1

niedziela, 3 października 2010

Wakacje!

Z piątku na sobotę o północy rozpoczęliśmy nasza trzytygodniowa przygodę. Noc sprzyjała szybkiej jeździe bo to weekend, śpieszących się do pracy znikoma ilość, tym samym ruch na drodze niewielki. 
Nad ranem postanowiliśmy zjeść porządne śniadanie aby nie zatrzymywać się co chwila na jakieś przekąski, wybór padł na restauracje dla kierowców wielkich ciężarówek. Daja tam tak dużo jeść, ze jedna porcja wystarcza na dwie osoby a maja kogo karmic.
Prawdziwe wakacje muszą się zacząć od posiłku dla tych co życie spędzają na kolach. Owszem można znaleźć restauracje o ładniejszym wystroju i wykwintnych potrawach ale po co szukać gdy każda sekunda się liczy jak na rajdzie samochodowym. Wakacje maja jedna złą stronę - kończą się. Aby nie tracić cennego czasu zwykle jadamy przy drodze aby nie odjeżdżać daleko od obranej trasy. Po za tym takie oazy są dobrze oznakowane i informacje o nich są umieszczone przy autostradach na wiele mil wcześniej. Kiedyś zaryzykowaliśmy, żyjemy do dziś i tak już zostało. Nudziło mi się za kierownica bo prowadziłam auto już od kilku godzin i uznaliśmy, ze po śniadaniu będzie zmiana. Po cichu liczyłam na to, ze p. pociągnie do końca. Jeszcze pół godzinki i już będziemy na miejscu gdzie do każdego posiłku serwują dowolne ilości lurowatej kawy. Za kolejna górką wpadliśmy w gęstą mgle i cieszyłam się, ze już za chwile nastąpi zmiana za kierownica. Po pięciu minutach otaczające nas mleko spowodowało dziesiecio-samochodowy korek na autostradzie. Wszyscy raptownie zwolnili bo trudno było dostrzec koniec maski samochodu. Ja koncentrowałam się na pojazdach przede mną a p. wypatrywał wymarzonego w tych warunkach zjazdu. Wolniutko, wolniutko jeszcze wolniej zjeżdżam z autostrady i jadę w białą otchłań ale nie mam pojęcia gdzie bo teraz to już zupełnie nic nie widać. Ryczące STOJ z mojej prawej strony uruchomiło hamulce zanim wrzask umilkł w uszach. Teraz dopiero zobaczyłam czerwone światło i to, ze maska samochodu była już na skrzyżowaniu. Tutaj trochę wyjaśnień dla polskich czytelników. W Polsce gdy jako pierwsza stałam na skrzyżowaniu to nie widziałam przed sobą sygnalizatorów. Aby wiedzieć kiedy jest zielone musiałam gryźć kierownice i dostać oczy winniczka aby dostrzec światła umieszczone bezpośrednio nade mną. Poki młoda to "wyginam śmiało ciało", kładę głowę na kolanach pasażera i dopiero je widzę. Była jeszcze opcja na "olewam" i czekałam aż stojący za mną klaksonem dal znać, ze droga wolna. Amerykanie wymyślili łatwiejszy sposób i mniej seksowny (ach te kolana pasażera), mianowicie sygnalizatory umieszczone są za skrzyżowaniem. Malo skomplikowane i wszystko widać jak widać. Jak nie widać to zatrzymać się można tak jak ja, odrobinkę za daleko. Dzięki temu, ze tutaj nikt nie marzy o wypadku to rozsądnych kierowców jest o wiele więcej niż śpieszących się wariatów. Jazdę można nazwać bezpieczna ale niestety długą. Otaczająca nas poranna mgła wcale nie miała zamiaru zniknąć w ciągu minuty i gdy błysnęło zielone ruszyłam w białe nic. Mogłam spokojnie zamknąć oczy i pozwolić aby p. patrzący w bok i widzący krawężnik wziął kierownice w lewa rękę. Kolejne czerwone światło dostrzegłam odrobinę wcześniej niż ostrzegawcze stworzenie siedzące obok mnie. 
- Jesteśmy za daleko, czuje to ale nic nie widzę. - Święta prawda wylała się z ust „wrzeszczaka”. Teraz sobie zdałam sprawę jak on głośno krzyknął, teraz gdy powiedział zdanie normalnym tonem. Jego "stój" mogłoby obudzić wampira śpiącego od stuleci a mnie postawiło na równe nogi.  
- Ja tez nic nie widzę ale mogę zawrócić jak chcesz. - Lekko zjechałam na prawo i upewniłam się, ze nie widzę nic innego jak niezmąconą biel dookoła. Wskazywało to na chwilowy brak pojazdów wokół nas bo nie byłam pewna czy akurat teraz nie jestem na środku skrzyżowania. Szczęśliwie było na tyle szeroko, ze manewr wykonałam na raz. Jadę jak stulatek, wiszę na kierownicy i wyciągam głowę aby być jak najbliżej szyby aby lepiej widzieć choć wiem, ze to nic nie da. Istny koszmar, można postradać zmysły gdy nie ma punktu odniesienia.
- W prawo! - O dziwo tym razem p. syknął jak waz o glosie boskiego Pavarottiego. Nic nie mówił o tym bym zwolniła i z ta sama prędkością skręciłam w wąski wjazd na stacje benzynowa. Malo  brakowało abyśmy następne glosy nazywali bożymi a nie boskimi. Auto przechyliło się gwałtownie a wilgotna nawierzchnia lekko zniosła nas w stronę stojących pojazdów. Dokręciłam zakręt i opony zniosły ta chwilowa torturę z lekkim darciem gumy o asfalt. Wszystko stało się tak szybko, ze nie zdążyłam się zdenerwować i spokojnie podjechałam pod dystrybutor. 
- Spotkamy się w restauracji, pójdę się odświeżyć. - Nie mogłam od razu znaleźć torebki bo cały dobytek na tylnym siedzeniu uległ niekontrolowanemu przemieszczeniu. 

