Przed samym szczytem przywitała nas ruina sklepów z pamiątkami tak dalece posunięta w degradacji, ze nie było nawet czynnej toalety. Czyżby po latach widok mógł stracić na atrakcyjności? Jeszcze kilka kroków i już stoimy na samym szczycie a w dole przed nami cudowna, nieprzezroczysta mgła.
- Ładny widok.
- Tak wyjątkowo malowniczy.
- Ładny widok.
- Tak wyjątkowo malowniczy.
Nie na próżno San Francisco jest nazywane światową stolica mgły. Wszystko się zgadza w najdrobniejszym szczególe. Nasze prawie godzinne oczekiwanie nie rozproszyły mgły i postanowiliśmy wrócić tu pod koniec dnia aby sprawdzić czy nastąpi poprawa widoczności. Nasz zapal na zwiedzanie trochę zmniejszył natężenie i pojechaliśmy najpierw obejrzeć przedmieścia aby przekonać się jak wygląda prawdziwe oblicze miasta bo centra przeważnie są takie same. Wysokie wieżowce i dużo aut. San Francisco jest usytuowane na czterdziestu ośmiu wzgórzach ale na moje oko jest ich tam dwa razy więcej. Domy postawiane na zboczach wyglądają jak po trzęsieniu ziemi, dużo uskoków nawet w kubaturze jednego obiektu. Uliczki kręte i spadziste. Można dostać zawrotu głowy od ciągłego jeżdżenia w gore i w dol.
Ten dom nie jest postawiony krzywo, tak mi wyszło zdjęcie gdy chwilowo znaleźliśmy się na płaskim kawałku nawierzchni.
Nasza wizyta na plaży utwierdziła nas w przekonaniu, ze nie pozbędziemy się mgły dzisiejszego dnia. Nawet nie pospacerowaliśmy bo było zimno i wilgotno. Cóż, pora na wizytę w mieście będącym kiedyś centrum skupu złotego kruszcu w czasie Gorączki Złota i kolebka Hippisów.
Oto cale centrum jak na dłoni. Jak na tak sławne miasto to chyba zbyt małe. Może dlatego, ze jest to miejsce nawiedzane przez trzęsienia ziemi nie ma okazałych wysokich budynków. Zapewne tak jest bo przecież sto lat temu San Francisco zostało zmiecione z powierzchni ziemi i zbudowane od początku w ciągu dziewięciu lat. Nie rozczarowałam się widokiem z bliska. Wszystkie domy zadbane i pomalowane na jasne pastelowe kolory. Nie raz łamaliśmy przepisy przeskakując na inny pas ruchu przekraczając ciągłą linie. Przyznam się, ze trudno nam było poruszać się w plątaninie; tramwajów, trolejbusów, autobusów, aut osobowych i „świętych krów”, którymi byli rowerzyści.
Wizyta w San Francisco nie może się obyć bez wizyty na najbardziej zakręconej ulicy świata. Zapraszam więc na podroż linowym tramwajem.
Podążyliśmy właśnie w jej kierunku. I zaczęła się zabawa ze wzrokiem i nerwami. Ta ulica można tylko zjeżdżać, jest tak wąsko, ze większe auta mieszczą się z trudnością w szczególności na zakrętach.
Największym zaskoczeniem były betonowe platformy dla niepełnosprawnych na przystankach komunikacji miejskiej. Pojawiały się niekiedy na środku ulicy.
Musieliśmy biegiem zaliczyć bulwar nad zatoka bo czas nie pozwalał na ociąganie się. Cały dzień musi nam wystarczyć choc wiadomo, ze to za malo.
Rozkoszowaliśmy się do momentu gdy trzeba było podjąć decyzje czy płyniemy do Alcatraz. Najlepsze zdjęcie jakie mogliśmy zrobić tej wyspie ukazywało sławne wiezienie kąpiące się we mgle. Właśnie ona rozwiązała nasz problem, gęstniała z minuty na minute. Nie popłynęliśmy.
Jednak rządni wrażeń powróciliśmy w okolice Golden Gate ale było jeszcze gorzej. Już na parkingu trudno było dojrzeć drogę prowadzącą do niego. Totalna klapa.
- Jedziemy dalej, czekają nas kolejne atrakcje. Cos jednak jest w tym mieście, ze z zaduma spoglądamy na mosty i znajdujemy chwile zapomnienia w gonitwie dnia codziennego. - Przyznam się, ze lubię to zdjęcie i z przyjemnością oglądam je po raz kolejny.
