1

czwartek, 17 grudnia 2020

W świątecznym nastroju

  Już raz zostałam obudzona tego ranka ale ciągle jeszcze spałam. Nie tak głęboko jak w środku nocy i odgłosy domu dochodziły do mej podświadomości coraz donośniej. Ponoć pamiętamy sny które śniliśmy tuż przed obudzeniem. Najwidoczniej tak było i ze mną.
Kolejne ciastko zniknęło w paszczy olbrzymiego grubasa przed którym piętrzyła się taca z setką pączków, wuzetek i innych ciasteczek. Słodkich i kuszących swym wyjątkowo kolorowym wyglądem, czułam również ich nęcący zapach co wydało mi się dziwne. W snach wszystko jest możliwe więc czemu nie miałabym używać zmysłu powonienia gdy śpię. Grubas od razu utył po zjedzeniu kolejnego ciastka. Siedział na przeciwko mnie przy prostokątnym stole. Paluchami chwycił pączka i w całości wsadził go do swych ust. Przyjrzałam się nie bez odrazy jak długaśnym językiem oblizuje całą twarz aby ani odrobina nie upadła na stół. Tym grubasem był mój mąż! Znów utył a wraz z nim ubranie i bogato zdobiony fotel. Czułam dokładnie karmel, rodzynki i bakalie wszelakiego sortu a wygląd sterty ciastek przyprawiał mnie o mdłości. Zmieniłam pozycję ciała ale to nic nie pomogło. Mąż potwornych rozmiarów wyciągnął łapę w której dzierżył wuzetkę. Ręka wydłużała się i ciastko znajdowało się coraz bliżej moich ust. Machnęłam ręką i trafiłam męża nie w rękę ale w twarz.
- Tak mnie witasz?
- Łe, le, ble ble. Co? - Tak właśnie odpowiedziałam z przerażeniem wpatrując się w zdziwioną twarz p..
- Wstawaj, kawa czeka. - Zupełnie prawdziwy mąż jeszcze lekko mną wstrząsnął abym się obudziła. Może nie aż taki gruby potwór jak we śnie ale na pewno potwór.
W domu rzeczywiście pachniało pysznościami. Od czasu gdy p. nauczył się piec chleb, w domu często pachnie jak w piekarni i mamy ciągle smakowity chleb. Wszystko zaczęło się od keksa. Nauczył się tego przepisu dawno temu ale z chlebem ma tylko półroczne doświadczenie.
Nie jestem fanem słodyczy ale na święta pod koniec roku mogę się zmusić do kilku kawałków ciasta.  Jak mam gorzką kawę przed sobą to i kawałek ciasta mogę przełknąć.
Na kratce piekarniczej stały cztery gotowe keksy. Jeszcze zbyt gorące aby je pokroić ale kto oprze się pokusie aby nie spróbować świeżego wypieku.
- Słodziłeś kawę!? - p. krzątał się w kuchni więc swe pytanie wykrzyczałam aby głuche dziadzisko nie pytało o co chodzi.
- Widać, że śpisz. - Tylko tyle w odpowiedzi? Słodził czy nie słodził? Chyba nie powinnam czekać tylko spróbować. Spojrzałam na filiżankę i zaskoczyłam, że to prawdziwa kawa. Poprawna “parzącha” której nie słodzimy. Eureka, znam odpowiedź!
- Co cię napadło na ciasto? - Niby idą Święta ale dwa tygodnie przed ich nadejściem to chyba zbyt wcześnie.
- To przez ciebie.
- ?
- Wczoraj poruszyłaś temat wakacji.
- Wyglądało, że wyjaśnienie jest tak oczywiste iż nie wymaga ani jednego słowa więcej. Przede mną wylądował latający talerz na trasie kuchnia ława naprzeciw telewizora a na nim kawałek keksa. Nie wytrzymałam i nie bacząc na to, że z ust wylatują kawałki ciasta zapytałam by zaspokoić ciekawość. Czy na prawdę rozmowa o wakacjach powoduje u współmałżonkach zapał do pieczenia ciast?
- A jak dzisiaj będziemy wspominać wakacje to znów upieczesz ciast kilka i będziemy rozdawać je chodząc po ulicach? - Dla mnie to jakaś niezrozumiała abstrakcja.  
- Nie, nie ja tylko tęsknię... - Myśli są zaiste szybkie. Już zaczęłam się martwić, że za kawalerskimi czasami, że coś ze mną nie tak. No kurza twarz za czym czy za kim tak tęskni! - ...za ciasteczkami z Montany. Czasami nawet mi się śnią na jawie. Czuję ich smak, czuję jak ciasto francuskie sypie się dookoła no i ta kawa. Kawa bezwarunkowo najlepsza na świecie. - Gadał jeszcze przez dłuższą chwilę wychwalając wypieki tamtejszych piekarzy. 

