Wiosna u nas trwa dwa tygodnie, koniec zimy to lekkie ocieplenie i deszcz po którym przychodzą nieznośne upały. Tak było i w tym roku. Ogrzewanie "chodziło" jeszcze dziesięć dni temu. Słońca brak, ponuro i w nocy zimno. Nie ma dokuczliwszej aury niż mokre pięć stopni Celsjusza. Przez dwa tygodnie lało bez przerwy a teraz nie da się wyjść z domu bo ponad trzydziestostopniowa temperatura grozi zawałem. Organizm jeszcze się nie przestawił na stawienie czoła latu bowiem wiosna już minęła.
Z pelargonii obrywam zgniłe liście, kwiatów nie ma bo bez słońca ta afrykańska roślina nie zakwitnie, bez i konwalie mają liście jak z bajki ale kwiatów brak. Małe zalążki już się nie rozwiną bo są brązowe i zdechłe. Jedynie grzyby wyrosły w ciągu jednej nocy. Szkoda, że nie halucynogenne to miałabym kilka chwil zapomnienia.
Wszyscy zadają pytanie sowie mądrej głowie kiedy pandemia się skończy ale ona ze współczuciem kręci głową w odpowiedzi, że nie prędko.
Trochę
nam popieprzyło się z wyjazdem bo wirus wcale nie odpuszcza wbrew temu
co głoszą media. Zrobiłam zestawienie z kwietnia i maja na przykładzie
Polski i wychodzi na to, że ilość zachorowań wzrasta, wolno ale rośnie.
Wcale
nie wierzę, że raptem pod koniec miesiąca pandemia zaniknie, liczby
mówią same za siebie. Gdy przyjrzeć się mojej okolicy to Illinois
przebojem wdarło się na szczyt tabelki i wraz z Kalifornią i NY
wymieniają się miejscami na podium. Dreszcz przerażenia wstrząsa mym
ciałem na samą myśl, że tam gdzie mieliśmy jechać w tym roku (Ameryka
Południowa) pandemia rozwija skrzydła i po liczbach widać, że tam prędko
nie pojedziemy.
Skoro tak to jakoś trzeba funkcjonować pomimo tego, że wszystko dookoła zamknięte na trzy spusty. Pozostaje miejsce z daleka od bliźnich aby nic nie przeskoczyło do naszych organizmów. Aby uatrakcyjnić dwumiesięczną izolację wybraliśmy się do parku. Wiosna kapryśna jak już napisałam ale w wyjątkowo pogodny dzień ruszyliśmy na rowerową wycieczkę.
Kiedyś był tam sad bo obecnie nikt nie sadzi drzew owocowych w miejscach publicznych a szkoda. Jakże uroczo w tym zakątku gdzie choć przez chwilę można zapomnieć o byle jakiej rzeczywistości.
To takie zaklęte miejsce w którym pojawiamy się co jakiś czas i na pewno powrócimy tam gdy pojawią się owoce. Będziemy zbierać jabłka z robakami bo takie są najsmaczniejsze o czym wiedzą nie tylko robaki ale i my również.
Siedzimy zatem w domu i skreślamy kolejne dni w kalendarzu na lodówce.
Życzymy wszystkim dużo zdrowia i odporności na trudy życia podczas pandemii.
Kochana, rozmawiałam wczoraj z Joasią- wszystko u Niej w porządku, tzn. jest jak jest, Joasia maluje, szykuje obrazy na wernisaż.Mówiłam, że się o Nią dopytywałaś,przy okazji wspomniałyśmy o tym, że dzięki Tobie się spotkałyśmy w realu. Jeśli idzie o pogodę to w tym roku w Berlinie zimy to raczej nie było, czego dowodem moje pelargonie, które całą zimę kwitły na świeżym powietrzu na balkonie. I nadal kwitną. W Berlinie gdy jest +5 i wiatr to każdy dałby głowę, że jest poniżej zera. Z pogody to w tym sezonie zadowolona jest Serpentyna, bo po raz pierwszy nie ma u Niej koszmarnych upałów, tylko miłe ciepło. Klimat się zmienia, co widać, słychać i czuć. Covid-19 sobie spokojnie siedzi na świecie i nie opuści nas zapewne aż do przyszłego roku, więc wszystkie poluzowania tylko zwiększą ilość chorych.
