Pięć dni temu:
Stoi przy ladzie lokomotywa, (czyli ja)
Wkurzona, zmęczona i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Gdzie są maseczki, nikt jej nie słucha:
Jeden maseczkę ma gdzieś na szyi!
Druga skleroza wogóle jej nie ma!
Trzeci włosy w nosie odsłania!
Czwarta ma maskę futrzaną,
nie oddycha na nogach się słania!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie!
To obraz sklepu spożywczego,
Spodziewałam się czegoś lepszego.
Kolejna osoba w papryce nurkuje,
Nadgryza, smakuje a potem pluje.
Pełno tu ludzi przy każdym stoisku,
Patrzę wokół przekleństwo mam na pysku,
Socjalny dystans to centymetrów cztery,
Paniusiu nie stój, rusz się do cholery!
Do sklepu weszły chyba same grubasy,
Stoją w kolejce po tłuste kiełbasy.
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Natychmiast - nie jak żółw – nie ociężale,
Ciśnienie mi skacze wcale nie ospale.
Po chwili mój instynkt samozachowawczy,
Wprawia me ciało w ruch.
Ktoś mnie trąca w brzuch!
Nerwy idą w ruch!
Szarpnęłam swój wózek i ciągnę z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem.
Już widzę kasę z daleka,
Gdy raptem wyprzedza mnie kulawy kaleka.
I biegu przyspieszam, i gnam coraz prędzej,
Może go wyprzedzę z lewej lub z prawej oj tak,
Gdy raptem SMS od syna KAWY BRAK,
A niech to szlag.
Porzucam więc wózek i gnam pomiędzy regały,
Wiem gdzie jest kawa rękę wyciągam i wytrzeszczam gały.
Kawy brak. Kawy brak? Coś nie tak.
O jest w zupełnie innym miejscu,
Robię żyrafę i słoiczek chwytam,
Tulę jak skarb przy samym sercu,
Jestem szczęśliwa naklejek nie czytam.
A dokąd? A dokąd?
Do kasy! Do domu!
Tak mniej więcej wyglądały zakupy gdy wracałam z pracy. Zrobiło się lato i upały zupełnie mnie osłabiły bo raptem przypieka 30C. Zupełnie załamana wróciłam do domu. Ludzie chyba postradali zmysły lub zupełnie świadomo ignorują możliwość zarażania innych. Prawdę mówiąc to nie bardzo mnie interesuje zdrowie innych ale dlaczego miałabym zarazić się wirusem od bezmózgowca!
Zakupy położyłam na podłodze w kuchni. Mąż wszystko zdezynfekował myjąc każdy artykuł płynem do naczyń i płukał pod strumieniem gorącej wody.
Siedziałam na kanapie gdy p. oznajmił, że zapewne się zdenerwuję ale lepiej abym wiedziała od razu niż rano dnia następnego. Zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia bo jakąż to ważną wiadomość mąż chciał mi oznajmić. Okazało się, że kupiłam kawę bezkofeinową. Resztki sił opuściły mnie natychmiast. Kawa bez środka dopingującego to przecież nie kawa. Trudno kupię prawdziwą i pomieszamy aby nie wyrzucać wydawałoby się niepotrzebnego produktu. Zadziwiające ale nazajutrz rano kawa bez kofeiny smakowała tak samo dobrze jak z kofeiną. Największym zaskoczeniem był fakt, że zadziałała jak normalna. Pewnie organizm tak się przyzwyczaił do porannej kawy, że i zbożówka zostałaby potraktowana jak stuprocentowa arabika.
Trzy dni temu:
Jak wspomniałam wcześniej zrobiło się upalne lato i nie zdążyłam przystosować się do panującej aury. Jest mi gorąco i ciężko pomimo tego, że schudłam kilka kilo. Upały mnie wykończają i funkcjonuję na 50% moich możliwości.
Minęły dwa dni od moich nieudanych zakupów i znów gdy wracałam z pracy wpadłam na genialny pomysł. Wpadnę do znajomego sklepu i zrobię najprostsze zakupy na świecie. Miałam smaka na makaron z mieloną wołowiną w pomidorowym sosie. Lodówka pełna jedzenia i czekają w niej porcje gotowego już obiadu. Tak to bywa, że oprócz bigosu kolejny dzień odgrzewanego obiadu nie dodaje smaku potrawie. Krótkie gotowanie nawet nie przeszkodzi mi w odpoczynku. Makaron 10 minut, w tym samym czasie mięso z przyprawami podsmażę na patelni a na koniec wszystko wymieszam razem z sosem ze słoika. Nie ma prostrzego dania więc i zakupy nie będą uciążliwe. Znam ten sklep jak własną kieszeń. Przeważnie kupuję mięso w kawałku i sama mielę ale dziś miało być ekspresowo więc ruszyłam w stronę mielonej wołowiny lepszego sortu. Ponoć jest to mięso z krów karmionych trawą na polach. Cena wyższa i smak ponoć wyśmienity.
