Miałam o tym nigdy nie pisać bo bałam się takich wielkich tematów. Joter tak dala czadu z brzęczącymi monetami sypiącymi się strumieniem do rynienki jednorękiego bandyty, ze nie mam wyjścia. No i stało się, dzięki komentarzom ulegam.
Jechaliśmy z Arizony głęboką nocą w stronę Nevady, tam gdzie króluje Las Vegas. Przez pofalowana i skalistą pustynie zmierzaliśmy w stronę kolejnego punktu naszej wyprawy. Noc rozświetlana była tysiącem gwiazd na niebie i światłami mijających nas aut. Z otaczającej nas ciemności spoglądały na nas nagie, ostre skały pocięte przez autostradę, dalej tylko nieprzenikniona czerń. Czułam, ze jesteśmy niedaleko bo p. jakoś wiercił się w fotelu kierowcy i rosnące emocje już nie dały się ukrywać. Dużo zakrętów, podjazdów i zjazdów aż wreszcie teren się lekko wygładził. Wyjechaliśmy na otwarta przestrzeń i teren lekko pofalowany pozwolił na spojrzenie na rozgwieżdżony horyzont. Wiedziałam tyle, ze do Las Vegas musimy wjechać z północy i o północy. Usiłowałam wycisnąć z p. chociaż ciutke więcej ale jak z zeschłej cytryny nie wycisnęłam ani kropelki.
- To już za chwilkę, przygotuj aparat fotograficzny i kamerę bo będzie co fotografować i nagrywać - poinformował mnie p.. Jeżeli byłam zmęczona to teraz czułam się jak w południe i nic nie wskazywało na zbliżającą się dwunasta w nocy. Atmosfera podniecenia stawała się nieznośna i nie mogłam poprzestać na siedzeniu i oczekiwaniu nieznanego. Pytałam i pytałam bez końca. Chciałam wiedzieć jak to miasto wygląda i gdzie będziemy spać i czy na pewno pójdziemy od razu do kasyna.
- Tego miasta nie da się opisać. - Marszcząc czoło skwitował p. - To trzeba zobaczyć i przeżyć.- Dodał jakby w zamyśleniu. Już od dawna wiedziałam, ze poślubiłam choleryka a tu raptem przy mnie siedzi anioł. Wyrozumiały jakiś i zupełnie nieznany osobnik. Niczego bardziej nie pragnęłam jak już tam być w tym szalonym mieście i patrzeć i patrzeć. Teraz wiem, ze całość została wspaniale przemyślana i przygotowana. Już od chwili jechaliśmy pod gore i w dali widziałam łunę wielkiego miasta. Wyciągałam szyje aby szybciej zobaczyć to co przed nami.
- Przygotuj się bo tego widoku nigdy w życiu nie zapomnisz. - Czułam, ze każda sekunda trwa lata lub wieki, kiedy w końcu wjedziemy na szczyt tego niekończącego się pagórka. Dzięki przemyślnym i dla mnie niezrozumiałym poczynaniom p. za nami nie było żadnego samochodu. Wjechaliśmy na szczyt i zobaczyłam...
No wyobrazam sobie co to bedzie, atmosfere podgrzalas i sobie poszlas ...
OdpowiedzUsuńOd zawsze marzylam, zeby w ogole poleciec do USA, no i udalo sie,bylam kilka dni na wycieczce, ale niestety ani Las Vegas ani Califorii o ktorej marzylam, ani Florydy nie widzialam! A to moje marzenia jeszcze... czekam na cd Twojej relacji!
Pozdrawiam :)
Widrose - poszlam w slady Hitchcocka najpierw wybuch bomby atomowej a pozniej powolutku napiecie rosnie:)
OdpowiedzUsuńNo i co zobaczyłaś Atanerku?
OdpowiedzUsuńDajesz popalić z tym stopniowaniem napięcia ;)
Uściski!
O.
Obiezyswiatko - Efekt zupelnie niezamierzony bo nie mialam czasu na wiecej ale cieg dalszy juz za chwilke. Nie mialam sumienia nic nie pisac wiec chociaz poczatek zamiescilam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa tez nie widzialam i dalej nie widze!!!!!!!!!!!Prosze sie nie draznic ze starszawa kolezanka
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
zielona
No i co zobaczylas ???!!!
OdpowiedzUsuńSuspens jak u Hitchcock'a!
A ja wiem, bo byłam!!!! I to w nocy o północy, ale tego nie da się opisać! Chyba, że Ataner spróbuje.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZielona - ale dalas czadu, jak to mawia moj syn 'STARSZAWA KOLEZANKA" zostawie to bez komentarza. Ciesze sie, ze juz wrocilas z tych hiszpanskich wojazy. Skrzydlaty mial nie lada zadanie i odpedzil od Ciebie tych wszystkich goracych Hiszpanow, czy on byl na wakacjach?! A teraz juz pisz i sie nie wyglupiaj, buziaki:)
OdpowiedzUsuńMargo - jak to u Hitchcock'a akcja chwilowo zwalnia. Prosze o cierpliwosc. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJoter - dam z siebie wszystko ale wiem, ze polegne.
OdpowiedzUsuń