1

sobota, 19 maja 2018

Coś za nic

 Wydaje mi się, że większość ludzi nie lubi pracować ponad miarę nie mając w zamian sowitego wynagrodzenia. Podziwiam zatem ludzi którzy poświęcają swój czas na pracę w instytucjach niedochodowych, oddają część swego życia nie otrzymując nic wymiernego. Jedynie satysfakcja z ofiarowania komuś swej pomocy lub zdolności może wytłumaczyć takie postępowanie.
Dzięki internetowi poznałam ludzi którzy mają bakcyl tworzenia i ofiarności. W życiu rzeczywistym wokół mnie nie ma takowych bo każdy patrzy przez pryzmat konta w banku. Im więcej upchnie tam dolców tym szerszy uśmiech zakwita na jego twarzy. Po chwili uśmiech ten gaśnie i znów na twarzy maluje się przygnębienie bo przecież mogłoby zmieścić się tam o wiele więcej. Myślę, że artystyczne dusze są bardziej podatne na dzielenie się sobą z bliźnim. Tak sobie myślę, że tworzenie jakiegoś dzieła po to tylko aby zdobyć dyplom uznania albo wyróżnienie w konkursie to właśnie dawanie światu coś za nic.

 Takie myśli plątały mi się po głowie od momentu gdy przy drodze ujrzeliśmy gadające drzewo. Komuś chciało się przyciągnąć w pobliże drogi to arcydzieło jakby żywcem z “Gry o trony”. W wersji oryginalnej drzewa były białe ale kto zabroni artyście widzieć inaczej. Ponoć podróże kształcą ale zapewne tylko tych z otwartymi oczami.
Przejeżdżaliśmy przez jakąś odległą wioskę w pobliżu granicy kanadyjskiej gdy taki widok pobudził nas do myślenia i rozmowy na temat dlaczego komuś się chce a innemu nie.