Zima i wagi przybywa wraz z centymetrami dodającymi się właśnie tam gdzie nie trzeba. Każde z nas wysiaduje długie wieczorne godziny przed ekranem swojego komputera.
- Jak długo tak jeszcze można. - Zapytałam któregoś wieczora.
- Nie nadążam za twoimi myślami. - Usłyszałam bardzo ładny wykręt.
- Co byś powiedział abyśmy ruszyli nasze osiem liter i pojechali do Wieśki. - Spodziewałam się spontanicznej odpowiedzi ale zostałam zupełnie zaskoczona.
- Kiedy?
- Pojutrze. Mam wolne pod koniec tygodnia i nic nie stoi na przeszkodzie abyśmy wykorzystali ten wolny czas inaczej niż przez ostatnie trzy miesiące. Wrócimy w niedziele, zobaczysz będzie fajnie.
- Do Tampy jest dwadzieścia godzin jazdy, przecież usnę w połowie drogi.
- Nie przejmuj się pomogę ci. - Starałam się złagodzić niedogodności dalekiej podroży.
- W czym? W spaniu czy kierowaniu? - p. najwidoczniej nie był zachwycony moim spontanicznym pomysłem. "Sarkastyczny dziad" pomyślałam sobie ale uśmiech rozświetlił moje lica a wzrok zakochanej nastolatki zapewne poruszyłby nawet olbrzymią skałę. Okazało się, ze poruszył dobre serce p. i zgodził się na wariacki wypad.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ze to istna harówka a nie przyjemność.
- Dziękuję ci kochanie. - Po opuszczeniu stanu Illinois przywitała nas zupełnie nieśmiała wiosna. W Indianie nie było dużej różnicy ale w Kentucky trawa jakby zieleńsza za to w Tennessee temperatura zmusiła nas do włączenia ochładzania.
Georgię zobaczyliśmy dopiero gdy słońce wstało znad horyzontu i zmusiło nas do przerwy na złapanie oddechu i trochę ruchu aby pozbyć się samowolnego zamykania się oczu. Do Florydy jeszcze tylko sto mil a do celu jakieś pięć godzin, może krócej jak nie będzie tłoku. Dookoła jakoś mało zachęcająco i wcale nie chciało mi się ruszać w stronę ponurego lasu. Nie miałam wyboru bo to przecież mój pomysł i nie mogłam teraz nie pójść na krotki rekonesans. Była to jedyna szansa aby wejść do lasu zanim to uniemożliwią krzewy i klujące pnącza.
Właśnie rozpoczął się ich okres wegetacji a kolorowe kwiaty wydawały się bardzo nie na miejscu pośród jeszcze uśpionych drzew. Ponuro i nieprzyjemnie było w tym lesie. Rozglądając się dookoła znaleźliśmy (prawdopodobnie jedno z wielu) drzewo na którym pnącze odcisnęło swoje piętno. Jak silnie musiało ono oplatać konar drzewa aby tak go zniekształcić. Przyroda jednak, ciągle kryje wiele tajemnic.
Brzydkie to miejsce i myślałam, ze lepszym wyjściem było pozostanie w aucie i krótka piętnastominutowa drzemka. Jednakże nigdy nie wiadomo co w trawie piszczy i po kilkunastu krokach po zeszłorocznych liściach znaleźliśmy skorupę zabłąkanego żółwia.
Pozostałości po żywym organizmie okazały się wręcz frapujące dla p. Zaczął oglądać skorupę i czułam, ze nie rozstaniemy się z nią wioząc ja na Florydę i z powrotem do domu.
- Musisz to świństwo szczelnie zapakować jak ma jeździć z nami.
- Zrobię z tego super doniczkę, będzie trochę trudno podlewać ale coś wykombinuję. - Pełen zapału p. nadział paskudztwo na kij i ruszyliśmy niestety dalej choć ja nie miałam najmniejszej ochoty przeciskać się przez martwe jeszcze krzewy. Szłam zatem jak potępiona dusza nie rozglądając się dookoła kierując się na plecy zdobywcy. To chyba taka atawistyczna cecha, mężczyzna idzie pierwszy a za nim podąża jego kobieta. Właśnie zaczęłam rozmyślać o tym, ze chłop poluje a baba gotuje gdy z rozmyślań wyrwał mnie ostrzegawczy głos przewodnika.
