odbijało się o nieskończoną biel Antarktydy i raziło nawet przez prawie czarne okulary, uniemożliwiające mi obserwacje niedźwiedzia polarnego przez lornetkę. Kierunek wiatru zmienił się raptownie i największy okaz na świecie zwęszył moja obecność. Mój śniegołaz stal obok wzgórza z którego prowadziłam obserwacje i musiałam działać błyskawicznie aby nie stać się tylko przekąską dla misia. Szybko przerzuciłam aparat fotograficzny i klęłam na czym świat stoi, bo zahaczyłam teleobiektywem o kawałek lodowej skały. Zdjęłam rękawice nie bacząc, ze piec minut w tych warunkach wystarczy aby odmrozić sobie obie kończyny. Zsunęłam maskę z twarzy i spojrzałam przez wizjer. To już bez znaczenia czy leżę czy stoję bo i tak jestem wywąchana przez bezlitosnego morderce. Stanęłam by lepiej złożyć się do zdjęcia, jednego zdjęcia bo nie będę miała szans na powtórkę. Tylko jeszcze ostrość i zoom i patrzyłam prosto w czarne paciorki oczu cudownego białego olbrzyma. Już się zbierał do szarzy w moim kierunku gdy zwolniłam spust migawki. Mam cie przystojniaku, mam cie jako jedyny człowiek na kuli ziemskiej. Udało się! Teraz jeszcze powinno mi się udać uciec aby o tym dowiedział się świat. Założyłam przykrywkę na obiektyw, schyliłam się po rękawice i moje buty w tym momencie straciły przyczepność ze śliskim lodem. Zamachałam rekami jak wiatrak ale nie odzyskałam równowagi i pomknęłam jak na sankach w stronę najgroźniejszych pazurów świata. Raptem moje ciało uderzyło w występ skalny i zmieniło kierunek na południowo-wschodni, po sekundzie wpadłam w szczelinę skalna a za mną cala lawina lodowych odłamków i ostrego śniegu. Zostałam uwieziona pod powierzchnia i przygnieciona tonami śniegu. Nie mogłam ruszyć ręka otulona bielą. Po chwili zaczęło brakować mi tlenu i czułam, ze życie ze mnie uchodzi.
Przeraźliwy charkot wydobywający się z mojego gardła obudził p.
Przeraźliwy charkot wydobywający się z mojego gardła obudził p.
- Boże, co ty wyprawiasz?
- Brakuje mi powietrza chyba się udusiłam.
- Tak się trzęsłaś i rzucałaś, ze musiałem cie mocno trzymać abyś nie wyfrunęła z namiotu.
Leżałam szczelnie przylegając do p. który objął mnie ramieniem i bardzo mocno mnie przyciskał do siebie. Nie mogłam się ruszyć bo mieliśmy jakoś poplątane nogi i ręce a śpiwór poowijał się jak taśma klejąca. Istny galimatias albo grupa Laokoona. Nasze dwa identyczne śpiwory były tak spięte zamkami błyskawicznymi, ze tworzyły jeden dwuosobowy. Chroniąc się przed dokuczliwym zimnem letniej nocy w desperacji zanurkowałam do wewnątrz śpiwora. Skarpetki, rajtuzy, spodnie dresowe, podkoszulka, bluzka z długim rękawem, bluza z polaru oto seksowny ubiór w sierpniowa noc do namiotu.
- Masz czerwony nos jak zawodowy pijak. - Dotknął go palcem. - To chyba z zimna?
- Ale uprzejmiaczek przecież, ze z zimna! Za to zaraz napije się rumu bo mnie jakaś jadowita cholera trafi w taka pogodę. - Wymamrotałam bez szczekania zębami.
- Czy ja nie mam szronu na wąsach?
- Nie, ale ja mam szron w gardle i zaraz się przeziębię. - Kawy! Chce gorącej kawy! Mogłam sobie tylko pomarzyć. Wszystko w namiocie wilgotne i na sama myśl o spotkaniu zimnego poranka odechciało mi się wszystkiego. Mój sen to jakieś proroctwo. Z namiotu pierwszy wyczołgał się p. i jęknął boleśnie.
- Nic nie widzę.
