- Nie do wiary. - Usłyszałam samą siebie. Uważnie wpatrując się w mapę znalazłam oznakowany punkt do obserwacji wielorybów.
- Chcesz obejrzeć wieloryby?
- Gdzie?
- W morzu.
- Za kilka mil.
- I powiesz mi, ze zaparkujemy i wieloryby będą na ciebie czekały. - Z politowaniem prychnał żywy przykład niedowiarka, jak nie dotknie to nie uwierzy. Na mały parking wjechaliśmy tak jak zwykle chcąc zobaczyć kolejny skalisty kawałek wybrzeża. Znowu ładnie. Czy Oregon wygrał przetarg na najładniejsze widoki?
- I powiesz mi, ze zaparkujemy i wieloryby będą na ciebie czekały. - Z politowaniem prychnał żywy przykład niedowiarka, jak nie dotknie to nie uwierzy. Na mały parking wjechaliśmy tak jak zwykle chcąc zobaczyć kolejny skalisty kawałek wybrzeża. Znowu ładnie. Czy Oregon wygrał przetarg na najładniejsze widoki?
Stojąca pani mówiła jakby do otaczającej ja przestrzeni. Napis na jej bluzie dresowej jeszcze nie dotarł do mojej świadomości gdy usłyszałam jej trochę monotonny głos.
- Tam jest wieloryb, z łodzi dobrze go widać. Wynurzy się znów za jakieś 40 sekund. - Tym razem nie opisuje snu. Na mapie była wskazówka gdzie zobaczysz wieloryba, na parkingu stoi zaklinacz wielorybów i w dali na własne oczy widzimy wieloryba. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Zaczynam wierzyć w cuda. Na naszych zdumionych twarzach zagościł uśmiech zadowolenia.
- Tam jest wieloryb, z łodzi dobrze go widać. Wynurzy się znów za jakieś 40 sekund. - Tym razem nie opisuje snu. Na mapie była wskazówka gdzie zobaczysz wieloryba, na parkingu stoi zaklinacz wielorybów i w dali na własne oczy widzimy wieloryba. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Zaczynam wierzyć w cuda. Na naszych zdumionych twarzach zagościł uśmiech zadowolenia.
- Szczęściara. - Wyczulam zazdrość w glosie p.. To nie był Moby Dick i nie wyskakiwał z wody na dwa pietra tylko pokazywał grzbiet aby zaczerpnąć oddechu, którego i mnie chwilowo zabrakło z zachwytu.
Przebywam z p. prawie 24 godziny na dobę i nie pomyślałam, ze pozostawiony samemu sobie na kilka chwil zatęskni do mnie. Myliłam się nie po raz ostatni - zatęsknił.
W nowym miejscu, po rozłożeniu obozowiska poszlismy na plażę. Wpadłam w grajdołek aby chociaż odrobinę było cieplej. Wystawiłam paszcze na słońce aby moja starannie przygotowana opalenizna nie zamieniła się w kolor maki kartoflanej. Długo na słońcu nie mogę leżeć bo opalam się w tempie ekspresowym ale piec minut nie zaszkodzi.
- Zobacz co przyleciało.
Spodziewałam się mew albo innych ptaków i nic mnie nie oderwie od chwilowego lenistwa. Znów myliłam się bo latawce były ostatnia rzeczą na niebie, której się spodziewałam.
- Ja tylko ratuje twoja skóre abys sie nie spiekla na raka.
Ochota na relaks minęła i poczułam głód. Po wczesnej kolacji poszliśmy na długi spacer, oczywiście z aparatem fotograficznym.
Ochota na relaks minęła i poczułam głód. Po wczesnej kolacji poszliśmy na długi spacer, oczywiście z aparatem fotograficznym.
coraz bardziej nabieram ochoty na podroz, ale nie jestem pewna czy my zobaczylibysmy tak wiele. Przemierzajac Iowa i Dakote widzialam znaki prowadzace do punktow ogladania czegos ciekawego, ale nie udalo mi sie dobrze zaargumentowac potrzeby zatrzymania i patrzenia na prerie, w odpowiedzi slyszalam, ze naszym celem jest Rapid City, reszta nie wazna (?) :)
OdpowiedzUsuńNo, to jest coś- zobaczyć wieloryba. Oczu nie mogę oderwać od tej słonecznej plaży. U nas leje i leje, pewnie znowu coś zaleje.