- Uważaj bo jak tu wpadniesz to już koniec z tobą. - Stanęłam jak Niobe zaklęta w głaz. Powolutku ogarnęłam okolice wzrokiem i dostrzegłam przed nami studnie. Chyba raczej studzienkę kanalizacyjna albo coś podobnego. Ostrożnie zbliżyliśmy się do krawędzi studni i zajrzeliśmy do jej wnętrza. Na małej wysepce utworzonej ze starych liści i wpadającej tam ziemi siedziała żaba skazana na niechybną zagładę.
- Biedna żaba. - Tak zupełnie mimo woli ulitowałam się nad stworzeniem.
- Zejdziesz ja uratować?
- O! Nie nie ma mowy nawet po ciebie nie zeszłabym do tej dziury. - Zagalopowałam się w roztaczaniu wizji dylematu ale najwidoczniej p. był za bardzo zajęty uwieziona żabą aby roztrząsać moja "bezgraniczną" miłość do niego. Pomyliłam się.
- Bo ja do ciebie przez ognie piekielne, najwyższe góry i najgłębsze morza bym podążył. Nie ma takiej przeszkody której bym nie pokonał aby cie chronić. Nawet smoki i czarodzieje ...
- Dla ciebie weszłabym. - Przerwałam jego potok slow zapewniających mnie o jego uczuciu. Kobiecie naprawdę niewiele potrzeba; milion euro na osobistym koncie i kilka razy dziennie zapewnienie o miłości ukochanej osoby. Poczułam się o wiele raźniej i ruszyliśmy w stronę łąki migoczącej pośród drzew i krzewów. Gdy otwarta przestrzeń była kilka kroków od nas uczucie przytłoczenia przez jeszcze śpiący las minęło.
- Jak to dobrze, ze wychodzimy z tego lasu pełnego trupów i zasadzek. To iście diabelski las. - Tam gdzie słońca trochę więcej rośliny już obudziły się z zimowego letargu i radosną zielenią obwieszczały, ze wiosna już w pełni. Przynajmniej tutaj. Zwróciłam twarz w stronę słońca zamykając oczy. Przez chwile zapomniałam o otaczającej mnie zimowo-wiosennej okolicy i ułudne obrazy gorącej plaży i palm wykreowałam jak na zawołanie. Gorący piasek i ciepła woda poludniowego morza omywająca me stopy ...
- Miałaś racje są tu i diabły. Popatrz. - Szum morza i lekki chłodzący wiaterek zniknęły w ciągu ułamka sekundy. Otworzyłam oczy i promienie ledwo co wzeszłego słońca spowodowały chwilową ślepotę odbierając mi zmysł wzroku. Rozejrzałam się dookoła nic nie widzącymi oczami.
- Gdzie? - W diabły nie wierze ale tyle nasłuchałam się o nich w młodości, ze nigdy nie wiadomo. Sa przecież na obrazach i w książkach. Ostrożności nigdy nie za wiele.
- Szły tam gdzie my szliśmy przed chwilą. Tutaj są odciski ich kopyt. - Moje oczy powędrowały za utkwionym w jednym punkcie wzrokiem p. Przed nami w mokrej gliniastej ziemi jak na dłoni odciśnięte były ślady diabelskich racic.
Nie zastanawiając się długo chwyciłam pod pachę p. i pociągnęłam go na otwartą przestrzeń tam gdzie diabły nie chadzają. Łąka zupełnie byle jaka ale o wiele przyjemniejsza niż pełen niespodzianek ponury las.
To dopiero wczesne przedwiośnie ale dokładnie przyglądając się trawie znaleźliśmy dowody na to, ze to już koniec zimy.
Zima nie powiedziała swego ostatniego słowa w tym roku i może okazać się, ze wielu z nas będzie cieszyć swoja duszę białymi krajobrazami dłużej niż chcielibyśmy. Zima też ma swoje uroki o czym zapewniam z głębi serca wraz z autorem poniższego zdjęcia.