12 komentarzy:

  1. Och te mgly!!! Mialas refleks!
    Musze przyznac, ze kierowca nie jestem ale wspolczuje wszystkim szczegolnie w porach roku kiedy kazdy ranek to mleko w powietrzu!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No kochana, opowieść mrożąca krew w żyłach. Mi włosy stanęły dęba i nie wiem czy je na zad położę hihi. Ale masz refleks fiu fiu. Pogratulować.Pozdrawia Rinka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ataner, świetnie sobie poradziłaś z mgłą :)
    A co do jedzenia dla kierowców ciężarówek, to sprawdziłam na sobie, porcje ogromniaste :)
    Serdeczności!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  4. wildrose - mleko? To malo powiedziane, koszmar i tyle. Wszyscy kierowcy sa wsciekli na taka pogode. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rineczko - fiu fiu, refleks to mial p. a nie ja :) Gratulacje naleza sie p. ze nie bylo karambolu, zdrowiej kobietko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiezyswiatko - porcje ogromniaste to fakt, ale gdzie oni to mieszcza ? Rece opadaja i nie tylko :) Ja zawsze jestem w szoku kiedy zatrzymujmy sie na posilek w takich miejcach p. ma ubaw poniewaz twierdzi, ze zachowuje sie jak mala dziewczynka i caly czas mam otwarta buzie ze zdziwienia. Dla mnie to jakis kosmos, gdzie ci ludzie mieszcza w sobie tyle zarcia ?! Calusy przesylam.

    OdpowiedzUsuń
  7. ah gdzie sa ci rozsadni kierowcy? u nas na poludniu jezdza gorzej od Wlochow, nikt nie uzywa migaczow, a jesli to i tak nie te co trzeba, zatrzymuja sie gdzie im wygodnie - na zakrecie, na srodku ulicy, przed wejsciem do sklepu. W naszych podrozach po polnocnej czesci stanow odkrylismy, ze zasady ruchu drogowego sa jednak znane tamtejszym kierowcom, pozostaje mi tylko zazdroscic do czasu aresztu za "road rage" :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
  8. artdeco - my mieszkamy na przedmiesciach Chicago i tutaj ludzie jezdza w miare normalnie. Natomiast w Chicago to juz inna bajka, koszmar po prostu. Dlatego jezdze tam jak juz musze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie sie wydaje ze komentuje z mojej wsi, jak z kosmosu, bo tutaj moge sie upajac pieknem mgly, chociaz wczesniej klelam i panicznie sie jej balam prowadzac samochod. Tutaj poranne opary nad polami a wiosna i jesienia geste mgly maja niezwykly urok. Calkiem inaczej niz na ruchliwej drodze.
    Dzieki Bogu, ze nic sie Wam nie stalo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Joter - ja od tej pory mam genialny pomysl na mgle - siedze w domu pijac herbatke z rumem albo jade jako pasazer. Polecam, idealne wyjscie na jesienne zmory i zle humory.

    OdpowiedzUsuń
  11. Atanerku, herbatka z rumem to nie tylko na mgly jest najlepsza ale i na cale mglawice!
    Podoba mi się, wprowadzam ten zwyczaj jako obowiązkowy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Joterku - Czy ja przypadkiem Cie nie demoralizuje? :)))

    OdpowiedzUsuń