1

wtorek, 25 lutego 2020

Dekada

 Dziesięć lat blogowania minęło niespodziewanie szybko, no ale kto liczy nieubłaganie płynące dni. W taki właśnie beztroski sposób zamknęła się dekada mojej działalności w internecie. 
Chciałam przypomnieć sobie i Wam jak to było na początku. 
Przekornie cofniemy się o dwadzieścia lat. 
Ja odpracowałam swoje 10 lat w blogosferze a p. dołożył swoje dziesięć z aparatem w dłoni.

Kliknij na link do filmu.


poniedziałek, 3 lutego 2020

Czy urosną mu cycki?

 Właśnie pojawił się p. w okolicy. Popijałam kawę patrząc na wiadomości z Polski bo słuchać ich się nie da. Nie pamiętam który to był program ale to zupełnie bez różnicy. Leci zatem sobie program na ekranie telewizora a ja czuję, że powinnam wyznać prawdę.
Aby dać sobie możliwość przemyślenia zapaliłam papierosa. Gdy powinnam się zastanowić i nie dać znać o zaambarasowaniu zawsze można zaciągnąć się dymkiem i zyskać kolejne dziesięć sekund albo i więcej. Śniadanie już zjedzone i nastał czas prawdziwego przebudzenia przy pachnącym napoju. p. szedł z kuchni ze swoją czwartą kawą. Właśnie tyle wypija i taka dawka kofeiny wystarcza mu na cały dzień.
- Czy mógłbyś się rozebrać? - Nie odczekałam aż postawi kawę na ławie i jego zatrzymanie się w miejscu mogłoby spowodować olbrzymią kałużę na podłodze.
- Że co? Teraz? - Zastygł w pozie wskazującej na chwilowy brak przyciągania ziemskiego w naszym domu i dziwne, że nie runął jak rażony piorunem.
- Lubisz przecież przebywać w stroju Adama. - Szukałam jakiegoś podstępu aby nie zwiał w podskokach sprzed moich oczu.
- Po co? - Zapytał z tak głupią miną, że aż poczułam się nieswojo. Pewnie miał na myśli seks na pięć minut przed wyjściem z domu do pracy.
- Muszę coś sprawdzić. - Była to najprawdziwsza z kilku prawd które miałam w pogotowiu.
 Pierwsza spadła na podłogę podkoszulka i to w zasadzie zadowalało mnie w zupełności. Jednak słowo się rzekło i p. zdjął spodenko-majtki. Opadły do kostek. Prawą nogę wyjął ze szmacianych kajdanek stawiając ją o dziesięć centymetrów obok. Lewą natomiast podrzucił majtki do góry i chwycił je jak sztukmistrz żongler. Wyprostował się i wciągnął brzuch.
Przyjrzałam się jego sylwetce i zaciągnęłam się dymkiem. Potem drugi raz i trzeci. Co tu dużo gadać heros z niego nie jest.
- Przodem, tyłem czy z boku. - p. stał opodal drzwi na patio i gdyby ktoś koniecznie chciał spojrzeć w kierunku naszego domostwa to zobaczyłby zboczeńca o godzinie siódmej czterdzieści pięć. 
- Oczywiście, że z przodu. - Kto chciałby oglądać faceta od dupy strony. Mężczyźni są interesujący z przodu bo widać… twarz…
- I co? - Trochę zniecierpliwiony mąż wydawał się znudzony striptizem.
- Dziękuję możesz się ubrać.
- Po co to przedstawienie? Jak chodzę nago to mnie strofujesz a gdy jestem w ciuchach to każesz mi się rozbierać. Oszalałaś czy co? -
Już ubrany usiadł obok mnie i popijał kawę.
- Prawdopodobnie urosną ci cycki.
- Zmieszany p. nie odezwał się ani słowem.
 Kilka tygodni temu odnawialiśmy zapas witamin i suplementów. Z bogato zaopatrzonej półki sklepowej wzięłam słoik z żelkami które ponoć mają w sobie wszystkie potrzebne witaminy dla organizmu kobiety. p. woli zwykłe piguły bo jak mawia łyknie i po bólu. Smak żelatynowych witamin mu zupełnie nie leży więc hołduje starodawnej tradycji, że lekarstwo musi być ohydne. Sięgnął tam gdzie nie było gumisiów i wrzucił opakowanie do koszyka z zakupami. W domu moja porcja trafiła na niższą półkę w szafce kuchennej a p. umieścił swoje medykamenty tam gdzie ja nie sięgnę. Kto wymyślił szafki kuchenne do samego sufitu? No kto?
Kiedyś miał inne witaminy albo z inną etykietą, w sumie to mało ważne bo przyswajalność sztucznych witamin jest zupełnie znikoma więc bez względu na firmę jest to tylko mamienie swojej jaźni. Właśnie w dniu poprzedzającym opisywane wydarzenie o poranku, razem sięgnęliśmy po witaminy. Wtedy zauważyłam, że p. łyka moje witaminy. Skonsternowana wzięłam plastikowy słoik do ręki i przypatrzyłam się etykiecie. p. popiwszy tabletki resztką kawy już wychodził z domu i nie zdążyłam mu oznajmić, że niedługo zamieni się w kobietę. Brał witaminy dla kobiet. Wszystko jasne, w sklepie przez pośpiech chwycił pojemnik który stał obok tego który ja wybrałam. Męskie tabletki były o pół metra w lewo od tych dla kobiet. Postanowiłam zbadać męża organoleptycznie co też uczyniłam dnia następnego.
- Przyjdzie lato to zrzucę parę kilo, nie ma obawy. - Dopiero po dłuższym namyśle zareagował.
- Urosną ci cycki bo łykasz witaminy dla kobiet. Bóg jeden wie w co się zamienisz za pół roku.
- Jak to damskie witaminy.
- Ciągnęło się za mężem w drodze do kuchni. Otworzył szafkę, wstrząsnął słoikiem i zaklął. - Dlaczego do cholery kupiłaś mi to świństwo. -
Ręce opadają w takiej sytuacji i bezsilność mało mnie nie zabiła. Po chwili wpadłam w furię bo niby dlaczego zawsze to co on sknoci musi być moją winą. Krótka wymiana zdań zakończyła się kompromisem, że zje co zakupiłam a co on wrzucił do koszyka. Niby problem się rozwiązał ale mam obawy czy nie urosną mu cycki i nie zaniknie interes.
Co wy na to?