Skierowaliśmy się w stronę wysokich gór, do parku Yosemite. Ciągnie nas tam najwyższy wodospad w USA. Wieczorem na kempingu odkryliśmy w bagażniku zapleśniałe drewno opalowe. Wilgotne drewno, które dostaliśmy w spadku na jednym z kempingów tak zapleśniało, ze grzyb przeniósł się na tapicerkę bagażnika. Postanowiliśmy urządzić mega-ognisko bo nie chcieliśmy zabierać takiej zarazy z powrotem. Długo w noc asystował nam płomień ogniska.
Jak zwykle relacja rewelacyjna zdjęcia jeszcze lepsze. Poczułam się jakbym sama zwiedzała :). Szkoda, że ta mgła tak przeszkadzała :(
OdpowiedzUsuńCo Wy z tą mgłą? Specjalnie tak celujecie?
OdpowiedzUsuńJakby co podeślę nierozmazane :)
A poważnie to większość moich wypadów kończyła się bezowocnym powrotem z powodu mgły.
San Mateo Bridge nasz Modrzejewski projektował :)
Miło się przejechać. A GG jego uczeń. Też miło.
Tabliczka z ostrzeżeniem też wiele mówi. To prawie równorzędne języki w SF :)
Yosemite niestety nie dane mi było poznać bliżej więc czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam
Jacek
Aha.Jakbyście wracali tamtędy to na górce trochę dalej od punktu widokowego jest fort - prawie jak z dział Nawarony.Strzelali z niego do japońskich najeżdżców w łodziach podwodnych usiłujących licznie wkraść się do zatoki w czasie II wojny :))))
OdpowiedzUsuńJacek
Jejku jakie piekne zdjecia miasta! Te ulicvzki pnace sie w gore i opadajace w dol robia wrazenie!
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze slynny most byl we mgle.
A ostatnie zdjeciu przy ognisku - niesamowite!
Pozdrawiam
San Francisco jest bardzo malowniczym miastem i zawsze pięknie wyglądają pościgi samochodowe na tych wąskich i "hopkowatych" uliczkach.Nie wiem jak Ty, ale ja gdy widzę w naturze to co dotychczas widziałam tylko na filmie, dostaję jakiegoś "amoku"- zachowuje się jak rozradowana pięciolatka. Żenujące, ale taka jestem.Dzięki za tę wycieczkę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Wspanialy reportarz i zdjecia, Ataner. Och,te ich serpentyny.....
OdpowiedzUsuńMamy widze bardzo podobne wrazenia z SF:)) tez dostawalam zawrotu glowy na tych kretych ulicach, ale generalnie miasto mi sie podobalo, ma klimat:))
OdpowiedzUsuńAtaner, to chyba tu kręcą filmy o tych skaczących samochodach w pościgu lub ucieczce i sypiących się iskrach
OdpowiedzUsuńspod nich. Do dużego miasta mogłabym pojechać tylko na chwilę, źle się czuję w takich molochach, pęd, pęd i pęd.
Nawet w swoim mieście załatwiam szybko swoje sprawy i myk! do domu. A Ty pokazujesz wręcz kultowe miejsca. Pozdrawiam serdecznie.
Urzekła mnie ta uliczka pełna klombów, między którymi przeciskają się samochody.
OdpowiedzUsuńA przy ognisku wyglądasz jak czarodziejka!
znam tylko z filmow i wciaz mi sie marzy wizyta :) artdeco
OdpowiedzUsuńMargarytka - moglo byc lepiej ale i tak jestesmy zadowoleni:)
OdpowiedzUsuńJacek - wszystkiego niestety nie da sie obejrzec, moze nastepnym razem GG nie bedzie spowity we mgle:)
OdpowiedzUsuńWildrose - to miasto faktycznie moze zachwycic:)
OdpowiedzUsuńAnabell - ja mam to samo piszcze i zachwycam sie kazdym odkryciem a p. ma ze mnie nizly ubaw:)
OdpowiedzUsuńSerpentyna - Z SERPENTYNAmi spedzilismy cale wakacje:)
OdpowiedzUsuńStardust - miasto bardzo mi sie podoba ale roller coaster uliczny to nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńMaria z Pogorza - ja tez tak szybko przelecialam, ze nawet nie zdazyli nakrecic ze mna ani jednej sceny:)))
OdpowiedzUsuńFuscila - choc w glowie mi sie zakrecilo po kolejnym zakrecie to i tak zauwazylam miejsce na dosadzenie kilku kwiatkow:)
OdpowiedzUsuńArtdeco - juz sama nie wiem co jest lepsze, czy marzenia o slonecznym SF czy gesta mgla dookola:)
OdpowiedzUsuńWidziałem takie zdjęcie znanego fotografa - GG we mgle i na półeczce widokowej dwie czarne postacie. Coś niesamowitego. Więc i mgłę można wykorzystać :).Mgła w SF zawsze wpełza do zatoki rano a wypełza wieczorem. A przy okazji-dalej jadąc na północ od tego punktu widokowego, mijając fort można dojechać do góry z której widać całą zatokę i ocean.Tam mgła zlewa się z oceanem i niebem tak że błędnik wysiada.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest co Anabell pisze :). Cieszyłem się jak dziecko jak spotkałem Dodge'a Challengera ze ,,znikającego punktu''. A i na ulicach szukałem wzrokiem Steva Mc Quina :)
Pozdrawiam
Jacek
O San Francisco :) Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy weszłam na Twoją stronę i zobaczyłam tytuł najnowszego posta. Mgła rozczarowała mnie pewnie nie mniej niż Ciebie, bo spodziewałam się nastrojowych i klimatycznych zdjęć Golden Gate :)
OdpowiedzUsuńTe trzęsienia ziemi to prawdziwa plaga.
A co do architektury miasta, to mam wrażenie, że jest nieco toporna ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Jacek - wielu ludzi fascynuje mgla ja juz tez sie do nich zaliczam :)
OdpowiedzUsuńTaita - malo ktore amerykanskie miasta potrafia zachwycic swoja architektura jedynie kubatura a SF i tak jest ok.
OdpowiedzUsuńZdjecia GG sa malo klimatyczne ale sa nastrojowe i mozna bylo przytulac sie do woli :)))
Godne przytulenia jest De Young Museum w GG Park w centrum.To dzieło Hercoga i Meurona z Bazylei (jak czegos nie pokręciłem)takie w woalu z dziurkowanej siatki miedzianej.Polecam.
OdpowiedzUsuńA ciepła mgła... Mniam :))
Jacek
śliczne foty , zazdraszczam widoków na żywo...
OdpowiedzUsuńprzesyłam buziaczki Hania :-)
piękne zdjecia miast!!! ALE MGŁA wow!!!
OdpowiedzUsuńmałżowinek śpiewa
handbikerka.pl
A ja jak zwykle na szarym końcu. Zabiegana jestem, że nie mam czasu blogów poczytać. Zdjęcia świetne, szkoda, że tego mostu nie widzieliście. Ale cóż czasami tak jest. W jakimś filmie, było to o podróżnikach w czasie, ten most był czerwony. Ale przecież każdy wie, że jest niebieski. Pozdrawiam. Buziaczki
OdpowiedzUsuńJacek - dziekuje Ci bardzo za tyle cennych informacji na temat SF, jesli wybierzemy sie tam ponownie a pewnie tak, to chetnie z nich skorzystamy.
OdpowiedzUsuńTak jak pislam, nie mielismy za duzo czasu i niestety wiele atrakcji tego miasta nas ominelo.
Pozdrawiam serdecznie:)
Haneczka - Witaj na moim blogu! Widokow faktycznie bylo mnostwo i na zawsze pozostana w mojej pamieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ewa - na rowerze raczej bys tam nie pojezdzila. Twoj Malzowinek spiewa super, daja czadu ostro:)
OdpowiedzUsuńRinka - w filmie nie klamali, most jest czerwony:)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Mnie też ominęło wiele atrakcji :(. Chciałem zobaczyć muzeum Levi Straussa i parę innych miejsc :(. Taka dola podróżnika, nie wszystko się uda. Człowiek nie Japończyk :)
OdpowiedzUsuńAle ciekawe co dalej u Was będzie...:)
Jacek
Hehe znaczy się, mnie się coś pokręciło. No cóż, tylko dlaczego gdzieś na jakimś zdjęciu widziałam go niebieskiego. Widocznie jakieś złudzenie optyczne.
OdpowiedzUsuńJacek - czlowiek lepszy niz Japonczyk bo ma wiecej urlopu i wolnego czasu. Oni jezdza tylko na zorganizowane wycieczki.
OdpowiedzUsuńRinka - glowy nie dam sobie uciac za kolor mostu bo ja go nie widzialam a zdjecia moga klamac:)))
OdpowiedzUsuńA ja sie wzruszylam, bo tam bylam i widzialam: i most GG i Alkatraz i uliczki SF!! I wrocily wspomnienia i widoki. Mam nawet smieszne zdjecie na samej gorze widokowej (chyba za fortem), gdzie udaje reklame naszego LOT-u i jestem jako ten zuraw! Wjechalam tez winda zewnetrzna, przeszklona, aby z samej gory budynku spojrzec na przedziwna trase tramwaju na linie. Wiem, ze tam jest jakis specjalny system parkowania samochodow, zapobiegajacy naglemu zjazdowi ich z gorki.
OdpowiedzUsuńJoter - z tego wynika, ze SF Tobie pokazalo wszystko a mnie tylko troche:)))
OdpowiedzUsuń