Petronela wpadła jak zwykle na parę chwil bo akurat robiła zakupy w mojej okolicy. Możliwe, ze tylko tak powiedziała ale nie miałam zamiaru sprawdzać. Opowiadała o Świętach i o tym jak jest zabiegana, ze ledwo na nogach stoi.
- Przyjadę na kawę to się trochę zrelaksuje. - Oświadczyła nie czekając na moja odpowiedz. Jak zwykle nie mogłam nic powiedzieć bo potok jej nieprzerwanych slow nie miał końca. Otworzyłam drzwi i wpuściłam ja do środka. Z telefonem przy uchu weszła do mojego domu ciągle rozmawiając ze mną. Ja na jej widok rozłączyłam się co widocznie uszło jej uwadze. Petronela przywitała się ze mną nie odrywając telefonu od ucha.
- Dobrze, ze cie widzę. - Wypaliła jakbym niespodziewanie spadła z nieba przed jej nosem.
- Czy wiesz, ze chcą mi sprzedać demony. - Powiedziała bardzo wzburzona. Musiałam mieć głupią minę bo dokończyła gestykulując wolna ręką.
- No klikam i na internecie są demony na sprzedaż.
- Co? - Spoglądałam na nią z obawa o stan jej umysłu.
- Wszędzie. Nic nie widać na początku tylko demony i demony, nie zauwazylas! - Była bardzo poruszona.
- Zrobię kawę. - Raptowny w tył zwrot i uciekłam do kuchni. Gryzłam wargi do bólu aby nie śmiać się jej w twarz. Chyba oszalała. Pomimo moich częstych ostrzeżeń internet jednak pomieszał jej w głowie. Moja kuchnia jest połączona z living room i ucieczka na nic się zdała bo i tak słyszałam jej utyskiwanie.
- Włączam internet idę na moje bloki...
- Blogi, Petronela B-L-O-G-I.
- Oj, czepiasz się co za różnica. - Machnęła ręką i kontynuowała swój monolog. - Przecież wiesz o co mi chodzi.
- Właśnie nie bardzo.
- To ty nie masz internetu? - Gdybym nie była na nią uodporniona to już bym dawno siedziała we wiezieniu za morderstwo z premedytacja i za znęcanie się nad zwłokami mojej koleżanki.
- Gdzie do jasnej cholery widzisz jakieś diabły na internecie, postradałaś zmysły czy jesteś pijana bo ja jakoś nie mogę zrozumieć o co biega.
- Jakie diabły, Ataner, ty wcale mnie nie słuchasz. Demony. - Petronela wrzasnęła jak oparzona.
Moja lewa ręka zacisnęła się na uchwycie szuflady w której mam zestaw noży, od małego do obierania owoców do rzeźnickiego tasaka. Zabije małpę za chwile to jest pewne. Choć przyzwyczajona do jej dziwactw jednak nie wytrzymywałam tego steku bzdur.
- I co na internecie są demony? - Zapytałam tak zupełnie spokojnie jakby opowiadała o kaszance.
- A co nie widziałaś? Teraz wszędzie są reklamy i nic tylko gonisz myszą aby w nie nie wcelować. - Otworzyłam szufladę z zastawa stołową i zamiast widelca, którego powinnam wbić jej w język, wzięłam dwie łyżeczki do kawy. Reka mnie niepokojąco swierzbiła aby chwycić za coś ostrego.
- Reklamy czy diabły?
- No przecież, ze reklamy. Tłumaczę ci przez pół godziny a ty nic nie rozumiesz. Idę na bloka...
- Bloga. - wtrąciłam bez przekonania.
- ... i na samym początku chcą mi sprzedać demony albo odkurzacz. Po jaka cholerę mi odkurzacz z Polski. - Nie zauważyła, ze ja poprawiłam.
- Chyba chodzi ci o domeny.
- A co ja mowie? Przecież, ze demony.
- Demon to zło, to jakby synonim diabla, szatana, rozumiesz? Domeny to - tu się zastanowiłam na chwilkę aby znaleźć jakieś proste wytłumaczenie tego słowa ale nic rewelacyjnego nie przychodziło mi do głowy - domeny związane są z internetem to ...
- No przecież o tym mowie, ze są na internecie i zamiast czytać to musisz najpierw je skasować. Tak mnie to denerwuje, ze za chwile przestane je czytać.
- Co? Blogi czy reklamy? - Próbowałam wyprostować łyżeczkę do kawy, którą przed chwila zgięłam.
- Czy ciebie te reklamy nie wkurzają? Kto na tym robi pieniądze i po co to wszystko?
- Blog to jakby cześć jego właściciela i robi co chce. - Cała się trzęsłam ale głos miałam spokojny.
- No nie mów mi, ze jak ktoś sprzedaje konta bankowe to ty je kupisz, przecież to jest bez sensu. - Bez sensu czy z sensem ale juz nie chcialam sie w to wciagac.
Skończyłam kawę wcześniej niż zamierzałam i w czasie naszej rozmowy polegającej głownie na słuchaniu Petroneli zastanawiałam się nad słusznością umieszczania reklam na blogach. Fakt, faktem, ze "wolnoć Tomku w swoim domku" ale czy to nie przesada? Trochę racji jest w oburzeniu Petroneli bo i ja czasami mam dość demonów.
A ja mam dość niechlujstwa językowego.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka nie wydrukowała czegoś, ale "wyprintowała", jej mąż nie robi wycen ale "estimy" etc. Niedobrze mi się robi i flaki się we mnie skręcają jak słyszę jak ona mówi.
Przy tym "demony" Petroneli to fraszka!
Jak to jest, że Ty jesteś w USA już tyle lat (tak wnioskuję na podstawie zdjęć tutaj zamieszczanych), i tak piszesz tak pięknie, poprawną polszczyzną, bez makaronizmów, a ona raptem kilka lat i kiedy jej słucham, odnoszę wrażenie, że nigdy w Polsce nie była...
I wiesz co? Jak przyleciałam tutaj 7 lat temu i mnie to denerwowało, to ktoś mi powiedział "Poczekaj kilka lat i też tak będziesz mówić.". Minęło 7, i nie mówię tak, i dalej wkurza mnie to tak samo.
No to sobie ulżyłam!
Miłego dnia!
Prawdę mówiąc, to mnie się nie podoba, gdy na blogu są reklamy, chyba,że są już na samym dole, poza tekstami i komentarzami. I bardzo mnie śmieszą reklamy na blogach Onetowskich, których treści zawsze nawiązują do tematyki danego posta.No ale nie muszę ich kasować, by przeczytać czyjś post. Ten polsko-angielski żargon bardzo mnie śmieszy- u nas, w firmach zagranicznych, w których personal porozumiewa się po angielsku, nagminnie potem słyszysz bardzo dziwne określenia: "sprawdz w fajlach", "jestem na fula zarobiona", "luknij na to", "dziś nigdzie nie drajweruje, mogę iść na piwo".
OdpowiedzUsuńJest to paskudne zaśmiecanie języka. A Ty rzeczywiście operujesz bardzo ładną polszczyzną.
Miłego, ;)
Oj, oj, Ataner, ale reklamy rzeczywiście mogą być irytujące, gdy się klika na stronę gazety, chce przeczytać artykuł, a tu zasłania go reklama i rzeczywiście trzeba myszą się nalatać, żeby kliknąć na krzyżyk. Ale demony - cudne!
OdpowiedzUsuńMaria Dora
demonu bu ha ha ha ha ale się ubawiłam - musze to sprzedać ale nie jako reklamę hahahah:) handbikerka
OdpowiedzUsuńFajne te demony Twej znajomej! Latwo mi tez uwierzyc ze dziala Ci na nerwy. I ja od poczatku czytania zwrocilam uwage na Twoja piekna polszczyzne - sama dbam o niemieszanie jezykow i chyba by mnie demony przesladowaly gdybym nie potrafila inaczej. Wiem ze mozna jesli sie chce, nawet po 27 latach na obczyznie. Duzo usciskow - Serpentyna
OdpowiedzUsuńMotylku - jestem Polka z krwi i kosci i zaden jezyk nie zastapi mojego ojczystego. Jak slucham niepolskiego i nieamerykaskiego to czasami nie wiem o co chodzi :)
OdpowiedzUsuńAnabell - "jestem na fula zarobiona" i odpowiem krotko, masz racje. The end.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Mario-Doro - latajace reklamy wyrabiaja refleks i juz niedlugo bede mogla grac w gry zrecznosciowe. Zdarza sie jednak, ze klikne tam gdzie nie trzeba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie koncentrujac sie by kilknac w odpowiednie miejsce :)
Ewo - fajnie, ze sie ubawialas ale ja mam zszargane nerwy po kazdej wizycie Petroneli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Serpentynko - wydaje mi sie, ze niechlujstwo jezykowe jest teraz w modzie. Jak szalik zawiazany pod szyja do garnituru. Swiat oszalal ale ja ide swoja wlasna sciezka obok takich dziwactw.
OdpowiedzUsuńSciskam rownie mocno :)
Nadazanie za rozumowaniem Petroneli wymaga wysokiej inteligencji.Podziwiam Cie w kazdej z opisywanych sytuacji. Chociaz gdy czytajalam smialam sie glosno, to kontakt z takim umyslem z pewnoscia rani Twoj intelekt. Mam podobne uczucie w zetknieciu sie z wiejskimi "geniuszami" nie potrafiacymi mowic po polsku.
OdpowiedzUsuńUsciski
Joterku - przkro mi ale musze to napisac, slowa Petroneli docieraja do mnie wybiorczo, chyba nikt opocz mnie nie jest w stanie z nia wytrzmac dluzej(p. jest w stanie zniesc ja przez kilka minut posilkujec sie mocniejszymi trunkami, ale i tak po dluzszej chwili wymieka)
OdpowiedzUsuńmoze to i dobrze bo gdyby przebywal za nia tyle czasu co ja to musialaby zasiegnac porady drogich specjalistow :
Nie cierpię reklam i tych w telewizji i tych w Internecie.Tobie zaś serdecznie współczuje koleżanki.Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńAtaner widzę, że tak samo jak ja, nie potrafisz powiedzieć NIE!!! Mnie kaleczenie języka też strasznie denerwuje, a już przy anglojęzycznych zwrotach dostaję białej gorączki. Najgorzej, jak ktoś podaje swoje stanowisko. Nazwa jego nic mi nie mówi, bo jest angielska i zachodzę w głowę, cóż to takiego może być. Choć i mnie prawdę mówiąc zdarza się wsadzić np. "ok". Kiedyś nadużywałam go nagminnie, teraz staram się mówić i pisać "dobrze". Reklamy na blogach wkurzają mnie i czasami mam ochotę rzucić czymś cięższym w monitor. Ale zdaję sobie sprawę, że od tego nie zniknie. Jak zablokuję w przeglądarce reklamy to znowu część blogów też jest automatem zablokowanych.A najgorzej jak są reklamy filmowe, włącza się to to "ustrojstwo" nie pytane i gada na cały regulator. Okropność!! A ta Twoja koleżanka jest nie do podrobienia. Przestawia litery i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Wyślij ją do dyslektyka. Buziaczki
OdpowiedzUsuństaram się nie nadużywać obcych zwrotów ale niestety zdarza mi się to zbyt często
OdpowiedzUsuńTireno - jestes w obozie wiekszosciowym przeciwko reklamom. Szkoda, ze nie mozemy skasowac reklam w TV.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Rinko - rzucanie przedmiotami juz za mna teraz tylko rzucam miesem po cichutku. Teraz pozdrowie cie serdecznie po polsku i aby nie bylo schematycznie to uzyje obcego jezyka - paivaa!
OdpowiedzUsuńArytko - wszystko jest OK ale czy uzywasz chinskich zwrotow? Ponoc to obecnie w modzie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia spod sniegu przesyla Ataner smiejac sie po wietnamsku. :)