Ostry skręt w lewo i widzę puste półki. Ani jednego opakowania. Ani jednego. Stoję i patrzę jak półgłupia co jest łatwe do wytłumaczenia bo w upał działam na 50% moich możliwości. (Nie pytajcie czy 100% to głupia czy mądra.) Podczas pandemii ludzie powinni zostać w domu a nie wykupywać całe mięso z “mojego” sklepu. Odwróciłam się od pustych półek nie wiedząc co począć. Nie będzie pysznego obiadu. Już podniosłam stopę do zrobienia kroku gdy coś mnie zatrzymało. Raptem mój mózg dał mi znać, że widziałam jedno opakowanie ciemnego mięsa położone w samym końcu najwyższej półki. Zrobiłam piruet aby przekonać się czy mnie głowa, oczy i rozum nie zawiodły. Ruszyłam w sam kąt gdzie czekało na mnie ostatnie opakowanie pysznej wołowiny. Nie jest tak źle, pała działa. W ciągu pięciu minut już siedziałam w samochodzie i podążałam do domu.
Jak zwykle p. umył wszystko i znów z tajemniczą miną pojawił się przede mną. Oj chyba znów nabroiłam. Zacisnęłam pięści aby nadmiar energii poszedł w mięśnie a nie w nerwy.
- Wszyscy wiemy, że jadasz wszystkie stworzenia ale chyba zapomniałaś, że my nie musimy.
Wcale nie spodobał mi się ten wstęp, tym bardziej, że mąż złośliwie nie dodał słowa “morskie” przed słowem “stworzenia”. Paznokcie wbijały się w spód dłoni.
- Kupiłaś mielonego bizona. - p. podsunął mi pod nos opakowanie które z takim poświęceniem upolowałam przed chwilą.
- Co takiego? - Nie od razu zrozumiałam.
- Bizona upolowałaś a nie krowę.
- To chyba dobrze. - Nie wiedziałam jak obronić się w takiej sytuacji ale pomysł przyszedł zadziwiająco szybko. - Mieszkamy przecież w Ameryce więc bizony nie są nam obce. Nie było innego mięsa.
- Ciekawe jak smakuje bizon. Czy to się da zjeść skoro nikt tego nie kupuje. - p. wyglądał na zadowolonego bo nigdy nie jedliśmy bizona a tu proszę nadarzyła się okazja. - Drogie to?
Skąd ja mam wiedzieć! Przyjechałam do sklepu po trzy rzeczy a wyjechałam zapakowanym wózkiem sklepowym i nawet przez myśl mi nie przeszło aby patrzeć na cenę wołowiny którą znam na pamięć. Ile ja zapłaciłam? Szybko odszukałam rachunek.
Jeden funt to 454 gramy za 7.99+2.25% podatku to 7.99+0.18=8.17. Na kilogram wchodzi 2.2 funta. Zaraz obliczę ile kosztuje kilogram mielonego bizona. 8.17x2.2=18 dolarów. No to całkiem nieźle. Myślałam, że dużo więcej.
Wczoraj:
Bizon wyleżał dwa dni w lodówce bo miałam nieuzasadnione opory aby zabrać się do przyrządzenia dania. Na najprostszy obiad czekaliśmy dwa dni ale w końcu zjedliśmy go ze smakiem.
Jesteś super poprawiłas mi humor na dziś.Wszak to Ameryka to polowanie na bizony są jak najbardziej naturalne.Nie wiedziałam ze są takie mielone na polce.Ja tez kiedyś nie sprawdzałam ,leżało miedzy wołowina ,wyglądało dobrze tylko zapach cos dziwny.A to była baranina i musiałam udawać ze nic nie wiem żeby zjedli bez wydziwiania z mocna przyprawa .A o kawie ,no cóż musiałam się nauczyc ze bezkofeinowa jest taka sama tylko ma granatowy pasek.Współczuje tego nagłego upału,organizm nie daje rady.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się zdrowo Pozdrawiam Marta uk
Gdyby nie to zakichane mycie to nikt z nas nie wiedziałby co jemy:))) Nie wchodzę do kuchni z lupą aby czytać naklejki (powinnam to robić w sklepie) więc po rozpakowaniu nikt by nie rozróżnił krowy od bizona. Mięso smakowite a jakże ale daleko od wołowiny nie odbiega.