- Nic nie widzę.
- Otwórz oczy!
- Jest mgła i dlatego nic nie widzę. - Pewnie niczego innego nie mogliśmy się spodziewać skoro 4ºC w każdym kierunku. Zanim wygramoliłam się p. już gotował wodę. Chwyciłam za butelkę rumu i pociągnęłam dobrego łyka. Aaach. Wlałam do wycieńczonego zimnem organizmu słońce Karaibów. Piraci wiedzieli co dobre. Natychmiast zrobiło mi się cieplej a kawa w dowolnej ilości postawiła mnie na równe nogi. Ale wakacje. Od teraz tylko plaza, słońce i bikini.
brrr, widzialam dzisiaj prognoze pogody, nie zazdroszcze, a jak na wrednice przystalo dodam, ze u nas dzisiaj bylo 25C :) artdeco
OdpowiedzUsuńArtdeco - dziekuje za prognoze pogody w North Carolina i zaluje, ze nie poprosilam cie o nia przed naszym wyjazdem na wakacje, moglo to by ocieplic mrozny Oregon. A ja zazdrosnica wzdycham na wspomnienie o +25C. :))
OdpowiedzUsuńAntaner ale miałaś sen, nie zazdroszczę. Pewnie miotałaś się w tym śpiworze, więc nic dziwnego, że p.cię przyciskał. Ja też nie lubię zimna i marzę o ciepełku. Ale bliżej do wiosny jak dalej hehe to mnie pociesza. Buziaczki
OdpowiedzUsuńMysle, zastanawiam sie i doszlam do wniosku ze NIGDY nie spedzilam nocy pod namiotem! W dodatku sniac o niedzwiedziach! Wygodna Serpentyna spedza noce w schroniskach i motelach. W moim Arkansas temp kreci sie miedzy 50 a 65 i to mi wystarczy. Ale pamietam zimowe wczasy w Minnesocie (a takze Karpaczu )- piekne krajobrazy, piekne wycieczki, piekne wspomnienia. Moc pozdrowien:)
OdpowiedzUsuńPrzy takich snach to można umrzeć na zawał;))Nigdy nie lubiłam spania w namiocie, wyjątek stanowił namiot rozpięty na łodzi.To było cudowne spanie, bo cały czas kołysało.Poranne zimno i gęsta mgła- no mało świetnie, powiedziałabym.Dziś u mnie było+7 i słońce świeciło, od jutra ma padać i się ochładzać, na czwartek zapowiadają śnieg, od soboty mróz. I po co, ja się pytam, po co. Nienawidzę zimy.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Rinko - ja bardzo lubie zime i puszysty snieg ale w swoim czasie. Latem cztery stopnie Celsjusza bylo niewiarygodnym mrozem a wilgotna mgla potegowala uczucie chlodu. Sciskam!
OdpowiedzUsuńSerpentyno - lato w Oregonie potrafi zaskoczyc (teraz i ja to wiem, Motylek pewnie chichocze w tej chwili) spodziewalam sie chlodniejszych nocy w gorach ale to juz przesada. Tak sie zlozylo, ze my wakacje spedzamy pod namiotem a w ekstremalnych warunkach decydujemy sie na hotel. Oczywiscie gdy snieg za oknem to tylko schronisko. Nie chce zbys pomyslala, ze nalezymy do grona dziwakow zakopujacych sie w sniegu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAnabell - campingi tutaj sa czyste z ciepla woda i bardzo czesto z basenem. Te ktore pamietam z Polski odstraszaly a nie zapraszaly. Z wielka przyjenoscia jezdze pod namiot aby sie zrelaksowac nawet na krotki wypad w czasie weekendu.
