1

piątek, 28 września 2018

Cwana krowa


- Co dziś na obiad? - Jak mnie wkurzają takie pytania. Czy mam wyliczać składniki które użyłam do przygotowania posiłku. Czy po prostu opisać to co będzie na talerzu. Nie daj boże aby któryś mi się skrzywił po pierwszym kęsie podstawionego pod nos dania. Nie zawsze wzbijam się na wyżyny moich umiejętności kulinarnych i przyznaję, że np. dzisiejszy schabowy był inny od tego sprzed dwóch tygodni. Dla mnie jest to zrozumiałe i dozwolone gdyż raz kupuje się mięso takie a raz siakie. Niby i to i to schabowe ale z innego sklepu i z innego uboju więc i smak może być odmienny. 
Zakupy to jednak duże wyzwanie i sztuka nie lada. W dobie szpikowania produktów spożywczych zaawansowanymi środkami chemicznymi odechciewa się robienia zakupów w sklepach. Marzy mi się targ ze świeżymi warzywami i owocami. Świeżo ubite mięso wisi sobie na hakach i sprzedający odcina taki kawałek mięsa który wskaże kupujący. Wokół mnie nie ma takiego miejsca i zanim coś kupię to nagłówkuję się nie lada. Macam zanim kupię, przyglądam się przez dłuższą chwilę i wczytuję się w skład produktu który mam zamiar wrzucić do koszyka. Kiwam głową z niedowierzaniem, że jem takie rzeczy ale nic innego kupić się nie da więc z ciężkim sercem płacę za coś czego tak naprawdę nie chciałabym jeść ale jeść trzeba nawet to czego nie uznaję za super żarcie. Już wielokrotnie zadawałam sobie pytanie czy nie przesadzam i nie jestem paranoicznie przeczulona nie kupując wszystkiego jak leci. O ile byłoby łatwiej wejść do sklepu i wyjechać z niego koszem na kółkach wypełnionym po brzegi. Jeden sklep, wszystkie zakupy i do domu. Nie umiem tak, jeżdzę zatem w poszukiwaniu przynajmniej zadawalającego pożywienia i kilka godzin mam wyjętych z życiorysu. Dlatego nie znoszę grymasów, że coś nie pasuje gdy już gotowe do spożycia leży przed nosem. Trujące nie jest a, że jaśnie państwu nie smakuje to już zupełnie inna historia. Każdy ma dwie ręce i dostęp do internetu gdzie zwariowanych przepisów nie brakuje. Proszę bardzo kuchnia wolna!
Przynajmniej podczas wakacji lub krótkich wypadów nie słyszę, że mogłoby być bardziej dosolone albo odrobina pieprzu dodałaby smaku. Taco Bell czy byle jaka pizza smakuje wtedy wyśmienicie i jeszcze nie zdarzyło się aby p. nie zjadł wszystkiego co kupiliśmy w fast foodzie. (Jedyny wyjątek to La Granja w Miami)
Jak jeść to ze smakiem i tylko najlepsze kawałki. 
 Całe to moje pisanie nie wzięło się z braku uwielbienia milionów czy poczucia niedowartościowania. Moje ego nie cierpi i nigdy nie pojawiło by się gdyby nie krowa.
Zatrzymałam auto aż zadziałały ABSy. p. rzucony na pasy spiorunował mnie zadziwionym i niechętnym wzrokiem. Już szykował się do zbesztania mnie jak szczeniaka który znów zsikał się na dywan ale uprzedziłam jego brzydkie zachowanie. 
- Krowa! - Wskazałam stado krów za drutem kolczastym. 
- Krowa. - Powtórzyłam gdy nie dojrzałam zrozumienia w oczach męża. 
- Co krowa? - p. wydawał się zbulwersowany i gotowy wściec się jak nigdy. Postanowiłam jeszcze go trochę wkurzyć. O tym, że nastąpi wybuch nie wątpiłam i byłam pewna, że nastąpi to za pięć sekund. 
- No, krowa. - Spokojnie odrzekłam i pokiwałam głową. Palcem wskazującym celowałam w krowę najbliżej ogrodzenia. 
- Co do cholery krowa. Krowa. Krowa. Co krowa? - Wybuch nastąpił według schematu. Szkoda, że nie mogę przewidywać tsunami z taką dokładnością, wtedy kasy miałabym pod dostatkiem. - Co krowa? - Pomyślałam, że mój ukochany mąż zaciął się jak płyta na 45 obrotów na minutę. - Krowa sra i co z tego. - p. wzruszył ramionami i chwycił za klamkę drzwi aby wyjść z auta. 
- Zanim się zesra to co robi? - Zatrzymał się w bezruchu jakby nie rozumiał języka którym posługujemy się codziennie. - No, co robi krowa wcześniej? - Nie chcę wiedzieć co siedziało na końcu języka zdezorientowanego i wyprowadzonego z równowagi męża. - Co robi krowa? - Powiedziałam łagodnie i kiwnęłam głową w stronę którą wskazywał mój palec. Wtedy p. podążył wzrokiem w tym kierunku. Z zaniepokojeniem odkryłam trochę głupawy uśmiech na jego twarzy. 
- Żre trawę.  
- Gówno prawda. - Zrobiłam przerwę aby kolejne słowa dotarły jasno i oczywiście. - Ona zdobywa lepsze kąski. Widzisz naraża swoje życie aby skubnąć lepszego jedzenia. Popatrz jaka cwana. Zachowuje się zupełnie jak ja. 
- Gdy wychodzisz przed dom to rzucasz się na trawę i jesz do syta? - Takiego p. uwielbiam, nie odpuszcza nawet w kryzysowych sytuacjach. Jej zachowanie to istny majstersztyk. Musi przekrzywić głowę aby nie raniąc się sięgnąć tam gdzie inne nie potrafią. Zdobywa smakowite kąski używając mózgu a mawiają ludziska, że krowa jest głupia.