Po całonocnych plotach oczy mi się zamykają na widok wschodzącego słońca i nawet kawa niewiele pomaga. Panowie budzili się równie ciężko jak my ale z ciężkimi głowami i zamglonym wzrokiem. Lata wprawy w zarywaniu nocy trzymały nas na nogach i po szybkim chłodnym prysznicu wyglądaliśmy tylko o trzy lata starzej ale zupełnie przyzwoicie.
Nie było ciągnięcia zapałek kto prowadzi. Razem z Chandra dodałyśmy do kawy, tylko dla siebie, pokaźną ilość likieru Kahlua aby krew lepiej krążyła w organizmie i oczywiście dla urody aby nabrać rumieńców.
- Wiesz, ze prowadzisz i nie będę mogła cie zmienić. - Oświadczyłam przed naszym popołudniowym wyjazdem.
- Zawsze mnie wrobisz.
- To dla naszego dobra i twojego zdrowia. - Odparłam balansując nad przepaścią krocząc na cienkiej, kołyszącej się linie.
- Co ty pleciesz, chyba ci rozum odebrało. Dwanaście godzin za kierownica ma być dla mnie tym wyczekiwanym od dawna i do tej pory niespełnionym marzeniem? - Patrzył na mnie jak na jakiegoś upiora. Może nawet trochę go przypominałam po nieprzespanej nocy ale mógłby być choć o odrobinkę bardziej wyrozumiały dla bezbronnej kobiety.
- Zawsze masz jakieś zastrzeżenia jak ja prowadzę auto i tak się nie relaksujesz wiec po co się denerwować? Ja sobie pośpię a jak dojedziemy do domu to zrobię ci królewskie śniadanko. Cieszysz się? - Moje słowa jakby uleciały w przestrzeń kosmiczna i p. tylko podniósł oczy do nieba i coś mamrotał niezrozumiale pod nosem przez chwile.
Już prawie zapadałam w drzemkę a tu raptem zjeżdżamy na tankowanie. Darmo auta nie chcą jeździć a pic musi nawet samochód. My również, ja lodowato zimna wodę z bąbelkami a p. jak zwykle wiadro kawy. Gdy ja oglądałam dziwności na polkach p. stał w, o dziwo, długiej kolejce. Dwie ekspedientki, jedna wolniejsza od drugiej zrobiły niezłe zamieszanie pośród oczekujących osób. Podeszłam do p. aby umilić mu oczekiwanie. W drugiej kolejce obok stał tubylec sądząc po kolorze skóry a pomiędzy nimi na podłodze leżał zdechły robal. Duży, czerwonawy z wielkimi oczami.
- Wiesz jak to się nazywa? - Tubylec wskazał nogą lezącego robala. Pytanie najwyraźniej było skierowane do p. Już chciałam powiedzieć, ze jest to..., jest to..., no ta.... I tutaj klapka nie zaskoczyła i nastąpiło zupełne wyjałowienie umysłu. Myślałam, ze się wścieknę. Owady te uprzykrzały nam całą noc przesiedzianą na tarasie przed domem Chandry. Jeżeli oddziałuję telepatycznie to wolałabym aby było ono pozytywne. Błagalnie spojrzałam na p. oczekując, ze on od razu odpowie. Jego mina nie zdradzała jednak cienia błyskotliwej inteligencji. Patrzył tępo na nieżywego owada i czułam, ze zaraziłam go ciemnotą umysłową. Wciągnęłam powietrze jakbym miała wpaść do głębokiej wody z wysokiej skały gdy usłyszałam recytującego p.
- Jedno co wiem to to, ze jest to ugly motherfucker. - W wolnym tłumaczeniu mogło to być "ohydny skurwiel". Zamarłam w bezruchu i stałam się niewidzialna. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę a moja mina mówiła: ten cham wcale nie jest moim mężem.
- Ugly motherfucker! - Tubylec roześmiał się na głos a jego białe zęby kontrastujące z ciemnym kolorem skóry wydawały się wielkie i groźne. Zanosił się od śmiechu i powtarzał te dwa słowa bez końca. Obydwie kolejki obudziły się z odrętwienia i trochę życia udzieliło się rowniez ekspedientkom.
- Ale obciach. - Skarciłam p. po wyjściu ze stacji benzynowej.
- E tam, nic się nie stało, a tak mnie zaskoczył tym pytaniem, ze nazwa wyleciała mi z głowy. Czy ja wyglądam na eksperta od owadow? Zupełna pustynia, bezdenna studnia, niezmierzona otchłań zasysająca resztkę mózgu. Zapomniałem jak ta cholera się nazywa. Jak ona się nazywa?
- C y k a d a. - Odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Przecież to oczywiste, ze cykada. Sa ich miliony wszędzie dookoła. Czy myślisz, ze on nie wiedział jak nazywa się cykada, ze nigdy nie widział cykad, szczególnie tu na południu?
- Myślę, ze to mało prawdopodobne. - Ładna nazwa tego owada do momentu jak go nie zobaczyłam na własne oczy kojarzyła mi się z czymś egzotycznym i pięknym. Cykada jest po prostu obrzydliwa i jak przelatuje w pobliżu to staram się jej unikać aby na mnie nie usiadła. Jest duża, gruba i paskudna. Tak, p. dobrze ja określił choć w złym miejscu i za głośno. W okolicach Chicago wylęgają się w lipcu w olbrzymich ilościach. Tutaj w Georgii nastąpiło to wcześniej bo już w maju. Jest ich tak dużo, ze nikt już nie zwraca uwagi na zdechłe owady po których się stąpa bo za bardzo nie ma jak ich ominąć. Co siedem lub trzynaście lat, w zależności od rodzaju cykad, następuje masowy wylęg i wtedy jest to aż nieprzyjemne. Całe chmury czterocentymetrowych owadów przelatują z miejsca na miejsce jak szarańcza na filmach grozy. Cykady latają wolno i na krótkich dystansach. Sa zupelnie niegrozne. Ich martwe szczątki są bardzo bogate w białko i chętnie zjadane przez ptaki, nietoperze, małpy, psy i ludzi.
Tfu, na samą myśl o takim przysmaku moj żołądek skurczył się a jego zawartość podchodzi mi do gardła. Ponoć w niektórych częściach świata jak Azja, Afryka i Południowa Europa, cykada jest potrawą na porządku dziennym.
Stoisko w Hong Kongu |
Restauracja w Japonii |
Impreza musiała być ekstra, ale menu na fotkach.... cholerka, śniadanie mam z głowy.
OdpowiedzUsuń100 decybeli? Kurcze to jak kosiarki moich sąsiadów. Haa..haa
Pozdrawiam porannym słoneczkiem
Ja mam taki sam odruch na myśl o chrabąszczach majowych. Tyle że mają tą zaletę ;), że nie latają zbyt długo i furkot skrzydeł jest mniej hałaśliwy :) BRRR
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwidzę że spotkanie było superaśne...
a jeżeli chodzi o fotki z tym robalem,to fakt - to jest robal...fe...
pozdrawiam Haneczka :-)))
Ciekawe jak cykady odbierają hałas wielkich miast :lol:. Co do menu, to sądzę że jak bym był bardzo ale to bardzo głodny i nic ciekawszego nie było by na horyzoncie, wszamałbym taką cykadę na surowo, oblizałbym się i rozejrzał za następną, a co dopiero za upieczoną. Więc tak sobie myślę, że obrzydzenie jakie czuję patrząc na nie teraz jest domeną człowieka sytego, bez perspektywy głodu przeżycia.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że jestem już dawno po śniadaniu.
OdpowiedzUsuńAle przy obiedzie nie będę o nich myśleć, o nie!
Pozdrawiam niedzielnie!
robale feeeeeeee
OdpowiedzUsuńnie zjadłabym tego, ale oglądałam cały progrm o tym jakie to karaluchy np. są czyste, hodowane karmione i sprzedawane na pokarm...no cóż, ponoć smaczne
sorki Renia że tak rzadko skrobię ale nie mam na nic czasu...
Mieszkajac w Arkansas mialam okazje zapoznac sie z tymi "robolami". Faktycznie sa pory roku kiedy to lataja calymi chmurami i sa glosne. Niby zdaje sobie sprawe o istnieniu narodowosci ktorych dieta jest inna niz nasza ale nie wiedzialam ze smakoszy cykad mozna spotkac i u nas. Coz, skoro istnieja amatorzy ptasich gniazd czy slowiczych jezykow....Pozdrowienia od Serpentyny:)
OdpowiedzUsuńJasny gwint, akurat przy czytaniu pałaszowałam czipsy i stanęły mi w gardle, jak dotarłam do szaszłyków z robali :-) Nic to, na zdrowie mi wyjdzie mniej czipsów :-)
OdpowiedzUsuńUgly motherfucker - dobra reakcja:))))
OdpowiedzUsuńA robale.. no coz mnie to nie dziwi, ludzie na swiecie jedza rozne rzeczy. Nie wiem czy ogladasz czasem program Andrew Zimmermana na Travel channel, ja ogladam i juz sie przyzwyczailam :))
Ten m......r zmarnowal mi wakacje w przepieknym miejscu z 10 lat temu- oka nie mozna bylo zmruzyc , a i w dzien tez szalaly. Dzieki Bogu zawsze mam ze soba stopery do uszu , bo mozna oszalec, ale jesc to ...no raczej nie...
OdpowiedzUsuńcykad i wszelkiego innego robactwa nie wloze nigdy do ust, ale przyznaje, ze zaraz po przyjezdzie tutaj oprawilam sobie jedna cykade w ladne ramki i jakis czas wisiala w garazu. Dzisiaj na spacerze oboje z polowica doszlismy do wniosku, ze lato mogloby sie juz skonczyc, juz mam dosyc :)
OdpowiedzUsuńAzalia - To chyba bez roznicy jakie 100 decybeli przyprawia o bol glowy, Mysle jednak, ze gdybym miala wybor pomiedzy kosiarka a cykadami wybralabym te drugie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Aneta - Ja nie lubie robactwa ani latajacego ani pelzajacego:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Haneczka - Cykady ktore sa w USA i tak sa mile, bo sa rowniez takie ktore maja dodatkowe trzy oczy pomiedzy tymi duzymi ale tych tutejszych i tak nie poglaskam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Urden - Wydaje mi sie, ze bardzo lubia miasto i wielkomiejski halas im nie przeszkadza. Mnoza sie regularnie i w olbrzymich ilosciach o czym powiadamia Cie Ataner przegryzajac nastepna cykade:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Fuscila - No popatrz, a dla innych jest to przysmak:)brrr.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ewa - Ja tam sie brzydze nawet wypranego robaka:)
OdpowiedzUsuńJa wiem, ze Ty teraz zajmujesz sie zbieraniem zlota wiec masz rozgrzeszenie do konca sezonu kolarskiego.
Buziaki:))
Serpentyna - To sie w glowie nie miesci, ze ludzie jedza takie obrzydliwstwa ktorych swinia by nie tknela:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Riannon - Nie chce Ci bardziej obrzydac czipsow ale mysle, ze niektorzy wlasnie cykady zajadaja jak my czipsy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Stardust - Ja rowniez naogladalam sie roznych programow ale co innego ogladac to w TV, a co innego miec to na talerzu.
OdpowiedzUsuńP. probowal kiedys jesc pieczone skorpiony ktorych smrod pamietam do dzis. Nie przekonam sie do takich rarytasow:)
Pozdrawiam.
Agnicy - Niezle musialy Ci zajsc za skore, skoro do dzis pamietasz. Wiesz, ze to wszystko wina chlopow, bo to samce tak sie dra:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Artdeco - Zgadzam sie z Toba i wole juz epsperymentowac z owocami ktorych do spozycia jest niekonczaca sie lista a robaki niech jedza inni:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie słyszałam cykady, ale nasze rodzime świerszcze dzielnie je zastępują, w cykaniu też. Myślę, że głód zmusiłby ludzi do zjedzenia niejednego paskudztwa, a cykady, no cóż! tak dobrze im z oczu patrzy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPierwszy i jedyny raz widziałam cykadę pełzającą po chodniku w Singapurze. I był to jedyny "robal" jakiego tam widziałam.Byliśmy potem wprawdzie w insektarium, ale tam ich nie było, ale były przecudowne ciemnobłękitne motyle wielkości naszego wróbla.Mnie się cykady nie podobają, ani troszeczkę.A jako zakąska też mi nie pasują- obrzydliwość i tyle.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
jak to możliwe, że taki ochydny robal, tak miło cyka?:)
OdpowiedzUsuńKŁANIAM SIĘ, jako gość po raz pierwszy! Dzięki za wizytę u mnie, bo u mnie w sumie nudno, więc tym bardziej dzięki :))
OdpowiedzUsuńNatomiast u Ciebie bardzo interesująco - czyż to typowe dla rodaków na obczyźnie,zdolniejsi ludzie wyjechali w ŚWIAT?!