Fakt, faktem kawa powalała na kolana bo chyba wodę mieli ze studni głębinowej gdyż dookoła nic, tylko pustkowie. Skały, suche trawy i zero cywilizacji.  
Może przez przypadek ale świąteczne ciasto mamy już z głowy. Święta jak co roku przysparzają o ból głowy nie jedną panią domu. Tegoroczne po prostu wytrącają z równowagi wszystkich. Po co świętować gdy wszędzie same zarazy, zakazy i nastrój raczej jak na stypie niż euforia przedświąteczna. Dodatkowo zaopatrzenie szwankuje i do dziś (17 grudnia) nie mogłam wyłowić śledzia z beczki. Wreszcie upolowałam wszystko co potrzebne aby i w tym roku nie odbiegać od tradycji. Tak, tak upolowałam bo przez trzy tygodnie nie było w okolicy takiego oleju jakiego zwykle używam. Co z tego, że ze słonecznej Italii, że panuje tam wirus. Tutaj też bijemy światowe rekordy więc jaka to różnica, że za oceanem druga fala przeraża ludzi i import jest problematyczny.
Dodatkowo jeszcze ta choinka! Już na początku roku wyrzuciłam wszystkie ozdoby choinkowe bo przecież mieliśmy ruszyć Ślimakiem na podbój południowej części kontynentu. Zamiast tego siedzimy w domu i czekamy. Czekamy, czekamy, czekamy. Kupiłam kilka bąbek i zrobiliśmy marnego biedaka na dużo mniejszej choince niż zamierzaliśmy. Trudno pogodzić się z rzeczywistością ale nic na to nie poradzimy. 

Choinką nie pochwalę się bo nie ma czym, czy Święta będą magiczne? Chyba tak bo tylko od nas zależy w jakim nastroju upłyną ostatnie dni tego roku.

Wesołych Świąt (bez względu na niesprzyjające okoliczności)

       życzy Ataner i p.

22 komentarze:

  1. Uśmiałam się, spokojnych i zdrowych dla Was♥️

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da sie ukryc ze wirus namieszal kazdemu, ale dopoki tylko wymazaniem planow wakacyjnych to mozna wytrzymac. To niewiele w porownaniu z tym co innych spotkalo.
    Ja mocno wierze ze szczepionka zrobi roznice, ze zobaczymy ja moze jeszcze w lecie wiec ogolnie nadchodzacy rok bedzie lepszy bo zdrowszy - i moze pozwoli Ci na wycieczki.
    Zycze milych i zdrowych swiat, glowa do gory, bedzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mawiają ujemni optymiści; lepiej to już było ale się skończyło. Oczekujemy ogólnej stabilizacji bo takie wariactwo jakie panuje obecnie jest w stanie wytrącić z równowagi każdego. Na dłuższą metę oczywiście.
      Odnośnie naszego wyjazdu to nie jest wyjazd wakacyjny, a przeprowadzka więc wirus trochę namieszał w naszy życiu.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. A ja, po raz pierwszy w zyciu, upiekłam panforte, czyli włoski daktylowy chlebek, który musi przed konsumpcja dojrzeć, a więc dojrzewa i czeka. Są w nim orzechy laskowe, daktyle, płatki migdałowe, czekolada, mąka migdałowa i....likier kawowy. Ataner Kochana - wszystkiego najlepszego dla Was - w święta i na co dzień, na przekór paskudnej pandemii!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam, czytam i zastanawiam się jak można upiec pantofle w dodatku z takimi dodatkami i doszłam do wniosku, że najwyższy czas zmienić szkła w okularach :))))
      Koniecznie daj znać jak smakuje, to może i p. skusi się na panfotre.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma! To najlepszy sposób aby jakoś sobie poradzić w czasach niesprzyjających zakupom!!!
    A tak swoją drogą, zawiszczam Ci piekącego takie smakołyki Mężczyzny! :-)))))
    Na Święta , i nie tylko - życzę Wam SPOKOJU i ZDROWIA!!~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak różowo to znowu nie jest wprawdzie chleb mam zawsze świeży ale ciasto raz do roku. No i wedle twojego powiedzenia jakoś sobie radzimy jak wielu z nas na swój sposób.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. U mnie sie to raczej nie zdarzy, nie powiem nigdy, bo S zawsze czekal na gotowy obiad, a teraz przynajmniej trzy razy w tygodniu gotuje sam, wiec kto wie. Nasze swieta bez magii, male dekoracje, menu jak co roku karp, kaczka, barszcz I szarlotka. Wesolych I zdrowych swiat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też bez kawioru i Dom Perignon po prostu kapusta i śledź. Najważniejsze aby aby nie brakło nam humoru.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  6. Oj i ja zazdroszczę małżonka, który potrafi piec. Mój małżonek gotuje, owszem nieźle, ale on jest mięsożerny a ja niekoniecznie więc sama sobie pichcę cokolwiek a czasem zjem i coś z jego garnka. Słodkości uwielbiam niestety co widac po mojej figurze... piec lubię więc piekę, ale czasem nie mam ochoty a domownicy się domagają... tak wiec zazdroszczę... pozdrawiam i Wesołych Świąt życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego wynika, że mamy super facetów. Ja z kolei bardzo lubię zupy i gotuję tylko dla siebie bo p. nie zupowy. Jednak o prymat w kuchni nikt nie walczy i zawsze znajdzie się w niej miejsce dla tego kto chce gotować.
      Miło mi bardzo, że się odezwałaś, czy wrócisz do blogowania?
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  7. Właściwie u nas święta nie będą różnić się od poprzednich, tylko syn z wysp nie przyjedzie, w tym covid nam namieszał; no i w wyjazdach, bardzo nam ich brakuje, a wspomnienia rumuńskie owocują gęstą zupą "ciorbą" z ostrą papryczką, albo placintą ze słonym serem:-) jak tak spojrzeć na całokształt, to jednak namieszał ten wirus; słodkości robię często, tym razem na święta domownicy zażyczyli sobie "blok" z bakaliami i herbatnikami:-) spokojnych Świąt i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj namieszał ten covid namieszał. Dobrze, że tylko pośrednio i niestety z wyjazdami, wypadami jest gorzej bo jednak te obostrzenia troszkę ograniczają nasze życie.
      Nazwy potraw nic mi nie mówią ale składniki już tak, pewnie pyszności.
      Marysiu, życzę ci rownież spokojnych w zdrowiu i serdeczności Swiat.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  8. U mnie też jak co roku, już tak bywało że nas było tylko troje na Wigilii i było dobrze, spokojnie a z Dzieckami i przyjaciółmi naprzytulaliśmy się w lipcu mnóstwo, wystarczy do Wielkanocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Krystynko, szczególnie teraz w tym zwariowanym czasie trzeba bardzo uważać. Na pewno jest to przykre, że nie można spotkać się w większym gronie ale zdrowie jest najważniejsze. Jeszcze będzie normalnie i tego się trzeba trzymać.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  9. No popatrz, mąż tęskni a ty śnisz mężowskie tęsknoty :)
    Po iluś tam latach małżeństwa to my już łącze mamy telepatyczne. Mój maż nie piecze, nie gotuje. Szkoda. Ale sprząta i myje okna. Zawsze coś ;)
    Ja nijak nie mogę w pandemię uwierzyć. Próbowałam. Nie wychodzi. Przestałam się więc tym interesować i jusz. A u nas oliwa z oliwek jest, dobra.
    Życzę WAM wszystkiego najlepszego, duuużo zdrowia, optymizmu i jak najszybszego ruszenia w podróż! Ahoy Przygodo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, my też mamy tz. połączenie telepatyczne i rozumiemy się bez zbędnych słów. Wystarczy, że na siebie spojrzymy i wiemy o co chodzi.
      Fajni faceci nam się trafili co nie?
      Aniu, wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twojej rodzinki z okazji Świąt.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  10. Wirus i mnie zasmucił życie. Mieszkam z Pepą, było mi źle przed rozpanoszeniem wirusa, a teraz jest mi jeszcze gorzej. Sama, sama i bez bliskich spotkań z przytulaniem dzieci i wnuczki. Dobrych i zdrowych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie jest łatwo Giguś, trzmaj się kochana jeszcze będzie normalnie.
      Uściski świąteczne przesyłam:)

      Usuń
  11. ciasteczka z Montany i ja bym zjadła!!!!! oczywiście że i WAM życzę zdrówka . przyznaję że ta cholera z coroną na wirusie połączyła wszystkich ludzi .Dośka

    OdpowiedzUsuń