Siedząc sobie na patio przy porannej kawie codziennie towarzyszą mi ptaki. Oczywiście nie wpadły na kawkę ale na poranne łowy. Dzięcioły stukają w korę sprawdzając czy coś pod nią nadaje się do jedzenia, drozdy skaczą całkiem blisko mnie i przekornie raz spoglądają na mnie a raz na trawę poszukując dżdżownic. Kardynały jeżeli przylecą tylko pomachają czerwonymi skrzydłami i tyle po ich wizycie. W naszej okolicy prawie nie ma much więc co ptaki jedzą. Jest ich całkiem sporo a much brak. Kolejny łyk kawy rozjaśnił mój umysł, ćwierkanie od którego może rozboleć głowa to narzekanie na zaopatrzenie. Przypomniałam sobie nasz nocleg w Południowej Dakocie dwa lata temu i odszukałam zdjęcia. Pamiętam dokładnie, że koczowaliśmy pomiędzy maszynami drogowymi albo dokładniej parkingowymi. Ciężki sprzęt równał teren przygotowany na parking obok restauracji ze stacją benzynową. Pod wieczór nikt już nie pracował więc w ciszy i spokoju mogłam rozkoszować się widokiem zielonych łąk.
p. po zrobieniu zdjęć żółtej koparce, na co ja nigdy bym nie wpadła, wycofał się do auta bo pszczoły to wróg numer jeden dla jego uczulonego na ich jad organizmu.
Zostałam zatem sama z otaczającą mnie przyrodą. Nie przykładałam się zbytnio nad tym czy moje zdjęcia utrwalą owady podążające do nektaru ukrytego w kwiatach ale popróbować zawsze można. Po prostu naciskałam spust i jak karabin maszynowy aparat robił dziesiątki zdjęć tego samego ujęcia. Może na którymś utrwalę super muchę.
Pomysł odszukania zdjęć bardzo mnie usatysfakcjonował i gdy kończyłam kawę już miałam pomysł na post. Miał być o tym, że maszyny na krótką metę wygrają z przyrodą ale i tak gdy przyrodę zabiją same nie ruszą bez żywego człowieka.
Teraz ubiegnę wypadki bo zamierzony tekst nigdy nie powstał z bardzo zaskakującej przyczyny. Przy oglądaniu zdjęć zwątpiłam w mój zdrowy rozsądek. Zawołam męża aby ocenił stan zdrowia psychicznego swej starej żony bo z wiekiem przychodzą różne dolegliwości bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.
- I co? I co? Widzisz to co ja? Czy już oszalałam czy jeszcze nie? - Wyselekcjonowane zdjęcia wprawiły mnie w osłupienie. Przecież nie mogłam tego widzieć gdy nie przykładając się do szczegółów zrobiłam sto pięćdziesiąt zdjęć.
p. patrzył i patrzył. Kolejne zdjęcie, powiększenie i po chwili kolejne zdjęcie zostało poddane podobnym torturom. Zaczęłam się denerwować bo jeszcze sto czterdzieści dwa zdjęcia a p. wisi nade mną w pozycji wyczekującej czapli. Nie zniosę tego dłużej.
- Widzisz coś czy oślepłeś? Odpowiadaj!!! - Brakło mi cierpliwości i powietrza bo wdychaliśmy tlen z tego samego miejsca. W końcu odsunęłam go ręką i wstałam.
Jeżeli ktoś nie wierzy, że niemożliwe może być możliwe to niech nie czyta dalej bo ja właśnie za chwilę to udowodnię.
Owady miały być gwiazdami posta i szukałam ich na zdjęciach. Z reguły zanim zamieszczę zdjęcie na blogu powiększam je na ekranie komputera i sprawdzam czy jest ostre, czy moje zmarszczki nie są zbyt widoczne itd, no takie babskie obowiązki. Wtedy poszukiwałam owadów w pobliżu kwiatów. Zawiodłam się na mężu bo źle ustawił mi aparat, przepraszam robiłam zdjęcia jego aparatem i dlatego muchy wyszły nieostre, zbyt długi czas naświetlania. Moim wyszłyby perfekcyjnie.
- Co to jest? Zdjęcia rentgenowskie elfa albo jakiegoś ufiaka. - Mąż nie wydał opinii o stanie mojego umysłu ale potwierdził to co i ja widziałam chwilę wcześniej.