OdpowiedzUsuńznając tempo największego truciciela planety trzeba korzystać bo to ostatnie podrygi;(
OdpowiedzUsuńAtaner - zapewne coraz mniej dziwi Cię nasz wybór miejsca zamieszkania, prawda? Oregon został szczodrze obdarowany przez naturę, nie da się ukryć (no, może tylko temperatury poskąpiła, ale to pewnie żeby odstraszyć tłumy plażowiczów).
OdpowiedzUsuńMy też puszczaliśmy latawce...
Pozdrawiam z deszczowego dzić Oregonu,
Motylek
Ojej, za oknem mam mgłę i deszcz, a u Ciebie takie piękne słońce, piaseczek i Ocean.I tak pewnie cieplej było u Ciebie niż jest u nas.Fajnie byłoby zobaczyć, stojąc na brzegu wieloryba.To takie miłe, choć bardzo duże zwierzęta.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Ardeco - podroz do Oregonu polecam goraco. Tylko nie zapomnij o cieplych ciuchach. Nie daj sie zwiesc sloncu!
OdpowiedzUsuńRiannon - specjalnie rozlozylam opisywanie moich wakacji zeby nam wszystkim bylo przyjemnie przetrwac ponure zimowe dni.
OdpowiedzUsuńU nas za to mrozi, mrozi i chyba mnie zamrozi:)
Anonimowy - sadzac po ekologicznej kondycji kraju to chyba sa to moje ostatnie podrygi:)
OdpowiedzUsuńMotylku - widokow to Ci zazdroszcze ale nie deszczu. Juz wole mgly, ktore w koncu polubilam.
OdpowiedzUsuńMilego i suchego weekendu zyczy Ataner.
Anabell - z wielorybem to mi sie udalo bo jestem szczesciara a z pogoda zupelnie mi nie wyszlo.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko cztery miesiace i znow bedzie cieplo:)
nom wieloryby mają swoje ulubione miejsca żerowania, i często tam przebywają..a w chłodnych wodach najwięcej pokarmu..
OdpowiedzUsuńdawno temu też puszczałem latawce :)
Jejku, chyba się wezmę i skończę czytać Moby Dicka. Leży zaczęty już jakiś czas.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że uwielbiam jeździć, co raz innymi drogami. Zawsze można znaleźć coś ciekawego i przeżyć małe przygody. Może nie takie jak widok wspaniałych wielorybów, ale... Namiętnie zwiedzam naszą ojczyznę. Raz ugrzęzłam na piaszczystej drodze w lesie ze świadomością, że jednak mapa się pomyliła i drogi dalej nie ma. Na pocieszenie był widok na odpływający prom rzeczny i świadomość kilkudziesięciu minut czekania...
A latawiec też mam, taki dwulinkowy, ale jakoś nie mam zdolności do prawidłowego ciągania tymi linkami. Prawdę mówiąc, to chyba najbardziej w latawcach przeszkadza mi to, że trzeba potem te linki trzeba rozplątywać i rozplątywać :)
Wszystkiego dobrego!
Ataner - ależ tutaj wcale tak bardzo nie pada! Kiedy ostatnio widziałaś w wiadomościach powódź w Oregonie?
OdpowiedzUsuńMotylek
aneta- to kiedy jedziemy w siną dal? ;)
OdpowiedzUsuńMotylku moj ukochany, znamy sie od dluzszego czasu i wiesz, ze ucze sie Ameryki na okraglo i nigdy nie powiedzialam/napisalam, ze wiem wszystko. Oregon jest wspanialy widokowy ale ciagle nic nie wiem o klimacie tego przewspanialego i nieodgadnionego Stanu. Tak na chlopski rozum to nie ma powodzi bo wszystko splynie do Oceanu. Ja tylko opisuje co widzialam i w dobrej wierze chce zachecic do zobaczenia jeszcze nie odkrytych przeze mnie atrakcji Oregonu. Wspomnialam, ze jechalismy szybko zwracajac uwage na wazniejsze atrakcje po drodze gdyz mielismy do przejechania 12.000 kilometrow. Mieszkam na przedmiesciach Chicago i nie bronie tych okolic swa wlasna piersia. Nie mieszkam tu ze wzgledu na urode tego kawalka Stanow a ze wzgledu na latwosc zdobycia pracy. Dlatego wyjezdzam daleko od tych miejsc aby odpoczac i nigdy nie wracam z utesknieniem w te strony. Zyje tu i w tym krotkim stwierdzeniu zamyka sie cala Ameryka. Nie chcialam Cie urazic stwierdzeniem, ze u ciebie pada bo chyba pada jak sama stwierdzilas. Kazdy z nas ma swoje miejsce na swiecie i wcale nie jest lepsze od innych, przynajmniej ja tak sadze. Dlaczego ja mialabym byc lepsza od tego, ktory mieszka w Gwinei? Znam nieszczesliwych milionerow i szczesliwa Ataner bez grosza przy d...e. Mysle, ze Wy gdziekolwiek byscie sie znalezli razem bylibyscie szczesliwi bedac ze soba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mialam okazji na obserwacje wielorybow choc z kazda wizyta w Bostonie zywie taka nadzieje. Moze kiedys sie spelni. A o Oregonie czytam z zazdroscia bo jak Ci wspomnialam posiada wszystko to co kocham, oprocz bycia stanem bardzo demokratycznym. O tym wspominam tylko dlatego gdyz kiedys, w moim dawnym zyciu, zastanawialismy sie czy na starosc nie osiedlic sie tam i fakt ten by dla nas negatywnym elementem. Dziekuje za adres, widze go tez w Twoim blogu - z pozdrowieniami Serpentyna.
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawpstka z Orgeonu! Zobaczyc naocznie takiego stworka to dopiero gratka!
OdpowiedzUsuńZazdroszcze!
I pozdrawiam oczywiscie :)
Jak zawsze, czyli pieknie:))
OdpowiedzUsuńjednym z moich marzen jest zobaczenie wieloryba.. zazdroszcze Ci:)
OdpowiedzUsuńI bardzo lubie Twoje opisy z podrozy. Musze doczytac jeszcze cale archiwum:)
w mordę, ale czad..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
handbikerka
ja pierdziu* (*że niby fajnie)
OdpowiedzUsuńzajebiaszczy blogus* (* pozytywna opinia)
Renatko przepięknie to opisujesz i te zdjęcia. Poczułam się jakbym była nad morzem. Zazdroszczę tego widoku wieloryba, to musiało być fantastyczne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Ataner :) To ja, córka marnotrawna ;) Odzywam się po dłuższej, milczącej przerwie :) Nie żeby mnie tu nie było - byłam, czytałam, podziwiałam, ale nie komentowałam. Bo nie zawsze ma się natchnienie, czas i coś ciekawego do powiedzenia :)
OdpowiedzUsuńTwój post przypomina mi nasze zeszłoroczne "polowanie" na najsłynniejszego irlandzkiego delfina, Fungie :) I też skubaniec nie chciał dać się sfotografować, więc na większości fotek mam malowniczo uchwycone płetwy grzbietowe, czy inne części ciała tego uroczego ssaka ;)
Podoba mi się krajobraz Ameryki widziany Twoimi oczami. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale dzięki Tobie nabieram ochoty, by kiedyś na własne oczy zobaczyć ten kraj. Wiadomo, nie cały, ale chociaż kilka ciekawych miejsc... Fajnie by było :) Szkoda tylko, że to tak daleko. Nie lubię długich podróży samolotem. Po trzech godzinach mam dość siedzenia i nic-nie-robienia ;)
Pozdrawiam serdecznie z wyspy :)
Ataner kochana! Ależ ja wcale nie poczułam się urażona! Ani odrobinkę! Mój komentarz potraktuj z przymrużeniem oka!
OdpowiedzUsuńWiesz, to dość powszechny stereotyp, że w Oregonie ciągle pada (tak jak i w Seattle...) a Ty miałaś pecha trafić na pogodę potwierdzającą ten stereotyp. Naprawdę miałaś pecha z pogodą...