UsuńJuż najwyższa pora przyzwyczaić się do lata.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ataner, oplułam monitor, tak się rechotałam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak to bywa gdy okulary spoczywają na samym dnie torby. Te z ciemnymi szybkami oczywiście były na nosie więc nie widziałam co kupuję, w końcu to "mój sklep".
UsuńBlondynka wszystko potrafi!
Pozdrawiam serdecznie:)
A na co Ci okulary, skoro stoi duzymi literami, biale na zielonym? :)))
UsuńAnia, zdjęcie które zamieściłam na blogu z opisem jaki to jest rodzaj mięsa wielokrotnie powiększyłam :))
UsuńUwierz mi, że literki były nadziobane i mało czytelne. Mięso czerwone więc wziełam je za wolowinę.
Może powinnam się ucieszyć, że i do AMERYKI dotarły kłopoty z zaopatrzeniem wywołane pandemią;))) Na samym początku zarazy przeżyłam tu szok- pełny dotąd sklep prezentował puste półki- niczego nie było, nawet octu brakowało, nawet bataty wykupili. Teraz się unormowało, nawet papier toaletowy jest i chusteczki do nosa.Wczoraj rzad podjął decyzję obowiązującą w całym kraju, że maseczki i odległość 1,5 m będzie obowiązywać do końca października a poza tym jest zakaz masowych imprez też do końca października. Niestety nadal są nowe zachorowania i to dość ściśle związane z nieprzestrzeganiem przepisów. Już po pierwszym "poluzowaniu" natychmiast skoczyła ilość chorych.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mięso z bizona jest zdrowsze od hodowanej krowy. Co do kawy- każda kawa podnosi ciśnienie tylko zaraz po jej wypiciu, a po 2 godzinach ono spada poniżej tego, które było przed jej wypiciem.
Lepiej pod tym względem działa herbata, nie ma takich spadków ciśnienia po niej.
U mnie też gorąco, dziś było 28, ale już miałam 31.
Ściskam Was serdecznie;)
Teraz jest już lepiej ale daleko od normy. Artykuły porozciągane na półkach aby pustką nie straszyły i wszystkiego jakoś mniej i drożej. Kawę jednak wolę prawdziwą z kofeiną a herbaty prawie nie pijam. Ja jestem mało podatna na zmianę pogody i w ciągu dnia nie muszę pić kawy, wystarczy poranny nawyk.
UsuńUważam, że to bardzo dobrze, że maseczki pozostaną w użyciu przez jakiś czas bo rzeczywiście ilość przypadków się zwiększa również w Polsce.
My też jeszcze zamaskowani jak bandziory i skrywamy się w domu bo licho nie śpi i wolimy nie kusić złego. Poczekamy, zobaczymy co z tej pandemii wyniknie. Czy pozostanie na stałe czy zniknie?
Pozdrawiam serdecznie:)
Dyrektor berlińskiego Instytutu "szczepionkowego" prorokuje, że może to być kolejna sezonowa choroba tak jak teraz jest grypa. Ciągle nad tym wirusem pracują by go lepiej poznać, no ale nikt nie jest w stanie przewidzieć jak będzie mutował, ani też tego jakie będą długofalowe skutki zdrowotne u tych, którzy po nim ozdrowieli. Poza tym z całą pewnością będzie mutował, bo to cecha wirusów. Wirus grypy też mutuje, ale jest już względnie dobrze poznany i szczepionki robi się w oparciu o przewidywaną mutację.
UsuńPierwsza opinia tego dyrektora brzmiała, że epidemia może być z nami 1,5 roku, a nawet 2 lata i że nim wygaśnie to zakazi 75% ludności świata.
Wiesz Aniu, do mnie te dane przemawiają i tym bardziej są niepokojące. Musimy być bardziej ostrożni niż zazwyczaj i obserwować poczynania naukowców.
UsuńOserwujemy co się dzieje na świecie i naprawdę nie jest fajnie. Takie Indie np. czy Ameryka Południwa tam jest olbrzymia ilość zachorowań Nie wspominając o Rosji gdzie dane są zakłamane, ech.
Nigdy u nas nie widzialam bizonowego miesa. U nas wolowe jest, mielonego wieprza wciaz brak. Na pytanie czy maja obrazony sprzedawca zapytal mnie - nie ogladasz wiadomosci?, a no nie, nie ogladam, mile odpowiedzialam. Ja bardzo czesto wracam do domu ze zlym opakowaniem, albo gorzej, bez tak jak wczoraj nie wzielam jednej siatki, a nie chcialo mi sie wracac. O dziwo u nas wiekszosc nosi maseczki, tylko wlasciele MAGA czapek bez.