- Jaki znów rentgen. To jest duch, prawdziwy duch jak babcię kocham! Przezroczysty duch.
Zresztą pooglądajcie sami i wydajcie opinię albo nazwijcie to co widzicie.
Powyżej, pierwsze zdjęcie na którym dostrzegłam coś niezwykłego. Patrząc od lewej jest jeszcze nierozwinięty kwiat a na jego łodydze coś białego.
Oglądajcie dalej!
Czy widzicie to co my?
Skrzydła cienkie jak mgła i ciało przez które możnaby bez trudu spojrzeć w dal. Na głowie dwa czułki skierowane na boki.
Świat chyba nie jest taki jak sobie wyobrażamy. Ja zdecydowanie od dziś wątpię w oczywistość i normalność otaczającej mnie przestrzeni.
Złotook albinos:))
OdpowiedzUsuńOjojoj mąż będzie niezadowolony z twojej opinii, on widzi elfa dokładnie takiego samego jak w bajkach:)
UsuńPozdrawiam:)
Ja rowniez mysle ze to jakis wazkowy albinos.
OdpowiedzUsuńSwoja droga - masz sokoli wzrok.
Wzrok nie sokoli tylko wzmocniony szkłami w oprawce która uwiera mnie w nos może dlatego dostrzegłam to dziwne stworzenie. W życiu nie widziałam ani nie słyszłam o przezroczystej ważce.
UsuńPozdrawiam:)
Myślę, że to jest wylinka, może nawet ważki, bo w pobliżu zbiornik wodny:-)
OdpowiedzUsuńWylinka nie ma skrzydeł więc to na pewno jest UFO :)))
UsuńPozdrawiam:)
Predator:-)
UsuńPredator jak nic w mini wydaniu:) Świetne skojarzenie Maryś!
UsuńPokutująca owadzia duszyczka, teraz może już wracać do nieba, bo ją zobaczyłaś.
OdpowiedzUsuńO jak ładnie napisałaś. Duch na 100% i to niecierpliwy bo skrzydełka ma raz wyżej a raz niżej.
UsuńPozdrawiam:)
Duszyczka, jak stwierdziła Ewa. Nic więcej:)
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem czy teraz będę tak dokładnie oglądała zdjęcia bo jak zobaczę więcej duchów to się przerażę na amen.
UsuńPozdrawiam:)
Bosze, słuchaj..ja nie wiem czemu, ale jak patrzę na te zdjęcia mam cholerne deja vu. Już widziałam te zdjęcia, już czytałam ten post...Nie ma pojęcia o co chodzi, ale coś jest na rzeczy. Nosz jak ja nie lubię takich zagadek!
OdpowiedzUsuńJak nic jakiś kosmita maczał w tym palce a że my też z kosmosu to stąd to deja vu:))
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
A kuku, trafiłam i ja do Ciebie. Już w Rzonach mówiłam, żem ślepa, ale zobaczyłam duszka. Buziaki ode mnie i od Bezy.
OdpowiedzUsuńI niestety nie wiemy co to za stwór który siedział sobie na łodydze słonecznika z daleka był zupełnie niewidoczny a na dużym powiększeniu i tak niewiele widać. Nie ma toto oczu ani układu pokarmowego więc duch jak nic.
UsuńMiło, że do mnie trafiłaś.
Serdeczności przesyłam i głaski dla Bezy:)
Ważka albinos, bezbarwna, przezroczysta. Skrzydełka ma "ważkowe". Rzadko bo rzadko ale zdarzają się takowe w przyrodzie cuda. Widziałam taką z całkiem niewidocznymi skrzydełkami, a tułowik miała szarawy, dość jasny.Myślałam że to ważka bez skrzydeł, ale odleciała, więc je miała.Wiele z nich ma jedna parę skrzydełek bezbarwnych a ta na zdjęciu ma obie pary bezbarwne. Kiedyś namiętnie z nudów obserwowałam ważki, bo mnie ojciec zabierał na ryby i kilka godzin musiałam spędzać w jednym miejscu, więc obserwowałam te latające stworki. Niektóre były prześliczne, wyglądały jak zrobione z koralików.
OdpowiedzUsuńBuziam;)
I w przyrodzie zdarzają się takie cuda, wybryki natury. Tego stworka udało mi się sfotografować zupelnie przez przypadek. Świat który nas otacza zaskakuje nas ciągle i nieustannie.
UsuńSerdeczności Aniu:)