Ja również nie oceniam ludzi po miejscu zamieszkania, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w większości przypadków to właśnie praca decyduje o tym gdzie mieszkamy. Przecież my też nie mieszkamy nad samym oceanem, choć może i byśmy chcieli, ale jak byśmy tam zarabiali pieniądze?
Więc już się na mnie nie gniewaj!
Oregon uwielbiam i nawet nie wiesz JAK BARDZO się cieszę, że mogłaś go choć trochę obejrzeć a teraz tak pięknie opisujesz i pokazujesz.
Pozdrawiam cieplutko,
Motylek
teskno mi za Toba :)
OdpowiedzUsuńGrey Wolf - i tak sie ciesze, ze sa takie miejsca gdzie mozna je obejrzec.
OdpowiedzUsuńAneto - dla nas to rowniez bylo wielkie zaskoczenie. Nie myslalam, ze w zyciu uda mi sie zobaczyc wieloryba.
OdpowiedzUsuńPS. Latawcow nie potrafie puszczac bo jak bylam mala to mnie ciagnely:)
Pozdrawiam.
Serpentynko - jest tyle pieknych miejsc, ze faktycznie trudno zdecydowac sie gdzie zamieszkac na stale. Jedna z moich blogowych kolezanek zamieszkala w raju na Tahiti i po dwoch latach uciekla z tamtad. Jest to jakby potwierdzeniem, ze nie wszystko zloto co sie swieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wildrose - dla nas chyba jeszcze wiekszym zaskoczeniem bylo to, ze Stan oplaca taka pania ktora opowiada o wielorybach stojac na parkingu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Stardust - szkoda, ze wakacje takie krotkie:)
OdpowiedzUsuńThernity - to nie jest archiwum X i nie potrzebujesz specjalnej przepustki, zapraszam:)
OdpowiedzUsuńWieloryb trafil nam sie zupelnie przypadkowo bo ogladalam dokladnie mape.
Pozdrawiam:)
Ewo - napislas krotko i zwiezle ale oddalas to co czulam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Anonimowy - ciesze sie, ze ci sie podoba.
OdpowiedzUsuńRinko - chociaz miewam kolorowe sny to czasami rzeczywistosc jest jeszcze ciekawsza i zaskakujaca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Taito - no niestety Ameryka to jest kontynent i w czasie wakacji nie da sie go zwiedzic. Krotka wizyta to wielki kompromis i nikomu nie zycze aby stanal przed takim wyborem. Co zobaczyc a co nie. Sama nie potrafie powiedzic co jest wieksza atrakcja bo jest ich tutaj bez liku.
OdpowiedzUsuńA dziesc godzin w samolocie moze zaowocowac trzema kolejnymi wspanialymi jak zwykle u ciebie postami :))))
Motylku - w czasie naszej oregonskiej przygody nie spadla ani jedna kropla deszczu oprocz kilku platkow sniegu o czym napisze pozniej.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze informujesz nas jak wyglada zima w twojej okolicy. Zapomnijmy o nieporozumieniu i zawiadamiam cie, ze u nas dzisiaj w nocy bylo -26C!
Pozdrawiam serdecznie:)
Artdeco - koniec z tesknotami. Wracam aby was znowu dreczyc i smecic:)))
OdpowiedzUsuńLatawce mnie rozmarzyły. Nigdy w życiu nie udało mi się skutecznie puścić latawca, zawsze padał, skręcal się i wił. Nigdy nie fruwał. Od dziecka więc myślałam ze aby poleciał potrzebna jest moc zaklęć i czarów. Te na twoich zdjęciach mają w sobie wesołą moc czarów; fruwające płaszczki!!!!
OdpowiedzUsuńTo kolejna interpretacja "Alicji w krainie czarów".
Ataner - Zapomnijmy!
OdpowiedzUsuńAle macie Zimę! Taką prawdziwą, przez wielkie Z! A u nas nawet w górach ostatnio ciepło, śnieg mokry, coraz go mniej...
Trzymaj się ciepło - czekam na kolejny wpis!
Pozdrawiam serdecznie,
Motylek