Cykada - piękne imię dla owada, ale znam tylko ze słyszenia np.Kora i Manaam - "Cykady na Cykladach" ( lubię ). Ale w ogóle nie przepadam za owadami, więc rozumiem Twe uczucie do cykady. A opowiadanko świetnie napisane i zilustrowane! W ogóle pozdrawiam ! :)
"Cykady na Cykladach"...
OdpowiedzUsuńJakoś nie zachęciłaś mnie do eksperymentów kulinarnych z cykadami na talerzu...
Pozdrawiam,
Motylek
Maria z Pogorza - Swierszcze sa zgrabniejsze i sympatyczniejsze. Sadze, ze ladniej spiewaja. Dzwiek cykad jest monotonny i brzydki(jak pila po zelazie).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Anabell - Nie masz czego zalowac, ze nie slyszalas ich spiewu. Oddalabym sto wlasnorecznie zlapanych cykad za takiego niebieskiego giganta motyla.
OdpowiedzUsuńW Singapurze widzialas tylko jedna sztuke, bo reszta jest w sklepach na wystawach albo w restauracjach:)))
Pozdrawiam.
Ola - Cyka, cyka ale po dluzszym czasie ten dzwiek jest nie do wytrzymania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Kwoka - Gosc w dom, Bog w dom a ja Ci robale serwuje az wstyd. Mysle, ze sie nie zrazisz i nastepnym razem bedzie lepiej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Motylek - Slusznie zrobisz, ze nie bedziesz eksperymentowala z cykadami na podwieczorek - wyobraz sobie mine Smyka:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hahahaha - P. nie mógł tego lepiej ująć! Podoba mi się ten "ugly motherfucker" :) I jestem pewna, że gdybym wtedy była gdzieś koło Was, to po prostu wybuchnęłabym głośnym śmiechem :)
OdpowiedzUsuńObrzydlistwo! Dobrze, że u nas tego nie ma. Ja się wzdrygam, jak mały robal na mnie wejdzie, a co dopiero jakiś 4 cm potwór.
Co do kulinarnych amatorów cykad, to nie wiem, co ludzie robią w tej wyliczance koło tak "szacownego grona" jakim są nietoperze, małpy, ptaki i psy ;) A to, że w Japonii zajadają się cykadami akurat mnie nie dziwi ;)
To tylko proba bo dzisiaj znow byly problemy z bloggerem.
OdpowiedzUsuńTaita - Z dwojga zlego to i tak sie ciesze, ze nie mieszkam na Florydzie i nie laza mi po domu jaszczurki, weze i aligatory:)))
OdpowiedzUsuńJa to sie bardzo dziwie, ze ktokolwiek moze to jesc i nie wazne czy jest to Japonczyk, Chinczyk czy inny mieszkaniec naszej ziemi.
Pozdrawiam:)
Ugly...to najlepsza nazwa dla tych pil spalinowych na wysokich obrotach!
OdpowiedzUsuńAtanerku, tak plastycznie wszystko opisujesz, ze Twoj blog moze sie ktoregos dnia zamienic na scenariusz filmowy. Tego wlasnie Ci zycze, zeby kupiono Twoje teksty, bo sa z dnia na dzien coraz lepsze, barwniejsze, po prostu cudne!
Joter - Ja nie mam szans na sprzedaz bo moj blog jest otwarty dla wszystkich i kazdy moze kopiowac co chce i kiedy chce. Moje przygody sa zupelnie normalne a to, ze ich opisy podobaja sie czytelnikom to dodatkowy impuls aby ciagle pisac.
OdpowiedzUsuńDziekuje za slowa uznania i nie zawiode WAS bo za tydzien juz ciag dalszy.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)))
Faktycznie obrzydliwosc te cykady, a ja myslalam, ze to jakies mile, ladne stworzonka!
OdpowiedzUsuńWildrose - My ich nie lubimy ale inni nawet sie nimi zajadaja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)