OdpowiedzUsuńA to dziwne, że u was brakuje mięsa wieprzowego u nas jest go pod dostatkiem, a zachowanie sprzedawcy jednak bardzo nie na miejscu. I mnie często się zdarza, ze zostawiam siatkę z zakupami po odejściu od kasy. My jednak mimo wszystko miejsca z gotowym jedzeniem omijamy szerokim łukiem, tak na dobrą sprawę nie wiadomo w jakich warunkach sanitarnych są one przygotowywane.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
wczoraj pierwszy raz w tym roku pojechalam do naszej ulubionej pizzerii, tylko na wynos, ale smakuje tak samo :)
UsuńMy jednak mimo wszystko, mamy obawy przed knajpowym jedzeniem. Najważniejsze, że Wy jesteście zadowoleni:)
UsuńBizon musi smakowac chyba podobnie do krowy, bo to w koncu jakas rodzina, mnie gorzej by dopadlo, gdybym kupila przez pomylke jakiegos strusia albo krokodyla. Obawiam sie, ze bym nie zjadla.
OdpowiedzUsuńU Was nadal daleko ponad 20 tysiecy nowych zainfekowan dziennie, ta Wasza policj, zamiast pastwic sie nad czarnymi, powinna bardziej pilnowac noszenia maseczek.
Mięso z bizona zdecydowanie jest smaczniejsze od mięsa wołowego, czuć smak mięsa a nie zmielonego papieru. Nie jadłam mięsa z krokodyla, ponoć w smaku podobne jest do mięsa z kurczaka. Nie przepadam za kurczakiem więc mnie nie kusi. A struś, no cóż to już zupełnie inna bajka.
UsuńDo nas ten wirus jednak dotarl dużo później niż do was. Fakt jest faktem, że zachorowań jest bardzo dużo. Jednak porównując terytorjalnie Ameryka jest dużo większa od Europy ale przecież nie w tym rzecz gdzie jest więcej zachorowań, oby to ścierwo jakoś opanować - to jest najważniejsze. Jeśli chodzi o maseczki, to jednak ludzie stosują się do przepisów i policja tego nie musi pilnować. Niestety, a brak maseczek u wielu osób zaobserwowałam jedynie będąc w polskim sklepie.
Pozdrawiam serdecznie:)
No nieźle :)) wierszyk nader składny, bieg do kasy i tłum wkurzających cię ludzi w sklepie - jakże to prawdziwe ...Ostatnimi czasy wkurzają mnie ludzie w sklepach i w ogóle. Ale - jak słusznie ktoś zauważył, to nie ci ludzie mają problem, tylko ja. Jestem tego świadoma.
OdpowiedzUsuńBizon jest bardziej egzotyczny od wołowiny, ale skoro niczym się nie różni w smaku i jest tańszy, to może przejdziecie na taki wikt?
Niestety jak szybko pojawiło się mięso z bizona tak szybko zniknęło z półek sklepowych. Mięso zdecydowanie lepsze od wołowego jednak dużo droższe.Jeśli uda mi się jeszcze gdzieś upolwać bizona to na pewno kupię:)
UsuńMy w zasadzie ograniczyliśmy spotkania z ludźmi prawie do minimum ze względu na panującą sytuację, jedyny kontakt to właśnie, kontakt w sklepach. Dobre jest to, że można wskoczyć na rower i poobcować z przyrodą co i wy robicie. Zawsze to jest jakaś odskocznia od niełatwej sytuacji w jakiej przyszło nam żyć.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja jadłam stek z kangura, szału nie ma, zjeść się da. A horrory z zakupów mam takie same, tylko nie myję nic po powrocie. Zdrowia i spokoju.
OdpowiedzUsuńMięso z kangura to jak dla mnie już egzotyka. W Ameryce Południowej natomiast zajadają się świnkami morskimi, dla mnie obrzydlistwo i raczej nie chciałabym spróbować tego ich przysmaku.
UsuńMy jednak myjemy wszystkie produkty które się da umyć, bo tak na dobrą sprawę to nie wiadomo kto wcześniej ich dotykał. Każdy z nas ma jakieś "zboczenia" my wszystko myjemy:))
Pozdrawiam serdecznie:)
zakupy w czasach pandemii:) niestety wszyscy na początku kupowaliśmy i za dużo i niekoniecznie to co, rzeczywiście było potrzebne
OdpowiedzUsuńMy obserwując to co się działo na poczatku pandemii w Europie mieliśmy czas na to aby te zakupy zrobić w miarę bezpiecznie i z rozsąkiem. Jednak jak wiemy nie da się kupić wszystkiego na zapas. W każdym bądź razie papieru toaletowego nam nie zabrakło:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Co za swietny poemat Ci sie ulozyl! Czytalam go z przyjemnoscia a poza tym tak trafnie pokazuje zachowania ludzi - dokladnie tak samo postepuja w moich okolicach, pewnie w calej USA - bardzo lekkomyslnie.
OdpowiedzUsuńU nas tez przez jakis czas byly niedobory tego czy owego ale dosc szybko sytuacja sie ustabilizowala i poza sporadycznymi i krotkimi brakami moge powiedziec ze zaopatrzenie niemal jak normalne. Mieso i jego przetwory lezy i czeka.
Oczywiscie latwiej zaopatrzyc moje male miasto niz Twoje, z drugiej strony do takich mniejszych pomalej docieraja wszelkie dobrocie i pomoce.
Jednak niczego nie brak, pustawe polki to juz historia i dlugo nie trwalo.
Moze to nie ucieszy wszystkich blogowiczek ale tak jest.
U mnie tez upaly no ale jestesmy przeciez przyzwyczajeni do takich temperatur w lecie i glownie spedzamy je w klimatyzowanych pomieszczeniach, spacerowicze musieli sie przerzucic na poranne lub wieczorne spacery.
Ataner - ja mysle ze gdyby nie ta ludzka lekkomyslnosc to byloby duzo lepiej z pandemia, nawet po otwarciu niektorych miejsc.
Zycze Wam obojgu zdrowia i dobrego humoru - bedzie lepiej Ataner.
Poemat mówisz, raczej taka żatobliwa forma wiersza J.Tuwima, lekko zrymowana:) Wyjścia do sklepów i to głównie z pożywieniem ograniczam do minimum, jednak czasami czegoś zabraknie i wtedy niestety trzeba założyć maskę na twarz i wyjść do ludzi:)
UsuńNiestety ten brak maseczek zauważyłam w polskim sklepie, większość ludzi była w maseczkach ale byli tez bez nich. Niektórzy owszem mieli maseczki ale zawieszone na szyji jako apaszki chyba, chociaż jako ozdoba średnio to wygląda. Piszę to z lekkim przekąsem, bo jednak mimo wszystko Amerykanie stosują się do przepisów i je noszą. Dziwi mnie lekkomyślność ludzi, ale co ja tam wiem.
U nas w zasadzie też już wszystko jest i szał robienia zakupów na zapas już chyba minął, czasami brakuje jakiegoś produktu ale zaraz uzupełniają więc wraca normalność.
Serdeczności Serpentynko, jeszcze będzie normalnie:)
Ale świetny wierszyk napisałaś! Powiedziałabym "w punkt". Wczoraj byłam na zakupach i przeraziłam się, że ludzie już chyba kompletnie zapomnieli że mamy pandemię.Ba! Stojąc w kolejce przy kasie słyszałam ciekawą rozmowę dwóch młodych kobiet, które były urażone, że w jakimś sklepie zwrócono im uwagę, że są bez maski, a przecież to takie niewygodne... No ludzie! W sklepach pchają się wszyscy na wszystkich, nie mam mowy o jakimkolwiek dystansie i jeszcze nawet maseczek nie noszą. Ma-sa-kra!
OdpowiedzUsuńAż strach się bać co się musi dziać w środkach lokomocji miejskich. Leżenie komuś prawie na plecach w kolejkach do kas chyba najbardziej mnie wkurza. U nas jednak ludzie stosują się do wytycznych i ten dystans utrzymują a jeśli komuś się zapomni to zaraz jest upomniany przez kasjera albo pracownika sklepu. W dużych suermarketach przed wejściem do sklepu stoi pracownik który sprawdza czy ludzie posiadają maseczki i uważam, że tak własnie powinno być.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wiele razy widziałam bizona, ale byłam zbyt nieśmiała. Ośla blokada jakaś, przekonałaś mnie. Lubię Twoje poczucie humoru:)
OdpowiedzUsuńI nam widok bizonów nie jest obcy widzieliśmy je wielokrotnie, piękne i majestatyczne zwierzęta. A Twoja nieśmiałość uważam, że była uzasadniona jednak to są dzikie zwierzęta i trzeba być ostrożnym i uważnym w ich obecności i jak najbardziej zachować odpowiedni dystans. Sami byliśmy świadkami jak bizon chciał staranować samochód. Mięso z bizona polecam naprawdę jest dużo smaczniejsze od wołowiny.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Oh very interesting story darling
OdpowiedzUsuńNice blog
xx
Thank you:)
Usuń