OdpowiedzUsuńTo co podają oficjalnie w Polsce to tylko pół prawdy dostosowanej do życzeń pewnego małego gnoma, bo koniecznie chce zrobić teraz wybory. Zniosą obostrzenia, wybuchnie powtórnie epidemia i wtedy zrobią tak jak planowali wybory korespondencyjne, z których będą wyłączeni wszyscy przebywający poza Polską.
Serdeczności dla Was;)
Aniu, bardzo dziękuje za informacje o Joannie, bo tak jak wspominałam u ciebie byłam lekko zaniepokojona jej milczeniem. Doskonale pamiętam okoliczności w jakich się poznałyście.
UsuńCiężko pogodzić się z faktem, że pandemia tak szybko nie minie. Musimy uzbroić się w cierpliwość i być bardzo ostrożnym w kontaktach z ludźmi.
Pozdrawiam serdecznie:)
Najpiękniejsze to zdjęcie na koniec - Was obojga zamaskowanych, ale zakochanych jak zawsze!:-))
OdpowiedzUsuńI cudne te drzewa różowym kwieciem obsypane. I trawniczek z mleczem żółciutkim jak słoneczko. Jednak troche prawdziwej wiosny udało Ci sie złapać. Ona się żadnym wirusom nie daje. Ech, przetrwamy wszystko, co niesie los, albowiem jak rzecze mój C. -"Złego nic nie bierze"!:-) I tym pozytywnym akcentem kończę pozdrawiając Was serdecznie od pary jaworowych zwariowańców!:-))
Powolutku odzwyczajamy się od kontaktów z ludźmi i za chwilę naszymi najlepszymi przyjaciółmi będą ptaszki i kwiatki w ogrodzie. Jak widzisz już nawet od widoku męża się odzwyczajam bo jesteśmy zamaskowani:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Taka pogoda faktycznie męczy i nie jesteśmy do tego dostosowani... U nas - o dziwo, upałów na razie nie ma i dobrze. Maj był chłodny, ogrzewanie też włączałam raz, czy drugi. Dobrze, że chociaż do parku możecie jechać i podziwiać te drzewka owocowe i inne kwieciem obsypane :)
OdpowiedzUsuńNiestety ze względu na sytuację jaka panuje związaną z koronawirusem, póki co jesteśmy uziemieni i o dalszych podróżach możemy tylko pomarzyć. Więc pozostaje nam podróżowanie na rowerach do najbliższego parku.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Miłosne przyciąganie usta w usta, w maseczkach - super!
OdpowiedzUsuńReszta niekoniecznie, ale... przyroda w kazdym wydaniu daje nam kopa do walki, uspokaja i cieszy! Korzystajcie zatem do imentu!
Pozdrawianki!
Jest to tak zwany bezpieczny pocałunek czego nikt wcześniej chyba nie wymyślił:)) Nastały obce czasy w których musimy się jakoś odnaleźć i obyśmy je przetrwali w zdrowiu a cała reszta jakoś się ułoży.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wszyscy musimy zyc pod znakiem wirusa, znosic ograniczenia i zmiany planow. Mnie tez uciekly trzy wycieczki choc nie wybieralam sie tak daleko jak Ty. Prawde mowiac gdy widze inne rodziny, szczegolnie te z dziecmi to widze ze takich jak ja, emerytow, sytuacja dotknela najmniej - wiec przynajmniej tyle pozytku z bycia w leciwym wieku.
OdpowiedzUsuńNatomiast w moim stanie pogodowo jest lepiej niz zawsze choc u nas wiosna przychodzi wczesnie, czesto od marca musimy uzywav klimatyzacje. Roznica poega glownie na suchym, powietrzu czyli rzeskim, z milymi powiewami, a i temperatury sa jak na nas bardzo do przyjecia. Nie pamietamy takiej wiosny i robimy z niej dobry uzytek : bylas u mnie wiec wiesz w jak pieknej okolicy mieszkamy co ulatwia znosic dystanse i ograniczenia bo mozna spacerowac, biegac i przebywac w przydomowych ogrodkach.
Ty masz pogode podobna do tej co moj syn w Bostonie wiec troche wiem jak masz.
Ataner - przetrzymamy, bedzie dobrze - a by Ci to ulatwic zasylam zyczenia zdrowia i przyjaznej pogody - wygladasz swietnie :)
Wiesz, jak patrzę na beztroskę niektórych ludzi to jestem naprawdę przerażona. My naprawdę staramy się unikać skupisk gdzie jest dużo ludzi, wyjścia do sklepów też ograniczyliśmy do minimum. Dobrze, że w naszych okolicach jest dużo zielonych terenów i chociaż w ten sposób mamy kontakt z przyrodą. I nawet jeśli otworzą granice to wcale nie oznacza, ze koronawirus przestanie istnieć.
UsuńWiosny zazdroszczę więc korzystaj z jej uroków - trzymaj się!
Pozdrawiam serdecznie:)
Cudne to wasze zdjecie w chustach 👌Naprawde cool 👏Oprawilabym w ramke na pamiatke, bo to co w komputerze i tak kiedys uleci w kosmos, a takiego zdjecia szkoda by bylo. Bede probowac namowic mojego chlopa do plagiatu 😜
OdpowiedzUsuńNamawiaj swojego chłopa na plagiat i niech wam będzie na zdrowie:) Ramki ze zdjęciem u nas nie będzie ponieważ wszystkiego sie pozbywamy z chałupy ale zapewniam cię, że zdjęcie nie zginie w odmętach internetu.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Renatko, do tego zestawu trzeba by dodać ilość wykonanych badań, bo na Śląsku dopiero jak zaczęli badać często i gęsto ilość gwałtownie wzrosła. A u nas w Polsce B nie robią badań i dlatego nie mamy zachorowań.
OdpowiedzUsuńJakie cudne miejsca macie w zasięgu spaceru rowerem, tak to czasem jest, podziwiamy te dalekie a pod nosem mamy godne zachwytu.
Pozdrawiam całuśnych zamaskowanych
Zdajemy sobie sprawę z tego, że tabelki tabelkami a rzeczywista ilość zachorowań jest znacznie większa niż one na to wskazują.Jednak liczby budzą przerażenie a my musimy tę zarazę jakoś przetrwać bez względu na wszystko.
UsuńNa szczęście nie mieszkamy w centrum miasta i tych zielonych terenów wokół nas jest dość dużo więc jak tylko warunki atmosferyczne na to pozwalają to wsiadamy na nasze dwukołowe rumaki i ahoj przygodo!
Serdeczności Krystynko:)
moj rower wciaz wisi na scianie, S wyciagnal mnie raz na spacer dookola osiedla, z reguly siedzimy na tarasie. U nas przez kilka dni nie padalo, tez ponad 30C. W tym roku nie zakwitl mi ani jeden irys, a mam ich z 50. Pelargonie uschly w tamtym roku, zadna sadzonka mi sie nie przyjela, wiec kupilam wielka donice nowych, jak na razie same liscie. Urocze zdjecia, szczegolnie ostatnie, pozdrawiam goraco :)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo, mam w d..pie ten cały ogród. Pelargonie bez kwiatków, mam jednak nadzieję, że zakwitną do końca roku o irysach nawet nie wspomnę same liście. U ciebie rower wisi na ścianie a u mnie stoi na środku livingroomu obok telewizora. Dzisiaj chcieliśmy pojechać nad jezioro i okazało się, że plaże są pozamykane, za to sklepy z ciuchami otworzyli i ludzie stoją w kolejkach żeby się do nich dostać, jak za komuny. Jak tu żyć?
UsuńWiec póki co siedzimy na patio słuchamy muzyki i raczymy się winkiem żeby ten koszmarny czas jakoś przetrwać.
Pozdrawiam serdecznie:)
Nieznośne upały, to jest coś czego nie znoszę. Minus trzydzieści, a ja żwawa jak foka pod lodem. Plus 30, placek. U nas też teraz jest duszno i gorąco. Żyję wieczorami i rankami.
OdpowiedzUsuńW moim Miasteczku wirusa nie ma. Nikt nie umiera, a jak się zdarzy, to normalnie. Na wszystko inne. Wrócili ludzie z Belgii, Niemiec, Holandii. Mnóstwo ich wróciło w styczniu. Jeszcze wtedy nie było maseczek ani kwarantanny. łazili wszędzie, kupowali w sklepach, żadna sprzedawczyni nie zachorowała. Nadal zdrowe, już nawet nie noszą wszystkie maseczek. Życie trwa. Ludzie normalnie żyją, oprócz tych, co po prostu "ocaleli" z jednej zarazy i czekają na drugą falę, trzecią falę, dziesiątą falę. Ja chyba z powodu nie mania telewizji, patrząc na rzeczywistość, którą mam pod nosem, nie daję się wciągnąć w manipulacje medialne. Rozglądam się w realu, rozmawiam z ludźmi i widzę co innego. Mój syn przywiózł z pracy wiadomość od ratownika medycznego, że przez pierwszy tydzień maja, w Polsce na grypę prawdziwą zachorowało 14 500 tyś ludzi. Mimo maseczek itp. Czyli gdyby wirus był tak groźny, wszyscy już byśmy byli chorzy, grypa spokojnie się rozprzestrzenia, on też. Więc uznałam, że jak się zarażę, to wyzdrowieję i moi też :)
A sąsiadka leczy syna w Centrum Zdrowia Dziecka, jej lekarka w zeszłym tygodniu powiedziała, że zrobiono u nich 22 tyś testów genetycznych pacjentom. Zero chorych, zero kontaktu nawet. To naprawdę daje do myślenia, rzeczywistość inaczej, media inaczej...Więc używam mojej głowy, serca i nie dam się zastraszyć. Bo za rok może następny wirus przyjść jakiś i co, znów do bunkrów? Uch, napisałam się, ale tak chciałam powiedzieć, że wszystko w naszych głowach siedzi tak naprawdę. Wiem, że rozumiesz ;)
Jasne, że rozumiem Aniu. Ale jak widzisz każdy z nas inaczej do tego wirusa podchodzi. My naprawdę jesteśmy bardzo ostrożni chociażby dlatego, że p. należy do grupy ludzi bardziej narażonych. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że nasz znajomy dość młody człowiek zmarł na koronawirusa, więc nie są to pogłoski a fakty.
UsuńWiadomo, że nie można dać się zwariować jednak to cholerstwo namieszło wszędzie, na całym świecie. Obecnie najbardziej panoszy się w Ameryce Południwej i zbiere niezłe żniwo wśród ludzi. Ostatnio odkryliśmy TV właśnie z Ameryki Południowej i uważamy, że wiadomości stamtąd są bardziej rzetelne, bo u nas to prawie nic nie pokazują.
Wszystkiego dobrego Aniu, pozdrawiam serdecznie:)
Witaj Renatko, te pięknie kwitnące drzewa napawają nas optymizmem.
OdpowiedzUsuńWiesz Renatko ja należę do tej grupy ludzi , którzy boją się tego wstrętnego koronawirusa i na pewno nie lekceważę przestróg wypowiadanych przez lekarzy. Szkopuł jest w tym że w mediach są dwie skrajne opinie.Możliwe ,że ludzie (tacy jak ja) z grupy ryzyka przesadzają w ostrożności, ale nie wiem też skąd bierze się ten optymizm przede wszystkim u młodych ludzi, którzy nie przestrzegają żadnych zasad bezpieczeństwa. Są tak ufni ludziom, którzy twierdzą że koronawirus jest jednym z wielu i, że nie zabija więcej ludzi niż zwykła grypa. Drwią z naszych obaw.
Czasami też przydałyby mi się"grzybki" dzięki którym przetrwałabym ten okres w "innej" świadomości.Pozdrawiam Ciebie i P serdecznie:))
Nas również przeraża lekomyślność niektórych ludzi. Rozumiem, że lekceważą swoje zdrowie ich sprawa ale jeśli narażają mnie, to już mi się to nie podoba. Przykładem może być nakaz noszenia maseczek w miejscach publicznych i niestety nie wszyscy się do tego stosują. Nie każdy ma możliwość odizolowania się szczególnie w dużych miastach więc uważam, że takich nakazów należy przestrzegać.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie i uważaj na siebie:)