OdpowiedzUsuńWiemy, ze TV klamie wiec moze i pogoda bedzie laskawsza, zycze cieplego dnia:)
Ataner, świetny post, zwłaszcza ten ekscytujący początek :-) Przeczytałam go z przyjemnością i prawie, że uwierzyłam iż byłaś na Antarktydzie ;)
OdpowiedzUsuńA snu absolutnie nie zazdroszczę, nawet jeśli niedźwiadek był wyjątkowo uroczy i okazały. Ten komu zdarzają się koszmary, doskonale wie, jak potrafią one wymęczyć człowieka. Kiedyś przeżywałam we śnie śmierć bliskiej mi osoby - popłakałam się. Nie wiedziałam, że można śnić i płakać jednocześnie. Boże, jaka to była ulga, kiedy się obudziłam i zrozumiałam, że to był tylko wstrętny wytwór mojego umysłu... Ostatnio też miałam koszmar, ale nie był on aż tak tragiczny w swej treści. Uwielbiam za to sny erotyczne ;) A te jak na złość zdarzają mi się taaaak rzadko. To nie fair ;)
Serdeczne pozdrowienia przesyłam :)
Ale sen! Plastyczny!
OdpowiedzUsuńRozgrzewka, nie powiem, odpowiednia do temperatury powietrza! :-)))))
Ataner, a trzeba było zapytać Motylka - powiedziałabym Ci, że ja w Oregonie pod namiot wybrałam się dwa razy, w ciąży, kiedy to kobiecie zazwyczaj jest gorąco tak, że po śniegu może chodzić na bosaka. No właśnie, i mimo liczynych warst odzienia, puchowego śpiwora, który ponoć do -25C (renomowanej firmy, żeby nie było) zmarzłam TAK, że od tej pory TYLKO motel. Poniżej 10 stopni w nocy latem w Oregonie to nic dziwnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Motylek
Witaj Ataner, czy to ty czasem zaglądasz na mój blog i dodajesz ciekawe komentarze.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, jak ciekawie opisałaś ten swój sen. Trzeba przyznać, że wyobraźnia pracowała bardzo dobrze i skojarzenia właśnie takie, jak wtedy gdy jest zimno. Często sny tak właśnie odzwierciedlają nasz stan albo to, co zaprząta nam umysł za dnia.
Pozdrawiam
Maria Dora
Atanerku, MUSISZ wstawic zdjecie, dla ktorego ryzykowalas zycie!!!!! ha,ha
OdpowiedzUsuńW tej chwili mysle, jaki wielki grzech popelnilabys, gdybys nie zaczela pisac tego bloga.
Masz tak ogromny talent!!!
Wiesz jaka to radosc, ze mozna w zimny, deszczowy poranek usiasc przy komputerku i podrozowac razem z Wami?!
Ataner nie mam pojęcia jak idzie zbiórka, gdyż niestety ale Fundacja milczy, nie podaje mi informacji ile zebraliśmy, poda z końcem listopada ile uzbierało się w październiku. Ale licytacja koszulki to już 1000zł a z moich informacji ile uzbierałam od ludzi na początku akcji wyszłoby że 6tys.
OdpowiedzUsuńEwa
Taito - koszmar senny mija po przebudzeniu a moj trwal przynajmniej dwie godziny dopoki slonce nie rozgrzalo swoimi promieniami calej okolicy.
OdpowiedzUsuńPS.
Najdluzej na jawie trwaja erotyczne sny bo po nich jestem wykonczona przez caly dzien:)
Fusillko - bez rumu dawno juz by mnie tam pochowali:)Cudowne lekarstwo na wszystko.
OdpowiedzUsuńMotylku - a jakze my rowniez bylismy zaopatrzeni w cieple ciuchy made in Oregon czyli Columbia i niestety nie pomoglo. Oregon jest piekny ale zdradliwy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMario Doro - tak, to ja czytam Twojego bloga i bardzo niesystematycznie zamieszczam komentarze.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie jak widzisz swiat polskiej polityki i nie ulegasz presji innych komentujach.
Najwazniejsze, ze jestes w zgodzie z wlasnymi przekonaniami. Drepcze za toba twoimi sciezkami, Ataner.
Ewo - dziwi mnie, ze fundacja nie informuje cie o wysokosci zbiorki w koncu to sa twoje pieniadze i nie powinna traktowac cie jak piate kolo u wozu. Chyba nie masz innego wyjscia jak uzbroic sie w cierpliwosc, czego ci serdecznie zycze:)
OdpowiedzUsuńJoterku - troche czasu mi zajelo uwiecznienie mojego(sennego misia) na zdjeciu. Zamieszcze je w nastepnym poscie, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń